Co do "netflixowej" widowni na seansach, to ja przed pandemią z tego powodu miałem już dość kina. Na jaki seans by się nie poszło, to gadanie, kopanie w fotel, szeleszczenie... na jednym seansie jakaś baba obok co 5 minut włączała smartfona. Biorąc pod uwagę, że dość często z żoną chodziliśmy, to już wolałem nikomu uwagi nie zwracać, bo od razu wkurw miałem na max. Na szczęście po pandemii jakby kultura wróciła. Może dlatego, że już nie ma cały tydzień biletów po 15 zł i większość bydła nie zapłaci ponad 20 zł za bilet albo po prostu pozdychali z głodu na lockdownach.