-
Postów
312 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez Damian14
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 12
-
Już się bałem, że można było robić te foty byle gdzie tam i też zaliczało, a ja się męczyłem skradając się po dziurach Całkiem niedawno też odkryłem, że jak jak się przytrzyma przycisk options to można używać różnych animacji na swoim bohaterze. Ukłony jak w GoT, leżenie na ziemi, siadanie itp. Przydatne w multi, ale też jak ktoś sobie lubi roleplayować to można np usiąść w burdelu wśród gejsz żeby zrobić klimatyczny zrzut ekranu.
-
Ale musiałeś się przekradać jakimiś dziurami i z ukrycia trzaskać fotki konkretnym typom?
-
Jak robisz foty na zewnatrz to zazwyczaj musi to być jakis budynek, drzewo, góra itp wiec idealnie musisz to złapać w obiektyw i srodek obiektywu musi sie podswietlic na czerwono. Jak zrobisz dobrą fotę to dostaniesz hasło, że jest git i potem na mapie ikonka aparatu w tym miejscu się wyszarzy. Czasami są takie wymagania, że musisz wbić na dach jakiegoś budynku i zrobić panoramę jakiegoś miejsca, czy pola ryżowego, więc trzeba się nakombinować. Fotki w burdelu da się chyba zrobić tylko w trakcie misji fabularnej dla tej głównej gejszy.
-
Może z rozpędu sprzedałeś? Jak nie ma w schowku to poszukaj u najczęściej odwiedzanych sprzedawców, bo jest chyba dostępna opcja odkupienia od nich sprzedanych broni i ciuchów.
-
Mam podobnie, też się mocno wciągnąłem. Fabuła u mnie zaczyna się rozkręcać i żeby lepiej rozumieć wątki to zaczynam się dokształcać. Dziś trochę poczytałem o Kiheitai, czyli ochotniczej jednostce paramilitarnej stworzonej przez jedną z pobocznych postaci. Można się dowiedzieć paru ciekawych rzeczy o tym burzliwym okresie Japonii. Mam nadzieje, że gra będzie trzymać fabularny fason
-
To chyba tylko przywraca ciutkę ki. I być może pozwala kontynuować kombo, które zadaje większe obrażenia, ale szczerze mówiąc to w ferworze walki jakoś nie zwracałem uwagi na to
-
Pewnie to i to. Ja jak kupowałem w 2022 na Maj 2023 to płaciłem dużo powyżej 3k w jedną stronę.
-
Faktycznie, lot do Tokio w Styczniu bez przesiadki Lotem za 1800 można wyłapać. A tak to zawsze się dziwiłem, jak ludzie znajdują takie tanie loty. Ja jak szukam przez Lot, ponad pół roku wprzód to czasem coś wpadnie lekko poniżej 3k w jedną stronę.
-
Ja myślałem że on szybko poleciał się wysrać przed karnymi
-
Nowy wydawca PSX Extreme
Damian14 odpowiedział(a) na Perez temat w Opinie, komentarze - forum, magazyn
Proste, recenzję Pizza Syndicate autorstwa jakiegoś zgreda bym chętnie przeczytał. Jako dzieciak grając w to i nie znając angielskiego dziwiłem się że ludziom nie smakuje pizza z mrówkami. Ale skoro w grze była opcja dodawania mrówek na placka to myślałem że tak trzeba -
Ja go spotkałem dwa razy w różnych miejscach, to taki random event chyba, jak to że nadziewasz się na sytuacje, że kogoś atakują albo okradają i możesz pomóc albo olać. Warto pomagać bo zwiększa więź z daną lokacją
-
Piękne czasy naszego futbolu, że cieszymy się z ogrania drewniaków nie oddając celnego strzału na bramkę. Mam nadzieję, że z lepszym rywalem na euro zaprezentujemy się lepiej
-
Shiva się ucieszy. Akurat wydałem cały swój hajs w grze na te samochody pod trofeum...znowu trzeba będzie robić godzinny wyścig w SPA
-
Ja nie żałuje, ale dopiero po bliższym poznaniu. Po godzinie miałem ochotę rzucić grę w kąt, ale z czasem zacząłem się wkręcać. No, ma w sobie to "coś", człowiek widzi te wszystkie mankamenty, ale nie przeszkadzają w dobrej zabawie. Miałem podobnie grając w Vampyra. NIby gierka maks na 7/10, a nie mogłem się oderwać (żeby nie było, Ronin ma dużo więcej do zaoferowania niż Vampyr).
