U mnie to samo, za każdym razem powtarzam sobie, że ma być inaczej. A za każdym razem kończy się tak samo, czyli w moim przypadku - Shep idealista u boku Ash z przelotnym romansem z Mirandą w ME2.
Odnośnie Mirandy:
No ale pomijając to i wracając do Andromedy. Grałeś @Sedrak? Ja przyznam się szczerze, że pograłem ok 40-50h, i z półtora miesiąca tego nie tykałem i niby chciałbym to przejść bo koniec końców gra nie jest taka tragiczna plus podobno kolejna część ME ma się do niej dość mocno odnosić no ale wymiękam. Jakoś nie ciągnie mnie do powrotu do tej przygody, nie mogę się zmusić. Gdzie w przypadku trylogii to człowiek aż nie mógł oka spuścić z telewizora, cały czas chciało się grać, chłonąć tę przygodę i poznać jej koniec. A tutaj, no przykra taka sytuacja. Generalnie Andromeda to całkiem przyzwoita gra, ale słaby Mass Effect w mojej opinii. Nie ma tego klimatu, tych emocji, tej hollywodzkości i dramaturgii co trylogia, no niestety.