-
Postów
989 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez dominalien
-
No pewnie, Nintendo to Mario, Zelda, Metroid. Co najmniej dwie z nich są znane dziesiątkom milionów ludzi i kupowane bez końca. To tak jak klienci Sony czy MS, którzy kupują konsole i grają tylko w Call of Duty i Fifę, czy jak to się teraz nie nazywa. Jest ich masa.
-
Bez przesady, wypuszczenie mało atrakcyjnego, nieobowiązkowego produktu to żadne spierdolenie. Jakby wypuścili na nową generację takiego babola jakim było PS3 razem z komentarzami o braniu drugiej pracy itd, to by można mówić o spierdoleniu na rocznicę.
-
Gram teraz w S3, bo chcę mieć "chronologicznie". Nie mogę się doczekać, żeby to już się skończyło, niestety. Włączyłem S4 na 15 minut i to jest niebo a ziemia jeśli chodzi o poziom.
-
Design akurat fajny. Z napędem, wiadomo, będzie wyglądało gorzej.
-
No jest drogo i mało imponująco. PS4 miało wiele wad, a PS4Pro i tak nie naprawiło najważniejszej (hałas). To chyba będzie pierwsze Playstation od 3, którego nie kupię od razu.
-
x-kom ma taniej edit: ale i ultima i x-kom bez dostępności
-
Potwierdzam, to jest prawda.
-
Chyba mało prawdopodobne, żeby nawet MS było w stanie "zmienić zdanie" i wypuścić nowy sprzęt 3 lata wcześniej.
-
FSR/DLSS to jest gamechanger. Na mocnym sprzęcie daje masę klatek w przyzwoicie wyglądającej wysokiej rozdzielczości, na słabym sprzęcie (Steam Deck) daje grać w niezłej jakości w gry, które bez tego by ledwo chodziły w 320x200.
-
Still Wakes the Deep na stimdeku Symulator chodzenia z symulatorem spadania. Edit: skrinszot z HDRem, tu wygląda słabo, na stimdeku dużo lepiej. Setting bardzo fajny, platforma wiertnicza jest świetną miejscówką. Nie przypominam sobie gry, która by się działa w takim miejscu. Czytałem gdzieś (może w recenzji z PSXE?), że odwiedza się te same miejsca w różnych kontekstach i niewątpliwie jest to prawda, ale wszystko jest bardzo podobne, ciągle rury, drabiny i metalowe chodniki. Jedyne miejsce, które rzeczywiście można skojarzyć przy kolejnych wizytach i docenić co się zmieniło to budynek mieszkalny, reszta to po prostu korytarz z wieloma zakrętami. Historia jest... i tyle. Sama koncepcja, że do czegoś się dowiercili spoko, ale wszystko przeplatane narracją o życiu głównego bohatera i to już jest sztampowe i prozaiczne do bólu. Gra bardzo też chce, abyśmy się przejmowali losem innych postaci, ale słabo to wychodzi. Nie ma walki, przeciwników trzeba unikać. To się robi metodą prób i błędów, trzeba kilka(naście?) razy zginąć i już wiadomo gdzie iść i co zrobić. Nie straszne, za to lekko frustrujące. Natomiast bardzo frustrujące jest to, że cała druga połowa gry jest w prawie kompletnej ciemności, otoczenie jest widoczne tylko w miejscu, gdzie akurat pada światło latarki. Gdy się po prostu zwiedza lokacje jest ok, ale jak coś goni, albo podnosi się woda i trzeba znaleźć drogę, żeby nie utonąć, to już zupełnie co innego. W jednym miejscu zginąłem na luzie ze 30 razy. Jak wreszcie trafiłem latarką na miejsce, w które miałem płynąć, posuwałem się kawałek do przodu i znowu ginąłem, dopóki nie znalazłem następnej dziury. I tak w pięciu etapach. Jak powiedział klasyk, fuck that. Gra ma drobne problemy techniczne. Bohater potrafi spaść w dziurę szerokości 10 cm, albo krzyczeć jakby spadał, ale jednak nie spaść. Można aktywować elementy interaktywne stojąc tyłem do nich. Tego typu sprawy. Śmieszne są podpisy, bohaterowie mówią trochę slangiem branżowym ("genny"), trochę prawdopodobnie gwarą ("wee lad"), a podpisy są na poważne ("generator", "kid"). Steam twierdzi, że zajęło mi to wszystko niecałe 12 godzin. Wydaje mi się to dość dużo, sam bym powiedział, że potrzebowałem jakichś 8. 5/10 Wydajność na Steam Decku jest masakryczna. Na początku bez problemu z FSRem (albo tym podobnym od Unreala, nawet mi się bardziej podobało) można uzyskać 30 klatek, ale jak zaczyna pojawiać się woda robi się coraz gorzej i pod koniec rutynowo miałem 16. Nie przeszkadza to w graniu, w końcu to symulator chodzenia. Obniżanie detali/jakości skalowania prawie nic nie daje, raptem parę klatek w górę. Muszę powiedzieć, UE5 to najcięższy, najgorzej skalowalny silnik graficzny jaki teraz jest. Myślę, że zacznę unikać zrobionych na nim gier.
