
Treść opublikowana przez SebaSan1981
-
RoboCop: Rogue City
Oj grało się w Robocopa3 na pegazusie, to była krótka gra ale o dziwo znakomicie trzymała się scenariusza filmu. Chętnie odświeżę sobie przygody cybergliniarza w nowej odsłonie. Oby to był solidny kawałek kodu a nie tandetna wydmuszka. Czekamy na więcej info!
-
Snow*Runner
Ale to da się zrobić nawet teraz, bez spychacza. Na ruskich mapach testowałem parę razy myk z przewróconą do góry kołami przyczepą ciągniętą przez inny pojazd za pomocą wyciągarki. Przyczepa dość dobrze zgarniała i przesuwała większe co bardziej irytujące kamienie. Oczywiscie taki zestaw "czyszczący" musiał się pojawić przed przybyciem normalnego transportu. Na Imandrze bez takich sztuczek nie da się przejechać przez niektóre miejsca
-
Platinum Club
Platyna #44 Olympic Games Tokyo 2020 Bardzo fajny tytuł sportowy zawierający zbiór dyscyplin olimpijskich. Nie wszystkich co prawda ale te, które dostarczyła Sega są bardzo interesujące. Sama platyna jest bardzo przyjemna a jej poziom trudności? To zależy. Jeśli gra się solo i nie ma żadnych przyjaciół, kompanów to będzie nieziemsko trudno zdobywać trofea związane ze zmaganiami online. Olimpiada cierpi na to samo co Everybody's Golf - niezliczone rzesze japońskich, chińskich i tajwańskich cyborgów grających już w to ponad rok (w jpn gra została wydana wcześniej) i wykręcajacych kosmiczne wyniki przeważnie nieosiągalnych dla przedstawicieli innych nacji Grając wspólnie z psn-friendem czy kimś znajomym jest o wiele łatwiej bo można sobie ustawić lobby prywatne i "olimpiadować" się w małym gronie. Ogólnie gierkę polecam ale tylko jak ma się realne lub wirtualne towarzystwo. Zabawy wtedy co niemiara. Poziom trudnosci: 2/10 grając z przyjaciólmi 9/10 grając solo
-
Snow*Runner
Dark Soulsy ciężarówek! dobre określenie. Mnie zastanawia już wobec całej tej wspaniałości Snow Runnera, w jakim kierunku pójdzie ta seria i ewentualna trzecia część przygód na bezdrożach. Może doczekamy się wypraw po lodach Antarktydy za pomocą łazików gąsienicowych, realistycznych zniszczeń, wgniecionej blachy, pogiętych felg, urwanych zderzaków. Nie wiem jak Wy ale chciałbym zobaczyć tak rozwiniętą fizykę w SR3
-
Grounded
Widziałem gameplaye z tej gry i baaardzo mi się podobało. Wszak lubię nietypowe survivale i dziwne/niepopularne a nawet niszowe gierki. Jest to obok Sunset Overdrive jedyna gra dla jakiej kupiłbym konsolę X. I kto wie, może dzięki takim tytułom przekonam się do nowej platformy
-
Wrzuć screena
Olympic Games Tokyo 2020. Gierka jest za-je-bi-sta! Zarówno w singlu jak i online bardzo fajnie się gra, choć czasami zrywa połączenie nie wiedzieć czemu. Już na początku możemy sobie wyedytować team i stworzyć własną postać. U mnie reprezentacja Polski wygląda tak. Gościnnie nie zabrakło Alochy i Mokebe Dżudo to obok boksu i siatkówki plażowej najfajniejsza konkurencja w grze. Alocha wymiata, jest silna i rzuca przeciwnikami jak workiem kartofli! Siatkówka tak jak inne gry, jest bardzo dynamiczna, AI kompa daje radę ale i tak lepiej klepie się w multi.
