-
Postów
1 003 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez lukas_k96
-
Grand Theft Auto III: Definitive Edition Przed chwilą pierwszy raz w życiu ukończyłem trójkę, choć po raz pierwszy zagrałem w nią gdzieś z piętnaście lat temu. Żadna z misji wybitnie nie zapadła mi w pamięć. Widoczny jest schemat - na początku krótkie i proste misje, pod koniec długie, wieloetapowe. Do tego niektóre są przegięte i totalnie dziwne - np. rozbijanie i szukanie budek telefonicznych. Teraz jest to jeszcze łatwiejsze, bo mamy podgląd całej mapy, ale pamiętam, że właśnie przez to te 15 lat temu od gry się odbiłem w sumie już pod sam koniec. Jeśli chodzi o samą trójkę w wersji Definitive Edition to trzeba na nią spojrzeć z dwóch stron. Obecnie - gra często irytuje. Bohater niemowa, fabuła praktycznie nieistotna i będącą zlepkiem różnych misji, tragiczny model jazdy sztucznej inteligencji, przez co zadania czasowe lub wymagające precyzji doprowadzały do szewskiej pasji, do tego brak pływania (jak nie mogłem wyjść z łodzi i przez zły skok wpadałem do wody i musiałem powtarzać całą misję to nie ukrywam, że rage mi się załączał) czy motocykli. Samo miasto - spoko, klimat też, soundtrack to czysta przyjemność. Trzeba jednak zauważyć, że wtedy ta gra naprawdę musiała robić wrażenia i była swego rodzaju Red Dead Redemption 2 dzisiejszych czasów. Ciężko, więc mówić, że to gra słaba czy zła. Obecnie może i tak jest, bo minęło już ponad 20 lat od premiery i wiele się przez ten czas zmieniło, ale wtedy... zazdroszczę, musiało to robić wrażenie, pamiętam jak za dzieciaka szczęka mi opadała, jak oglądałem urywki tej gry na Hyperze. GTA 3 jest obecnie grywalne dzięki wspomnianej Definitive Edition. Trzy główne rzeczy - dodali pogląd całej mapy, możliwość powtarzania misji bez wracania do zleceniodawcy i automatyczny save. Mocno to ułatwia grę, dostosowuje ją do dzisiejszych czasów i oszczędza bardzo dużo czasu. Reasumując - lepiej sobie pograć w Vice City czy San Andreas, bo to zdecydowanie lepsze pozycje w uniwersum GTA 3D. Jeśli jednak zaakceptujecie pewne ułomności i ograniczenia, a jednocześnie jesteście znudzeni nowymi częściami GTA i chcecie zobaczyć jak to kiedyś wyglądało to śmiało możecie próbować. Tak jak mówiłem, Definitive Edition pasuje tutaj idealnie, może część świeżych graczy sprawdzi tę pozycję.
-
Polemizowałbym. Przed chwilą pierwszy raz w życiu ukończyłem trójkę, choć po raz pierwszy zagrałem w nią gdzieś z piętnaście lat temu. Żadna z misji wybitnie nie zapadła mi w pamięć. Widoczny jest schemat - na początku krótkie i proste misje, pod koniec długie, wieloetapowe. Do tego niektóre są przegięte i totalnie dziwne - np. rozbijanie i szukanie budek telefonicznych. Teraz jest to jeszcze łatwiejsze, bo mamy podgląd całej mapy, ale pamiętam, że właśnie przez to te 15 lat temu od gry się odbiłem w sumie już pod sam koniec. Jeśli chodzi o samą trójkę w wersji Definitive Edition to trzeba na nią spojrzeć z dwóch stron. Obecnie - gra często irytuje. Bohater niemowa, fabuła praktycznie nieistotna i będącą zlepkiem różnych misji, tragiczny model jazdy sztucznej inteligencji, przez co zadania czasowe lub wymagające precyzji doprowadzały do szewskiej pasji, do tego brak pływania (jak nie mogłem wyjść z łodzi i przez zły skok wpadałem do wody i musiałem powtarzać całą misję to nie ukrywam, że rage mi się załączał) czy motocykli. Samo miasto - spoko, klimat też, soundtrack to czysta przyjemność. Trzeba jednak zauważyć, że wtedy ta gra naprawdę musiała robić wrażenia i była swego rodzaju Red Dead Redemption 2 dzisiejszych czasów. Ciężko, więc mówić, że to gra słaba czy zła. Obecnie może i tak jest, bo minęło już ponad 20 lat od premiery i wiele się przez ten czas zmieniło, ale wtedy... zazdroszczę, musiało to robić wrażenie, pamiętam jak za dzieciaka szczęka mi opadała, jak oglądałem urywki tej gry na Hyperze. GTA 3 jest obecnie grywalne dzięki wspomnianej Definitive Edition. Trzy główne rzeczy - dodali pogląd całej mapy, możliwość powtarzania misji bez wracania do zleceniodawcy i automatyczny save. Mocno to ułatwia grę, dostosowuje ją do dzisiejszych czasów i oszczędza bardzo dużo czasu. Reasumując - lepiej sobie pograć w Vice City czy San Andreas, bo to zdecydowanie lepsze pozycje w uniwersum GTA 3D. Jeśli jednak zaakceptujecie pewne ułomności i ograniczenia, a jednocześnie jesteście znudzeni nowymi częściami GTA i chcecie zobaczyć jak to kiedyś wyglądało to śmiało możecie próbować. Tak jak mówiłem, Definitive Edition pasuje tutaj idealnie, może część świeżych graczy sprawdzi tę pozycję.
