Hej, z tej strony Piechota, postanowiłem przestać wpadać na forumka wyłącznie w wersji "anonimowy przeglądający" i próbować w miarę regularnie reagować. Przede wszystkim - dziękuję za każde miłe słowa w kwestii moich wypocin w tym roku, było ich dużo i ZAWSZE powodują ten wyjątkowy rodzaj satysfakcji. Bo mimo tego, że baza czytelników jest spora, fidbeku miewałem dużo więcej w czasach "sieciowych" (Polygamia). Wiem, że stylem nie każdemu podchodzę, ale im dłużej warsztat szlifuję, tym bardziej "inne" te teksty wychodzą. W każdym razie, wbrew pozorom, wyciągam czasem stąd wnioski. Gdy na przykład padł zarzut, że za dużo w tych duzych artykułach w Retro cytujemy, napisałem dwa lub trzy razy teksty niemal całkowicie pozbawione cytatów. I też bawiłem się z nimi przednio.
Chciałbym zatem coś o tym Fighting Force. Rzeczywiście, gdy z Rogerem ścieramy się o tematy - a ścieramy, serio, bo choć obaj podobne serie uważamy za nostalgiczne, często próbujemy wypchnąć własne wspomnienia na prowadzenie - lubimy czasem zaryzykować z mniej "zbadaną" marką. Tak było w tym przypadku i to z mojej strony wyszedł felietonowy charakter artykułu. Ale przede wszystkim dlatego, że mało który tytuł budzi we mnie tak wyraźne wspomnienia i bardzo chciałem móc to przelać na papier. Myślę, że będziesz, Kmiot, zadowolony z Retro w numerze 280, gdzie na tapet trafiło The Elder Scrolls. Ale w numerze, który opracowujemy teraz (281), znowu padł temat z olbrzymim potencjałem okołoesejowym (tylko cicho sza). W ogóle rzuciłem Naczelnemu kilka wątków, które zamiast danej serii, dotykają jakiegoś nurtu - gatunku lub zbioru tytułów różnych deweloperów o wyraźnych wspólnych elementach, więc trochę w Retro przez jakiś czas poeksperymentujemy. I nie, bynajmniej nie kończą nam się pomysły, zapewniam! Po prostu wyjątkowo lubimy przełom piątej i szóstej generacji konsol
No i myślę, że nie tylko ja zaglądam tu regularnie. Jeszcze raz - jesteśmy wdzięczni za Wasze opinie