Skocz do zawartości

Quantum Flux

Użytkownicy
  • Postów

    133
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Quantum Flux

  1. Quantum Flux

    The Last of Us Part I

    Zamiast premiery tych odwlekanych frakcji i przerzucenia wszystkich sił do pracy nad nowym IP dostajemy ponownie The last of us 1, które ktoś niespełna rozumu postanowił nazwać rimijekiem. Jak widać niektórym ten deal pasuje Dla mnie każdy kto ograł tę grę po kilka razy w wersji czy to na ps3 czy ps4, a teraz z pocałowaniem rączki bierze ten półprodukt za tak obrzydliwą cenę, nie posiada moralnego prawa do krytykowania aktualnego stanu branży. Jak już ktoś decyduje się na wspieranie tego typu szmaciarskich praktyk, a tym samym przyczynia się do mentalnego gnicia giereczkowego świata, to niech chociaż będzie łaskaw się uciszyć i nie bronić pokracznie tego arcydzieła obliczonego na zdzieranie z kasy siłą nostalgii. Wierni obrońcy takie uskuteczniają akrobacje, że olimpijskie drużyny walczące w gimnastyce stoją przed nimi otworem. Nie mówię tutaj wyłącznie w kontekście tego forum, ale też ogółu innych miejsc w internecie. Gadanie typu: "Stary Wypalająca gały grafika, ulepszone animacje, inteligencja przeciwników przeniesiona z drugiej części, poprawiony interfejs, ulepszony warsztat modyfikacji broni, nowe skiny itp. Przeszedłem już grę po sześć razy na obydwu generacjach, a teraz przejdę ją na nowej dodatkowe pięć w ten sam sposób, znając wszystko na pamięć za jedyne trzy i pół bomby na premierę. Co za czasy by być graczem!" Nie można odmówić Part 1 tego, że pod względem wizualnym wygląda fantastycznie i zostawia w tyle oryginał jak i jego remaster. Różnice są wyraźne, korytarzowy świat został odpowiedniego ulepszony i ubogacony mnogością detali. Animacje postaci, ekspresje emocji na twarzach bohaterów się niezaprzeczalnie namacalnymi przykładami wyraźnych zmian, które zaznaczają przepaść między pierwotną wersją oraz tą najświeższą. W tym sensie jest to jedyny aspekt gry, który zasługuje by być mianowanym jako remake. To na swój sposób jest także jedyne pocieszenie, bowiem wciąż dowodzi ono formy Naughty Dog przynajmniej na tej płaszczyźnie. Cała reszta niestety to napełnianie wora powietrzem, by sprawiał wrażenie bycia wypchanym czymś konkretnym po brzegi. Każdy kto grał w drugą część doskonale wie, że AI oponentów nie zachwycało drapieżną logiką, żeby nie powiedzieć nawet, że sporadycznie szorowało po dnie. Z tego też powodu obietnice przerzucenia sposobu rozumowania rywali z drugiej części do pierwszej można była skwitować parsknięciem. W obydwu produkcjach ludzcy odpowiednicy nieprzyjaciół biegli do nas beztrosko i bezmyślnie, jak pies słyszący dźwięk otwieranej paczki chipsów. Na materiałach promujących "remake" było to widać ewidentnie i nie było to, zgodnie z oczekiwaniami świadomych graczy, żadnym zaskoczeniem. Przeniesienie interfejsu i dodanie skinów należy jedynie pominąć piętnującą chwilą ciszy. Upgrade broni przy stołach warsztatowych otrzymał adekwatne szlify na wzór tego z part II i jest to bardzo w porządku, ale na tle innych wołających o ulepszenie fragmentów gry odbieram to jako refleksję w stylu: "E weźcie to zmieńce, żeby nie było, bo już trochę serio siara to wypuszczać". To wszystko to za mało. Lokacje nie zostały powiększone o nowe pomieszczenia i areny, nie ma nowych kwestii dialogowych mogących jeszcze ciekawej urozmaić relacje bohaterów, a tym samym tchnąć trochę świeżości w opowieść. Nie ma nowych broni, surowce zbiera się tak samo jak w pierwowzorze, crafting przedmiotów jest niezmieniony. Brakuje mechanik z dwójki jak czołganie i uniki, nie ma implementacji liny co fajnie mogłoby wzbogacić rozgrywkę. No ale wiadomo, trzeba byłoby wtedy wszystko zrekonstruować od zera i co gorsza po takiej czasochłonnej rewizji faktycznie byłby to remake, ale po co? Można odstawić chuy.nię i też wydać jako remake. Historia przedstawiona przebiega identycznie, audio jakościowo pozostaje na poziomie ps3, nasz rodzimy dubbing jeszcze bardziej się postarzał i wciąż są te same błędy w tłumaczeniu. Wreszcie wywalono tryb multiplayer. Dosłownie wycięto olbrzymi kawał zabawy w grze i jakoś prawie nikt o tym nie wspomni, a ósemeczki, dziewiąteczki i dyszki sypią się ze wszystkich stron. Nie zamierzam przy użyciu epitetów najeżdżać na osoby kupujące to wydanie za pełną ceną, bo to bez sensu. Chcecie to wasza sprawa, balujcie i dokazujcie, na zdrowie jak to mówią. Gry są od sprawiania przyjemności, a każdy wydaje pieniądze wedle własnego uznania. A jak ktoś w ogóle nigdy nie grał w serię, to ma przed sobą niezwykłą przygodę. Takich ludzi to można jeszcze zrozumieć. Mam tylko nadzieję, że nikt z ponownie kupujących się nie zdziwi, gdy za jakiś czas gaming walnie swoją napuchłą od odtwórczości i bylejakości mordą w ziemię. To po prostu nie jest remake warty ceny, którą sobie woła sony za ten twór. To jest czysty przejaw bezczelności i zachłanności. Nic więcej. Przy bardziej rozsądnej kwocie nie byłoby tego całego lamentu. Pozostałby wyłącznie żal niektórych, a w tym i mnie, że poświęcono temu tyle czasu zamiast dłubać pełną parą nad czymś nowym. To tylko tyle i aż tyle
  2. Quantum Flux

