Jakiś czas temu moja konsolka postanowiła przestać się do mnie odzywać (czytaj dźwięk przestał działać). Była to na tyle dziwna usterka, bo nie działały słuchawki, natomiast w trybie dokowym wszystko było ok. Zrobiłam błąd życia jak sie potem dowiedziałam, oddałam konsolę do naprawy. I tutaj zapytacie dlaczego błąd życia? Pewnie jakiś podrzędny serwis. O niee nic z tych rzeczy oddałam konsolkę do sprawdzonego i polecanego przez znajomych serwisu gdzie "potrafią naprawiać". Dzisiaj odebrałam telefon z którego dowiaduje się że moja konsola jest... martwa, a mianowicie przez jakąś wadę fabryczną, podczas próby naprawy postanowiła sobie zdechnąć. Jestem rozgoryczona i jednocześnie czuje się oszukana... Miała być naprawiona drobna usterka, która nie uniemożliwiała grania, teraz mam rupiecia. Na domiar złego kupno płyty głównej prawdopodobnie będzie graniczyło z cudem. Niestety nie znam się na naprawach, co powinnam zrobić? Jak sprawdzić czy wszystko w środku jest ok? Czy zanoszenie martwej konsoli do innego serwisu w celu "weryfikacj naprawy ma jakiś sens?