-
Postów
350 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez Jukka Sarasti
-
Nie było, wręcz przeciwnie. Natomiast wprawienie tego w soulsowe ramy niechybnie by ją spowolniło, więc leciał by potężny aspekt w postaci dynamiki walk.
-
Niby bardzo ucieszyłbym się z nowego NG, ale patrząc na obecny kierunek studia obawiam się, że akurat zrobiliby z niego właśnie coś bliskiego do soulslike. Jakkolwiek ten kierunek lubię, to bym dostał szału widząc soulsowe elementy w NG.
-
Skończyłem dzisiaj Niohiro... wróć, Wo Longa. Ogólnie to cieszę się, że mój entuzjazm w stosunku do tej gry ochłodziły recenzje czy opinie graczy - jako fan Nioha miałem spory hype, a i Sekiro dało mi masę frajdy - bo podchodziłem do tytułu jak do "siódemkowej" gry. Okazało się, że to faktycznie gra na taką ocenę. Zacznę od tego, co się w grze udało - lokacje są całkiem dobrze zaprojektowane, na pewno lepsze, niż w Niohu. Patent z flagami zachęca do dokładnej eksploracji, a że flagi często mają swoich strażników, to i gracz ma okazję zmierzyć się z minibossami. Zresztą jeżeli zahaczyliśmy o bossów, to ich całkiem miło wspominam, chociaż to generalnie dosyć prosta gra i sporą część rozbijałem przy pierwszym podejściu. No, z jednym wyjątkiem. Pierwsze starcie z Lu Bu spuściło mi takie baty, że zacząłem podejrzewać, że teraz zaczęła się gra na poważnie . Walka ma intensywne tempo i nie ukrywam, że gdyby wszystkie walki z szefami były takie szybkie, to pewnie oceniałbym grę lepiej. Gorzej wypadł natomiast system walki. Nie jest on absolutnie zły - po prostu Nioh, który siłą rzeczy przez różne podobieństwa (system ekwipunku, przyzywanie demonicznego zwierzaka jak w Naruto) pobudza do porównań, to mój ulubiony pod kątem walki soulslike (i po Bloodborne drugi ulubiony w ogóle), natomiast tutaj system pomimo różnych pierdoł sprawia wrażenie nieco płytkiego. Poza spamem kwadratem i dokładaniem cięższego ciosu w odpowiednim momencie nie ma tu zbyt wielu opcji ofensywnych. Z kolei sam taniec ostrz przy wymianie ciosów i parowaniu wypada o dwie klasy gorzej, niż w Sekiro, choć jeśli ktoś się od Sekiro odbił, to tutaj mam wrażenie, że okienko na parowanie działa znacznie łaskawiej. A, można też blokować ciosy, ale nie użyłem tej funkcji ani razu przez całą grę. Czary i sztuki walki to raczej popierdółki (choć z tych drugich czasem korzystałem, a taki ruch przerywający atak przeciwnika znajdujący się w parasolce-mieczu z początku gry to solidny argument) - dużo bardziej wolałbym wywalenie całych czarów w zamian za np. zmienianie stancji z Nioh, bo te zwyczajnie albo mają umiarkowaną i średnio efektowną naturę (nakładanie buffów) albo zadają zbyt małe obrażenia, aby się nimi przejmować (czary ofensywne). Do tego pomysł na wsadzenie pod jeden przycisk parowania i uniku działa kiepsko, zwłaszcza, gdy w ruchu chce się zablokować atak. Naprawdę, wystarczyłoby włożyć to głupie zbijanie ciosów pod L1, gdzie kryje się blok i walka zrobiłaby się przyjemniejsza. Z Nioh natomiast akurat mogli sobie odpuścić też znajdowanie 150 części ekwipunku, zazwyczaj beznadziejnych, na misję. Narzekam i narzekam, ale ogólnie rzecz ujmując bawiłem się dobrze. Na pewno pomogło olewanie pobocznych misji, bo inaczej bym się już trochę męczył, a tak to całość elegancko zamknięta w 24 godziny i do zapomnienia. Ze względu na dosyć przyjazny poziom trudności gra była wręcz relaksująca.