    The Last of Us Part I

    Ostatnio mam takie wrażenie, że Naughty Dog ugrzęzło w samej marce The Last of Us jak w bagnie. Od jesieni 2017 roku ND = TLOU. Strasznie odczuwam już zmęczenie materiału tą serią w wykonaniu tego studia. Najpierw było niekończące się zapowiadanie i przesuwanie drugiej części, leak obnażający fabułę, a potem premiera potwornie polaryzująca fanbase uniwersum. Teraz znowuż po dwóch latach od sequela wychodzi nikomu niepotrzebny remake jedynki, która dostała już swój remaster na poprzedniej generacji i wcale nie wygląda źle do dzisiaj, nawet jak na obecne standardy graficzne. W dodatku zapowiada się na to, że prócz podrasowanej warstwy wizualnej, gra nie zaoferuje niczego nowego. Nie widać na horyzoncie implementacji mechanik z Part II, więc za co te 3 bomby? Za możliwość ukończenia tej samej historii w zupełnie ten sam sposób co prawie 10 lat temu? Rozumiem, że wyraźnym i znacznym poprawkom mogły ulec modele postaci, że ubogacono oraz zmodyfikowano lokacje za pomocą nowych szczegółów i usprawniono animacje, ale to jest chyba trochę za mało. W tym wszystkim nie boli mnie nawet to, że jest to ordynarny skok na hajs, że to żerowanie na nostalgii, że to decyzja podjęta z myślą o premierze serialu. Najgorszy jest fakt, że pewne zasoby ludzkie, zamiast pracować nad nowym projektem czy sequelem czegokolwiek innego, były zajęte czymś kompletnie niepotrzebnym. Tak więc po dwóch latach przerwy od The Last of Us Part II Naughty Dog dla odmiany serwuje ponownie... The Last of Us Part 1 XD. Cóż za odświeżająca odmiana. A co za rok? Oczywiście znowu The Last of Us, ale tym razem Factions. W końcu, MOŻE po 3 latach od premiery drugiej części, wydany zostanie sieciowy wariant rozgrywki, o który wykastrowano Part II w 2020. Niech jeszcze zapowiedzą, że ich kolejną pełnoprawną grą będzie The Last of Us Part III to mnie chyba zbierze na torsje. Serio to już się robi nieśmieszne. Ta monotematyczność stała się nużąca, legendarne studio w ostatnich latach nieprawdopodobnie się zaszufladkowało. Liczę, że wydadzą ten multiplayer za rok i wszystkie siły skoncentrują w kierunku jakiegoś nowego IP, które zostanie wydanie przed 2026 rokiem.
  3. Oby ta "nowa era" była w głównej mierze nośnym sloganem, bo silnik wprowadzony w części z 2019 roku był chyba największą rewolucją w serii od czasu pierwszego Modern Warfare z 2007 roku. Feeling strzelania i movement został wywindowany na zupełnie nowy poziom. Taki Apex Legends uruchomiony w przerwie od naparzania w Warzone wydawał się niegrywalny i nudny, a nowy Battlefield tak bardzo chciał się wzorować na geniuszu Infinity Ward, że sobie w tym procesie głupi ryj rozwalił. Naprawdę sequel ma względnie "niewiele" do poprawy względem poprzednika, żeby stać się niemal idealnym fpsem. Tak pokrótce czego bym chciał najbardziej: - Poprawa oświetlenia. Przeciwnicy kompletnie zlewający się z tłem, niewidoczni w jakimś nawet niezbyt mrocznym cieniu to była prawdziwa drzazga w oku, która mnie dręczyła podczas grania. - Poprawa silnika dźwiękowego. W pewnych sytuacjach odgłosy z wielu rożnych źródeł nie zagłuszały, ale dosłownie wyłączały inne kluczowe dźwięki jak choćby chód rywali. Swoją drogą głośność kroków momentami była wręcz gargantuicznie niewiarygodna, brzmiały jakby biegł jakiś goryl z szafą na plecach, albo ork z pralką w dłoniach, ale na pewno nie żołnierz. - Poprawa designu map. Niektóre były przynajmniej o połowę zbyt duże i puste. Konstrukcyjnie areny były zbyt otwarte, zawierały za wiele przejść, otwartych okien, drzwi. Niby stwarzało to więcej możliwości taktycznych, bo tutaj możesz przejść na kilka sposobów, tu są inne możliwości obiegu, a kończyło się na tym, że po wychyleniu musiałeś mieć oko nie na jedno potencjalnie niebezpieczne miejsce, tylko sześć takich. A niebezpieczne były dlatego, że w jednym z takich zawsze ktoś siedział, a więc kolejnym zarzutem jest to, że mapy były stworzone pod najgorszy sort kamperstwa. Budynki nie nadawały się do infiltracji, bo zawsze był postawiony gdzieś claymore, a w kącie siedział gostek z dubeltówką. Mecze kończyły się na czas, a nie osiągnięciem limitu zabójstw, co było wręcz kuriozalne jak na standardy Call of Duty. Większa swoboda nie zachęcała graczy do otwartej wymiany ognia, tylko wręcz przeciwnie wymuszała chorobliwą ostrożność, bo w czapę można było oberwać z każdego kierunku, więc lepiej było siedzieć w jednym miejscu. A wszystko podkręcał jeszcze kontrowersyjny SBMM , ale to już osobny temat. -Kampania nie była zła, ale wydawała się trochę wybrakowana. Misja antyterrorystyczna w kamienicy to absolutny top w dziejach marki, ale brakowało mi takiego kopnięcia i adrenaliny jak w oryginalnej trylogii. Atrakcyjne, epickie misje trzymające w napięciu, efektownie oskryptowane. Dla mnie to było strasznie fajne, że miałeś nie za krótką, ani nie za długą historię dla jednego gracza, tylko bardzo konkretną i zapadającą w pamięć. Czarnobyl z 2007 nadal niepobity. Byłoby więcej jeszcze tych zarzutów, ale to prawdę mówiąc drobnostki, znacznie mniej istotne niż te przykłady powyżej, kluczowe w mojej ocenie dla efektu końcowego. Hype mam ogromny i wierzę, że krytyczne mankamenty zostaną wyeliminowane, a twórcy dostarczą nowego coda na lata
  4. Quantum Flux

