Skocz do zawartości

Jukka Sarasti

Użytkownicy
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Jukka Sarasti

  1. Jukka Sarasti odpowiedział(a) na aux odpowiedź w temacie w Region Filmowy
    Late Night with the Devil - strachu tu raczej mało, natomiast bardzo podobała mi się stylizacja na stary talk-show. Rzecz rozwija się zgodnie z oczekiwaniami, ostatni akt wypada ciut słabiej, ale w ogólnym rozrachunku dobrze spędzony czas. Plus ociupina nienachalnego humorku. Possessor - stylistycznie ten film to zupełnie moja bajka, ale logika tego świata wypadała już mało przekonująco, przez co dostałem film, w którym środkowy akt przypomina sytuację, w której moja babcia próbowałaby grać w Hitmana. Plus prezentacja przemocy chwilami przesadnie stylizowana na Cronenberga seniora. Story of Ricky - o cie chuj, najlepsza rzecz z kina klasy Z jaką widziałem od Toxic Avengera. Gore komedia karate w prywatnym więzieniu z Liu Kangiem granym przez gościa finansowanego przez PFRON
  2. Jukka Sarasti odpowiedział(a) na Shen odpowiedź w temacie w PC
    SW: Battlefront II (GOG): Call of Juarez (GOG):
  3. Jukka Sarasti odpowiedział(a) na Shankor odpowiedź w temacie w Seriale
    Przez moją krótką póki co bytność na forum jeszcze się ze specyfiką Jaskiń przesadnie nie zapoznałem
  4. Jukka Sarasti odpowiedział(a) na Shankor odpowiedź w temacie w Seriale
    Gdzieś mi się zgubił ten moment, kiedy zacząłeś mieć gust obiektywny. Szkoda mi tych frajerów, co subiektywnie oceniają i nie potrafią docenić tego wyśmienitego arcydzieła. A wiele innych rzeczy - nierzadko z dużo mocniejszymi podstawami do argumentowania o ich wyższej jakości, niż ogólna percepcja - też było nienawidzonych i jakoś ta popkultura nie zdechła.
  5. Jukka Sarasti odpowiedział(a) na Frantik odpowiedź w temacie w Mobile
    No, to jest absurdalnie dobry deal i jestem ciekaw, co im wychodzi w Excelach, że trwa kolejny rok.
  6. Jukka Sarasti odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Mało jest bardziej pechowych giereczkowych marek od Prey. Pierwotnie gra żywot zaczęła w 1995 roku, by po różnych iteracjach i kolejnych anulowaniach projektu doczekać się w końcu wydania w 2006 roku. I jak ta gra dowiozła! Ale o tym za chwilę. Później miała być dwójka, której gameplay robił wrażenie, ale została ona anulowana. W 2017 roku wyszedł Prey od Arkane Austin, ale okazał się finansową klapą i po nim studiu zostało już zrobienie wbrew swojej woli niedokończonego Redfalla i wyzionięcie ducha. Tak, jeśli są jakieś przeklęte gry, to Prey na pewno się do nich zalicza. No ale wróćmy do tytułu z 2006 roku, bo ten wczoraj ukończyłem. Na wstępie - to kawał oryginalnej gry, która wiele rzeczy robi po swojemu. Wcielamy się w Tommy'ego, indiańskiego weterana armii, który próbuje przekonać swoją dziewczynę, aby ta opuściła z nim rezerwat. Dyskusja nie przebiega w dobrej atmosferze, po drodze trzeba wyjaśnić dwóch rednecków, a do tego kosmici zaczynają coś na kształt odwrotnej inwazji na Ziemię. No, nie jest lekko. Zaraz, odwrotna inwazja? Ano, ufoki bowiem porywają ludzi (i przy okazji elementy otoczenia) w dosyć niecnych celach. Tommy, jego dziadek i dziewczyna też zostają wciągnięci do tzw. Sfery. Siłą rzeczy nasz bohater rusza na ratunek bliskim, a jego droga będzie wiodła go przez jedno z ciekawszych miejsc w całym giereczkowie. Sfera jest bowiem obrzydliwa. Biomechaniczny labirynt, gdzie istoty mieszające w sobie różne gatunki i cybernetyczne elementy wcale nie chcą z nami żyć w zgodzie. Ta kupa mięsa i metalu zrobi wszystko, żebyśmy nie dotarli do szczęśliwego zakończenia. A całość ożywia id Tech 4, którego nie jestem fanem ze względu na jego "plastikowość", ale tutaj o dziwo pasuje idealnie. Tommy przebijając się przez to piekiełko nie tylko będzie musiał używać cudacznych gnatów (żyjące karabiny, broń zasysająca energię, która zależnie od źródła może być np. railgunem czy