-
Z moim najlepszym giereczkowym przyjacielem dzisiaj założyliśmy "rodzinę" - w teorii są gry, które nie są możliwe do dzielenia się, ale to trzeba sprawdzać samemu, wyświetliło nam nawzajem wszystkie nasze gry.
-
Jaka platforma? Natomiast warto mieć na uwadze, że los daje Ci wspaniałą szansę NIE grać w NG3.
-
Plan zrealizowany, a więc nie wpadłem w szał kupowania na wyprzedaży - wpierw pora dokończyć to, co mam z zimowej. Pozwoliłem sobie jedynie na Tekkena 8.
-
Ale świat jest mały, z Caradolphem do jednej klasy w liceum chodziłem.
-
Najwyżej jak mnie zacznie łamać ponad miarę, to użyję save slotów na emulatorze. Albo tym rzucę w cholerę.
-
Red Dead Revolver - skoro mam na półce obie części Redemption, to pora zacząć "trylogię" (wiem, że Revolver jest bardzo luźno powiązany) od gry, która swoim arkadowym gameplayem najpewniej najbardziej mnie usatysfakcjonuje Po kilku pierwszych misjach ciężko wydać mi wstępnie jednoznaczną opinię - są chwile totalnie zajebiste (jak pięknie tutaj czuć potęgę headshotów), jak i takie, gdzie widać specyficzny development (gra tworzona i anulowana przez Capcom, a potem przejęta i dokończona przez jeden z oddziałów Rockstara), kiedy to trzeba resetować misję, bo boss się zawiesił na jakimś dachu czy toporność.
-
Po postach powyżej będę śledził temat z zainteresowaniem, bo w tej grze są nawet większe wyzwania, niż ruchy gałką i kwadrat Grę ukończyłem w ubiegłym roku - z miejsca wskoczyła do mojego życiowego topu, cudowna gra. Na ten rok zostawiłem sobie powrót i przejście wszystkich map na 20 roku życia (zakończyłem grę bodajże ok. 40 lat przy pierwszym przejściu) i zrobienie wszystkich aren. A dodam, że nigdy nie bawię się w jakieś platyny i okolice.
-
Dobra rzecz do szpilania po pół godziny dziennie, na dłuższe dystanse zbyt monotonna i mogłaby być o kilka godzin krótsza. Niemniej ogrywałem ją jako "perełkę z GP" i w tym układzie był to sympatyczny przerywnik od innych moich zadań w tamtym okresie.
-
NGB.
-
Nie grałem, jadę z trylogią właśnie mając w perspektywie czwórkę.
-
Mnie mimo dobrych chęci i predyspozycji (bardzo lubię slashery) nie siadło - po paru godzinach wyrzuciłem z dysku, bo bardziej męczyło, niż bawiło. Kto wie, może jak już mi się backlog wyczyśći (ja, yhm) spróbuję jeszcze raz. Tymczasem ukończyłem po raz pierwszy w życiu Crasha Bandicoota w wersji remake. I zacząłem czuć szacunek do swojej dziesięcioletniej wersji, która rozpykała dwójkę i trójkę - zaczynam się zastanawiać, czy przypadkiem nie wykształciły się u mnie fałszywe wspomnienia, bo pierwsza część trylogii z PSX chwilami przeorała mnie bardziej, niż praktycznie wszystkie gry, w które grałem od ukończenia Elden Ring jakoś w marcu/kwietniu ubiegłego roku (które sobie wtedy mieszałem z Sifu). Jest kolorowo, miło, przyjemnie, aż tu gra co jakiś czas wywala w pysk działem w stylu The Lost City, Heavy Machinery czy The High Road. W paru miejscach cholernie się napociłem mimo raczej gładkiego przebiegu reszty gry. Bawiłem się jednak bardzo dobrze - lokacje mają na style zróżnicowany styl wizualny, że się nie zaczynają nudzić, a większość poziomów ma idealnie wyważony poziom trudności. Z jednej strony wymagają skupienia (albo nauczenia się jakiejś sekwencji na pamięć...), a z drugiej rzadko powodują wyrzuty bluzgów jak kilka wskazanych lokacji. Na duży plus zaliczam również fakt tego, że gra stara się co jakiś czas nieco przetasować formułę na jakimś levelu - ot, chociażby jazdą na świni czy brakiem światła. Szkoda jednak, że po tym ostatnim epizodzie gra już raczej nie wprowadza tego typu ciekawostek i liniowo leci do przodu. Dalej to kawał sympatycznej gry, która mocno zachwiała w paru miejscach moją samooceną . Jeżeli doczekam się potomstwa dzielącego ze mną zainteresowania, to pierwszy Crash będzie testem dla młodego/młodej, zanim siądzie z tatą do jego ulubionego pierwszego Ninja Gaiden
-
Czy tak ma być? Jeszcze jak!
