-
Postów
1 724 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
1
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez Elitesse
-
Daje coś ta Ashwaganda? Lepiej brać samą czy może być w jakiś mixach? Ostatnio kupiłem kordyceps i bardzo się zdziwiłem, że naprawdę działa.
-
Też się nad tym zastanawiałem żeby jak już w to wchodzić, to najpierw przedłużyć podstawowy abonament, a potem go skonwertować. Czy ktoś już to sprawdzał? Czy można to łączyć / kilka razy skorzystać ze zniżki?
-
Powołują się na jakiegoś gościa, który wcześniej trafnie typował gry, które będą wrzucane. Tak, 300zł - 360 zł to dobra cena jednak mam już GPU na XSX wiec w moim przypadku byłoby to dublowanie gier.
-
Jest jakieś miejsce w sieci, gdzie da się to sprawdzić? W sensie które porty gier i na jaką platformę są skopane. Kupiłem w ciemno kolekcję SH czego bardzo żałuję. Dopiero po fakcie dowiedziałem się, że już lepiej było próbować SH emulować na pc...
-
Skończyłem. Przejście gry zajęło niecałe 8 godzin. Dokładnie, to jak wczytałem ponownie grę przed ostatnią walką, statystyki pokazały 7:50h... Grałem w normalnym tempie szukając znajdziek, czytając wszystkie notatki i oglądając filmy. Kilka razy musiałem powtarzać jakiś etap, bo pokonano moją postać. Chyba najwięcej przy ostatniej walce ale to też z mojej winy, bo nie wiedziałem, że jak Gra jest krótka i drewniana, system walki nie powala (wypada jednak lepiej niż w Sinking City), a graficznie to nie jest nawet druga liga... to jest poziom z x360. Wydanie tej gry tylko na najnowsze konsole to jakaś pomyłka albo chwyt marketingowy. Gra wygląda gorzej niż na dostępnych w sieci materiałach marketingowych. Trudno powiedzieć czy są z wersji PC czy poddane retuszowi. Gramy na wyspie jednak nie oznacza to, że gram ma coś z open worlda. Wręcz przeciwnie - cały czas idziemy korytarzem, co nie jest w tym przypadku wadą. Miło jest dla odmiany od open-worldów pograć w grę o takiej koncepcji. Ciekawy pomysł na grę pod względem fabularnym jak i jej mechaniki, gdzie mamy trzy podstawowe statystki. Walka to drewno ale nie jest głupio utrudniona. Można zginąć ale jak ogarnie się sterowanie, to nie zdarza się to często. Grałem na normalu. Pomimo tak wielu wad dobrze mi się w to grało. Niekoniecznie tak bardzo mi się to podobało abym chciał kiedyś do tego jeszcze wracać. Mimo wszytko warto dać szansę produkcji jak ktoś lubi tego typu gry. Odpaliłem drugi raz z językiem angielskim aby "przekonać się jak bardzo tracę" na polskim dubbingu. Nic nie tracę. Poziom dialogów jest taki sam. Polonizacja wypada poprawnie. Gra pochodzi z nowego studia i to jest chyba ich pierwsza większa produkcja, a z tego co wyczytałem w napisach końcowych, to gra powstała za pieniądze z grantu z Kanady i od Epic. Nie mam nic do źródeł finansowania ale jak na pierwszą większą grę to całkiem udana produkcja. Nie uświadczyłem ani jednego błędu. Dałbym ocenę 5/10 ale ze względu na polską wersję, jej cenę i dodatki do fizycznego wydania gry mogę dać oczko wyżej 6/10 Bogata wersja gry jak za taką cenę. Aż mi się przypomniały dawne czasy kiedy wydawcy starali się dodać coś więcej od siebie do, wtedy jeszcze kartonowego, pudełka z grą. Przy czym nie nazywali wtedy tego wersją "deluxe", "premium", czy inny "ultimate" Dodatków w wersji elektronicznej nie sprawdzałem. Przypominam sobie, że podobnie było z GreedFall'em gdzie grafika była słaba, korytarze i archaiczna mechanika jednak znalazła swój krąg odbiorców. Ja się odbiłem i skończyłem na pierwszej lokacji ale może jeszcze kiedyś spróbuję.