    Elden Ring

    Ogólnie takie właśnie odnosiłem wrażenie przez pierwsze godziny, że astrolog to raczej takie poboczne urozmaicenie i usilne wzbogacenie wachlarza rozgrywki poprzez nie do końca praktyczne połączenie zawartości świata i zamysłu samej klasy czarodzieja. Co się okazuje takie wrażenie musiałem(przynajmniej na ten moment) w umyśle odszczekać, bo przeczesywanie mapy przyniosło skutek w postaci: Więc nadzieja nie gaśnie, że coś tym magiem zawojuję. Nie znalazłem jeszcze żadnego kamienia pamięci, co by pozwolił używać w jednym momencie więcej niż dwóch czarów, ale w miarę postępów powinien się jakiś wreszcie napatoczyć po drodze. Wydaje mi się, że przyzwania przyzwaniom nierówne. Ogólnie nie zjadają jakiejś kosmicznej ilości many, zależy też oczywiście od użyteczności przyzywanych dusz. Dwa razy skorzystałem z ich wsparcia w starciu z pobocznym szefem i szczerze mówiąc ich asysta wyglądała trochę jak na znanym memie z robotnikami: jeden robi, a reszta się patrzy Boss wytarł nimi podłogę, ale zapewne są do znalezienia znacznie silniejsze opcje tego rodzaju pomocy. Nie wykluczam takiej ewentualności, ale na obecną chwilę dużo inwestuję w cechy związane specyficznie z astrologiem. Pewnie się to na mnie zemści, no ale zobaczymy jak to pójdzie.
  5. Quantum Flux

    Elden Ring

    Ale chyba z wybraniem astrologa to wpakowałem się w bagno Eksploruję początkowy fragment mapy i wszystko co znajduję z oręża to jakieś miecze, piki, korbacze, tasaki, ogólnie broń ręczna niemagiczna, przedmioty wymagające siły na odpowiednio wysokim poziomie, by się tym posługiwać. Jedyne co znalazłem to: Nie mam pojęcia nawet czy się dobrze buduję Lecę w witalność i inteligencję, ale nie czuję się specjalnie potężniejszy. Czas rzucania zaklęcia jest tak długi, że w międzyczasie mogę zerkać na informacje o sytuacji u wschodniego sąsiada. Ogólnie jestem trochę zdegustowany swoim wyborem, bo zawsze w gierkach szedłem zwyczajnie w walkę zwarciu, a tu jak noob z dystansu większość potworków robię na zasadzie pif paf czarami i to do momentu aż się nie skończą focus points wraz z flaszkami No ale chciał człowiek odmiany to ma
  6. Quantum Flux

