Skocz do zawartości

Jukka Sarasti

Użytkownicy
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Jukka Sarasti

  1. Jukka Sarasti odpowiedział(a) na Kazuo odpowiedź w temacie w MANGA&ANIME
    Jestem fanem atomowej bestii, ale obejrzałem jedną część tej trylogii i to była o jedna część za dużo.
  2. Jukka Sarasti odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Lecimy dalej z tematem:
  3. Jukka Sarasti odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Czasem wpadam na przeraźliwie głupie pomysły. Mam rok z serią DMC - w styczniu jedna po drugiej przeszedłem pierwszą i trzecią część, czwarta i piąta też obowiązkowo padną w tym roku po raz kolejny. Coś mnie jednak podkusiło, żeby zweryfikować, czy DMC2 faktycznie byłą tak złą grą jak ją zapamiętałem. Cóż, nie warto ulegać pokusom. Jestem przekonany, że szef projektu oddając finalną wersję tego fascynującego na swój specyficzny sposób tworu jednocześnie postawił na biurku przekazywane w rodzinie z pokolenia na pokolenie tanto i przygotował się do rytualnego bukkake. Ale po kolei. Jeżeli podchodzi się do tej gry jak do części serii, to nietrudno zauważyć, że coś tu jest nie tak. Gdzie zabrali kombosy mieczem? Czemu dostajemy jedynie kolejne miecze, którymi walczy się praktycznie tak samo? Dlaczego, choć gra potrafi czasem wrzucić fajną lokację (jak miasto z początku i późniejsza koszmarna wersja), to biegam głównie po jakichś fabrykach i walczę ze zmutowanymi czołgami i helikopterami? I dlaczego antagonista to Heihachi Mishima z wisha? Pytania narastają, ale brak jest satysfakcjonujących odpowiedzi. Klimat wyparował. Walka w zwarciu wyparowała. Proste zagadki i platforming z jedynki wyparował. Ale za to mamy rakietnicę i Ebony&Ivory, żeby dać radę zamknąć całość w 5-6 godzin. W sensie całość kampanii Dantego, bo na kampanię Lucii już nie miałem siły - zresztą z tego, co pamiętam, to głównie różni się tym, że zwiedza się lokacje Dantego "na odwrót" i chyba ma inną walkę na koniec. Nie pamiętam, nie wiem, nie zamierzam sprawdzać. Największy problem DMC 2 to jednak nie fakt, tego, że próbuje zrobić coś innego od wybitnej poprzedniczki. Po prostu jest słaby jako gra. Opcje w walce są bardzo ograniczone, a jakieś 90% walk w grze, włączając w to bossów, przechodzi się po prostu ciągle do nich strzelając i czasem robiąc unik. Ta gra nie wymaga niczego więcej. Nie motywuje specjalnie do robienia kombosów, bo ich niemalże nie ma, nie wymusza choć minimalnego skupienia, a kolejne kill roomy są przykrym obowiązkiem. Nuda. Nuda. Nuda. Naprawdę, patrząc na cios, jaki ta gra zadała marce DMC (niemalże ją zabiła), dziwię się, że ktoś w Capcomie nie wpadł na to, żeby podmienić na szybko bohatera i wydać to pod innym tytułem. Czy są zalety? Muzyka jest okej, Dante ma całkiem dobre animacje, zwłaszcza fajnie wygląda ta, kiedy biegnie po ścianie i strzela jednocześnie. No i jest to krótka gra. Irytująca, każąca mi kwestionować poszanowanie własnego czasu, ale i napawająca obecnie mnie pewną radością. W końcu zainstalowałem już DMC4, i choć jest ono dla mnie najsłabszą odsłoną serii zaraz po dwójce, to wiem, że będę się elegancko bawił. A jakbym za 10 lat wspomniał, że może przy kolejnym maratonie z serią odpalę znowu dwójkę, to po prostu dajcie mi w pysk na opamiętanie.