-
Silnik forum 3.0
Tak oto jednym machnięciem ręki wszechwładnej tzw randomy zostały zrównane z liderami opinii. Jak w utopijnym marzeniu Marksa i im podobnych, wszyscy e-towarzysze, wszystkie ludzie forumowe są sobie równe! Społeczeństwo bezklasowe! Przynajmniej wizualnie na pierwszy rzut oka. Teraz aby wiedzieć z jakim tuzem ma się do czynienia i jak istotnej forumowej jednostce się odpisuje, trzeba będzie zinwigilować profil tegoż osobnika
-
Biomutant
Nie bardzo. Na upartego jak Ci na cebuli nie zależy to możesz lecieć przez fabułę bez grindu. Choć z lekkimi odskokami aby złożyć sobie wdzianko z resistami, jakąś legendarną pałkę czy karabinek to jest potem o wiele szybciej. Przed pierwszym bossem byłem już OP na tyle że kosiłem wszystko na trzy-cztery strzały. Tyle że lizałem ściany na normalnym poziomie trudności na początkowych lokacjach. Bez lizania ścian pewnie jest tylko ciut trudniej. Gra potrafi też zamulić jak ubigierki i chyba lepiej ją sobie dawkować aby się nie zniechęcić.
-
Biomutant
Myślę że w 30-40h na luzaka przejdziesz fabułę, ewentualna platyna zajmie ciut dłużej i widać jeden problematyczny trofik. Ten z utopieniem 10-ciu przeciwników w mazi. Do tej pory wszystkie mobki wepchnięte w maź wyłaziły z niej i nie chciały tonąć. Ale być może jest to do zrobienia w jakiejś jeszcze nie odkrytej lokacji.
-
Biomutant
Dobra, trzydzieści godzin z lekkim hakiem za mną, ponad połowa gry zrobiona więc mogę wyciągnąć pierwsze wnioski. Uniwersum ma duży potencjał, fajne klimatyczne lokacje, dość ciekawa choć mało zróżnicowana eksploracja sprowadzajaca się do interakcji ze skrzyneczkami, kupkami śmieci oraz nielicznymi zagadkami logicznymi. Od czasu do czasu jakieś chodzenie na linie (fajnie rozwiązane z koniecznością utrzymywania równowagi) lub zjeżdżanie na tyrolkach. Jest jeszcze używanie mecha, pływanie na skuterze wodnym ale są ograniczone do swoich biomów. Na wierzchowcach da się jeździć wszędzie ale jest to mało przydatne. Gra ma kilka fajnych smaczków, mądrych życiowych tekstów a'la temyśli.pl. Narrator plecie te swoje farmazony ale można je na szczęście wyłączyć. Ogólnie gra się przyjemnie z pewnymi jednak zastrzeżeniami. Po ukończeniu nieco przydługiego wprowadzenia widać że gra leży pod względem balansu systemu walki. Wszystkie te specyficzne skille i większość mutacji jest zbędnych bo najbardziej efektywne jest walenie Super Wung Fu czyli finałowego kombosa mającego dewastującą moc. A nawet jeśli nie to wystarczy postaci podnieść szczęście i zręczność na wysoki poziom, legendarne bronie/elementy wypadają co chwila, dzięki czemu łatwo złożyć mega karabin z szalonym damage który wyjaśni wszystkich przeciwników na kilka strzałów bez bawienia sie w jakieś kombosy i sztuczki WungFu. Ot trzymasz spust i patrzysz jak wszystko po kolei pada trupkiem. Druga sprawa to biomy środowiskowe. Niby są zagrożeniem ale bardzo łatwo złożyć sobie strój ze 100% odporności na wszystkie zagrożenia. Nawet te specjalistyczne skafandry ochronne z side questów są niepotrzebne. Biomutant ma potencjał i kilka ciekawych pomysłów ale wszystko rozbija się o powtarzalność, powtarzające się małe obiekty i aktywności oraz przede wszystkim zrypany balans mechaniki walki.
-
Zakupy growe!
Nie śmiejecie się Już dawno nie grałem w żadną olimpiadę. Ostatni raz było coś na Pegazusa z KunioKunem oraz stare Winter Challenge i Summer Games na leciwym IBM. Relacja z gierkowej olimpiady już wkrótce!
-
PSX Extreme 286
Do duperek w empikach czy salonach prasowych nigdy nie miałem szczęścia, żaden ze mnie ekspert. Zawsze jak kupowałem Retro Gamera, SS-a, stare Neo+ czy PSX Extreme to panie były jakieś ulane lub nieapetyczne. Raz tylko jak II klasie L.O kupowałem Twój Weekend w sklepiku osiedlowym to baba na mnie patrzyła podejrzliwie i pytała czy mam 18cie lat. Co innego dentystki. Ile razy i gdzie bym nie poszedł to zawsze była jakaś fajna dupencja z przyjemną buzią albo dekoltem. Jedyny wyjątek to pewien starszy hindus z Lublina, znakomity specjalista od chirurgii stomatologicznej u którego nawet wyrywanie ósemek nie jest przesadnym cierpieniem.