    Elden Ring

    Co za oceny! Człowiek dopiero co wymęczył Sifu, a tu takie uderzenie w piątek nadciąga
  7. Abstrahując od doboru obsady - kostiumy wcześniej na plakatach i niektórych zdjęciach wydają się wyglądać jakoś tak nad wyraz nieskazitelnie, co odbiera naturalizm i pachnie nieco tandetą . Budżet mają kosmiczny i coś nie chce mi się wierzyć w odstawianie takiej karygodnej chały przy tak istotnym aspekcie, ale być może w ruchu nie będzie się to źle prezentować. Ogólnie mam takie przeczucia, że na premierze serialu mocno zyska nie tylko filmowa trylogia Władcy Pierścieni, ale też i ta Hobbita.
  8. Quantum Flux

    Sifu

    Dzięki tej grze na moment powróciłem do czasów, kiedy jako dzieciak chłonąłem z bratem wszystkie filmy i kreskówki o kung fu oraz wszelakich sztukach walki. Chciało się wtedy mieć coś takiego jak Sifu - odzwierciedlenie marzeń o rozwalaniu opryszków w efektownym stylu. Jestem aktualnie w drugim rozdziale i na ten moment ta pozycja to coś pięknego zarówno jeśli chodzi o skalę poziomu trudności, jak i czysty gameplay. Starcia z przeciwnikami są niesamowicie satysfakcjonujące, wybornie okłada się napotkany motłoch bacznie przy tym uważając, by samemu nie zostać stłuczonym na kwaśne jabłko. Przy ponownym podejściu do ukończenia poziomu, jak się za bardzo człowiek poczuje, to dostanie manto od gromadki, którą w poprzedniej próbie dosłownie rozniósł. Mamy tutaj motywy z Sekiro, którymi są postura i parowanie, ale w moim odczuciu jest to bardziej ekstremalne połączenie, bo parować to trzeba w tej grze umieć i to dosłownie. Istnieje trochę kombinacji, których wykorzystywanie w walce wymaga pewnej praktyki, ale nauka jest nieodzowną częścią tej produkcji. Dla kogoś przyzwyczajonego w grach do tego, że przeciwnicy się generalnie podkładają byle tylko nie było za trudno, Sifu może być przeszkodą nie do przeskoczenia. Dla mnie z kolei takie wzywania narzucone przez twórców, zmuszające do samodoskonalenia oraz cierpliwości, są czystym źródłem niegasnącej frajdy.
  9. Oj wiele bym oddał za to, żeby te plotki były zakorzenione w prawdzie. Bully 2 utrzymany w stylistyce jedynki ze zdecydowanie mniejszym światem od poprzednich gier Rockstar, ale za to dużo bardziej skondensowanym i wypełnionym po brzegi interesującą zawartością? Trzy raz tak, nawet kosztem GTA VI. Niestety trzeba być realistą i pewnie najwyżej chodzi tutaj o kolejny remaster na modłę tego, który otrzymała trylogia GTA. Jakość pewnie była zbliżona, więc odwlekli w czasie zapowiedź. Bardzo chciałbym się mylić, ale coś tego sequela na horyzoncie sobie nie wyobrażam
  10. Z całym szacunkiem, ale Vince Zampella przejmujący stery nad Battlefield'em jest raczej światełkiem w tunelu, które ma być nadzieją na pozytywne zakończenia tego całego "zamieszania" z premierą gry. Powierzenie sterów osobie, którą można zwać ojcem takich gier jak: Medal of Honor: Allied Assault, Call of Duty 4: Modern Warfare, Call of Duty Modern Warfare 2, Titanfall czy Apex Legends jest raczej jasnym przekazem, że potrzeba ludzi doświadczonych i niezwykle kompetentnych. Chyba, że ktoś jest zdania, że seria potrzebuje więcej takich osobistości jak Fawzi Mesmar, a więc współtwórca takich hitów jak: Candy Crush, Ice Age Adventures, Minion Rush, Star Wars: Battlefront II, Battlefield V. Wszyscy wiemy, że produkcje te zapisały się złoty zgłoskami w dziejach branży gier. Wielka szkoda, że człowiek współkreujący w przeszłości tak fantastyczne produkty dostał propozycję nie do odrzucenia od innego szwedzkiego studia i zrezygnował z tytułu DICE HEAD OF DESIGN. Zresztą Zampella ma po prostu dołożone nowe obowiązki, bo nie rezygnuje ze swoich powinności w Respawn Entertainment. Wygląda to bardziej jak tymczasowa deska ratunku, która ma wesprzeć rehabilitację inwalidy. Z tym dojeniem to nie trzeba czekać, bo przecież ono już ma miejsce. Jak nazwać inaczej wydanie tej gry w tak podziurawionym, niekompletnym stanie za pełną cenę? Już teraz wprowadzili świąteczne skórki do czołgów, helikopterów i specjalisty Borysa, a nawet dodali kowboja. Wszystkie kosmetyczne dodatki, które teraz wyjdą nie będą miały nic wspólnego z tym, że Vince dołącza do zespołu. Nie ma co się czarować - Battlefield służy zarabianiu i ma generować stery zielonych