- 21 odpowiedzi
-
- survival horror
- sekta
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Jasne. Jednak jak nie widać różnicy, to po co przepłacać za znaczek? Po przejściu, teoretycznie, może być łatwiej sprzedać wersję z Xone niż z XSX.
-
Promocja ma zakończyć się 28 listopada: https://lowcygier.pl/promocje-cyfrowe/abonament-playstation-plus-taniej-o-25-od-18-listopada-sony-zapowiada-black-friday-w-playstation-store/ Gdyby tak to byłoby słabo ale mam nadzieję, że nie. Cały czas wstrzymuję się z wejściem na poziom extra albo premium ale może przy tej okazji mogłoby się to bardziej opłacać.
-
Potwierdzam.
-
Jest to wkurzające ale taniej poza tym mam podłączonego pada od xboxa do PC i jak klikam znaczek xboxa to się włącza jakaś aplikacja stema, po której poruszam się padem. W moim przypadku komputer podłączony jest do monitora i dużego TV. Jak włączam grę to jasne, chwilę trzeba poświęcić na skorzystanie z myszy i klawiatury (bezprzewodowe) ale do konsoli też musiałbym podejść i włożyć płytę. Wychodzi taniej niż kupowanie gierek na allegro, a czasem można sobie ją dodatkowo spolszczyć.
-
Tak, to jest oferta tylko dla nowych. Zapomniałem napisać ale chyba z reguły tak to wygląda, że tego typu bonusy są dla nowych kont. Zdziwiłem się jak ktoś wrzucił stronę wcześniej promocje, która miała dotyczyć także powracających userów. Jednak w komentarzach w linku jest info, że tylko dla nowych. Sam jeszcze nie sprawdzałem.
-
Dla posiadaczy GPU w zakładce korzyści na Xboxie pojawił się voucher na 3 miesiące bezpłatnego dostępu do Apple TV i Music.
-
Shadow of damned jest zajebiste i godne polecenia ale można ograć w GPU albo abonamencie od EA na nowych konsolach albo PC Sam kupiłem ostatnio xboxa do ogrywania tych gier, które nie odpalają się we wstecznej kompatynilności. Nie lubię przepłacać i jak jest coś na PC taniej i lepiej to raczej po taką wersję sięgam, bo gry z tamtej epoki potrafią kosztować fortunę. Np. Silent Hilly albo Lolipop Chainsaw. Swoją drogą PS3 w zajebistym stanie, gdzie można takie kupić @A_Bogush ? Sam się nastawiam na zakup do ogrania kilku klasyków, które nie były dostępne nigdzie indziej.
-
Dziś kupiłem swój egzemplarz i zacząłem w to grać. Faktycznie straszne drewno, grafika na poziomie past-genów. Nie rozumiem dlaczego ta gra nie wyszła na już powoli przemijającą generację. Brakuje do poziomu takiego cyberpunka czy dying light 2. Swoją drogą, to jak kupiłem premierowo dl2, to chwilę po premierze Rosja zaatakowała Ukrainę i oderwało mnie to kompletnie od gry, a teraz jak kupiłem the chant rakiety spadają w Polsce... Przypadek?! Duży plus za to, że gra jest w pełni spolonizowana. No jednak się da jak się chce, a nie zasłania że będzie słaba sprzedaż albo że nasz rynek jest za mały. Gra jest krótka więc sprawdzę pewnie jeszcze jak wypadają angielskie dialogi zanim ją sprzedam. Albo wcale jej nie sprzedam i będę trzymał za to, że wydawca/producent się postarał i wydał w pełni spolszczoną wersję gry. Twórcy trochę spaprali temat jeżeli chodzi o fabułę i za szybko odkryli wszystkie karty. Można było to zrobić lepiej, bo pomysł jest fajny. Wyprawa na wyspę na tripa aby otworzyć swoje trzecie oko, a tu nagle dzieje się coś. Moim zdaniem gracz powinien dopiero teraz powoli to odkrywać, a nie że dotknął już tego tematu w pierwszym filmiku i w samouczku zaraz na starcie.
- 21 odpowiedzi
-
- 1
-
-
- survival horror
- sekta
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Podbijam pytanie. Nie znalazłem analizy porównującej jak gra wypada na xbox one, a XSX. Jedyne porównania to ps4 vs xone albo ps5 vs xsx. Tu i tu 30 klatek... a zakładałem, że będzie więcej niż 30. W droższej wersji pewnie obsługa RT ale czy warto do tego dopłacać?