-
No tak, jak Beat Saber ci źle robi to odpuść sobie VR. To jest najłagodniejszy rodzaj doświadczenia.
-
Jak w to wszyscy graliśmy pierwszy raz to nikt nic nie wiedział i spokojnie można było dać radę. Ja bym zagrał tak po prostu, korzystając tylko z takiego info jakie daje sama gra. W kolejnych przejściach się można bawić w poszczególne mechaniki i kombinowac.
-
Ja jestem „w trakcie” (czytaj: od 3 lat nie dotknąłem). Fatalna gra, ale japońskie pojebanie ją ratuje. Jak ktoś to lubi to pozycja obowiązkowa.
-
Bardzo fajnie gra się na PS3. Ogrywam teraz Fallout 3 i jest bardzo miło. Kontroler też jest ok, jak się człowiek przyzwyczai do strzelania L/R1.
-
Persony akurat mają świetny dubbing angielski. P3R jak przypuszczam ma nowy?
-
No, coś w tym jest. Mam ustawiony na moim koncie angielski i się wyszukuje, moja dziewczyna ma polski (na tym samym użytkowniku) i się nie wyszukuje. Ciekawe w takim razie ilu jeszcze rzeczy brakuje jak się język zmieni. Edit: jak teraz przeglądałem te wszystkie koreańskie rzeczy to rzuciło mi się w oczy "dwadzieścia pięć i dwadzieścia jeden" i "wspomnienia z alhambry". Jeśli ktoś nie widział to naprawdę fajne seriale.
-
Dla mnie jest ok, że nie ma drugiegi sezonu. W klimacie serialu, trochę się dało załatwić spraw, trochę nie. Tak jest spoko. Edit: drugiego, nie trzeciego. Tak to długo oglądałem, że miałem w głowie, że to były dwa sezony... Ja cały czas mam, od co najmniej roku. Jesteś za granicą?
-
A mnie właśnie TLoU w ogóle nie podpasowało, strasznie to wszystko na serio. Ograłem jedynkę, nawet nie chciało mi się po trofea żadne wracać. A Unchartedy sobie z przyjemnością od czasu do czasu ogrywam dla relaksu (aktualnie 3 remake na crushing).
-
Ja kupuję najlepsze opony jakie mogę, ale na narty jeżdżę z gościem, który ma zwyczajne dębice i jedziemy tak samo, wjeżdża wszędzie gdzie ja i generalnie nie mam pojęcia, czy ma sens, że ja tyle płacę. Zgadzam się, że starszy samochód to powinny być lepsze opony, ale teraz „starszy” to jest np. 2010+ i chyba te wszystkie systemy już są? Dla mnie starszy to mój lexus z 1999, a też przecież poza ABSem coś tam jeszcze ma. A jeśli chodzi o nietypowe rozmiary, to koleżanka ma mazdę 2 i wielosezonówek do tego (typowe auto miejskie, opony zima/lato nie mają sensu) są 3 rodzaje, najlepsze falken. Raczej słabo.
-
Ja z dwójki tak naprawdę miło wspominam tylko końcówkę - klasztor i to co potem (może bez ostatniego bossa, na crushing bardzo mi zalazł za skórę). Tybet be, pociąg fu. A w trójce jest dużo malowniczych miejsc, z pustynią na czele. Wyglada na to, że każda część trylogii ma swoje zalety, ale dopiero w 4 wszystko się ładnie składa w całość.