zamrażarką, przerośnięte owady jako granaty), ale też przyzwyczaić się do panujących tu zasad. Pełno tutaj portali, przez które przeskakujemy my i wrogowie, a także miejsc, gdzie grawitacja działa jak działa, nieraz z naszą pomocą. Skutkiem tego nie brakuje np. strzelanin z gościami biegającymi po suficie. Albo to my jesteśmy na ich suficie. A tak w ogóle to po zgonie nie wczytujemy gry, tylko przenosimy się do krainy indiańskich duchów, gdzie polując na nie wracamy do świata żywych. No i w czasie gry niczym w Soul Reaverze wychodzimy z ciała, aby uzbrojeni w widmowy łuk korzystać z niedostępnych w materialnym świecie ścieżek czy forsować osłony. Do tego polatamy statkiem jak w jakimś Descent. Dużo tego, zwłaszcza jak na grę na 6 godzin. Dzięki temu jednak Prey wypada rewelacyjnie także do teraz. Cały czas urozmaica trochę zabawę, mieszając niezłe wymiany ognia z prostymi zagadkami i kolejnymi elementami układanki - fabuła to żadne dzieło sztuki, ale jest całkiem niezła. Pozostaje żałować, że ta doskonała gra nie doczekała się faktycznej kontynuacji.
  7. Jukka Sarasti odpowiedział(a) na SnoD odpowiedź w temacie w Ogólne
    Tyle, że ją jakiś czas wraz z pierwszą prezentacją ogłoszono jako grę w Passie, ale to taka pierdoła na marginesie. Sam mam ciut mieszane odczucia, ale kibicuję - średnio jarają mnie elementy związane z "bazą", ale jak nie będzie to dominowało nad resztą gry, to będzie to dla mnie pewnie strawne. Podoba mi się na pewno design, a do tego Capcom jest w fazie, więc...
  8. Jukka Sarasti odpowiedział(a) na viqorq odpowiedź w temacie w MANGA&ANIME
    Strasznie marne to było. Już kij z jakimś skalowaniem, ale to się słabo oglądało, a mieli tylko zapełnić godzinę fajnymi bitkami.
  9. Jukka Sarasti odpowiedział(a) na Figuś odpowiedź w temacie w Hardware
    Winpinator bardzo dobrze działa.
  10. Jukka Sarasti odpowiedział(a) na xzdunx odpowiedź w temacie w Kącik RPG
    W razie potrzeby możesz praktycznie każdą walkę, włączając w to bossów, wygrać dzięki bugowi rzucając po sobie czary Vanish i Doom. Nie wiem czy to naprawili w późniejszych wersjach.
  11. Jukka Sarasti odpowiedział(a) na 20inchDT odpowiedź w temacie w Ogólne
    A to nie będzie darmowa gra jak jedynka?
  12. Jukka Sarasti odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Ostatnio w ramach krótkiej gierki padło kill.switch. Gra obecnie głównie kojarzona chyba przede wszystkim z tego, że była inspiracją dla Gearsów - rozgrywka także tutaj opiera się na korzystaniu z osłon, a podejście oparte na radosnej szarży kończy się zjedzeniem ołowiu w ilości przerywającej funkcje życiowe. Po kolei jednak - gra zajmuje może jakieś 4 godziny, ale nie znaczy to, że nie ma o czym pisać. Fabuła może nie porywa, ale stara się być ciut ciekawsza, niż przeciętny militarny shooter z tego okresu. Przez pierwsze trzy akty sterujemy głównym bohaterem jako żywą kukłą. Nieprzyjemnie się dla niego złożyło, ale nie posiada własnej woli i jest kontrolowany niczym w... no, grze komputerowej siejąc rozpiernicz po całym świecie w imię interesów terrorystów. Między misjami ma jednak przebitki ze swojej przeszłości, a w konsekwencji staje się coraz bliższy wyrwania się spod kontroli złych gości. Resztę historii możecie sobie dośpiewać. Nadaje to kill.switchowi lekko futurystycznego sznytu, choć ten najbardziej słychać w elektronicznej muzyce przygrywającej przez większość czasu. Ale jak się w to właściwie gra? Przyjemnie, choć gra potrafi ładnie dokopać, bo nie ma tu checkpointów. Misje nie są co prawda długie, ale czasem tak naprawdę jeden błąd wystarczy, aby lecieć od początku. Nasz zabijaka ma do wyboru kilku gnatów i granatów, do tego potrafi przywalić kolbą, a przede wszystkim może kleić się do osłon. To fundament rozgrywki - ostrzeliwując się zza nich może w miarę bezpiecznie kasować kolejnych pajaców. Nie ma tu może płynności jak Gearsach, ale i tak wypada to bardzo