-
Mnie ten wilk zaprowadził do miejsca z jakimiś drobymi znajdźkami. Taki odpowiednik lisa z GoT, ale nie idziesz do swiątyni tylko do worka z kasą itp
-
Jest też łuk. Broń palna dużo ułatwia, ale raczej można przeżyć bez niej. Rzecz w tym że jestem na początku gry tzn mapę mam w miarę odkrytą ale wbiłem na 20 level dopiero i nie zacząłem jakoś konkretniej lecieć z fabułą. Możliwe, że jakiegoś bossa nie będzie dało uwalić bez jednego z dziesiątek karabinów skałkowych albo rewolwerów.
-
Jestem świeżo po skończeniu Ghost of Tsushima i czułem niedobór samurajskiego klimatu, więc dałem się skusić na Ronina. Wprowadzenie jest bardzo kiepskie wg mnie, najpierw bardzo dziwne intro, a potem tworzenie postaci jak w Simsach albo bardziej Hogwart's Legacy. I pierwsze misje, które są bardzo chaotyczne. Przez pierwsze kilka godzin nie mogłem uwierzyć jak ta gra brzydko wygląda, do tego częste spadki animacji, pokraczna jazda konno (można spaść 20m w dół a i tak lądujemy na czterech kopytach). Jeszcze na początku irytowała mnie "japońskość" tej gry. Rozbłyski, kolorowe ataki, amerykańscy marynarze chodzący z dwumetrowymi mieczami jak z jakiegoś fajnala, dzikie psy które robią fikołki w powietrzy i backflipy na dwa metry w trakcie ataków. No wyglądało to komicznie dla mnie, bo byłem przyzwyczajony do "realizmu" i zupełnie innego klimatu w GoT. ALE. Zacząłem akceptować ten trochę inny klimat, niektóre miejscówki wyglądają bardzo ładnie, na ulicach i w wioskach coś się zawsze dzieje. Poboczne, historyczne postacie są ciekawe, pomimo że zupełnie nie przypominają samych siebie ze zdjęć w podręcznikach do historii. Tło fabularne, klimat i setting są spoko i można wsiąknąć. W końcu to Japonia, która przechodzi duże zmiany wewnętrzne i my jako gracze możemy się opowiedzieć po którejś ze stron. Irytujące jest to, że nasza postać to taka wydmuszka, nie odzywa się, czasem coś powie w trakcie cutscenek i oczywiście są dialogi w trakcie gry i możemy wybierać opcje dialogowe, ale nasza postać ich nie wypowiada, to jest poziom niżej niż Yakuza z PS2, brakło im czasu czy co? Po co ja wybieram głos postaci na początku skoro gość i tak się nie odzywa. Najdziwniejsze jest jak jest misja i idziemy np z jakimś gościem, któremu japa się nie zamyka, a nasza postać nie odzywa się nawet słowem. Trudną się wczuć w taką postać. System walki jest kozacki, dużo stylów, dużo nauki. I nie ma lekko, na normalu gra potrafi dać w kość. Trzech zwykłych przeciwników potrafi uprzykrzyć życie. Walka to najmocniejszy punkt, można łączyć style, są pistolety, karabiny, masa broni białej, tutaj jest naprawdę git. Do tego dużo zbieractwa. Po godzinie robienia misji, zabijania po drodze jakichś rzezimieszków i mamy nagle w ekwipunki 100 nowych broni, 100 nowych ciuchów, butów, rękawiczek i czapek.Bardzo dużo i potem tylko się marnuje czas na sprzedawanie tego albo rozkładanie na materiały, których można używać do ulepszeń u kowali. Samo zarządzanie ekwipunkiem to wypisz wymaluj Hogwart's Legacy. Znajdujemy uzbrojenie albo ciuchy i są one oznaczone róznymi kolorami, złote to legendarne, szare to zwykłe ciuszki, zielone dodaja więcej bonusów niż zwykłe itp. Plus jest taki, że jak w HL możemy załozyć najlepszą zbroję, która wizualnie może nam się nie podobać, ale możemy jej nadać wygląd super duper ubranka, które mamy w ekwipunku, ale które ma gorsze staty. Póki co bawię się dobrze, jest klimat. Gra może nie wygląda zawsze pięknie, ale po kilku godzinach przestałem zwracać uwagę na wczytujące się elementy tuż przed nosem, na spadki animacji itp. Mam nadzieję, że fabularnie dowiezie.
-
Ja bym chodził w koszulce zrobionej z jako takim smakiem. Byleby to nie był jakiś badziewny materiał z nadrukiem w stylu na pierwszym planie Lara Croft celująca z pistoletów, obok niej tarza się po ziemi Nathan Drake, a zza ich pleców wyłania się ogromny Kirby albo Pikachu i gdzieś po środku oczojebny napis PSX EXTREME.
