Jestem na krótkim city-breaku w Rzymie. Jako, że na dziś przewidziano 24 stopnie postanowiłem wypożyczyć rower i pozwiedzać Rzym i okolice z perspektywy dwóch kołek.
Ceny demokratyczne. Carbonowy góral od piątku wieczorem do niedzieli rano: 50 €. Były też prostsze sprzęty od 32€.
Pokręciłem się po ruinach rzymskich a następnie ruszyłem do Castel Gandolfo (letnia rezydencja papieska). Na ten ostatni akcent mam wywalone, ale skusił mnie jej anturaż. Jest przepięknie położona, nad jeziorem, które jest opatulone wysokimi wzgórzami.
Sama trasa z Rzymu do CG jest przepiękna. Wiedzie starą „autostradą” ułożoną przez Rzymian. Wije się wzdłuż zrujnowanego akweduktu, ale i jednego z rzymskich lotnisk. „Autostrada” z płaską nawierzchnią ma jednak niewiele wspólnego, na gravelu wybiłbym sobie zęby od wstrząsów .
Samolot lecący 100 m nad łbem obok zrujnowanego rzymskiego domu robi niemałe wrażenie.
Powrót tę samą trasą a potem „prawdziwą” ścieżka rowerową wzdłuż Tybru, na północ. Tu też przepięknie, ale i wygodnie.
Polecam! Sam mam zamiar kontynuować taki tryb zwiedzania.