-
The Following na premierę kosztowało 169 zł (?), a z tego co widzę to uprgade do wersji ultimate kosztuje tyle samo więc można spodziewać się większego rozszerzenia. Z drugiej strony ten upgrade zawiera w sobie takze upgrade z wersji deluxe, której w zestawie znajduje się najnowsze DLC więc kolejny dodatek wyszedłby na czysto za 129 zł (?). Biorąc pod uwagę inflację siła nabywcza tych 129 zł jest jeszcze niższa niż w 2016 r. dlatego nie wiem czy dostaniemy coś na takim samym poziomie... Fani pewnie będą zawiedzeni ale na osłodę studio mogłoby rzucić zapowiedź kolejnej części albo nowej gry z zombie już na nowym silniku z wykorzystaniem mocy nowych konsol. Z tego co widzę, to horda bozaka też jest/była wyceniana na 40 zł więc to chyba jest jakich element strategii firmy Jak dla mnie to ten dlc jest o niebo lepszy niż ten z pierwszej części, od którego od razu się odbiłem. Na szczęście zakupiłem go w pakiecie z innymi dodatkami na jakiejś promocji. Jak dowiedziałem się, że teraz będzie znów arena to spodziewałem się powtórki z bozaka jednak miło się zaskoczyłem, że tym nie jest. Dodatek mam z zakupionej na premierę wersji deluxe więc nie miałem dylematu czy wydawać na to pieniądze. Jak ktoś lubi tego typu rozgrywkę czy wyzwania, to będzie zadowolony. Gdybym jednak chciał zakupić ten dodatek, to poczekałbym na promocje.
-
Dziś pograłem jeszcze trochę ale nie skupiałem się tylko na dodatku. Nadrabiałem zaległości i czyściłem miejscówki, kończyłem zadania poboczne, podnosiłem statystki itp. Fajnie, że twórcy cały czas rozwijają grę i dodają nowe aktywności. Wykonałem kilka zadań dla tych dwóch dodanych postaci, którzy oferują 3 zadania na dzień + jedno na tydzień. Podbiłem u nich statystyki ale jeszcze nie sprawdzałem misji, do których można się dostać po wykupieniu specjalnego biletu za punkty od nich. Jak kończyłem podstawkę te pół roku temu to postać miałem chyba bardziej rozwiniętą (nie chodzi mi o drzewka statystyk) i więcej fantów w kieszeni. Dlatego teraz nie sądziłem, że teraz mi się tak szybko złom skończy i będę musiał poświęcać czas na eksploatacje czy jego kupowanie. Mimo wszystko oceniam to pozytywnie, bo postać nie jest zbyt dopakowana i zachęca to do wykonywania pobocznych aktywności, misji, biegania, zabawy. Wcześniej pisałem, że gra musiała zresetować mi kilka miejscówek (np. stacji metra) ale może one zostały dodane w jakimś patchu. Przyśpiesza to podróżowanie ale mogliby zrobić coś z tym aby podczas szybkiej podróży postać pojawiała się na wejściu do metra, a nie pod poziomem ulicy skąd trzeba za każdym razem wbiegać na górę po schodach. Pisałem też, że został mi znacznik na mapce z niewykonanego zadania, którego już nie dało się wykonać. Naprawili to. Natomiast nigdzie nie mogę teraz znaleźć baterii do wykonania granatów samoróbek. Nie da się też ich kupić. DLC wypada naprawdę dobrze, zwłaszcza za takie pieniądze. Nie trzeba cały czas walczyć na arenie aby pchać fabułę do przodu. Musiałem tam stoczyć chyba tylko kilka walk aby pokazały się nowe misje. Finalnie pewnie będzie trzeba stoczyć ich więcej - jedna z misji każe osiągnąć najwyższy poziom w rankingu ale po drodze jest sporo rzeczy do zrobienia poza walką na arenach. No i aren jest kilka. Poza główną związaną z fabułą pojawiają się mniejsze w formie zadań pobocznych i wyzwań. Główna arena oferuje 4 tryby walk: - 1 vs 1, - bieg do punktów kontrolnych, - zabijanie określonych wrogów, - odgrywanie spektaklu związanego z jakąś historią - np. tym co się wydarzyło w Harran. Wszystko to na czas i bronią jaką tam dostaniemy. Po wygranej uzyskuje się premię do rankingu i żetony do wydania na fanty w lokalnym sklepiku. Większy ranking pozwala brać udział w trudniejszych zawodach, a sprzedawca oferuje kolejne towary.