  4. Jukka Sarasti odpowiedział(a) na Kazuo odpowiedź w temacie w MANGA&ANIME
    Walnąłem sobie netflixowy Garuouden i w sumie okej. Fabuła mocno pretekstowa, a z czasem jest jej jedynie tyle, żeby połączyć ze sobą kolejne bijatyki, ale lepsze to już, nic przesadne ekspozycje w tej ostatecznie płytkiej historyjce. A same mordobicia wyglądają bardzo miło dla oka - pomagano tu sobie mocapem i rzecz wygląda fachowo. Szczególnie dobrze widać to w stylu walki boksera czy kiedy postacie wchodzą w wymiany grapplerskie mając na celu uduszenie się, połamanie łapy czy inne zerwanie ścięgna. Jakość animacji świetnie oddaje tę choreografię, a więc można te osiem odcinków wciągnąć z przyjemnością. Z tego, co wiem, to całość dosyć luźno adaptuje oryginał - jego główny bohater tutaj jest, choć istotną, postacią poboczną, a z kolei zabijaka z drugiego planu przejmuje tutaj pałeczkę i to jemu poświęcony został pierwszy sezon.
  5. Jukka Sarasti odpowiedział(a) na Sylvan Wielki odpowiedź w temacie w PS5
    Jeśli ktoś się zainteresował podczas zapowiedzi, to jest długi gameplay sprzed paru miesięcy: Wygląda okej. Hype żadnego nie mam, ale kiedyś się pewnie sprawdzi.
  6. Jukka Sarasti odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Jako gierkę odpalaną na pół godziny, ograłem sobie Ryse: Son of Rome. Pamiętam, że raczej nie wzbudziła przesadnego entuzjazmu, kiedy wyszła na X1. Ja nie podchodziłem do niej z jakimikolwiek oczekiwaniami i przy takim podejściu nie było źle, zwłaszcza, że całość kończy się, zanim zdąży znużyć. Zarys historyjki jest prosty - wcielamy się w dobrego ziomka Mariusa, który na początku gry opowiada cezarowi swoją ponurą życiową historię. Tak się bowiem składa, że zaraz po rozpoczęciu kariery legionisty barbarzyńcy zabili jego ojca, a on sam spędził kawał życia walcząc na terenach współczesnej Wielkiej Brytanii, gdzie lokalsi nie przywykli do tak zwanej miękkiej gry. Więc trzeba było mordować ich na tony. Ryse to gra, którą należałoby zakwalifikować jako slasher, ale mam przed tym pewne opory. Po prostu system jest bardzo prosty. Ot, atak mieczem, atak tarczą, parowanie, przewrót, rzut włócznią i berserk po naładowaniu paska. Kombinacje tutaj nie występują, potyczki nie wymagają niczego więcej, niż mashowania przycisków (czasem trzeba dobrać na start odpowiedni rodzaj ataku) i zachowania czujności w temacie blokowania i turlania. Przez całą grę nie zginąłem na normalu. Jakąś tam atrakcją są efekciarskie egzekucje na zranionych wrogach, gdzie naciskanie odpowiednich przycisków dodaje nam punkty zdrowia czy doświadczenia. Tak po prawdzie to można dowolnie się spóźniać z naciskaniem przycisków czy je mylić i nie ponosi się z tego tytułu żadnych negatywnych konsekwencji. Samograj. Całość prezentuje się ładnie nawet dzisiaj i ma dobre audio. To, co piszę nie brzmi zachęcająco, ale o dziwo grało mi się dosyć przyjemnie mimo gorejących słabości. Wynika to z całkiem sprawnej narracji, niezłej różnorodności lokacji (nocna lokacja i goście w maskach ze zwierzęcych łbów to zdecydowanie mój faworyt) i tego, że gra czasem jednak przełamuje swój typowy schemat. A to się gdzieś chwilę połazi i posłucha ludzi wokół, a to poprowadzi się w prostej minigierce oddział czy wydaje się w trakcie walki komendy, ewentualnie można też postrzelać z balisty czy np. odpierać atak na zamek odkopując drabiny szturmujących. Grę ukończyłem w niecałe 6h i gdybym to kupił na premierę, to bym strasznie pluł sobie w brodę. Na szczęście grę kiedyś zgarnąłem z jakiegoś bundla za grosze. To mimo wszystko jednak taki odpowiednik niezłego burgera - żaden wykwintny smak, nie warto jeść tego ponad miarę, ale daje pewien komfort jako szybka przekąska, a taką dla mnie była między tytułami, do których podchodziłem z faktycznym zaangażowaniem. Nawiasem mówiąc szkoda, że Crytek ze względu na Hunt: Showdown praktycznie olał robienie innych gierek, bo choć Far Cry, Crysis czy Ryse nie są żadnymi moimi faworytami, to potrafili zrobić świetnie wyglądające rzeczy z różnych gatunków.