-
O, to to. To może zamiast kart do gry to takie kolekcjonerskie jak Pokemony, tylko że wszystkie z hologramem
-
Ja na Wileniaku w kiosku znalazłem, ale szukałem po półkach kilka minut. CDA sporo sztuk, a PSXE kilka numerów schowane za jakimś pisemkiem o przyrodzie polskiej. Na szczęście dojrzałem to charakterystyczne "P" w tytule. No i doznałem lekkiego szoku, bo nie czułem żadnego zapachu farby drukarskiej ani nic, a zazwyczaj extrim potrafi konkretnie przydusić. Kolejnego dnia już leżałem w wyrku schorowany covidem Szmatławiec przygotował mnie na chorobę zanim miałem jakiekolwiek konkretniejsze objawy
-
A wiadomo co z patronite? Hajs wpada do Łapusza jako dodatek do allinclusive w Egipcie, czy leci na konto redakcji?
-
Tak wyszło niestety, ale dzięki temu mogłem urwać dwa dni więcej. I bałem się tego golden weeka, ale takich jazd się nie spodziewałem. Następnym razem jak będę miał szanse lecieć do Japonii to na jesień, może zimą. Wemecja nie do życia pod tym względem, zresztą mieszkańcy dają upust frustracji na różny sposób (ja im się nie dziwię, chociaż jako turysta, który nie szcza i nie rzyga do kanałów i nie drze najebany mordy pod oknami w środku nocy to czułem lekkie ukłucie widząc takie rzeczy)
-
Bardzo możliwe że coś przegapiłem, bo zwiedzałem to miejsce na szybko. Myślałem, że to będzie taka przybudówka do świątyni z kilkoma salami, a tam naprawdę było co oglądać, czytać, zwiedzać. Jedyna wzmianka jaką znalazłem o Incydencie w Nankinie to to: Innych muzeów wojskowości nie zwiedziłem
-
Wróciliśmy z wyjazdu już prawie miesiąc temu, więc nie będę pisał na gorąco w podjarce. Chociaż w sumie nawet nie wiem od czego zacząć. Może od takich ogólnych wrażeń, a potem już przejdę do zrelacjonowania co ciekawszych sytuacji czy widzianych miejsc. Wszyscy, z którymi rozmawiałem po powrocie o wyjeździe pytali co nas najbardziej zaskoczyło, co było najdziwniejsze itp. Nic nas nie zaskoczyło tak naprawdę, bo wiedzieliśmy gdzie lecimy. Ja od dzieciństwa miałem jakiegoś hopla na punkcie Japonii, takie zainteresowanie, które podsycały pisemka jak Kawaii, albo nawet PSX Extreme gdzie Mazzi raz na jakiś czas pisał coś o Yakuzie czy bardziej ogólnie o jakichś japońskich szaleństwach. Moje zainteresowanie tym krajem zawsze krążyło wokół japońskiego charakteru, mentalności spojrzenia na świat. Fascynowało mnie jak to społeczeństwo dba o siebie, o swój kraj, jak poświęca się pracy. No i mają ciekawą historię, samurajowie, kodeks bushido, wojowanie z całym światem i takie tam. Mniej mnie interesują rzeczy jak anime, manga i stroje pokojówek. Chociaż kilka filmów Ghibli w życiu widziałem, a Cowboya Bebopa uważam za najlepszy film animowany ever. Tak czy inaczej jechaliśmy w miejsce, o którym mieliśmy jakieś pojęcie, albo chociaż jako takie wyobrażenie, stąd żadnego szoku kulturowego nie było. Myślę, że większego szoku doznaje Japończyk, który wyjeżdża poza Japonię i nagle nikt mu się nie kłania, ludzie są głośni, toalety same nie spuszczają wody, a pociągi się spóźniają Ale niech będzie, zdziwiły mnie 3 rzeczy, a raczej po prostu się tego nie spodziewałem: Brak koszy na ulicach. Głównie są takie na puste butelki i puszki w pobliżu automatów z pićkiem, ale koszy na śmieci typu papierek, opakowanie po czymś innym to mega rzadkość i nieraz łaziłem pół dnia z papierkiem albo chusteczką żeby te śmieci potem wyrzucić w hotelu. W pobliżu straganów z ulicznym żarciem jakieś śmietniki się trafiały, ale tak to był z tym dramat. MASA LUDZI WSZĘDZIE. Ale Tokio to już wypierdzieliło mnie z kapci. Akurat był ten Golden Week, więc spodziewałem