we wszystkich możliwych sposobach. Skórki do broni, operatorów i inne bzdety staną się normą czy to się komuś podoba czy nie. Niestety gra jest skopana od podstaw i ludzie tego nie przełkną tak łatwo jak w przypadku Call of Duty: Modern Warfare z 2019, które mimo wielu wad zrobiło krok do przodu nowym silnikiem i skutecznie nawiązało do swego dziedzictwa jednocześnie rozpoczynając nową erę w historii Call of Duty. Komiczne jest to, że zrezygnowali z trybu dla pojedynczego gracza, co teoretycznie zwiększa szanse na jeszcze lepszy i bardziej dopieszczony tryb multiplayer, a summa summarum na światło dzienne wychodzi najgorszy Battlefield. Obecnie wydaje mi się, że przestaną odwracać wzrok od Bad Company i zaserwują trzecią część. Wizerunkowo podseria nieskalana, ale to się może zmienić jeśli rzeczywiście się za coś takiego wezmą, bo DICE to już całkowicie inne zwierzę niż kiedyś. Czekam na skin szambonurka mający być gestem szacunku oraz uhonorowaniem dla wszystkich tych, którzy zostali rozczarowani BF'em 2042. Granie w to na premierę właśnie mi się kojarzy z zanurzaniem w ściekach.
  11. Halo przestanie być jedynym problemem, bo 8 grudnia swoje działa wytoczy Call of Duty wprowadzając kolejny sezon w warzone. Wdrożenie zupełnie nowej mapy wygeneruje dość spore zainteresowanie i zachęci wielu graczy do powrotu, ponieważ Verdańsk się najzwyczajniej przejadł. Mając na uwadze fatalny stan Battlefielda nie wróżę kolorowej, najbliższej przyszłości świeżo wydanemu dziecku Dice
  12. Przy nieudanej premierze BF'a V mogło się wydawać, że zaliczona wtopa pozwoli dice wyciągnąć wnioski i zrehabilitować się w następnej części, ale coś ewidentnie przestało funkcjonować. Przykro jest to mówić, ale to co miało się okazać powrotem do złotej ery serii stało się kompromitacją i upadlającym strzałem w kolano. Takiej ilości błędów pomieszanych z zatrważającą ilością niezrozumiałych decyzji projektowych, zaprzeczających spuściźnie Battlefield'a jak i samej idei gry multiplayer nastawionej na rywalizację, chyba sobie nie przypominam. Od razu sięgam pamięcią do swojego zaskoczenia z niedawnej bety, gdzie poruszanie, strzelanie, interfejs, cała otoczka wydawała się dziwnie obca. Nie czułem, że to Battlefied, tylko produkcja stworzona przez ludzi chcących zapożyczyć popularne i po części udane motywy z innych wiodących strzelanek oraz zaimplementować je przy jednoczesnym udawaniu, że to ten sam Battlefield jakiego wszyscy znają. Nie jest ten sam i tak samo studio odpowiedzialne za markę gruntownie oddziela się od swoich poprzednich dokonań. Boli absencja tak podstawowego i fundamentalnego aspektu jakim jest tablica wyników. To jest jakaś kpina. Hołdowanie graczom nie mogącym przetrawić własnej niedoskonałości i zwykłego faktu, że są ludzie lepsi. Nowe podejście do odbiorców gry w myśl zasady "wszyscy wygrywają, nie przegrywa nikt" jest bolesne zwłaszcza jeśli się sobie uświadomi, że chodzi tu o produkcję opartą wyłącznie na wzajemnej rywalizacji. Co będzie za 10 lat? Strzelanina wzorowana na walce na pistolety na wodę? Będzie się zadawało jedynie obrażenia? Nie będzie zabijania, a jedynie nokautowanie rywali polegające na przeleżeniu 5 sekund, ponownym wstaniu i powrocie do "rywalizacji"? Szczerze mówiąc nie zdziwię się. Ponad dekadę temu przy becie bad company 2 nie mogąc się oderwać od monitora całkowicie zajarany tym co dostarczyło dice zastanawiałem się co przyniesie branża za jakieś kilkanaście lat, skoro już teraz tak dobrze to wszystko wygląda? No i jestem ten kawałek czasu później i okazuje się, że jest zdumiewająco źle. Fala przytargała mnóstwo bezwartościowego śmiecia, mdłego i nijakiego posmaku dna. Bo w wielu elementach ta gra to dno i nie ma znaczenia, że za kilka miesięcy prawie wszystko połatają. Mieli odwagę zaserwować taką aberrację, to niech zbierają zasłużone cięgi. I tak głosy w podobnym tonie do mojego będą w mniejszości, bo jak się okazuje gracze dzisiaj zniosą wszystko, nawet ciężkie batożenie, i jeszcze będą się cieszyć z niepowtarzalnych doznań. Szkoda słów na to wszystko.
