Skocz do zawartości

sadiker

Użytkownicy
  • Postów

    55
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Reputacja

80 Exclusive Sony

Informacje o profilu

  • Płeć:
    mężczyzna

Ostatnie wizyty

261 wyświetleń profilu
  1. A masz jakiś szablon? Tzn. czy masz jakąś idealnie przeciętną grę na 5/10 od której się można odnieść?
  2. Biorę wielkiego kraba(ch yba nie jestem jedynym który zawsze widział tutaj kraba?).
  3. Takie szuranie po dnie, chyba im pomysłów brakuje. Jeszcze by to miało sens jakby to wydali około kwietnia rok temu. Pamiętam(no dobra, nie pamiętam, bardziej kojarzę) jak w numerze w którym Monster INC dostał 10/10 jakiś czytelnik w liście proponował kącik mangi i anime w CD-Action, a Smuggler się oburzył i kazał mu spadać.
  4. Jak Ściera wraca to proponuję dać mu nowego Assassin's Creed do recenzji. Niech zobaczy jak gry się zmieniły
  5. Ostatnio odkryłem, ze można spać krócej, więcej grać i jakoś co nie czuję się jakoś gorzej w trakcie dnia. Pronant symphony (+18) - jRPG P Nie miałem pojęcia że można znaleźć takie perełki zrobione w RPG Maker - trzeba się tylko dobrze poszukać(polecam 4chan, bo czasami potrafią tam polecić mało znaną, dobrą grę). Jesteś zwykłym szaraczkiem, któremu w życiu było raczej ciężko niż lekko i nagle przed tobą pojawia się sługa demona Istaroth'a i dostajesz od niego "w prezencie" tytułowy pronant - możliwość kontroli umysłów innych. Jako bonus osoba, kontrolowana nie wie że jest kontrolowana, wydaje jej się że wszystko co robi z własnej woli. Fajnie, prawda? Szkoda tylko że używanie tej zdolności mocno obniża długość życia i użytkownikowi wyrastają kły i rogi. Przez to główny bohater zostaje wzięty za demona przez jedną z poszukiwaczek przygód i chcąc nie chcąc broniąc się używa na niej swojej kontroli umysłu. Potem jeszcze na trzech innych dziewczynach z grupy tamtej i postanawia pokonać demona, który mu to zrobił. W tym celu musi pokonać 50 pięter Pandemonium. Spoiler dlaczego bohater dostał tą moc: A że nasze bohaterki-niewolnice muszą robić co im ich rogaty pan każe to mamy całą listę rozkazów które można wydawać naszym towarzyszkom jak np. "Poklep mnie po głowie", "Chwyć mnie za rękę", "Opowiedz mi coś o sobie", "Ugotuj mi coś","daj prezent". Są oczywiście jakieś gorsze rozkazy(domyślcie się jakie) ale kto by ich używał, zwłaszcza że gra posiada system moralności który determinuje zakończenie. Rozgrywka jest typowa jak na JRPG zrobiony w RPG Maker ale mi kilka urozmaiceń: -W trakcie walki wprowadzono "Field Mod" - który wzmacnia/osłabia dany element - jesli np. "water field" jest aktywny to wodne ataki zadają zwiększone obrażenia. - używanie wiele razy jednej zdolności zwiększa jej siłę i pozwala jej użyć wiele razy co jest dość ważne, bo nie ma możliwości uzupelniania bez powrotu do bazy. -Im dłużnej jesteśmy w Pandemonium tym więcej exp zdobywamy w walce. Gra zacheca więc do jak najdłuższych sesji. -Na każdym piętrze czeka boss(opcjonalny), którego ubicie wyłącza losowe walki na danym poziomie. -Dodano trochę elementów metroidvania - po zdobyciu mocy/wyposażenia warto wrócić do poprzednich pięter by uzyskać dostęp do wcześniej zamkniętych lokacji(np. pływanie). -i