-
Jak wypada ten dodatek Świt Ragnaroku? Warto zakupić za 50 zł z kawałkiem? To jest coś w klimatach poziomów z Asgardu? Osobiście to zawiodłem się na tych poziomach w krainie Asgardu. Jeżeli ten dodatek jest taki sam, to chyba odpuszczę.
-
Dwa albo trzy dni temu gra ściągała mi dużą aktualizację - kilkanaście giga - myślałem, że już ściąga dodatek ale wczoraj musiałem go dodatkowo pobrać z poziomu gry - kilka giga. Chwilę pograłem ale za bardzo się nie skupiałem na tym DLC, bo najpierw musiałem sobie przypomnieć ruchy postaci i jak się w to gra. Po ponad półrocznej przerwie łatwo stracić zdrowie i życie. Zwłaszcza w nocy, z grupami przeciwników. Dlatego też najpierw trochę pobiegałem po mieście, wykonałem zaległe zadania, odbiłem kilka miejsc itp. Odnoszę wrażenie, że gra w pewnych miejscach "zapomniała" albo zresetowała wcześniejsze moje odbicia kilku miejscówek. Zaraz po odpaleniu gry wpadły mi też z dwa osiągnięcia - być może naprawili coś w patchu i wpadło coś zaległego, nie wiem bo nigdy się nie tym nie skupiałem. Natomiast na mapie dalej wisi znacznik z niewykonanej jednej z pierwszych misji przy przychodzeniu gry w dniach jej premiery. Co do samego DLC, to fabuła słabo się zaczyna. Jakieś to takie infantylne ale zobaczymy jak będzie dalej. W końcu to tylko gra więc można na pewne rzeczy przymknąć oko. Wydaje mi się, że jest kilka aren, a na pewno więcej niż jedna, bo pierwszą mam już za sobą. Aby się dostać na kolejną trzeba przejść kwalifikacje. Polega to na zdobyciu przynajmniej brązowego medalu w trzech zadaniach. Działa to tak samo jak rozmieszczone w mieście miejsca z różnymi wyzwaniami. Osobiście to zazwyczaj je omijałem, bo nie przepadam za takim typem rozgrywki jak bieganie na czas i na punkty. Zmartwiło mnie to, że tak wygląda ten etap tego DLCka jednak po półrocznej przerwie udało mi się przejść dwa zadania za pierwszym razem, a trzecie za drugim podejściem. W jednym był pościg/wyścig, w drugim zbieranie kryształów na czas, a w trzecim likwidacja przeciwników. Na szczęście poziom tych zadań nie był wygórowany. Dzisiaj popchnę fabułę dalej. Podsumowując moją krótką rozgrywkę, to myślę, że w tym przypadku (jeszcze) nie ma co oczekiwać poziomu The Following jednak jak na DLC za 40 zł wygląda to dobrze. Spodziewałem czegoś trochę innego, nie nastawiałem się jednak na nic, a fakt, że DLC nie skupia się tylko na arenie jest w tym przypadku jej atutem.
