Wczoraj zgodnie z planem pełne przygotowanie:
5 pasożytów, w cieniu wygląda się jak choinka, astronauta, apteczki, i save w maszynie za 6 etherów. No i przepiękna broń.
Poszło nieźle, ocaliłem astronautę i jedną apteczkę, potwierdzeniem była radosna "K%$!A" na cały dom.
Rozochocony ruszyłem na 3-ci biom, bo po drodze tak jeszcze dopakowałem że czułem się jak Rambo - chyba najlepszy pasożyt to ten odnawiający życie do minimum.
3-ci biom przepiękny i pękł razem z bossem za pierwszym razem, metoda wolnych kroczków i pełne skupienie zaowocowało nadal zachowaniem astronauty co jak pokazała linia fabularna nie zostało docenione w biomie czwartym.
Najpiękniejszym dotychczas dodatkowo, po jednym zgonie w zapadni (te fioletowe lasery ) zebrałem klucze i uśpiłem konsolę.
Ta gra to calkowicie nowe doznanie dla mnie, trzeci boss... nie pamiętam kiedy ostatnio byłem tak podekscytowany.
Do dziesiątek zalet doszła kolejna -
- geniusze.