parę innych rzeczy, ogólnie wyciśnięto co się dało z ograniczeń RPG Maker. - Jeżeli chcemy używać pronanta to trzeba zbierać manę porozsiewaną w mniej przyjaznych częściach podziemi. Grind? Nie ma tak właściwie, jeśli pokona się na każdym poziomie wszystkich przeciwników to boss piętra też powinien paść bez bólu. Jedynie pod koniec gry kilka razy powtarzałem 10 ostatnich pięter(istnieje ekwipunek zmniejszający częstotliwość losowych walk) by zebrać materiały na ostateczne bronie. Gra na 20h(pierwsze przejście), potem jest NG+ które pozwala zachować ekwipunek, poziom doświadczenia i przedmioty i przelecieć przez większość gry by wybrać inne zakończenie(ale ja nie chcę). Większych wad nie stwierdziłem, 9/10. Seventh Lair - VN Występują bohaterowie z The House of Fata Morgana. Michael(pseudonim Dark Knight) tworzy niszowe gry niezależne i umieszcza je na swojej stronie internetowej. 1 kwietnia wydaje swoją nową grę. Jednak coś idzie nie tak i każdy kto ją uruchamia przenosi się do świata gry. Na początku się wszystko niewinnie zaczyna, potem robi się depresyjnie, potem jeszcze bardziej i kiedy człowiek myśli, że nie można bohaterom bardziej dowalić, to twórcy mówią: potrzymaj mi piwo. Gra tylko dla tych co skończyli The House of Fata Morgana bo główną siłą historii jest to że postacie zachowują się inaczej niż byśmy się spodziewali, ale nie z ich winy(wiem, ze to debilnie brzmi, ale ciężko to wytłumaczyć komuś kto nie grał w obie części). Gra na około 3-4 godziny. Dla fanów 7,5/10. Ps. Polecam OST na youtube, zwłaszcza "Maybe It's Not"(tak, w piosence śpiewanej przez Japonkę naprawdę pada "asshole" i "bullshit") Ai Somnium - VN Ai Somnium Kotaro Uchikoshi. Problem z nim jest zawsze taki sam: Świetna, wielowątkowa fabuła, dobrze napisane postacie, historia zawsze sprowadzająca się do podróży między wymiarami/w czasie nawet jeśli nic tego nie zwiastuje, niepotrzebny, zbyt nachalny fanservice, żarty w złych momentach i przynajmniej jedna dziura fabularna która mocno kłuje w oczy, a czasami je wypala. Uwaga spoilery jego twórczości lecą: Przyszłość. Główny bohater Kaname Date jest policjantem pracujący jako "Psyncer". Sześć lat temu stracił pamięć i lewe oko. Jakiś czas później od kolegi z policji dostaje sztuczną gałkę oczną będącą jednocześnie AI - Aibę, która staje się jego nowym partnerem. Ich najnowszym zadaniem jest wytropienie mordercy, który pozbawił ofiarę lewego oka. A właśnie, cóż o jest ten "Psyncer"? Jest to osoba które za pomocą specjalnego urządzenia może wyjść do snów innych i dzięki temu odkryć ich tajemnice. Brzmi to dość nielegalnie i moralnie nagannie, ale to tajna jednostka policji o której nikt nie wiem więc spoko. Tak więc rozpoczynamy śledztwo, zbieramy informację, prowadzimy rozmowy, obserwujemy przekomarzania pomiędzy dwójką bohaterów(bo Aiba choć to Ai to potrafi dowalić), patrzymy jak giną kolejne osoby i z powodu tego, że świadkowie nie chcą współpracować, włamujemy się do ich snów. I tutaj właśnie leży największy problem - to co miało być siłą gry, jest niestety jej największa słabością. W snach żadna logika nie obowiązuje, więc wszystko sprowadza się do klikania na losowe rzeczy i wybierana czynności