  7. Jukka Sarasti odpowiedział(a) na Sylvan Wielki odpowiedź w temacie w Ogólne
    Jedynka też dostała japoński dubbing - przy pierwszym odpaleniu przypadkiem włączyłem zamiast czeskiego i coś mi nie pasowało, że brzmi jakby znajomo, ale raczej nie jak u sąsiadów.
  8. Jukka Sarasti odpowiedział(a) na Figaro odpowiedź w temacie w PS5
    Tak jak w ogóle w ten projekt nie wierzyłem, tak teraz muszę odszczekać. Co więcej, daje też nadzieję na to, że "własne" gry Bloobera powinny wykonać krok w dobrym kierunku - na Silencie siłą rzeczy musieli się nauczyć bardziej rozbudowanej eksploracji czy systemu walki. Nie twierdzę, że te elementy będą jakieś super w kolejnym ich tytule, ale wreszcie jest szansa na coś, co nie będzie mnie nużyło.
  9. Jukka Sarasti odpowiedział(a) na ASX odpowiedź w temacie w Xbox Series X|S
    Ja po cichu na to liczyłem po masowym wykupie studiów - to marzenie ściętej głowy, ale marzę ponownie o czasach na miarę siódmej generacji, kiedy MS NAPIERDALAŁ bangerami po starcie X360 i jednocześnie tak wywarł presję na Sony, żeby wyjęło głowę z tyłka. Na ten moment jednak zwyczajnie trochę smutno mi się na to patrzy - nawet mimo tego, że mając jakiś tam znośny PC i tak mogę ograć, czasem trochę jedynie czekając, wszystko z current genów - jak PS5 ma parę fajnych, raczej czasowych, exów, a MS nie wypluł jakichś mocnych swoich IP od czasów właśnie X360. Nie mam jakiegoś przywiązania do konkretnej marki, chcę po prostu znowu silnej konkurencji na jakość gierek.
  10. Jukka Sarasti odpowiedział(a) na Kazuo odpowiedź w temacie w MANGA&ANIME
    Oj tak, Shigurui potężna rzecz, szkoda tylko, że kończy się jakoś właśnie w jednej trzeciej mangi.
  11. Jukka Sarasti odpowiedział(a) na MYSZa7 odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Ja ograłem serię Sky, potem Zero, które z kolei póki co podobało mi się najbardziej (miło ogląda się wydarzenia w mniejszej skali i bohatera, który nie ma za sobą super mocy czy treningu, a po prostu rozwiązuje sprawy mózgiem i determinacją), a do Azure siadam jak tylko domęczę ogrywane właśnie FFX.
  12. Jukka Sarasti odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Coś z tego, co wymieniłeś pewnie będzie warte uwagi, ale najciekawsze dla mnie Trailsy to nie AAA, a poza tym mam jeszcze z 6 części do ogrania zanim do nich dojdę
  13. Jukka Sarasti odpowiedział(a) na Rotten_Christ odpowiedź w temacie w The Pit
    Nowsze dzieła średnio mnie interesują, ale to zespół od którego wciągnąłem się w death metal i nagrał kilka doskonałych materiałów, więc na zawsze w moim serduszku. Chętnie w końcu zobaczę ich z nowym wokalistą. "In Their Darkened Shrines" przesłuchałem już tyle razy w ciągu jakichś 15-17 lat, że mi się ten kompakt za chwilę rozpadnie
  14. Jukka Sarasti odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    To akurat było okej dla mnie, jeżdżenie na motorku i zbieranie piłek niezbyt mnie bawiło. Oczywiście jako człowiek słabej woli odpaliłem już NMH3 Trójka ma zdecydowanie najsłabsze 2-3 pierwsze godziny w całej serii i też na początku byłem daleki od zachwytów. Dwójka od początku do końca sztos.
