Najlepszy tekst w historii Szmatławca to zdecydowanie relacja z redakcyjnego zlotu gdzieś na wiosce w domkach letniskowych. Dawno temu, jeszcze Dziadu pisał., 2000 któryś rok Jak to czytałem to śmiałem się na głos, a matka przychodziła do pokoju pytając czy coś brałem.
Hiv wykrzykiwał jakieś hasła ze schodów, potem się z nich rzucił, ktoś sobie zarzygał spodnie, ale jak poszli grać w piłkę na deszczu to same się wyprawy, ktoś poszedł skręcić ciastko do WC, a tam "jajecznica". Dusiłem się ze śmiechu jak to czytałem. Trzoda w najczystszej postaci. Mam więcej niż 2 razy tyle lat co wtedy ale nadal mnie to śmieszy.