metodą prób i błędów. Przykłady? Żeby podnieść piorunochron należy wyciągnąć szpikulec z ziemi 20 metrów dalej. No bo to sen. Każda czynność zabiera nam czas, którego zawsze jest mało, więc zwłaszcza w późniejszych etapach po 2-3 błędach lepiej zrestartować bo i tak nie zdążymy ukończyć etapu. Aż prosi się o dodanie jakiejś opcji wyłączenia czasu. Miło by tak było poeksplorować bez presji, bo same sny są ciekawe. Wspomniałem wcześniej o dziurach fabularnych, prawda? No ale to Kotaro Uchikoshi. Ma swoje "kojimizmy". Albo się to przełknie albo lepiej nie podchodzić do jego gier. Na duży plus że postacie, które na początku są wkurzające(zwłaszcza ten knypek NEET) z czasem dają się polubić(coś jak większość postaci w Ace Attorney) oraz sprawiedliwość gry - mając te same informacje co bohater można odgadnąć, kto jest głównym złym i jakie miał motywy. Trzeba tylko pamiętać ze każda zebrana informacja ma znaczenie. Gra na 20h, 9/10(pół oczka wyżej za WYBITNĄ ostatnią scenę) - Kotaro w dobrej, ale nie w szczytowej formie. Zachęciła na tyle, że od razu kupiłem drugą część. Felvidek - RPG Felvidek - Rycerz-alkoholik Pavol musi pokonać husytów nękających XV-wieczną Słowację. Gra ma na Steam przytłaczająco pozytywne recenzje, ale mi aż tak nie podeszła. Ma niesamowitą grafikę, zwłaszcza świetnie wypadają animacje ataków i używania przedmiotów, jest pełna czarnego humoru ale ma fatalny system walki wzięty z RPG Maker. Matej(ten środkowy) nie nosi czapki. Sprowadza się do użycia w pierwszym ruchu ataku obniżającego pancerz przeciwnika i używania zwykłych ataków aż padnie wróg albo nasza drużyna. Zwłaszcza na początku jeśli pierwszy atak chybi to game over bo nie ma jak odnowić many. Nie ma losowych walk by w razie czego pogrindować, więc nie wiadomo czy te napoje lecznicze, które dostajemy po walce lub znajdziemy w beczkach wystarczą na kolejnych przeciwników. Gra więc sprowadza się do stoczenia walki, powrót do kapliczki(są dwie, pierwsza w bazie) która odnawia zdrowie, przejścia kawałka fabuły, walki i powrót do kapliczki. Jest to nieziemsko upierdliwe i niepotrzebnie rozwlecza rozgrywkę. Gdyby np. po walce odnawiało się zdrowie mógłbym z czystym sumieniem polecić tą pozycję. Gra na około 5h, daję 6,5/10, a mogłyby być 8,5/10 gdyby walka nie był karą. World's End Club - VN/Platformówka Tak, wszyscy mają po 12 lat, widać to prawda? Kotaro Uchikoshi łączy siły z Kazutaka Kodaka(Danganronpa) i takie coś wychodzi... "1200 kilometrów. Jedna epicka podróż przez Japonię! Otocz się obsadą czarujących, ekscentrycznych postaci, wyruszając w niezapomnianą podróż!" Tylko że tworząc te postacie to autorzy chyba zrobili listę dwunastu najbardziej stereotypowych bohaterów z anime i poszli grać w cs-a. Poza jednym wyjątkiem ciężko tu kogoś polubić, bo mamy stereotypowego nerda, stereotypową słodka idiotkę, stereotypowego grubasa, stereotypowego samotnika, stereotypową Tsundare, stereotypowego bohatera Shonen, stereotypowego milczącego protagonistę itd. No to skoro postacie kuleją, to może historia jest znośna? No nie jest źle, ale po twórcach spodziewałem się dużo więcej, są tylko dwa dobre plot twisty, a przez 3/4 gry fabularnie wieje nudą. Przez ten czas