-
Zdecydowanie wolę spin off, niż współczesną adaptację oryginału. Pasożyty wyglądają za mocno komputerowo, ale zakładam, że już mało kto chce się bawić w efekty praktyczne. Strzelam, że bohaterka ma pasożyta w stylu tego typa z anime, którego pasożyt zainfekował tylko szczękę (i nauczył się wulgarnego prowadzenia rozmów z TV).
-
Blade dalej robi robotę. Ten film to trochę taka esencja moich skojarzeń z kinem akcji z przełomu wieku - wszystko ma być nie tyle fajne, co cool i zajebiste, a Wesley Snipes (za ten film, "Człowieka demolkę" i oszustwa podatkowego jest dla mnie honorowym białym) co rusz rzuca obrotowe ciosy kombosy, one linery i wywala frajerni fangę za fangą w rytm techniawy. Szkoda, że nowa wersja pewnie będzie o równości społecznej i biednych prześladowanych wampirach, już pan Ali odrzucił scenariusz, bo Day Walker miał być w nim tylko tłem dla jakiejś silnej i niezależnej kobiety
-
Dragon Ball skończył się dla mnie na Z, ale człowiekowi tak czy siak smutno. Chrono Triggera sobie jakoś w grudniu jeszcze przechodziłem.
-
F.I.S.T i Eastern Exorcist to fajne szpile dostępne na GP, choć o dużo mniejszej skali jako indyki.
-
Całe życie miałem słabą drożność po jednej stronie nosa ze względu na przegrodę (i to nie od kokainy ), natomiast po złamaniu i nastawieniu nosa to jakiś zupełnie nowy poziom komfortu w życiu. Wychodzi na to, że z rzadka warto tankować obrażenia.
-
Obejrzałem ostatnio Zabójcę Finchera. Ogólnie to film jest dla mnie trawestacją francuskiego "Samuraja". Rzetelnie zrealizowany, dobrze zagrany, nie nudził, natomiast ma dwie olbrzymie wady w postaci ogromnej ilości monologów bohatera brzmiących jakby miał 14 lat i pierwszy raz czytał Fryderyka Nickiego oraz zakończenie, gdzie Narracja za pomocą muzyczki też dosyć łopatologiczna. Ogólnie to takie mocne 6/10, przy czym zakładam, że każda ocena powyżej 5/10 oznacza coś ponadprzeciętnego.
-
Przeleciałem (hehe) przez filmik skacząc po nim - może ilość zbieractwa różnego gówna do craftingu mi się nie podoba, ale jak wjeżdża boss jakoś koło 1:05h
-
Ograłem kiedyś bazową grę i do dzisiaj to moja topka shooterów, więc z przyjemnością kupię. Może to okulary nostalgii, ale strasznie lubiłem strzelanie w tej grze - świetnie czuło się broń i jej moc, co we współczesnych shooterach wcale oczywiste nie jest.
-
Z tym zagadnieniem się nie bawiłem, ale możesz spróbować przerzucić same pliki z karty za pomocą Winpinatora na PC, a potem przerzucić na nową sformatowaną kartę. Nie wiem tylko jak to dokładnie zadziała z plikami gier Steam, bo karty używam tylko do emulatorów i emulowanych gierek.
-
Tylko PS5, potem także PC.