-
Szkoda Papszuna, bo zrobił mega robotę i w pucharach pokazał, że potrafi grać. Szkoda, że nie będzie mu dane prawdopodobnie dokończyć spróbować sił w el. LM. W ogóle to jestem ciekawy jak ta cała sytuacja wpłynie na drużynę, bo ogłoszenie czegoś takiego w tym momencie może skończyć się różnie.
-
Ukończyłem, ale przyznaję, że pod koniec trochę się zmuszałem i po prostu szkoda mi było poświęconego czasu, żeby tej produkcji już nie dokończyć. Generalnie średnio mnie kupił sam klimat. Irytowało to, że w sumie to od samego początku czułem się zagubiony w fabule, a żeby ją dobrze poznać to trzeba było czytać praktycznie wszystko, do tego dochodzi ciągłe podróżowanie po tych samych, monotonnych lokacjach. Co mi się podobało? Przede wszystkim fizyka i możliwości walki. Technicznie gra też jakoś nie odpycha, mimo kilku lat na karku cutscenki i grafika nadal robią wrażenie. DLC odpuściłem, bo skoro podstawka mi nie podeszła to po co tracić czas. W sumie mocno mnie to dziwi, bo akurat czy to przy Alan Wake czy przy Quantum Break bawiłem się zdecydowanie lepiej.
-
"Zmęczyłem" tę produkcję dwa dni temu, bo tak chyba mogę określić swoją przygodę z Hellblade. Sama mechanika i pomysł - fajne. Szkoda tylko, że przez kilka godzin robimy ciągle to samo i gra wyróżnia się przede wszystkim tą "psychiczną otoczką". Mam wrażenie, że twórcy nie wykorzystali potencjału tej gry. Spacerowanie, rozwiązywanie tych samych zagadek i walka od czasu do czasu byłaby fajna na 2-3 godziny, a nie dwa razy tyle. Dawkowałem tę produkcję na wiele wieczorów, czekając z nadzieją, że się rozkręci. No nie rozkręciła niestety, dla mnie typowy średniak, który miał wielkie ambicje. Zobaczymy, co twórcy podziałają w dwójce.
-
Control - ukończyłem, ale przyznaję, że pod koniec trochę się zmuszałem i po prostu szkoda mi było poświęconego czasu, żeby tej produkcji już nie dokończyć. Generalnie średnio mnie kupił sam klimat. Irytowało to, że w sumie to od samego początku czułem się zagubiony w fabule, a żeby ją dobrze poznać to trzeba było czytać praktycznie wszystko, do tego dochodzi ciągłe podróżowanie po tych samych, monotonnych lokacjach. Co mi się podobało? Przede wszystkim fizyka i możliwości walki. Technicznie gra też jakoś nie odpycha, mimo kilku lat na karku cutscenki i grafika nadal robią wrażenie. DLC odpuściłem, bo skoro podstawka mi nie podeszła to po co tracić czas. W sumie mocno mnie to dziwi, bo akurat czy to przy Alan Wake czy przy Quantum Break bawiłem się zdecydowanie lepiej. Hellblade: Senua`s Sacrifice - niestety, odczucia podobne jak wyżej. Sama mechanika i pomysł - fajne. Szkoda tylko, że przez kilka godzin robimy ciągle to samo i gra wyróżnia się przede wszystkim tą "psychiczną otoczką". Mam wrażenie, że twócy nie wykorzystali potencjału tej gry. Spacerowanie, rozwiązywanie tych samych zagadek i walka od czasu do czasu byłaby fajna na 2-3 godziny, a nie dwa razy tyle. Dawkowałem tę produkcję na wiele wieczorów, czekając z nadzieją, że się rozkręci. No nie rozkręciła niestety, dla mnie typowy średniak, który miał wielkie ambicje. Zobaczymy, co twórcy podziałają w dwójce.