każdy z dwunastu bohaterów okrywa w sobie moce - tzw. Buddy skill, pozwalające np. mocno rzucać przedmiotami, zmieniać się w kamień, ziać ogniem itp. By je uaktywnić, ktoś bliski musi być w niebezpieczeństwie. Więc mamy swoiste "monster of the week": Przybycie do nowego regionu Japonii->Ktoś jest w niebezpieczeństwie-> Przebudzenie Buddy skill->5 minutowa sekwencja platformowa by wypróbować nową moc->Przybycie do nowego regiony Japonii. Same sekwencje platformowe zostały chyba dodane by cierpieć razem z bohaterami: Na zmianę skaczemy lub używamy specjalnej umiejętności, czasami przepchnięmy jakąś skrzynkę i tyle. Co jakiś czas jest boss który nie stanowi żadnego wyzwania, chyba że hitbox źle zadziała co dość często się zdarza. Prymitywne to strasznie. Jeszcze dowalę się do dziury fabularnej: Pozostaje pytanie, dla kogo jest ta gra? Czy była tworzona z myślą o młodszych graczach? Wskazuje na to cukierkowa grafika, brak krwi i niski poziom trudności. Z drugiej strony fabuła może być momentami dla nich zbyt skomplikowana. 10h gry, 4/10, gdybym nie kupił tego w promce tylko za pełna cenę byłbym ostro wkurzony. Selene ~Apoptosis~ - VN Horror psychologiczny, pokazujący czym może się skończyć bezsenność i przygarnięcie bezdomnej "kotki". Jedna z tego typu gier, która po skończeniu zostawia więcej pytań niż odpowiedzi. Wszystkie zakończenia można na luzie zdobyć w 3h. Raczej nie będzie się o niej pamiętać po tygodniu. Gra za darmo, bardziej jako przerywnik przed czymś dłuższym, a jak się spodoba to można wspomóc finansowo twórców(w zamian dają patch +18).
  6. sadiker

    Gry za darmo na PC

    Jak ktoś jeszcze nie grał, to Vampire Survivorsza darmo na epic do 17:00: https://store.epicgames.com/en-US/p/vampire-survivors-f699a1
  7. A ja zawsze zaczynam od recenzji(oprócz gier Nintendo, które omijam), potem newsy, na końcu felietony. Za 25 zł za miesiąc redaktorzy przeglądają za mnie internet, recenzują słabe/średnie gry żebym wiedział które omijać i zachwalają te naprawdę dobre. Np. wahałem się nad Metal Slug Tactics, ale skoro surowy Konsolite dał ocenę jaką dał to gra leci do koszyka. Recenzji na YouTube za to nie lubię, bo średnio czytam jakieś trzy razy szybciej niż recenzent mówi i takie oglądanie mnie po prostu męczy(tak, jestem jedną z tych osób, które w komentarzach pytają o wersje "dla umiejących czytać" gdy na portalach informacyjnych jest film zamiast artykułu). No i pytanie czy naprawdę po wywaleniu recenzji sprzedaż by wzrosła czy może Szmatławiec skończyłby jak Przekrój(właśnie stał się rocznikiem). Ostatnio ten apel był przy zapowiedzi numeru 319.
  8. Będzie ocena doznań czy tylko suche fakty? Kolejna gra z czasów ps1 od której się odbiłem. System walki wybitnie mi nie siadł.
  9. To nie że mam taka zasadę, tylko jak już w coś raz zagrałem, przeszedłem całą fabułę to jakoś nie mam ochoty grać w to samo po raz kolejny. Może trzy gry w ciągu ostatnich 30 lat były dla mnie na tyle dobre by zagrać w nie drugi raz. Nie jestem zamknięty na wznowienia, taki Final Fantasy Tactics remaster na przykład bym chętnie przytulił, ale głownie po to bo łatwiej w (potencjalnej) wersji PC fani mogli potem robić wszelkie rodzaje mody.