  13. Jak już co poniektórzy tak piszą co by chcieli zobaczyć na dzisiejszym showcase to i ja dodam coś od siebie odnośnie tego, czego można się spodziewać jak i tego co wisi w powietrzu w formie spekulacji: - Horizon 2 - Z tą grą mam taki problem, że wygląda jak technologiczny majstersztyk, popisowy przykład zdolności devów, niesamowite osiągnięcie na płaszczyźnie graficznej. I problem polega na tym, że to wszystko. Po samym pokazie rozgrywki miałem wrażenie jakbym w to już gdzieś kilkadziesiąt razy grał. Gameplay wygląda niczym konsolidacja wszystkich znanych motywów z gier i nie wnosi kompletnie, ale to kompletnie nic nowego. Porównując jest to pokaz nowo wybudowanego domu od genialnych architektów, profesjonalnych inżynierów, kwiat kolektywnej współpracy. Z zewnątrz oglądasz taką chałupę i kiwasz z uznaniem głową chyląc czoła przez kunsztem, ale jak do niego wchodzisz to orientujesz się, że jest pusto. Nie ma żadnej magii, tej namiastki sprawiającej, że chciałbyś zostać na dłużej, czujesz brak duszy i indywidualizmu. Zewnętrznie klasa światowa, a wewnętrznie szara i powszechnie nijaka struktura. Więcej niż 5 minut obecności tej gierki na prezentacji będzie czasem straconym zwłaszcza mając na uwadze, że wcześniej dostała sporo uwagi, a i na pewno jeszcze przed premierą jakieś state of play mocno jej zrobi reklamę. - God of war 2 - Po pierwsze obawiam się powtórki z E3 przy Uncharted 4, gdzie pokazali najlepszy moment całej gry. Po drugie nie widzę pola dla żadnej wielkiej rewolucji na płaszczyźnie rozgrywki, co oczywiście nie musi być czymś złym, ale uwzględniając plotki odnośnie znacznie większego rozmiaru gry, to tutaj rodzą się wątpliwości dotyczące tego, czy przy wydłużonej długości przygody twórcy będą w stanie odpowiednio utrzymać zainteresowanie gracza. Drugim aspektem jest fabuła, która przy kontynuacji będącej naturalną ewolucją poprzednika musi po prostu zagwarantować wysoką jakość. Jak przypominam sobie The last of Us 2, to od razu pojawiają się w głowie chwile zawodu i znużenia historią przedstawioną w grze, co w połączeniu z monotonnym gameplay'em w drugiej połowie gry stwarzało poczucie chęci jak najszybszego ukończenia kampanii i zapomnienia o niej. Przy czym TLOU2 znacznie usprawniło wszystkie mechaniki i grafikę od czasu jedynki, nawet coś od siebie dodało jak chociażby linię i czołganie, ale to i tak nie pomogło w powstrzymaniu efektu powtarzalności, a gry dzieliła różnica generacji. Kratos jak wiemy zostaje wciąż na ps4. Nie wiem co tam nowego będą chcieli wcisnąć oprócz zróżnicowania przeciwników i rozwinięcia tematu bossów, może też dodadzą czołganie i czekan xD, w końcu kamerę zgodnie z zasadą filmowego doświadczenia już zwalili od Naughty Dog. Chętnie dam się zaskoczyć, ale cudów się nie spodziewam. No oczywiście warto dodać, że premiera pewnie w 2023. Blisko trzy lata od wyjścia ps5 flagowym tytułem sony będzie crossgen. - Gran Turismo 7 - tutaj za wiele do powiedzenia nie mam. Seria przestała mnie interesować z jakieś 10 lat temu. - Deathloop - Za każdym razem widząc tę grę mam wrażenie, że premierę miała mniej więcej rok temu i ogłaszają DLC. Zainteresowanie sięga dna niestety. - Kenya - Ujawnione wcześniej fragmenty rozgrywki ostudziły dość mocno zapał, ale wciąż pozostaje na mojej liście życzeń. - Rockstar to dla mnie może (pipi)ć. Kolejny Remaster V, który na dodatek jeszcze nie wyszedł. Godny nadmienienia jest jeszcze w oddali majaczący starożytny tercet mający także dostać remaster, a ten niezależnie jak dobrze będzie wykonany to dla mnie może nadawać się jako dodatek do płatków śniadaniowych. Tymczasem Bully się kurzy, a GTA 6 wyjdzie może za 5 lat. - Naughty Dog też nie będzie miało raczej nic do zaoferowania. Remake The last of us jest najmniej potrzebnym tego typu projektem chyba obecnie w branży. Subiektywnie multiplayer The last of us 2 niestety nie zapowiada się dla mnie czymś atrakcyjnym. Ratunkiem jest nowe IP i kolejne Uncharted, ale to jest raczej coś strasznie odległego. Ewentualna wersja reżyserska TLOU2 do mnie nie przemówi. - Bluepoint i ich nowy projekt to całkiem wiarygodna perspektywa na dzisiaj. Jeśli to remake pierwszego MGS'a to warto się temu przyjrzeć, bo będzie to musiał być remake przez wielkie R. Samo przeniesienie tej gry do dzisiejszych standardów graficznych nie wystarczy moim skromnym zdaniem i będzie wymagało głębszej ingerencji w świat przedstawiony, aby wołać na premierę 3,5 bomby za tytuł. Cokolwiek innego niż Metal Gear Solid również powinno być pozytywnie odebrane, bo jak dotąd Bluepoint brał się za ciekawe i ekscytujące pozycje. Moje specjalne życzenia na dziś: Sly Cooper 5, pełnoprawna i długa część Astro, zmartwychwstanie Resistance. Cokolwiek z tego byłoby świetną wiadomością, ale to się raczej nie stanie
