Jestem na świeżo i stwierdzam obrzydliwy sequel. Wszystko tu jest gorsze od oryginału i jakby hmm...robione przez kogoś innego? A to przecież znów Treyarch i to tylko 2 lata po pierwszym Black Opsie!
Dziwaczny patos, cringe i, co najgorsze w kontynuacjach - odkręcanie pierwowzoru (Woods żyje i jest starym dziadem na wózku wtf).
Nieodległa przyszłość to całkowicie chybiony pomysł. Wyprane z klimatu piu piu z futurystycznymi giwerami i mechami (co zabawne, to rok 2025). Skoku w grafice nie ma żadnego, a przez te high tech ficzery oprawa zestarzała się bardziej niż w jedynce) Muzycznie też bez bangerów, a na nie mocno liczyłem.
Fabularnie dzieją się absurdalne rzeczy, główny bohater to harcerzyk z nazwiskiem, wstawiony tak bardzo na siłę że jprdl. Czarny charakter moocno przegięty, niewiarygodny.
Poboczne misje w stylu tower defence komiczne, na szczęście da się je skipować. Finał to 'wszystko wszędzie naraz', straszny rozpierdol bez ładu i składu.
Na plus retrospekcje poprzedniej ekipy z lat 80., jeden mocny moment z nimi związany oraz jakieś iluzoryczne wybory fabularne ( chyba nie było tego wcześniej w serii więc spoko).
Podsumowując: guano i chyba nie mam odwagi i siły podchodzić do trójeczki (znów futurystycznej). Odpaliłem sobie za to od razu Cold Wara licząc na powrót tej linii Codów do formy i jest dooobrze!
A Wy jakie wspomnienia?