Każdy zapalony gracz z dużym stażem ma taką grę/serię, którą kupił bądź kupi w kilku wydaniach, jeśli nadarzy się okazja, no nie oszukujmy się, sentyment to dziwka. Co chwile wychodzą reedycje np. filmów, milion wersji na DVD/Blu-ray i nikomu to nie przeszkadza. Czasami przydałoby się wychylić ze swojej bańki, bo dla ogółu ludzi gry to rozrywka i jeśli będą się bawić przy starej grze, to chyba wszystko dobrze, gra spełnia swoją funkcję, więc jest warta ceny, jaką ktoś wyłożył. Rynek działa jak działa, dzisiaj się nie urodziliście. Wolę zapłacić 250zł za starą grę, przy której będę się dobrze bawić, niż 300 za chujową grę X, tylko dlatego, że jest nowa, a jak nowa to 300 zł uzasadnione. Produkt jest wart tyle, ile ktoś jest w stanie za niego zapłacić. Co to w ogóle za egoistyczna narracja "ja dobrze się bawię tylko przy nowych grach, przy ukończonych już nie, to inni też muszą grać tylko w nowości". Jeszcze tego brakowało, żeby ktoś mnie rozliczał z czasu spędzonego w grze. Dla mnie odświeżona trylogia GTA to technicznie gówno i za darmo nie chcę, wolę oryginały, ale niech każdy sam decyduje na co wydaje własne pieniądze, a te ideały to utopia. Grupa takich zapaleńców jak my tutaj to ułamek całości i choćbyśmy wszyscy jednogłośnie zaprotestowali, to i tak nie jesteśmy większością.