  14. Dobra przyszedł mail od DPD, że paczka nadana. Wątpliwości raczej rozwiane. Nowa generacjo przybywaj
  15. Nie no to byłaby już raczej przesada. Realizowali już zamówienia z dnia 23.11 jak i te, które miały być finalizowane po 15.12. Przecież to co dostajemy to nie jest jakiś specjalnie przygotowany zestaw przez sony, tylko do wielkiego kartonu wrzucają podstawowy box z konsolą i padem, a dodatkowo dokładają osobno drugiego pada i tę nieszczęsną kopaninę, czyt. fifę21. W anulowanie mocno wątpię, ale nie znoszę braku konsekwentności w takich wypadkach, jak niedopełnienie gwarancji dostawy do danego dnia. Do jutra jeszcze mają czas.
  16. Ktoś kto zamawiał ze sklepu MM konsolę 19.11 dostał maila pod tytułem "Zmiana formy transportu/płatności"? Już całkiem sporo osób pisało, że zmienił się status aktualizacji zamówienia na "wystawiono paragon", albo dostali numer listu przewozowego, a u mnie nic z wyjątkiem informacji, że zamówienie złożone xD Jak nie dostanę tej konsoli do 15 zgodnie z obietnicą to się w(pipi)ię
  17. No dobra wreszcie się dzieje, bo już zaczynałem mieć wątpliwości. Zamówiłem Ps5 na stronie Media Markt 19.11 - wersja z dodatkowym padem i FIFĄ 21 wraz ze steelbokiem. Dzisiaj o 14 dostałem maila " Zmiany formy transportu/ płatności w Zamówieniu". Wcześniej miałem tylko mail "Nowe zamówienie", który dostałem w dniu jego złożenia. Dla pewności jeszcze zapytałem konsultanta i potwierdził, że te zamówienia ze strony zaczynają realizować.
  18. Z twierdzeniem, że ten dymiący xbox jest fejkiem to bym się nie zapędzał, ponieważ jak dotąd fakty zaprzeczają temu i świadczą wręcz na niekorzyść Microsoftu. Argumentacja chłopaka jest logiczna i wiarygodna. Człowiek pod własnym imieniem i nazwiskiem wrzuca post, który przedstawia dymiący, flagowy produkt korporacyjnego giganta w momencie jego premiery. Oczywistym jest, że taki obraz może budzić niepewność i wpłynąć jakoś negatywnie na sprzedaż i odbiór sprzętu, ale to nie świadczy o tym, że nasz rodak zrobił to specjalnie z oczerniającymi intencjami. Sam powiedział, że nagrał to by mieć jakikolwiek dowód na całe zajście. Wielu jest zdania, że film jest nieprawdziwy, gdyż chłopak rzekomo pierwsze co zrobił, to złapał za telefon i nagrał zdarzenie. Wybaczcie, ale mało to osób co przy byle (pipi)e wyciągają telefon i nagrywają wszystko? Po drugie gość chciał mieć dowód, co jest racjonalne. Po trzecie dym może i wygląda spektakularnie, ale subiektywne odczucie nagrywającego mogło mu podpowiadać, że nie dzieje się jeszcze nic niebezpiecznego, więc tym bardziej nie widział przeszkód we włączeniu nagrywania. Idąc dalej, to należy zauważyć, że obronna argumentacja z epapierosem jest kompletnie niepoważna i o niczym nie świadczy, a wręcz jest niebezpieczna. To co teraz przykładowo komuś się jakiś sprzęt elektroniczny zapali i zgłosi usterkę producentowi, a w odpowiedzi dostanie filmik negujący, na którym ktoś podpala dany sprzęt, co wg. tych standardów rozumowania ma świadczyć o tym, że zgłaszający usterkę mógł sobie sam go podpalić? Genialny tok rozumowania. Żałosne jest to, że Microsoft zajął już stanowisko w tej sprawie prosząc, by nie wdmuchiwać dymu z epapiersoa do konsoli. Nikt tej konsoli ze strony korporacji nie sprawdził. Ona czeka na odebranie, chłopak jest otwarty na weryfikację, która chyba przeprowadzana przez osoby obeznane w temacie pozwoli stwierdzić co było przyczyną. Tym bardziej wątpię w to, że Microsoft posypie głowę popiołem, bo już zajął defensywną postawę, która świadczy o pójściu w zaparte. Jeżeli się okaże, że nie ma w tym kłamstwa, to raczej klasa będzie wymagać tego, by stanąć w obronie człowieka niesłusznie oskarżanego o fałsz. Z kolei jeśli facet chciał narobić szumu dla własnych korzyści, na co nic nie wskazuje, to powinien ponieść tego konsekwencje. Ciekaw jestem czy Xbox rozwiąże tę sprawę z należytą uczciwością.
  19. Życie najlepiej tworzy memy xD
  20. Quantum Flux

