Nie wiem, czy można tak powiedzieć, ale niedawno ukończyłem Into the Breach. To znaczy zdobyłem wszystkie osiągnięcia w grze i przeszedłem grę każdym setem mechów (a jest ich dziewięć, no w sumie 11) na normalu i hardzie (4 wyspy). Na liczniku mam 235h i nie mam dość, codziennie mam ochotę na partyjkę. Ogólnie przechodzę grę każdym setem bez większych problemów z 29000+ punktami i bez zrobienia 2-4 zadań pobocznych na około 40. Ciężko przejść na 100% bezbłędnie (z 30000 punktów). Dla mnie idealna gra „logiczna”, która nie traktuje mnie jak idiotę, nie nudzi i po prostu jest bardzo satysfakcjonująca. To synonim „piękno leży w prostocie”. Tu się toczy prawdziwe wojny na małej mapce. Ta gra dalej mnie bawi i dalej mam wrażenie, że jeszcze wszystkiego nie poznałem, wszystkich sztuczek. Przez ITB nie mogę zacząć i skończyć innych gier, no bo trzeba przecież znowu „naładować” szare komórki. FTL od tego samego developera wziąłbym na Switcha w ciemno day1 nawet za 60e.