się tłumów, ale czegoś takiego to się nie spodziewałem . Powiedzcie plis, że normalnie tam jest mniej ludzi. Tłumy takie, że ludzie potrafili stać kilka godzin w kolejce po mięso na patyku na targu rybnym. Zadziwiające. Pamiętam jedno miejsce z udonem, gdzie jeden z youtuberów Gabriel Hyodo polecał to miejsce, bo można wejść z marszu, nie ma dużo ludzi, a ma się widok na Shibuyę. Byliśmy tam 5 minut po otwarciu i już kolejka była na kilka godzin czekania. Pozdrawiam Osaka pod tym względem w porównaniu do Tokyo to niebo, a ziemia. Ale nadal mam nadzieję, że to kwestia nagłego pojawienia się w Tokio masy turystów z i spoza Japonii. Turyści, którzy nie wiedzą co robią w Japonii. Mam na myśli to, że jak gdzieś jeżdżę po świecie to trzymam się maksymy 'When in Rome, Do as the Romans Do'. Więc w Japonii ustawialiśmy się grzecznie w kolejce do wejścia do pociągów, nie gadaliśmy w metrze (jak już to szeptem) i ogólnie nie robiliśmy jakiejś trzody w muzeach czy świątyniach. Ale nie raz i nie dwa widziałem jak turyści gadali na pełnej w metrze, pociągach, darli mordy stojąc w kolejkach, abo szczali w krzakach na terenie świątyni, pomimo że minute drogi z tego miejsca jest kibel. Ja się nie dziwię, że niektórzy Japończycy nie przepadają za obcymi. Ogólnie biali turyści zazwyczaj trzymali fason, ale byli tacy co lubili pogadać w metrze czy jechać pociągiem bez butów. Ale jak widziałem w pociągu albo w kolejce do czegokolwiek Hindusów to darcie japy było pewne. I mówię to całkiem poważnie. Nie było takie sytuacji żeby taka grupa czy to w metrze czy w pociągu czy gdziekolwiek indziej potrafiła chociaż przez 10 sekund być cicho. Czy ludzie naprawdę potrafią wydać kupę kasy, przejechać pół świata i nawet nie sprawdzić jakie panują zasady w takim kraju? Zawsze mi się wydawało, że przypadkowi ludzie w takie miejsca nie jeżdżą. Dobra, starczy tego przydługiego wstępu. Podróż zaczęliśmy z lotniska Chopina w Warszawie i mieliśmy lot bezpośredni do Tokio. Trochę nas to wyniosło drożej niż z przesiadkami, ale ja ogólnie źle znoszę długie loty, więc już wolałem wydać więcej ale mieć też większy komfort podróży. Sam lot przeleciał bezboleśnie, z 12 godzin w samolocie z 8 przespałem. Na miejscu byliśmy przed 19, na lotnisku odebraliśmy przenośne Wifi i JR passy. Trochę to zajęło, bo 1,5h stania w kolejkach oczywiście W hotelu byliśmy późno, więc na kolacje pożarliśmy onigiri z 7/11. Na kolejny dzień mieliśmy już zaplanowaną podróż do Yasukuni-Jinja, szintoistycznej świątyni poświęconej żołnierzom poległym w wojnach. Miejsce kontrowersyjne dla tych co wojowali z Japończykami, głównie dla Chińczyków, Koreańczyków i Amerykanów. Na miejscu jest też muzeum wojskowości, gdzie hasło wojna pada bardzo rzadko. Zazwyczaj jak coś się działo z inicjatywy Japończyków to był to INCYDENT. Naczytałem się tam trochę o incydentach w Korei, Mandżurii, Chinach. Ale zero informacji o jednostce 731 czy masakrze w Nankinie. Tak czy inaczej miejsce dosyć ciekawe. Dzień wcześniej miały tam miejsce oficjalne obchody, więc jak my tam byliśmy to ludzi było stosunkowo mało, żadnych kolejek, tłumów (i ja się wtedy łudziłem, że reszta Tokio też tak będzie wyglądała), pełen komfort zwiedzania. Na terenie świątyni są sklepy z pamiątkami gdzie można kupić sake, słodycze, pocztówki i różne inne bibeloty. Kawiarnie i restauracje. Jedna z nich oferuje odtworzone danie, które spożywali piloci Kamikaze w jednej z jadłodajni wybudowanej na terenie bazy lotniczej Całość wygląda jak wygląda,ale w smaku było niezłe.
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 12