-
E tam, po prostu Borussia chciała, żeby walka o mistrza toczyła się do ostatniej kolejki
-
Kryzys chyba dopadł. Mistrzostwo będzie, bo tego już się nie da zaprzepaścić, ale ciekawe jak będzie smakował ten sezon, jeśli nie uda się awansować do półfinału Ligi Mistrzów. Wydaje mi się, że długo ekipa Napoli może nie mieć znowu takiej szansy, tym bardziej, że w kolejnej rundzie prawdopodobnie Inter, więc szansa na finał bardzo duża.
-
Słowo do czwartkowego meczu - z jednej strony trochę szkoda tej pierwszej, komicznej bramki, bo Bednarkowi zabrakło orientacji, tak jak przy drugiej zabrakło mu centymetrów. Można tych bramek było uniknąć i przynajmniej jeszcze mieć jakieś szanse w rewanżu. Inna sprawa, że Fiorentina (nawet wbrew moim oczekiwaniom) była bardzo mocna, to zupełnie inny poziom, niż Lech. Są w formie i to było widać, fajnie grająca drużyna. Uważam, że Lech nie ma się czego wstydzić. Przegrali wysoko, trudno, ale w pierwszej połowie naprawdę grali ambitnie, walczyli i zamiast kopać bezmyślnie na pałę to starali się wychodzić spod pressingu, grać kombinacyjnie itd. Nie zawsze wychodziło, ale to doświadczenie będzie na pewno procentować w przyszłości. Poza tym, nie ma się czego czepiać, bo i tak zrobili dużo w tym sezonie, do tego doszły kontuzje, kartki, zmęczenie liczbą meczów i tak się potoczyło. Punkty nabite, kasa zarobiona, fejm się zgadza, teraz wymienić kilka ogniw, wzmocnić zespół i znowu walczyć o grupę i wyjście z niej.
-
Rage - to było moje drugie podejście do tej produkcji. Grę odpaliłem po raz pierwszy gdzieś w 2012 r., ale szczerze mówiąc średnio kojarzyłem co i jak. Wróciłem, bo mam do ogrania dwójkę, a jeśli mam do czynienia z serią gier to staram się ją w miarę możliwości ogrywać po kolei. No i co mogę powiedzieć... Czuć, że gra wyszła w 2011 r. Po grafice, po błędach technicznych, po mechanikach i udawanym sandboxie. Fabuła to zlepek pojedynczych misji, które powiedzmy, że na siłę tworzą jakąś historię, ale bez większej wczutki. Zresztą, jak może być, skoro bohater jest niemową, a zakończenie jest tak słabe, że gdy wykonałem ostatnią misję to myślałem, że coś się przypadkowo wyłączyło i wskoczyły mi od razu napisy końcowe. Gra była chwalona za model strzelania i tak rzeczywiście mogło być, bo teraz za bardzo wrażenia nie robi. Do tego durne rozwiązanie z tym, że pakujesz kilka magazynków w gościa, a ten nadal stoi i to niezależnie od wybranego poziomu. Twórcy poszli też po łatwiźnie, bo co z tego, że dali nam iluzję wolnego świata, skoro jedna lokacja jest wykorzystywana podczas misji kilka razy, tylko np. jest inny układ przeciwników albo wchodzimy od innej strony. Backtracking mocno irytujący. Co prawda są tu zajęcia dodatkowe typu misje poboczne czy wyścigi, ale szczerze? Kończyłem i tak tę produkcję na siłę, więc zbytnio się nad tym nie skupiałem. Reasumując - zagrać można, ale czuć, że to już produkcja sprzed dwóch generacji. Fajerwerków nie ma, gra generalnie nie ma obecnie elementów, które powodują WOW (no może ew. wykreowany świat) i przyciągają do ekranu. Można postrzelać, porobić jedną-dwie misje dziennie i sobie dawkować na odstresowanie, bo w innym wypadku wkrada się duża monotonia.