-
To jak najbardziej tak, z kolei miejscówka jest dla mnie najciekawsza. Szczególnie w dwójce, która jest niby "najlepsza", jest szereg po prostu brzydkich, liniowych i dość małych poziomów i co chwila zmiana lokalizacji. A tu fajna wyspa, człowiek cały czas wie gdzie mniej więcej jest, zwiedza się szereg połączonych miejsc, czasem się wraca w nowym kontekście, przyjemnie się wszystko składa. Czwórka jest trochę podobna, miejscówki są na tyle duże, że można się odnaleźć: aha, tam byłem, teraz jestem tu i idziemy tam.
-
Sprawdzałeś konfigurację sterowania trybu desktop? Może bug, jesteś na wersji beta albo preview? Nie napisałeś co już robiłeś, trudno tak strzelać w ciemno.
-
U mnie niestety Deck zajmuje miejsce dużego PCta (mam, ale nie gram, bo nie lubię przy biurku) i jak widzę jakiś symulator chodzenia, w który mam ochotę zagrać, na UE5, to mnie trafia szlag (Still Wakes the Deep).
-
Battleship (Bitwa o Ziemię) na netfliksie Wspaniali amerykańscy wojacy są wspaniali. Film oparty o grę w statki, co może pójść nie tak? Okazuje się, że niewiele, bo fabularnie właściwie nie ma się o co przyczepić. Jest prosto, bombastycznie, zgrabnie, dynamicznie, krzepiąco, heroicznie. Bardzo, ale to bardzo miło oglądało mi się o ludziach, którzy są kompetentni, chcą dobrze wykonywać swoją pracę i współpracują we wspólnym celu; bardzo mnie ucieszyło, że nie musiałem znosić wciśniętego na siłę złego, który bruździ innym dla zysku (Reiser w Obcych, ale taka postać jest właściwie w każdym innym filmie). Ja wiem, że musi być jakiś konflikt, żeby była fabuła, ale tu najazd obcych w zupełności wystarczy, i według mnie i na szczęście według twórców. Obcy są kulowi, efekty specjalne przyzwoite, ujęcia ładne, okręty piękne, technologia fajna, czego tu chcieć więcej? Przyjemny, budujący, nieskomplikowany obraz, idealny na letni wieczór. Suma dała więcej niż wszystkie składowe osobno. 8/10
-
Wreszcie dotarłem do końca dwóch seriali. House of Ninja Rodzinka udaje normalną. Japońskie produkcje z aktorami bywają, eee... różne, ale tu widzę maczali ręce jacyś amerykanie i efekt jest przyzwoity. Zaczyna się lekko i przyjemnie, pod koniec robi się bardzo na poważnie. Choć wszystko dość komiksowe i trudno zbyt się przejmować strasznymi wydarzeniami. To jeden z takich seriali, gdzie mam nadzieję, że nie będzie drugiego sezonu, bo od razu widzę odkręcanie poważnych sytuacji i udawanie, że nie ma żadnych konsekwencji (niewątpliwy wpływ wspomnianych amerykanów). Zakończenie oczywiście zostawia wątki na kontynuację, choć jest bardzo satysfakcjonujące i ładnie zamyka główną oś historii. Ogólnie dupy nie urywa, ale jest bardzo w porządku. Mocne 7/10 Signal Młody policjant przez przypadek zaczyna rozmawiać przez krótkofalówkę z kolegą po fachu. To nie jest "police procedural" (nie wiem jak to się po naszemu nazywa), tylko bardziej opowieść o ludziach i czasach. To już któryś koreański serial, który dzieje się w dwóch epokach, powroty do lat 80tych i 90tych muszą tam być bardzo popularne. Zabieg z innymi proporcjami obrazu w zależności od czasu jest bardzo udany. Fabularnie to majstersztyk. Historia pięknie ewoluuje przez wszystkie 16 dłuuugich odcinków (typowy koreański format, nie bez wad), płynnie wchodzą nowe wątki, kończą się stare, w drugiej połowie wszystko wspaniale się zaczyna składać w całość i pod koniec robi się naprawdę emocjonująco. Główny zły jest absolutnie fenomenalny, aktor dobrany idealnie, aż ciary mnie przechodziły momentami. Wadą są za długie odcinki, z każdego powinni byli z 10-15 minut poucinać, i traktowanie widzów jak debili. Momentami powtarzają dla przypomnienia sceny, które były dosłownie 30 sekund wcześniej. Niezmiennie, warto przetrwać te senniejsze momenty dla naprawdę fajnej opowieści. Zakończenie może rozczarowujące (miałem jednak nadzieję, że wszystko się lepiej poukłada) i mało bombastyczne, ale pasuje do tonu całości i zostawia widza usatysfakcjonowanego. 9/10