  15. Jukka Sarasti odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Może nie w tak radykalnym tonie, ale to, co już wyszło, to co wychodzi na rynku indie i jakieś zajebiste nowe DMC/Ninja Gaiden wystarczą mi na zapas, gdzieś mam 99 procent "dużych" wychodzących gier, od czasu ostatniej Yakuzy miałem tylko ochotę kupić z dużych gier DD2, ale stan techniczny każe mi poczekać. No i Rise of Ronin/Stellar Blade jak już wyjdą na PC.
  16. Jukka Sarasti odpowiedział(a) na Blaise odpowiedź w temacie w Seriale
    W szóstym sezonie to dopiero męczący będzie cuck AJ
  17. Jukka Sarasti odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Outer Worlds kupiłem sobie na premierę i strasznie się zawiodłem, liniowa gra bez większej swobody, za to z masą strzelania bez kopa (tak, wiem, że to RPG, ale np. taki Cyberpunk 2077 potrafił jakoś przyzwoicie wypaść w tym aspekcie) Jedyne, co dobrze mi się z tym tytułem kojarzy, to robot sprzątający i rzucane przez niego teksty, gdy pomaga nam w walce. Za to skończyłem wczoraj No More Heroes 2. Czy ta gra równie dobrze mogłaby być dużym dodatkiem do jedynki? W sumie tak, ale nie jest to bynajmniej wada. Najpierw wyleję z siebie trochę żółci - port na PC jest absolutnie fatalny i nie chodzi tu nawet o brak jakiegoś sensownego podbicia tekstur. Ciulstwo się lubi zawiesić, raz nawet zrobiło to z komputerem, przy wchodzeniu do nowych lokacji. Nie pamiętam równie niechlujnego portu od czasów klnięcia kumpla na Arkham Knighta (ja ten symulator czołgu na szczęście ograłem na PS4). Druga wada - minigierki może i mają sympatyczną NESową stylistykę, ale są bardziej nużące i upierdliwe, niż w jedynce. Za to nie trzeba w końcu zbierać opłat na misję, więc grinduje się tylko tyle, ile potrzeba do kupienia sobie dwóch katan i zrobienia łącznie 14 treningów. No i system walki praktycznie nie ewoluował, ale ten jedynki lubiłem mimo jego prostoty, więc i tutaj się fajnie bawiłem. Reszta to jeszcze więcej Travisa w Travisie. Tym razem nasz obleśny nerd jest motywowany czymś więcej, niż ruchami frykcyjnymi wykonywanymi z Jeane. W ramach jednej z pobocznych misji w poprzedniej części związanych z mordowaniem bandytów od pizzerni załatwiliśmy też krewniaka obecnego szefa sieci. Tak się składa, że gość jest również asasynem z obecnym numerem jeden w rankingu, a my musimy dobrać mu się do skóry, bo on w ramach zemsty zabił dobrego ziomka Travisa z jedynki. Gdzieś tam w tle przebąkuje motyw tego, że mordując ludzi na potęgę w końcu trzeba się spodziewać tego, że mają oni bliskich, którzy nie przepuszczą. Nie znaczy to oczywiście, że to nagle poważna gra. Travis to dalej amoralny buc ze szczątkowym kodeksem honorowym, który w stronę przeciwników rzuca fuckami, a z przeprowadzanej egzekucji potrafi zrobić kabaret. No i będzie miał kogo mordować, bo bossowie zdają się być jeszcze bardziej popieprzeni, niż w jedynce, co jest dużą sztuką. Wpada też trochę urozmaiceń typu walka z mechem, w której Travis pomaga sobie gundamem Ogólnie, podobnie jak poprzedniczka, gra stoi humorem i porytymi motywami - kolejne misje przechodzi się, aby zobaczyć pomysły (mój faworyt to zaginiony poziom z RE4, gdzie na końcu walczy się z seryjnym mordercą), a gameplay dalej działa dobrze. Zero w tym rozbudowania, tylko bossowie wymagają większej uwagi w stosunku do tego, co dzieje się na ekranie, ale przyjemnie odcina się kolejne łby. Plusem są także trzy misje rozgrywane innymi postaciami - powiedziałbym nawet, że Shinobu gra się lepiej, niż Travisem (w końcu Shinobu to taki Yasuke, ale za to fajna). Bawiłem się pomimo wad wymienionych na początku wyśmienicie i pewnie zaraz ruszę z zainstalowaną już trójką, jak tylko przegryzę czymś innym. A, no i muzyka ponownie rewelacyjna, zwłaszcza kolejne przetworzenia motywu głównego.