-
Derby Mediolanu w półfinale? Biere w ciemno! Inter wczoraj pokazał, że liga ligą, a puchary pucharami. Benfica grała bardzo fajnie do tej pory, wydawało się, że są minimalnym faworytem, że u siebie przynajmniej mogą namieszać, a tu tymczasem ekipa Interu jest o krok od awansu.
-
Co prawda piątki jeszcze nie zaliczyłem, ale moim zdaniem twórcy powinni pójść bardziej w kierunku gry ala Most Wanted, czyli solidna fabuła, system progresu, dobry klimat i wykreowana mapa. Takich "Szybkich i Wściekłych" w Tokio, Szanghaju czy innym azjatyckim mieście przyjąłbym z ogromną radością.
-
Solidna wrzutka, choć większość pozycji już mam i czekają w kolejce do ogrania. Bardziej martwi mnie to, że zaczynają usuwać swoje gry z abonamentów. Myślałem, że gry first-party będą nie do ruszenia.
-
To Tuchel wszedł w sezon: w kilka dni odpadł z Pucharu Niemiec i prawdopodobnie Ligi Mistrzów. Jeszcze tylko mistrzostwo i brawa dla zarządu Bayernu.
-
Jakiś czas temu udało mi się ukończyć Milesa Moralesa. Podchodziłem trochę sceptycznie, bo jednak dla mnie Spider-Man to zawsze był Peter Parker, ale o dziwo szybko do naszego nowego bohatera się przekonałem Co na plus? Na pewno świąteczny klimat, akurat gdy ogrywałem tę pozycję również za oknem było biało, więc "wczuwka" była idealna Gameplay został odświeżony, czarny pająk otrzymał swoje moce i tym samym wprowadza to do gry sporo nowości. Można kombinować z załatwianiem przeciwników i wyczyniać spektakularne akcje. Fabuła? Jest OK, dynamiczna, szybka historia, bez zbędnego przedłużania. Lepiej tak, niż dodawać nieistotne epizody, choć kilka razy i tak twórcy zmuszali do robienia misji pobocznych, żeby ruszył wątek główny. Bujanie po mieście bawi nadal, mechanika poruszania się jest zrobiona genialnie, wszystko odbywa się płynnie. Jeśli ktoś chce się pobawić w zbieractwo i maksowanie gry to też ma taką możliwość, bo podobnie jak w pierwszej części, tutaj też twórcy przygotowali szereg znajdziek, kostiumów do odblokowania, przestępstw itd. Graficznie nie oceniam, bo grałem na PS4, ale i na tej platformie produkcja przykuwa oko. Podsumowując, bardzo przyjemna gra, choć bardziej pasowałoby stwierdzenie - rozbudowane DLC. Jak zwał, tak zwał, warto pograć, bo to będzie kilka dobrych godzin zabawy w świecie Spider-Mana.
- 833 odpowiedzi
-
- 5
-
- ps5
- spider-man
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Tylko teraz jest kwestia tego, czy lubisz gry gangsterskie i tego typu rozgrywkę. O co chodzi? Ja nie lubię takiego grindowania i pewnie w wielu grach by mnie to wkurw... Tu jest jednak inaczej, bo lubię takie gry i wbrew pozorom jakoś to żmudne odbijanie dzielnic mnie nie irytowało. Polecam zagrać, bo to naprawdę kawał fajnej produkcji. Też planuję wrócić i od razu ograć DLC, bo wcześniej ta okazja mnie ominęła.
-
Batman: Arkham City - nadrobiłem wreszcie drugą część tej serii. Generalnie - bawiłem się dobrze, ale nie tak, jak przy Arkham Asylum. IMO Batman lepiej sprawdza się w takiej skondensowanej formie jak w jedynce. W dwójce było za dużo backtrackingu, rzeczy, które wytrącały z głównej fabuły, przesadzili też z tą ilością gadżetów, bo czasami to już się z tym wszystkim gubiłem. Trzeba jednak przyznać, że sama oś główna, a przede wszystkim zakończenie - czapki z głów. Fajne urozmaicenie, jeśli chodzi o wprowadzenie Catwoman. Na wyróżnienie zasługuje też system walki i poruszania się, fajnie to wszystko zaimplementowano. Reszta - cóż, grafika bez zarzutu jak na grę sprzed ponad 10 lat, oprawa dźwiękowa trzyma poziom. Duży plus za wprowadzenie dużej liczby bohaterów z komiksowego uniwersum - inna sprawa, że osoba nieznająca tego środowiska może czuć się zagubiona. Krótko mówiąc - polecam, bo to nadal fajna pozycja i gra zbytnio się nie zestarzała. Czas trochę odpocząć od "Nietoperza", a potem Arkham Origins i Arkham Knight.