-
Moją intencją nie jest wrzucanie wszystkich do jednego worka czy sugerowanie im jak mają grać. Jedyne co proponuję to włączyć sobie inny język niż angielski aby samemu przekonać się jak to jest. Nie uważam też abym dorabiał sobie jakieś teorie dla swojej znajomości angielskiego. Przecież to Ty zacząłeś pisać coś o ignorantach i szydzić z wielkiego pana Polaka, co płaci i wymaga. Poszedłem tylko dalej tą ścieżką, bo widzę to trochę inaczej. Sprawa rozbija się ogólnie o rozumienie całej fabuły nie tylko w GOW, a Ty spłycasz to do "come on boy". Powtarzam to po raz kolejny - gry są tak skonstruowane, że da się je przejść bez znajomości języka. Jeżeli czytasz książki po angielsku to super sprawa. Ja w żadnym razie nie chcę mówić komuś jak ma grać i zabraniać mu grać w takim języku w jakim chce. Natomiast jak ja mówię jak ja chcę grać, to spotykam się ze ścianą, atakami i szyderą. Nigdzie nie pisałem, że grając bez polskiego dubbingu cokolwiek tracisz. Wręcz przeciwnie, to ja spotykam się z zarzutami i przestrogami jak to wiele tracę, bo "voice acting", synchronizacja postaci z mową itp. Pierwszy Uncharted był pod tym względem skopany. Zrobiony na siłę i po kosztach przy okazji wydania go na PS4 i zmiany polityki Sony co do naszego regionu. Od tamtego wydania ich gry ukazywały się z polskimi głosami. W drugiej części, trzeciej i tym spinoffie Uncharted było o niebo lepiej. Też nie czułem się najlepiej z jakością dubbingu w COD:Vanguard. Było mega sztucznie ale jak próbowałem drugim razem przejść po angielsku to słyszałem tam tylko bełkot i jakieś słówka. Zupełnie inaczej rozmawia się z kimś po angielsku kto jest na powiedzmy podobnym poziomie, a zupełnie inaczej słucha kwestii wypowiadanych przez Anglika czy innego Szkoda czy Nowo Zelandczyka. Lektor też jest dobrym wyjściem jednak od czasów Stalkerów nigdzie się już z nim nie spotkałem. A szkoda, bo robił robotę. Rynek aktorów dubbingowych jest tak samo duży albo i nawet większy od rynku aktorów. Są słuchowiska, audiobooki, lektorzy, stan-uperzy, komentatorzy i różne znane głosy, po które można sięgnąć. Mogłaby się z tego wytworzyć profesjonalna branża. Oni pewnie też chętnie by na tym zarobili, a nie że janusze biznesu będą wszędzie cieli koszty aby zarobić parę tysięcy do przodu i pojechać sobie na kolejne wakacje w roku. Jedyne o czym myślę, kolego, to o tym że powinieneś najpierw nauczyć się dobrze pisać po Polsku zanim będziesz próbować zabierać głos w dyskusji. Kolego. To po prostu wstyd dla dorosłego człowieka aby w 2022 r. nie potrafić poprawnie skonstruować zdania w języku ojczystym...
-
Nie wiem o czym Ty teraz mówisz. Będąc na wakacjach w Jordanii, Egipcie czy Izraelu swobodnie dogadywałem się ze sprzedawcami i w hotelach. W tym roku gościłem u siebie w domu uchodźców z Ukrainy i znajomość języka angielskiego ratowała sytuacje, bo jedna z dziewczyn mówiła po angielsku. Jak jej zabrakło, to został google translator i jakoś dogadywaliśmy się z pozostałymi. Przez chwilę nawet żałowałem, że w liceum nie miałem żadnych zajęć z rosyjskiego, bo jest trochę podobny do ukraińskiego. Natomiast znajomość języka angielskiego na poziomie komunikatywnym nie pozwala mi w pełni czerpać przyjemności podczas grania czy oglądania filmów w kinie. Do tłumaczenia tekstów obecnie wystarczą internetowe translatory, a jak mi nie pasuje jakiś element to czytam po angielsku i już wiem o co chodzi. Poza tym świat poszedł do przodu i na rynku pojawiły się elektroniczne translatory przenośne. Można sobie taki kupić za trochę ponad 1000 zł. Za kilka-kilkanaście lat ich używanie jeszcze bardziej się upowszechni. Dzięki temu jeszcze mniej ludzi będzie chciało uczyć się języka, bo po co? Po co skoro można sobie kupić takie urządzenie i wyciągać