Mam na zegarze 17 godzin, zostały mi 4 rozdziały… i mam tej gry już serdecznie dosyć.
Poziom recyklingu lokacji i rozciągania wątków jest nieznośny. Nie wiem czy kiedykolwiek grałem z grę z taki dziwnym pacingiem. Na początku poznajemy Barreta, nagle przez kolejne 10 godzin go nie widzimy. Na początku poznajemy Jessie, robimy ten jej rozdział (nawet niezły) następnie nie widzimy jej kolejne naście godzin i nagle twórcy chcą żeby
W tej grze nic się nie dzieje. Wszelki dramatyzm oryginału jest tutaj rozwodniony. Te szare kanały do których schodzimy 2 razy, nudny rozdział ze złomowiskiem pociągów, TUTORIAL w misji ze zbieraniem kwiatków który uczy nasz że możemy dokonać wyboru kwiatów naciskając Y (rosną 3 rodzaje kwiatów i wszystkie tak czy inaczej musimy wybrać).
Piękna muzyka, efektowne walki z bossami i kilka fajnych rozdziałów jak ten z Jessie czy rozdział 12 to za mało żeby dać temu czemu więcej niż 6/10. Teraz dostałem super misję powrotu do kanałów, yaaay.
W rozciąganiu materiału ta gra jest wręcz cyniczna. Każda gra jest nastawiona na robienie kasy, ale w FF7Remake to już przesadzili.
Po 2 reaktorze, kiedy widać że wszystkim w grze zaczyna się z wiadomych przyczyn spieszyć, nagle Tifa mówi że wie, że się spieszymy ale może byśmy zrobili kilka misji pobocznych. Lodu.