  10. Przypadkiem gry w które ostatnio grałem mają motyw bidulki. To takie małe smutne stworzonko(dodatkowe punkty jak ma duże oczy), które trzeba ocalić przed złem tego świata. Dość często pojawia się w grach. Choćby RE w pierwszej części z Nathanem, główny bohater jest taki bezjajeczny a potem jak już musi swoją bidulkę uratować to się chad z niego zrobił co zmieniał ręce jak rękawiczki(jeśli coś pomyliłem to przepraszam, bo niewiele już z tych gier pamiętam). W Final Fantasy Tactics(spoiler dla Kmiota bo zapowiedział, że kiedyś skończy,a nie wiem w którym rozdziale jest) Do tego tak an szybko Last of Us, The Walking Dead: The Telltale Series itp... No to zaczynamy. Life With a Slave -Teaching Feeling [+18] - visual novel Ja naprawdę nie wiedziałem, serio. Zachęcony obrazkiem ----> znalezionym w internecie chciałem sprawdzić o co chodzi. Główny bohater to doktor o nieokreślonym wieku(nigdy nie widać jego twarzy) do którego przychodzi dawny pacjent i przyprowadzą nam niewolnicę Sylvie. Mówi że poprzedni właściciel ją źle traktował, a że doktor był dla niego dobry to pyta czy jej nie chcemy. No i mamy teraz dwie ścieżki do wyboru - można traktować ją jak człowieka albo niewolnika. Oczywiście nie ma tu degeneratów więc jak wiadomo tylko pierwsza opcja wchodzi w grę. Więc trzeba traktować nasza bidulkę dobrze - dawać jej duże porcje jedzenia(fun fact: jeśli zamówimy jej kanapkę w restauracji zamiast naleśników to we wcześniejszych wersjach gry z powodu błędu Sylvie umierała kilka dni później), zabierać ją na spacery, kupować ubrania, rozmawiać, dawać jej obowiązki domowe by czuła się potrzebna. Po 15 dniach dostaje przeziębienia i jak byliśmy dla niej niedobrzy to umiera(podobno, nie wiem, tak w wiki jest napisane - mi przeżyła). Po tych wydarzeniach przekonuje się do doktora i … rzuca się na jego penisa. Trochę za szybko co nie? Jak chciałem być szlachetny i unikałem seksu to po kilku dniach mnie zaczęła błagać, a po paru kolejnych weszła pod kołdrę i obsłużyła się sama. Więc ogólnie to trochę za szybko się wszystko dzieje, do tego nie w tym kierunku co chciałem. Spodziewałem się czegoś bardziej w stylu Katawa Shoujo - powolne budowanie relacji. Wyleczenie lat traum w 15 dni jest co najmniej mało realistyczne. Do tego gra nie ma zakończenia. W trakcie gry zauważyłem też, że Sylvie zachowuje się jak pies - słucha wszystkiego co mówię, robi co każę, można cały dzień głaskać ją po łbie i się jej nie znudzi. Nie poprawka - mój pies mnie tak nie słucha. Jak ktoś ma potrzebę popastwić się (lub nie) nad całkowicie bierną osobą to może dać grze szansę. Saya no Uta: The Song of Saya [+18] - visual novel - Eroge Jedna z pierwszych gier studia NITRO PLUS wydana pierwotnie w 2003. 6 lat później wydadzą STEINS;GATE. Główny bohater - Fuminori Sakisaka - ulega wypadkowi samochodowemu. By ocalić jego życie, lekarze decydują się na eksperymentalną operacje głowy, która zmienia jego sposób w jaki widzi świat(ciężka agnozja). Ludzie wokół niego wyglądają jak bryły mięsa i organów, wypowiadane zdania brzmią jak chrząknięcia i piski, normalne posiłki smakują i pachną okropnie itd. Fuminori popada w ciężką depresję i gdy rozważa samobójstwo podczas pobytu w szpitalu spotyka Sayę, którą widzi jako śliczną młodą dziewczynę ubraną na biało - małą, niewinną bidulkę. A że główny bohater nie jest debiem(uwielbiam mądrych protagonistów) to szybko zauważa że coś jest nie tak, ale w sumie czy w jego stanie ma wybór? Dalej nie spoileruję. Gra nie jest