  18. Jukka Sarasti odpowiedział(a) na Shen odpowiedź w temacie w PC
    Tomb Raider - GOTY Edition.
  19. Jukka Sarasti odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Klub Dobrej Ksiazki
    "Hyperion" (bo "Endymion" to trzecia część) jest jedną z najlepszych książek SF, które znam, ale drugi tom już mocno dla mnie to wszystko partaczył. Dwa ostatnie tomy mamy, ale trudno mi się za nie zabrać.
  20. Jukka Sarasti odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Ogólne
    https://store.steampowered.com/app/2957360/NIGHTMARE_OPERATOR/ Kolejna ciekawostka z jakimś topornym urokiem.
  21. Jukka Sarasti odpowiedział(a) na ASX odpowiedź w temacie w Xbox Series X|S
    To była ściema.
  22. Jukka Sarasti odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Mówili, że fajne i dostałem w prezencie na urodziny
  23. Jukka Sarasti odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Skończyłem cieszący się pewnym hype w indykolandii tytuł, a mianowicie Astlibra: Revision. Jest to nasterydowana wersja pierwotnie darmowej gry, którą przez 16 lat klepał sobie po pracy japoński handlowiec ukrywający się pod pseudonimem KEIZO. Jak sam mówił, zmotywowało go do stworzenia gry poczucie, że mało wychodzi gier z jego ulubionego gatunku - sidescrollowanych action RPG. A z designem postaci w ostatecznej wersji gry wspomógł go grafik znany z pracy dla Vanillaware. Grę czasem określa się mianem dziecka YS i Odin Sphere - niestety w obie te serie/gry nie grałem, choć parę YSów czeka u mnie na lepsze czasy. Zacznę od pochwalenia zdecydowanie najlepszego aspektu, to jest fabuły. Ma ona stosunkowo proste zawiązanie - bezimienny bohater budzi się w chatce w odległym od cywilizacji lesie. Towarzyszy mu gadający kruk. Oboje cierpią na amnezję, a jedyne wspomnienie chłopca (bo zaczynamy jako dzieciak) to masakra w jego wiosce dokonana przez demony i towarzysząca mu dziewczynka. W końcu opuszcza las (idzie z buta przez 8 lat ), w celu uzyskania informacji o swojej przeszłości zaczyna współpracować z gildią najemników i jakoś to się toczy. Brzmi nudno, prawda? No tak, ale nie chcę iść w spoilery - dosyć powiedzieć, że jest dużo plot twistów, kilka zakończeń, a gra zaczyna wjeżdżać w koncepty podróży w czasie i ich konsekwencji, tego czy prawda zawsze wyzwala i że za każdą decyzję trzeba płacić. Fabuła bardzo mi się podobała i grałem od pewnego momentu tylko dla niej. Od wejścia do pewnego pomieszczenia w piątym rozdziale to w ogóle zaczyna się totalna jazda bez trzymanki i ciosy w szczepionkę. Rzecz prezentuje się nienagannie - muzyka wypada bardzo dobrze, grafika ma schludny styl, nieźle wypadają też portrety postaci. Autor gry ewidentnie miał obsesję na punkcie bab z dużymi bimbałami i ich grzmocenia - mieczami oczywiście - patrząc na design części bossów. Gameplay ma przez pierwsze 20 godzin przyjemny loop - atakujemy lub blokujemy/backstepujemy przed atakami, z czasem zdobywamy nowe ciosy, a do tego rzucamy czary, które dają nam klatki niewidzialności. Gra sama o tym informuje i bez tej mechaniki rzecz byłaby chyba nie do przejścia - użycie przedmiotów, w tym leczących, trochę zajmuje, a każdy otrzymany w trakcie używania atak czy zastosowany blok anulują użycie. Postać rozwija się na dwa, a nawet trzy osoby. Jest exp, za