dobrze. Walki potrafią pompować adrenalinę, kiedy trzeba zmieniać osłony albo zaryzykować i wejść w otwartą wymianę ognia. Do tego bronie mają satysfakcjonujący feeling i każdy headshot cieszy od początku do końca. Ciekawie - wyprzedzając ponownie swoje czasy - wygląda system zdrowia. Odnawia się ono, ale tylko do pewnego progu. Każdy przyjęty pocisk zmniejsza ilość zdrowia możliwego do odnowienia, dopóki nie znajdziemy apteczki. A jak zaczynamy mocno obrywać, to pojawiają się zakłócenia obrazu sugerujące nadchodzącą przerwę w "transmisji". To kawał przyjemnej gry, która dobrze trzyma się nawet do teraz. Niestety nie jest ona dostępna na jakimś GOG czy innym Steam. Siłą rzeczy ograłem na Steam Decku emulując ją sobie i po podbiciu rozdziałki prezentuje się zaskakująco dobrze, a zwłaszcza w misjach na tankowcu. Jeżeli macie ochotę sobie postrzelać i zobaczyć prekursora paru gierkowych rozwiązań, to warto dać szansę.
  13. Jukka Sarasti odpowiedział(a) na aux odpowiedź w temacie w Region Filmowy
    "Gozu" Takashiego Miike sobie obejrzałem i na pewno szybko o tym filmie nie zapomnę. To trochę tak jakby David Lynch zrobił bardzo czarną i psychodeliczną komedię osadzoną w realiach Japonii. Fajtłapowaty Minami ma za zadanie zabić swojego mentora Ozakiego, ponieważ ten popadł w obłęd -a w yakuzie, do której obaj należą, to nie jest coś, co jest szczególnie dobrze widziane. Sprawa na szczęście dla ofermy załatwia się sama, bo Ozaki ginie w mocno przypadkowy sposób, tyle, że... znika jego ciało. No i Minami wyrusza na jego poszukiwania w mieście, które z sekundy na sekundę robi się coraz dziwniejsze. Trudno przewidzieć, co będzie działo się w kolejnej scenie - są momenty bliskie horrorom, dramat, humor o zróżnicowanej postaci (w tym dosyć gastryczny), ze dwa motywy lekko podchodzące pod gore... Na pewno nie jest to film dla każdego i trzeba mieć do niego nastrój, ale mnie się podobał. Nie dziwię się już wcale, że Suda jest fanem Miikego.
  14. Jukka Sarasti odpowiedział(a) na Patricko odpowiedź w temacie w PS5
    Podejrzewam, że będzie jak z Niohami - wyjdą DLC, a potem port całości na PC.
  15. Prawdę mówiąc remake DC średnio mnie jara, ale ja jestem sadystą autystą i zawsze wolałem nabijanie combosów na biednych dinusiach
  16. Jukka Sarasti odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Mój absurdalnie dobry ciąg kończenia gierek w tym roku dalej trwa i wczoraj padło No More Heroes 3. No i jestem dosyć zadowolony pomimo różnego junku, bez którego ta seria nie może funkcjonować. Zaznaczę od razu, że nie grałem w Travis Strikes Back i był to pewien błąd (a przynajmniej brak obczajenia streszczenia), ale mimo braku ciągłości w przygodach najgroźniejszego nerda świata i tak dałem radę połapać się w tym skomplikowanym dziele. Na Ziemię przylatują kosmici i dla zabawy ich lider ukrywający się pod ksywą Fu robi turniej na zasadzie znanej z poprzedniczek rywalizacji między zabójcami. Travis mimo nieuchronnie zbliżającej się czterdziestki musi więc znowu szlachtować na potęgę wcale-nie-mieczem-świetlnym. Struktura gry jest ciut specyficzna - niby mamy open world, w którym możemy (ale tym razem na szczęście nie musimy) bawić się w minigierki, czyścić fale wrogów na specjalnych arenach oraz odhaczać pieczątki za zabijanie przeciwników w tzw. Designated Matchach, aby odblokować sobie dojście do bossa, ale szału nie ma. Jeden z powodów polega na tym, że poruszanie się po tym światku wypada dosyć przeciętnie. Na motorze jeździ się średnio, Travis skacze jak paralityk, a jak twórcy nie przewidzieli gdzieś przeskoczenia przeszkody (choćby to była cegła), to jej nie przeskoczymy i biegamy dookoła. Zwłaszcza słabo to wygląda w "wojennym" regionie. Poza tym tradycyjnie problemy techniczne, ale tym razem drobne. Ot, na początku gra uznała, że jestem Japończykiem i odpaliła się po japońsku, a pada wykrywała w losowy sposób. No ale porobiliśmy, co