długa ~6h, ma 2 decyzje, 3 zakończenia. Nie ma dłużyzn. Wszystko wydaje się takie w sam raz - przedstawienie postaci, ich charaktery, akcja, zakończenie. Gdyby nie sceny +18 oraz widoki z oczu Fuminori'ego pokazujące jak widzi świat można by było śmiało polecić jako VN dla dopiero zaczynających swoja przygodę z tym gatunkiem. Jak kogoś to nie zraża to za te drobniaki (27zł na gog.com bez cenzury) warto brać. PS. Nie wiem czy takie były intencję twórców, ale w pewnym momencie zacząłem kibicować tym złym. Wkurzali mnie przyjaciele głównego bohatera - wyraźnie im dawał do zrozumienia żeby się odwalili, a nie chcieli się odczepić. Jak przypadkiem wyklikałem złe zakończenie(dla Fuminori'ego) to byłem rozczarowany. Return to Shironagasu island - visual novel. Gra zrobiona przez podobno jedną osobę. Na kampanii crowfundingowej zebrał 25 milionów jenów a potem przesadził z produkcją gadżetów i do tego zatrudnił zbyt drogich Seiyuu co doprowadziło do tego, że został w plecy jakieś 2mln jenów. Ponoć nie żałuje. Nowojorski bogacz zostaje znaleziony martwy w swoim domu. Oczywiście, jedynymi osobami zdolnymi do rozwiązania tej zagadki są Sen Ikeda, detektyw z Nowego Jorku(ale Japończyk) i 15-letnia Neneko - jąkająca się bidulka z pamięcią ejdetyczną(przypadek Szerieszewskiego, który skończył w psychiatryku pokazuje, że nie jest to dobra przypadłość) i prawie zerowym poziomem umiejętności interpersonalnych. Trop prowadzi na tytułowa wyspę. Znowu, więcej nie powiem bo w VN zawsze najważniejsza jest fabuła. A jaka ona jest? No średnio-dobrze bym powiedział. Momentami czytając to musiałem przerwać, bo na usta cisnęło się "to nie ma sensu" albo "no trochę kiepsko to wytłumaczyli". W końcówce trochę za bardzo wchodzi w klimaty S-F, jakby autor nie miał do końca pomysłu jak wszystko dopiąć. Do tego nie wiadomo skąd Ikeda sie zna z Neneko, czemu ją utrzymuje, dlaczego jest jedyną osobą z którym normalnie może rozmawiać. Aż się prosi by rzucić na to trochę światła. Może dowiemy się w kontynuacji. W samej grze denerwuje też ciągłe klikanie, tj. są sekwencje w których trzeba zbadać ślady, ale nie wystarczy że klikniemy jeden raz na daną rzecz. O nie, to by było za łatwo. Trzeba klikać po kilka razy aż dialog zacznie się powtarzać. Czasami po kliknięciu 5 razy na jeden obszar, należy poklikać na drugi po czym wrócić do tego pierwszego. Niby mała rzecz, a upierdliwa. Jak ktoś kojarzy 5 i 6 część Ace Attorney to tam było to lepiej przemyślane - jeśli już nie musieliśmy klikać w dane miejsce to kursor w tym miejscu robił się szary. Jest też syndrom Final Fantasy Tactics - czyli zawsze używaj kilku sejwów. Zdarza się tak że podejmiemy jakąś decyzję i dopiero po kilku minutach wyskoczy game over. Jak w międzyczasie nadpisaliśmy stan gry to trzeba zaczynać od początku. Styl graficzny jest mocno nierówny - niektóre postacie zwłaszcza Neneko są bardzo szczegółowe, a taka Riehl Bextor to wygląda jak od szablonu. Tłumaczenie jest chyba fanowskie, tj ktoś twórcom chyba zaproponował, że to przetłumaczy za dwa Tyskie czy co tam się teraz pije, bo zdarzają się literówki i momentami tłumaczenie jest zbyt dosłowne. Moje ulubione przykłady to "Neneko, kaczka!" oraz "poświęciłeś swój słodki czas". Nie ma tego dużo ale trochę razi. Dubbing jest tylko w wersji japońskiej z powodów licencyjnych. Mimo wszystko po grze pomyślałem "szkoda że to już koniec"(jest jeszcze 3 godzinne Extra Story, ale ta część jest bardziej komediowa), bo jednak sama gra wciąga. Ikeda to