Jaką ta giera ma za(pipi)iaszczą fabułę! Npce opowiadają jakieś historie, dziewczyny na wozie śpiewają piosenki, wszędzie gdzieś jakieś tajemnice, nawet szeryf z Valentine ma coś za uszami. Przywiozłem mu ściganego a ten całkiem zaskoczony bo bajerował z jakąś babką. Wizyta w hoteliku aby ratować dziewczynę z obozu.. niby pierdółka ale samo pójście na górę po nią emocjonujące bo z brakiem pewności co nas czeka. Przeprawa przez rzekę z kaskadami, o mało nie utopiłem swojego Tenesee Walkera. Kilka razy bylem zrzucony już jak przeszarżowałem na bezdrożach.
Geniusz tej gry dopełnia muzyka dopasowana do tego co się dzieje na ekranie, oświetlenie oraz liczba detali, interakcje z ludźmi, ze wszystkim. Sterowanie i "przyciskologia" do nauczenia ale poruszanie Arturem ani troszkę mi nie przeszkadza, jest takie jakie powinno być w westernie. To nie parkour ani assassyn że wszedzie salta, skakanie po słupkach i super hiper dynamika.
Nie ma co, czas sobie postawić w domu małą kapliczkę z logiem R*