Mam te same odczucia, tylko ,że grałem nieco dłużej (pokonałem Zszywańca, Lwiego bękarta, jestem na zamku za Mostem bez powrotu)
Generalnie to mam wrażenie jakbym miał walczyć z twórcami gry , a nie przeciwnikami.Hitboxy i trackowanie ciosów jest tak widocznie inne dla bohatera a inne dla wrogów,że głowa mała.Akcje, gdzie wróg macha dużym mieczem przechodzącym przez ściany, podczas, gdy mały miecz mojej postaci blokuje się to standard.Czytanie "przycisków" zamiast czytania animacji było już poruszane.Większość śmierci wynika u mnie z wirującej kamery, albo zagrywek typu-dostajesz od jednego wroga i nie mając możliwości ruchu jesteś wykańczany przez drugiego.
Godricka Zszywańca próbowałem pokonać 5 razy stosując uniki, przewroty, zasłony, przeplatając inkantacje z atakami fizycznymi.
Za 6 razem po prostu podbiegłem i machając mieczem na pałę boss padł.
Dla porównania porażki w licencjach w Gran tourismo, czy Ninja Gaiden powodowały u mnie frustrację, po czym próbowałem dalej-porażki w Elden Ringu powodują poczucie straty czasu i chęć zagrania w coś innego.