w razie potrzeby. Jasne, że dobrze jest znać języki obce ale tak samo dobrze jest umieć znaleźć północ i południe, wschód i zachód będąc gdzieś w terenie, zorientować się jak gdzieś dojechać czy w który tramwaj wsiąść w obcym mieście. Wszystko masz w telefonie. Możesz to robić na piechotę, tak samo jak można wrócić do liczenia na liczydle kiedy w kieszeni jest kalkulator. Można tylko po co? Z takich "ignorantów" składa się ucywilizowany rynek państw zachodnich i rozwiniętych. Często w grach masz też język arabski. Jak tak dobrze się pogrzebie, to zaraz okaże się, że świat w większości składa się z takich "ignorantów". Kim w takim razie mamy być my? Może właśnie jest odwrotnie. To nie są "ignoranci" tylko my jesteśmy frajerami... Jest taki dowcip o Polsce, w którym to z kelnerem pogadasz po francusku, z kucharzem po włosku, a prawie z każdym innym po angielsku tylko z politykiem dogadasz się po polsku. Na zachodzie ma być natomiast odwrotnie. Dobrze opisał to oFi. Co więcej, dużo osób zna tam angielski, a mimo tego nie korzysta z tego języka na co dzień i go nie używa. Nawet tym gardzą albo udają, że go nie znają. Rozwinięte rynki konsumencie cechują się tym, że to sprzedający mają konkurować jakością produktu o Twoje pieniądze. Jeżeli kupujesz produkt, który ma mieć pewne cechy, a w konsekwencji ich nie dostajesz i spuszczasz po sobie uszy i się na to godzisz, to co to nam o Tobie mówi? Na pewno dobrze o kimś takim nie świadczy skoro godzi się płacić pełną cenę za produkt półwartościowy. I co dalej? Liczysz na to, że jak będziesz potulnie godzić się taki stan rzeczy, to sprzedawca w końcu dostarczy Ci ten produkt na który się umawialiście? Wręcz przeciwnie! Jeżeli będzie widzieć, że ma do czynienia z nieporadnym konsumentem nieznającym swoich praw i wartości pieniądza, to dalej będzie go przycinać. Trzeba znać swoją wartość i wartość swojego pieniądza. Powtarzam z uporem maniaka - to już nie są lata 90, a Polska biednym krajem, biedną panną na wydaniu. W ciągu tych 30 lat sytuacja zajebiście się zmieniła na plus. W skali świata przez ostatnie 30 lat tylko Chiny urosły od nas bardziej. Przez zamieszanie związane z pandemią przeganiamy część państw zachodnich, a Polska gospodarka cały czas rośnie. Capcom olał polskie napisy, bo raz że nie ma w RE zbyt wiele tekstu, a dwa że nie miało to żadnego wpływu na lokalny rynek. Skoro i tak kupują, to po co coś przy tym poprawiać. A wystarczyło tylko raz pokazać żółtą kartkę wydawcy, a ten by się zastanowił. Niestety pomimo tego gospodarczego sukcesu jaki udało się w Polsce osiągnąć duża część rodaków nadal tkwi mentalnie w latach 90 i godzi się na gorszą jakość produktów nawet za większą cenę niż na zachodzie. Inna kwestia to nasi janusze biznesu, którzy jak mogą to przycinają koszta na czym się tylko da aby wydusić trochę więcej pieniążków dla siebie. Jedź do Włoch i mów. Nauczaj ich mistrzu, głoś dobrą nowinę, że się nie znajooo, bo Polak z Polski wie. On wie lepiej! Mieliśmy już papieża Polaka we Włoszech, to może będziesz następnym znanym Polakiem w tym kraju. Trzymam kciuki. Tkwisz w jakiejś dziwnej bańce. Znam sporo osób, które nie mają styczności z językiem angielskim i już go nie znają. Nie każdy jest informatykiem czy innym korpoludkiem klepiącym tabelki w excelu dla zagranicznej korporacji. Wiele ludzi kończy swoją przygodę z angielskim razem z zakończeniem edukacji. Potem idą do pracy w Polsce i przez iks lat nie mają styczności z językiem angielskim, bo (o wielkie zdziwienie!) w Polsce porozumiewamy się w języku polskim, a nie angielskim! Jasne, że jak ktoś chce to może dalej rozwijać swoją znajomość języka angielskiego. Oglądać filmy i seriale po angielsku, grać po angielsku, czytać i nawet mówić po angielsku. Tylko