    The Last of Us Part II

    Czołem sympatyczni panowie, gentlemeni! Dyskusja widzę schodzi na tematykę mającą tendencję do jednoczenia ludzi. Do pełni szczęścia brakuje jeszcze tylko wtrąceń na temat aktualnej sytuacji politycznej w kraju i na świecie, bo wątek zdaje się powoli zmierzać w tym kierunku. Ja może z kolei nawiążę do tego, co zostało już ujawnione, a konkretnie do Jeszcze słowem podsumowania: Tak jak sam scenariusz na papierze nie prezentuje się wybornie, ani wyśmienicie, a wręcz oburzająco dla fanów, a w tym i mnie, to jedno trzeba przyznać - na przedwcześnie ujawnionych fragmentach rozgrywki gra wygląda fenomenalnie. Znakomite animacje, graficznie absolutnie najwyższa półka, klimat poszczególnych lokacji wręcz wylewa się z ekranu, a do tego pewnie dojdzie soundtrack subtelnie podkreślający i dopełniający wydarzenia na poszczególnych etapach finalnego produktu. Brutalny świat został przedstawiony w adekwatny sposób, bo w niektórych scenach przemocy człowiek odczuwa dyskomfort. Gameplay zdaje się ewidentnie rozwijać sprawdzoną formułę z jedynki. Jeśli tylko usuną bugi, to z technicznego punktu widzenia to będzie dzieło Naughty Dog, które swoim poziomem uwydatni ponownie swój kunszt i potwierdzi swoją wielkość. Tylko ta kwestia fabuły mnie wku**a niemiłosiernie. Mimo wszystko uważam, że warto będzie dać szansę. Żadna z poprzednich gier ND pod kątem schematu i planu opowieści nie wyróżniała się wirtuozerią oraz majstersztykiem. Liczyło się to, jak twórcy podawali graczom poszczególne historie, kreślili bohaterów, ich wzajemne relacje, wypowiadane kwestie. Tutaj też to będzie kluczowe. Pewne rozwiązania bolą mnie mocno i czysto subiektywnie mam ochotę w****ać za to Druckmannowi w łeb kijem golfowym, żeby się opamiętał, ale po tym co widziałem nie przekreśliłem gry, a wierzę, że widziałem już najgorsze.
  21. Zastanawiam się czy kogoś jeszcze spotkała taka przykra niespodzianka na ps4? Ukończyłem pierwszą część na 120%, drugą na 100%, a w trzeciej doszedłem do stanu delikatnie powyżej 50%. Po obowiązkowej walce z bossem dotarłem do krainy "Góry Północy" i wywaliło mi jakiś błąd związany z działaniem gry. Uruchamiam ponownie trylogię i okazuje się, że cały progres szlag trafił i ostało się zaledwie 15% ukończenia pierwszej części, gdzie przy reszcie widnieje okrągłe zero. Wielki minus, bo odechciało mi się kompletnie grać od nowa, nawet mimo tego, że całość stanowi przyjemną odskocznię i sentymentalny powrót do przeszłości w bardzo ładnej oprawie. Liczyłem na trzecią łatwą platynę, a tu takie coś
×
×
  • Dodaj nową pozycję...