-
W Odyseji nie ma czegoś takiego, co przeszkadzało mi w Valhalli. Przede wszystkim nie było takiego fabularnego grindu, gra mimo wszystko miała optymalny przebieg i długość fabuły, a opowieść nie była rozwleczona. Był też humor i fajny klimat. I nie otaczało mnie pierdyliard znaczników.
-
Z dwa razy tyle. Odyssey pod kątem fabuły czy różnych aktywności pobocznych nie ma startu do Valhalli, oczywiście pod kątem czasowym. Czy to dobrze? Moim zdaniem nie, bo w Odyseji fajnie to było skondensowane.
-
Decyzja zaskakująca, nawet bardzo mocno, ale może zdarzyło się coś, o czym w mediach się nie mówiło, bo nie wierzę, że z powodu straty jednego punktu do lidera, z którym masz najbliższy, bezpośredni mecz zwalniasz trenera, w którego dużo zainwestowałeś.
-
Jak oglądałem ten mecz to miałem wrażenie, że tych Czechów na boisku to nie jest 11, a z 15-16. Byli wszędzie, biegali, pressowali, ustawiali sie, u nas nic... U nas jakby z 8 zawodników w polu grało. To był tragiczny mecz, ale to wszystko zaczyna się w sferze mentalnej. Czesi walczą, nie odpuszczają, a my? Głowa w dół, pomachamy rękami i tyle. Nie ma lidera, to boli. Spodziewałem się, że tu nie wygramy, że możemy nawet przegrać, ale ku... nie w takim stylu i nie w ten sposób. A jeszcze jedna kwestia: patrząc na Czechów to może właśnie to jest ta droga, czyli nie nazwiska, a forma? W czym słabszy od takiego Kiwiora czy Bednarka jest Salamon? W czym słabszy od Linettego jest Lederman czy Szymański? W czym na skrzydle słabszy jest Skóraś? Śmiejemy się, że u nas w ekstraklasie to nikt się nie nadaje, bo piłka odskakuje, bo ustawienie gubi, bo to, bo tamto. A później przyjeżdża pan piłkarz z Arsenalu, Southampton czy innych ekip i robi dokładnie to samo. Różnica taka, ze temu z ekstraklasy pewnie będzie się chciało. W poniedziałek Albania. Nie podzielam opinii, że ich ogramy na lekko, że tu się nic nie może stać. Po pierwsze - przypomnijmy sobie mecze z poprzednich eliminacji, gdzie Albania mnóstwo krwi nam napsuła. Po drugie - piłkarsko to jest bardzo ciekawy zespół, do tego nowy trener, po którym też nie wiadomo, czego się spodziewać. Po trzecie - u nas będzie presja. Jak jest presja to naszym plącze nogi i żeby nie było tak, że nasi po prostu w poniedziałek narobią w gacie. Albania to ekipa walcząca, jak zagrają tak, jak z nami Czesi to będziemy mieli ciepło. Na koniec - nie ma co krytykować Santosa, tu by Guardiola nie ogarnął. Jest słaby materiał ludzki, mentalnie leżymy. Liczę, że ten mecz pomógł trenerowi zweryfikować pewne nazwiska.
-
Warto spróbować, czwórka była fajna, ale i tak już nie robiła takiego wrażenia po trójce.
-
I tak trójka najlepsza i na zawsze w serduszku <3 No i genialny Vaas!
-
No właśnie, to jest paradoks, że jesienią ledwo do tych pucharów doszli, a teraz to pewnie by ten Qarabag pyknęli spokojnie Liga Konferencji jest idealna dla naszych drużyn - wejść do grupy, powalczyć o awans, a później o dalsze fazy. Tylko nie może to być jedna drużyna... Szkoda, że Raków na ostatniej prostej sfrajerzył i odpadł ze Slavią, bo wydaje mi się, że też mogliby w grupie zamieszać.
-
Super drabinka. Przede wszystkim hit, czyli City - Bayern i spotkanie Guardioli z dawnym klubem. Real z Chelsea, czyli powtórka sprzed kilku lat. Cieszę się z pary Inter - Benfica, bo to oznacza, że w półfinale będzie wreszcie dawno niewidziana drużyna. Podobnie wygląda to w przypadku derbów Włoch. Ciekawie się zapowiada ta edycja rozgrywek. Czyżby puchar miał powrócić na Półwysep Apeniński?