po co kiedy do niczego w życiu mu się to nie przydaje? Na takiej zasadzie równie dobrze można sobie powtarzać tabliczkę mnożenia czy odmieniać wyrazy przez przypadki, liczyć na piechotę, a stronę świata określać na podstawie porostu mchu na pniu pobliskiego drzewa. Wiesz ile wiedzy specjalistycznej dostępnych jest teraz w chińskich źródłach? To wstyd, że nie znasz chińskiego aby móc się z nimi zapoznać. Zaraz, że co? Że musi być przetłumaczona choćby na język angielski abyś się z nią zapoznał? Bo wielki obywatel świata zachodniego nie umie po chińsku?! Wcześniej podałeś zabawny przykład z żuciem gumy podczas wchodzenia po schodach. Nie jest on jednak adekwatny do tej sytuacji. Spróbuj czytać tekst, a jednocześnie słuchać polskiej muzyki na słuchawkach. Kobiety może jeszcze dadzą radę słyszeć o czym jest śpiewane i zrozumieć sens tekstu czytanego. Faceci nie mają tak podzielnej uwagi. Teraz jak to czytasz, to skupiasz wzrok na tym tekście, a nie na tym co jest kilka-kilkanaście linijek wyżej albo co się dzieje po bokach monitora. Nawet jak patrzysz na mema z tekstem albo reklamę to skupiasz się na tekście, a potem na obrazie. Ewentualnie odwrotnie. Na małym ekranie, na małym obrazku może jeszcze uda się objąć wzrokiem całość jednocześnie ale w przypadku dużego ekranu i to jeszcze ze zmieniającymi się scenami podczas dialogów postaci jest to mega utrudnione. Trzeba latać wzrokiem raz góra, a raz dół. Jest to mega niekomfortowe a to ma być rozrywka. W końcu jakaś rzeczowa wypowiedź w tym temacie. Mój sąsiad pracuje w Norwegii i uczy się norweskiego. Z tego co mówił, to oni tam znają angielski ale nie chcą w nim rozmawiać, udają że go nie znają. Natomiast jak on próbuje z nimi po norwesku rozmawiać, to od razu inaczej do niego podchodzą. No i co z tego? Przez 95% gry patrzysz zza pleców postaci. Emocje? Od tego są aktorzy aby to zagrać. Wyjdzie im to czasem lepiej, a czasem gorzej. Tak działa teatr od wieków i wszelkie adaptacje. Możesz włączyć sobie chińską albo rosyjską wersję gry i też będą tam jakieś emocje, które usłyszysz i być może zrozumiesz kontekst. Zajebisty voice acting jak nie rozumiesz ani słowa. Włącz sobie tak grę w innym języku i podziwiaj ten voice acting. Rozumiem, że dla niektórych jest to przyjemność sama w sobie, a zrozumienie fabuły, zaobserwowanie wszelkich wodotrysków graficznych schodzi już na dalszy plan. Kij tam z 4k, 120hz, RTX - ważne że słychać ten voice acting w pełnej krasie. Mam wrażenie, że komuś gry pomyliły się ze słuchowiskiem czy innym audiobookiem... Bardzo dużo ludzi ma problemy z czytaniem napisów podczas grania. Ty teraz też masz problem z przeczytaniem równocześnie tego co napisałem w tej linijce tekstu z tym co jest kilka linijek wyżej. Nie każdy się do tego przyzna, bo przecież to wielki wstyd nie znać perfect angielskiego. Natomiast gry i tak są stworzone, że bez znajomości języka większość z nich ukończysz bez problemu. Nie zrozumiesz jakiegoś tam % fabuły, relacji pomiędzy bohaterami, smaczków i żartów ale przejdziesz. Nie wiem czy się też taki po trzydziestce zrobisz ale na podstawie własnych obserwacji widzę, że im człowiek starszy tym ma wyższe wymagania. I nie dotyczy to tylko gier. W latach 90 i 2000, w dobie powszechnego piractwa, małego rynku i słabej dystrybucji gier człowiek cieszył się tym, że wogole udało się dorwać jakąś nową grę. Natomiast teraz rynek jest już rozwinięty i to wydawcy mają konkurować jakością produktu o moje pieniądze. Sony robi to bardzo dobrze pomimo tego, że teraz przytrafiła mu się mała wpadka, która nie wiedzieć dlaczego nie może zostać szybko rozwiązana. Z reguły ich gry to wyższy poziom rozgrywki, a jak jeszcze mają zrobiony w pełni profesjonalny dublaż to jest to najwyższa liga z możliwych.