który po wbiciu poziomu dobiera się statystyki do rozwoju, są magiczne kryształy, które po wyuczeniu się umiejętności z używanego ekwipunku pozwalają podpiąć zdolność pasywną oraz wypadające z przeciwników różne rodzaje orbów, które pozwalają głównie dodawać drobne bonusy w stylu +3HP, ale ich "ścieżki" prowadzą między innymi do nowych zaklęć. Do tego gra nie boi się rzucać pod nogi zagadek - niektóre są fajne, niektóre upierdliwe, choć prawie zawsze logiczne. No dobra, to z czym mam problem? Z tym, co dzieje się od szóstego rozdziału w górę. Przeciwnicy to absolutne gąbki na ciosy i byle mob - a bywa ich na ekranie zazwyczaj kilka - potrafi przyjąć ich spore ilości, natomiast nasz heros nawet będąc rozwiniętym wiele nie wytrzymuje. Dodać do tego należy, że w wizualnym chaosie, który robi się na ekranie nie sposób wszystkiego zablokować/uniknąć, a gra potrafi pokarać klatkami, kiedy już nie działa blok czy unik, nie można się ponownie obronić, a przeciwnicy mogą nas bić. Ale potem robi się jeszcze gorzej - ataki, które ignorują tarczę (często będące one hit killem), ataki, które narzucają statusy mimo ich zablokowania, ataki, gdzie ciężko stwierdzić, kiedy następuje uderzenie przeciwnika czy robienie kurwy z zasad gry - a to tracimy na jakiś czas czary i umiejętności, a to nagle gra nie wczytuje się już po porażce od bossa, tylko od checkpointu, więc czeka nas znowu 10 minut wędrówki przez piekło, choć przez ostatnie 20h gra zawsze restartowała się na bossie. W końcu poczułem się na tyle sfrustrowany tym, ile zajmuje mi ubicie każdego byle lamusa, że wrzuciłem niższy poziom trudności. I tak ostatni bossowie tankowali kilkanaście minut nieprzerwanego ostrzału, samemu mogąc robić one hit kille. Gdybym doktoryzował się z gier komputerowych, to na takie praktyki do doktryny wprowadziłbym pojęcie "game design po chuju". Ciężko mi ocenić tę grę - pierwsze 2/3 są absolutnie super. Końcowe 1/3 to jedno z bardziej frustrujących gierkowych doświadczeń w tym roku, a jestem przecież na końcu Nightshade z PS2. Na pewno zapamiętam świetną fabułę, ale nie ma opcji, żebym ruszył duże DLC (ok. 20h) do tej gry. Nie mam czasu bić byle pająkołaka przez pół godziny. 6/10.
  24. Jukka Sarasti odpowiedział(a) na Daffy odpowiedź w temacie w Koguty Domowe
    Najpierw kilka lat jujitsu (japońskiego), potem będzie ok. 12 lat boksu tajskiego suplementowanego zwykłym boksem. Martwica w łagodnej formie - guzkowatej. Powstaje przez "zużycie" piszczela w sportach, gdzie sporo używa się nóg, a więc także piłka nożna itp. Nie jest to nic groźnego, dopóki nie ma zaawansowanego stadium, ale przez pierwsze kilka miesięcy miałem problemy z chodzeniem po schodach, a przez dobre dwa lata nie porywałem się nawet na kopanie. Teraz jest okej i mogę normalnie trenować, ale przy bieganiu zaczyna mnie napieprzać i więcej, niż pięciu kilometrów nie zrobię (mam tuż pod kolanem, więc guzki robią nacisk na kolano).
  25. Jukka Sarasti odpowiedział(a) na Daffy odpowiedź w temacie w Koguty Domowe
    Największe możliwe kłamstwo - po latach uprawiania sportu mam dyskopatię, naderwane więzadło, martwicę w piszczelu i odnawiający się mikrouraz dłoni, poza tym wypadają mi ze stopy dwa palce. Jak będzie już era cyberpunkowych modyfikacji to idę pierwszy w kolejce