Robię nowągrę+
Idąc Ellie nie zwracałem potrzebnej uwagi na zabijanych Wilków, nie zdawałem sobie sprawy z "drugiej strony medalu".
Scenariusz to arcydzieło.
Joel to przemytnik, negatywny charakter, który wiele lat po stracie córki, wbrew woli podejmuje się przemycenia Ellie. Obserwujemy jego przemianę, gdy wraca w nim ojcostwo/człowieczeństwo, co ma tragiczne dla świata konsekwencje - w ostatnim momencie zabija lekarza i ucieka z Ellie, wirus wygrywa, świat dalej w chaosie.
No i się okazuje że zabity Świetlik miał córkę Abby, która wpada w ządzę zemsty. Jest żolnierzem WLF, zbiera ekipę, szuka sladów mordercy ojca. Co ważne, motywacje są jasne, cel ustalony, stara sie nie czynić postronnych ofiar. Jest odwrotnością Ellie.
Zbiegiem okoliczności odnajduje chama, ubija kijem, zamyka rozdział.
No niestety dzieje się to na oczach Ellie. Nie znała przyczyny, a jedynie skutek. Ponownie mamy temat zemsty, toksycznej, bezsensownej, mnożącej jedynie kolejne ofiary.
Ellie idzie do celu po trupach, kosztem zarówno obcych jak i najbliższych. Prawda dotarła do niej dosłownie w ostatnim momencie. Liczyłem na jej smierć, zostało tylko pocieszenie że została zupełnie z niczym.
Relacje Abby-Owen-Mel, historia Lva, kolejne mistrzowskie wątki.
11/10.