mieliśmy do porobienia w otwartym świecie i przyszła pora na bossów. Tutaj kolejny drobny minus - przez to, że po świecie zbieramy "klucze" do walk z nimi, to praktycznie nie mają swoich dedykowanych leveli z przydupasami. Wpadamy na starcie i lecimy z tematem. Same walki to natomiast cymesik i pięknie miksują formułę - mamy zwiedzanie nawiedzonej szkoły w FPP, grę w walkę o ostatnie krzesło czy jRPGową bitwę poza samą siekaniną. Siekanina wypada najlepiej w całej serii - nie robi się z tego żadne DMC, ale rzecz dobrze usprawnia koncepty z poprzedniczek, dodaje parę fajnych bajerów jak ataki za pomocą rękawicy czy nawet opcja przetransformowania Travisa w strój mecha (HENSHIN!). Szkoda tylko, że dodając te mechaniki do i tak prostego systemu olano jedną rzecz z poprzedniczek - blokujących wrogów, których defensywę rozbijamy atakując kończynami Travisa. Tutaj, wyłączając rzuty zapaśnicze, Touchdown załatwia praktycznie wszystko mieczem. Historyjka jest tradycyjnie uroczo pieprznięta i zabawna (z paroma bardziej niepokojącymi motywami), a Suda wspiął się tutaj na wyżyny swojego śmieszkowania. Nasz kiciuś w końcu mówi - głosem kojarzącym się z przypakowanym Afroamerykaninem - Takashi Miike staje się głównym tematem dyskusji i nie tylko, a postacie z poprzednich części zaliczają mniej i bardziej spodziewane powroty. Fabuła kończy wątek kosmitów, ale daje ładną i oczywistą furtkę do czwórki. Jasne, że mogę ponarzekać na junk czy przeciętnie zrealizowany otwarty świat. Sęk w tym, że bawiłem się bardzo dobrze i te 12 godzin na pewno nie było zmarnowane. Gdybym miał robić jakąś hierarchię serii, to byłoby to 1>3>2.
  17. Jukka Sarasti odpowiedział(a) na Sylvan Wielki odpowiedź w temacie w Xbox Series X|S
    Tak jak miałem obawy wobec tego tytułu, tak teraz zrobiłem się o niego znacznie bardziej spokojny. Choć mam dziwne wrażenie, że i tak będzie warto po premierze jeszcze chwilę poczekać, zanim wszystko popatchują.
  18. Jukka Sarasti odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Po ograniu kilku gierek, które wybitne nie były, w końcu ograłem bangera w postaci Death's Door. Poproszę więcej gier, które tak ładnie bawią się formułą izometrycznych Zeld, mądrze inspirują się soulsami i są po prostu urocze. Ale po kolei - o co w tym w ogóle chodzi? Otóż nasz protagonista jest jednym z kruków pełniących rolę żniwiarzy dusz - w uniwersum gry przypadła im rola Śmierci. W trakcie jednej z robót coś idzie bardzo nie tak i nasz mały ciałem, ale wielki duchem protagonista musi w jednym ze światów zrobić srogie żniwa, przede wszystkim na trzech napakowanych duszach pełniących rolę trzech głównych (niejedynych) bossów do pokonania, zanim będzie mógł on sobie nieco odpocząć. W pięknie wyglądającym i udźwiękowionym świecie (gra ma dosyć baśniowy klimat) przyjdzie nam odblokowywać nowe przedmioty-umiejętności, rozwiązywać proste zagadki, także powalczymy i parę razy pogimnastykujemy solidnie palce przy zręcznościowych elementach. Tym, co świetnie tutaj działa jest dobry balans poszczególnych elementów. Odblokowujemy kolejne pomieszczenia i skróty (zwłaszcza dungeony są kapitalnie zaprojektowane) przechodząc przez łamigłówki i czasówki, a w międzyczasie masakrujemy cieniasów (albo oni nas) za pomocą turlania, ciachania i czterech dodatkowych broni (których używamy poza tym do dalszej eksploracji). Nasz kruk dużo nie zniesie, nie ma ze sobą żadnych ectusów, ale za to nie limituje go pasek staminy. Gra premiuje mieszanie melee z walką na dystans, zwłaszcza, że ta pierwsza pozwala odnowić zasób pocisków. Na wyróżnienie zasługują bossowie - są naprawdę świetnie zaprojektowani. Poziom trudności również został dobrze wyważony - gra potrafi być chwilami dosyć wymagająca, ale nigdy nie budzi frustracji. Do tego trudno gniewać się na tak sympatycznie prezentujący się tytuł posypany przyjemnym humorem. Żałuję, że tak późno usiadłem do tego tytułu.