taki trochę momentami dupek ale mimo wszystko da się go lubić a jego przekomarzanie z Neneko(która w przeciwieństwie do innych recenzowanych tutaj gier przechodzi największy rozwój jak na główną bohaterkę przystało) stanowi jeden z motorów napędowych gry. Resztę postaci też da się lubić bo działają racjonalnie, każda ma jakiś cel(przeważnie ukryty), nie ma motywu "jestem zły i już". Wiem, że dużo narzekam, gra ma wiele niedociągnięć, ale czuć że ma "duszę". To trochę tak jak będąc nauczycielem dwójkowy uczeń bardzo się postarał i napisał sprawdzian na trójkę i by go zmotywować nauczyciel daje mu czwórkę. Gra też tam chodzi po ~20zł na Steam więc polecam, ale tylko fanom gatunku. Swan Song [+18] - visual novel(wiem, ciężko coś znaleźć wartego uwagi bez +18, taki urok VN, tutaj nawet okładka jest NSFW, wiec leci screen z gry) W grudniu następuje wielkie trzęsienie ziemi o magnitudzie 9.5, które sprawia że ludzkość(przynajmniej w Japonii) zostaje zdziesiątkowana. Ci co przeżyli muszą walczyć o przetrwanie. Gra jest często wymieniana jako jedne z lepszych visual novel na rynku, ale do mnie jakoś nie przemówiła. Fakt, jest dobra ale topka to nie jest. Największym problemem jest istnienie The Walking Dead(komiksu oczywiście, a nie tego wykastrowanego serialu), bo wszystko co zrobiła ta gra to TWD zrobiło lepiej. Jest standardowo - sojusze, konflikty, zdrady, morderstwa, gwałty ale miałem wrażenie że była pewna linia, której twórcy nie chcieli przekroczyć - te drastyczniejsze rzeczy są tylko opisane, nie dali na to CG. Żeby było tematycznie to tutaj też mamy naszą bidulkę - Yasaka Aroe, która ma autyzm. Dość ciekawy pomysł, ale potencjał nie został wykorzystany. Yasaka służy raczej jako MacGuffin - jeśli ktoś musi zrobić coś głupiego by popchnąć fabułę do przodu to akurat nikt jej nie pilnuje i nasza bidulka może np. wypuścić więźniów bo ją o to proszą. Pozostali bohaterowie których zapamiętałem to: Amako Tsukasa - główny bohater całkowicie pozbawiony charakteru i uczuć. Był genialnym pianistą ale po wypadku stracił siłę w prawej ręce, więc jego marzenia legły w gruzach. Gra nie pozwala nam zapomnieć o tej strasznej tragedii bo przy każdym jebanym monologu wewnętrznym Tsukasa o tym wspomina. Jak na potencjalnie głównego bohatera(od niego zaczynamy, potem mamy przełączenia na POV od innych postaci) najmniej się rozwija w trakcie VN. Kolejna warta uwagi postać, a także gwiazda gry to Takuma Kuwagata - postać która w trakcie gry wychodzi z przegrywu i staje się ultra chadem. Tak naprawdę to dla jego rozwoju warto zagrać. Więc jak ktoś nie czytał/oglądał TWD to polecam, tylko przewijajcie monologi Tsukasa'y jak wspomina o swojej ręce i kompleksie tatusia.
  11. Serio remastery są aż tak popularne? Zawsze myślałem ze to nisza, a do tego po GTA Trilogy Definitive Edition czy tam Warcraft 3 Reforged miałem nadzieję, że gracze się nauczyli żeby takich rzeczy nie kupować. Nie wierzę, że jestem jedyna osobą na forum, która nigdy nie grała w żaden remaster.
  12. Roger, tak się nie robi. Wrzuć chociaż jeden skan tego "Tasmana".
  13. Ludzie to już 30 lat? Człowiek się staro czuje. Numer jak zawsze dobrze się zapowiada, zobaczymy tylko czy po tekście o Yasuke będzie gównoburza.
  14. Też wczoraj doszło. Co do zapachu to się nie wypowiem, bo mnie moje ulubiona córka zaraziła katarem
  15. U mnie też doszło wczoraj. Duża zmiana - poprzedni numer przyszedł prawie 3tygodnie po terminie.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...