-
Powiedz to Włochom, którzy oburzyli się na brak rodzimej lokalizacji DL2. Jakoś oni inaczej postrzegają cywilizacyjny standard w kontekście sprzedawania im gier, za które płaci się niemałe pieniądze... Wyżej pisałem, że możesz nie znać ani jednego słowa w danym języku a przejdziesz grę. Film też można tak obejrzeć i w gruncie rzeczy wyłapie się kontekst. Tylko czy o to chodzi?
-
Nie widzę. A Ty widzisz? Proponuję zwrócić na to uwagę i przekonać się w którym miejscu koncentrujesz wzrok. Nawet w kinie jak patrzę na środek ekranu, to nie widzę napisów. Jak widzę napisy to nie mogę skoncentrować się w pełni na ekranie. Zabawa w półśrodki i kompromisy. Już mi się to nie podoba. Kiedyś jak lepiej ogarniałem angielski to mi to tak nie przeszkadzało. Napisy traktowałem tylko pomocniczo i bardziej skupiałem się na rozgrywce, a nie fabule. Obecnie mniej rozumiem ze słuchu i nie chcę tracić niczego z fabuły. Jasne, że części rzeczy można się domyśleć dopowiedzieć sobie albo najzwyczajniej w świecie olać. Większość gier jest tak zrobiona, że kompletnie bez zrozumienia słowa, kontekstu i fabuły można je przejść. Tylko, że w czasach kiedy warstwa fabularna potrafi stanowić o sile gry mija się to z celem. Teraz gram w LA Noir, gdzie ważna jest mimika postaci podczas przesłuchań. Ciężko jest się na niej skupiać kiedy czytam napisy. Albo jak jest pościg za jakimś samochodem, a postacie prowadzą dialog. Ostatnie dwa CODy przechodziłem po polsku choć jakość tego dubingu była taka sobie. Za drugim przejściem chciałem zagrać z angielskimi dialogami i napisami. Za dużo się dzieje na ekranie aby śledzić napisy, a słuchając dialogów z ich akcentami słyszałem tylko bełkot. Szybko musiałem wrócić do polskiego dubbingu. Bolało. Ale tylko przez chwilę, później człowiek się przyzwyczaja. Jak dla mnie jakość dubbingu jest mniej ważna niż skupienie się na tym co się dzieje na ekranie. Proponuję w ramach eksperymentu włączyć sobie niemiecki, francuski albo jeszcze jakiś inny język i sprawdzić jak w praktyce wygląda to czytanie napisów z funkcją oglądania ekranu. Nie idzie to w parze.
-
Wcale się nie dziwię, bo to cywilizacyjny standard. Zapłacić za grę prawie 350 zł i nie otrzymać w pełni polskiej wersji językowej to jakiś ponury żart w stylu początku lat 90 i kupowania gier na bazarze. Zajebista grafika, tyle się dzieje na ekranie ale i tak tego nie zobaczysz, bo będziesz tkwić wzrokiem w spodzie ekranu... Ewentualnie będziesz to wszystko podziwiać olewając napisy ale wtedy tracisz na warstwie fabularnej.
-
Dzięki panowie. Jakoś tak połączyłem kropki, bo jak chciałem zagrać w te dodatki do AC:V (kiedy dawali darmowy dostęp do UBI+ na PC), to dzięki cross save miałem grać od mojego stanu zapisu na XSX. W sumie ciekawe co by się stało jakbym rozpoczął granie w tamte DLC na Ubi+, doszedł do połowy, a potem chciał grać znów w Valhale na XSX. Pewnie save by się sknocił. Mam wrażenie, że te dodatki do AC cały czas trzymają cenę. Wyżej pisano, że jest jakaś promka na dodatki fabularne ale jak patrzę na seasson pass, to kwota praktycznie taka sama jak kupowałem go kilka lat temu na PS4. No nic to. Zanim dojdę do najnowszych serii może Ubi+ pojawi się na xboxie albo dokupię PS5 i ogram te późniejsze AC w lepszym standardzie na niej.
-
Czy dodatki zakupione na PS4 będą działać z wersją gry na xboxie albo pc? Głupie pytanie ale przy Valhalii miał działać cros save xbox - pc więc może i tutaj jest jakiś patent Orywam całą serię od początku i w końcu przyjdzie czas i na AC:Origins, a dodatki do niej (jak i do Odysei, Unity i Syndicate) miałem wykupione na PS4, a teraz gram na xboxie.