  19. Jukka Sarasti odpowiedział(a) na Szermac odpowiedź w temacie w Xbox Series X|S
    Wygląda ciekawie, choć patrząc po animacji miałem wrażenie, że pokazano dosyć wczesny build (nie mam na myśli cutscenek).
  20. Jukka Sarasti odpowiedział(a) na Sylvan Wielki odpowiedź w temacie w PS5
    Piękny ten gameplay. Może to zbytni optymizm, ale czyżby slashery w końcu wracały po erze zalewu sołslajkami?
  21. Jukka Sarasti odpowiedział(a) na MBeniek odpowiedź w temacie w Kącik RPG
    To wygląda tak źle, że chyba już lepszą wiadomością byłoby ogłoszenie Dragon Age Racing z trasami w tej niekończącej się otchłani w jedynce (aż mi się przykro zrobiło, bo parę dni temu zainstalowałem sobie jedynkę, żeby ją w końcu po 15 latach dokończyć).
  22. Jukka Sarasti odpowiedział(a) na Sylvan Wielki odpowiedź w temacie w Ogólne
    Jak dla mnie, obok Perfect Dark, prezentacja konfy. Jest hype.
  23. Jukka Sarasti odpowiedział(a) na Figaro odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Poddałem się przy FFX po ubiciu chocobożercy. Kilkanaście lat temu odbiłem się od tej gry znacznie szybciej, ale pomimo fajnego systemu walki po prostu nie mogę dalej grać tą łajzą Tidusem i resztą wesołej kompanii. Nie dam chyba nigdy rady polubić tej gry
  24. Jukka Sarasti odpowiedział(a) na ASX odpowiedź w temacie w Xbox Series X|S
    Co za pokaz
  25. Jukka Sarasti odpowiedział(a) na devilbot odpowiedź w temacie w PC
    Dodam coś od siebie - za błędy przepraszam, piszę obecnie z telefonu. Mój zdecydowanie ulubiony boomer shooter (używając tego sformułowania w sposób dosyć ogólny), a nawet i jedna z moich ulubionych gier w ogóle to Turbo Overkill. Można powiedzieć, że bierze koncepty z nowych Doomów i dopycha je jeszcze dalej - jest mordercze tempo, świetne areny i lokacje nagradzające eksplorację, każda broń jest użyteczna przez całą grę, do tego dochodzi kilka przydatnych mocy (zamiast niepotrzebnego przepychu) i apgrejdy, które sporo zmieniają. Sam klimat jest cymesik - początkowo to rzecz bardziej jajcarska, ale potem robi się z tego potężny gritty cyberpunk klasy B z VHS z lat 80. Muzyka sztosowa, bossowie wybitni, no 10/10: Drugie sztosiwo na dzisiaj to Ultrakill. Kupiłem jak tylko pojawiło się EA po kapitalnym demie i nie ruszam, aż nie zostanie ukończone. Proces ten się przeciąga, ale wynika to z tego, że gra regularnie dostaje dużo nowej zawartości i się po prostu rozrosła. Dosłownie to Quake May Cry, jak głosił lead tej gry: A na koniec Polski niszowy banger - Vomitoreum. Metroid Prime, ale to weird horror na GZDoom zrodzony w umyśle tyleż płodnego, do kreatywnego rodaka ukrywającego się pod ksywą Scumhead. Im mniej wiecie o tej grze zanim ją odpalcie tym lepiej. Za parę groszy możecie przeżyć kilka godzin jednej z bardziej zapadających w (przynajmniej mojej) pamięci gier ostatnich lat. Na przekór nie załączam nawet zajawki z jutuba. Wydajcie te 2 dychy i potem miejcie do mnie ewentualne pretensje.