-
Pieprzenie
Janusze wąsacze nosacze biznesu teraz potrafią starsze auta dla samych katalizatorów skupować z rąk prywatnych użytkowników. Co ciekawe w jukej też mogą się zdarzyć tego typu kradzieże bo kradną kosiarki, samochody, rowery, motocykle, skutery i już "nastraszyłem" swoją że musimy jakoś zabezpieczyć cytrynę przed ewentualnym zajumaniem kata. Niby zawsze samochody pod oknem stoją, na parkingu wydzielonym i ogrodzonym murem ale chujkom złodziejaszkom to specjalnie nie przeszkadza. Parę miechów temu gnoje ukradły mojemu bylemu landlordowi całą rodzinę plastikowych ogrodowych Simpsonów w skali 1:1. W nocy się zakradli, poodkręcali, wrzucili do vana i tyle ich było na kamerach widać.
-
Ghost of Tsushima
-
Platinum Club
Platyna #43 Ghost Recon Wildlands Oj długa to była rozgrywka, jak to w ubi gierkach. Sama gra przyjemna, snajpienie obcych soldatów bardzo fajne ale ogromna mapa usrana znajdźkami niezbędnymi do kilku trofików była momentami przytłaczająca. Wildlands nie jest przesadnie trudny ale sprawił mi kilka razy kłopoty za sprawą zbugowanych misji, wywalania do dasha lub zapadania się pod mapę. Przykładowo misja Operation Oracle wywaliła mi grę dwa razy do menu podczas skradankowego podejścia. Na wkurwie przy trzeciej próbie wparowałem na bezczela helikopterem do wlotu jaskinii, uwolniłem agentkę i gra poszła dalej. Wpadł także na szczęście pucharek za zrobienie wszystkich misji, najbardziej zbugowany, przez brak którego sporo graczy nie wbiło cebuli. Ogólnie mimo kilku fakapów jak spawnowanie śmigłowców w debilnych miejscach, rozgrywka była przednia. Za jakiś czas powrócę by zrobić DLC-ki ale teraz muszę nieco odsapnąć od Boliwii... Trudność: 5/10 za sprawą żmudnego szukania znajdziek i kilku bardziej wymagających skradankowych misji.
-
Euro 2020 (tak po prawdzie to 2021)
Kiedyś słyszało się historie jak krewcy Włosi wywalali telewizory po uwalonych przez azzurich meczach, jak widać u Nas też się to zdarza.
-
Euro 2020 (tak po prawdzie to 2021)
-
Euro 2020 (tak po prawdzie to 2021)
Ładnie, sam pociągnął i strzelił. Szkoda tylko że Nasi nadziali się na kontrę kilka minut wcześniej.
-
Wrzuć screena
Biomutant. Mesjasz to to nie jest bo to zwykły indyk i indykiem pachnie już po pierwszych chwilach. Ale eksploracja i fortnajtowe menusy dają nawet radę. Combos: strzelanie karabinkiem + walenie ognistą piąchą wyjaśnia jak narazie wszystko. Ot taka luźna rozgrzewka przed nowym Horizon Forbidden West które nadchodzi i którego doczekać się już nie mogę.
-
Euro 2020 (tak po prawdzie to 2021)
-
Euro 2020 (tak po prawdzie to 2021)
@Masorz a Ty z radości ze remisu co, podpaliłeś chatę? Coś tam się jara na Podhalu właśnie
-
Euro 2020 (tak po prawdzie to 2021)
F koncu Levyyy
-
Zakupy growe!
Coś dla Młodego, coś dla Starego. A dla baby nowa patelnia. Jaram się nurkowaniem w lodowatych głębinach, syn woli biegać furrasami. Choć znając życie, pewnie też obadam tego Biomutka z ciekawości
- STARFIELD
-
Snow*Runner
Royal to u mnie robił jako cysterna na wszystkich mapach a do najcięższej pracy i ciągania gdzie wszystko zawodziło (Tajgi, Azovy i inne) sięgałem po "broń ostateczną" bo tak sobie nazwałem dziobatego Koloba. Żłopie co prawda zupkę jak smok ale absolutnie nigdzie nie zawiedzie i wyjedzie z najgorszego syfu.