Skocz do zawartości

Jukka Sarasti

Użytkownicy
  • Postów

    402
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Jukka Sarasti

  1. Najwyżej jak mnie zacznie łamać ponad miarę, to użyję save slotów na emulatorze. Albo tym rzucę w cholerę.
  2. Red Dead Revolver - skoro mam na półce obie części Redemption, to pora zacząć "trylogię" (wiem, że Revolver jest bardzo luźno powiązany) od gry, która swoim arkadowym gameplayem najpewniej najbardziej mnie usatysfakcjonuje Po kilku pierwszych misjach ciężko wydać mi wstępnie jednoznaczną opinię - są chwile totalnie zajebiste (jak pięknie tutaj czuć potęgę headshotów), jak i takie, gdzie widać specyficzny development (gra tworzona i anulowana przez Capcom, a potem przejęta i dokończona przez jeden z oddziałów Rockstara), kiedy to trzeba resetować misję, bo boss się zawiesił na jakimś dachu czy toporność.
  3. Jukka Sarasti

    Sifu

    Po postach powyżej będę śledził temat z zainteresowaniem, bo w tej grze są nawet większe wyzwania, niż ruchy gałką i kwadrat Grę ukończyłem w ubiegłym roku - z miejsca wskoczyła do mojego życiowego topu, cudowna gra. Na ten rok zostawiłem sobie powrót i przejście wszystkich map na 20 roku życia (zakończyłem grę bodajże ok. 40 lat przy pierwszym przejściu) i zrobienie wszystkich aren. A dodam, że nigdy nie bawię się w jakieś platyny i okolice.
  4. Dobra rzecz do szpilania po pół godziny dziennie, na dłuższe dystanse zbyt monotonna i mogłaby być o kilka godzin krótsza. Niemniej ogrywałem ją jako "perełkę z GP" i w tym układzie był to sympatyczny przerywnik od innych moich zadań w tamtym okresie.
  5. NGB.
  6. Nie grałem, jadę z trylogią właśnie mając w perspektywie czwórkę.
  7. Mnie mimo dobrych chęci i predyspozycji (bardzo lubię slashery) nie siadło - po paru godzinach wyrzuciłem z dysku, bo bardziej męczyło, niż bawiło. Kto wie, może jak już mi się backlog wyczyśći (ja, yhm) spróbuję jeszcze raz. Tymczasem ukończyłem po raz pierwszy w życiu Crasha Bandicoota w wersji remake. I zacząłem czuć szacunek do swojej dziesięcioletniej wersji, która rozpykała dwójkę i trójkę - zaczynam się zastanawiać, czy przypadkiem nie wykształciły się u mnie fałszywe wspomnienia, bo pierwsza część trylogii z PSX chwilami przeorała mnie bardziej, niż praktycznie wszystkie gry, w które grałem od ukończenia Elden Ring jakoś w marcu/kwietniu ubiegłego roku (które sobie wtedy mieszałem z Sifu). Jest kolorowo, miło, przyjemnie, aż tu gra co jakiś czas wywala w pysk działem w stylu The Lost City, Heavy Machinery czy The High Road. W paru miejscach cholernie się napociłem mimo raczej gładkiego przebiegu reszty gry. Bawiłem się jednak bardzo dobrze - lokacje mają na style zróżnicowany styl wizualny, że się nie zaczynają nudzić, a większość poziomów ma idealnie wyważony poziom trudności. Z jednej strony wymagają skupienia (albo nauczenia się jakiejś sekwencji na pamięć...), a z drugiej rzadko powodują wyrzuty bluzgów jak kilka wskazanych lokacji. Na duży plus zaliczam również fakt tego, że gra stara się co jakiś czas nieco przetasować formułę na jakimś levelu - ot, chociażby jazdą na świni czy brakiem światła. Szkoda jednak, że po tym ostatnim epizodzie gra już raczej nie wprowadza tego typu ciekawostek i liniowo leci do przodu. Dalej to kawał sympatycznej gry, która mocno zachwiała w paru miejscach moją samooceną . Jeżeli doczekam się potomstwa dzielącego ze mną zainteresowania, to pierwszy Crash będzie testem dla młodego/młodej, zanim siądzie z tatą do jego ulubionego pierwszego Ninja Gaiden
  8. Czy tak ma być? Jeszcze jak!
  9. Zdecydowanie wolę spin off, niż współczesną adaptację oryginału. Pasożyty wyglądają za mocno komputerowo, ale zakładam, że już mało kto chce się bawić w efekty praktyczne. Strzelam, że bohaterka ma pasożyta w stylu tego typa z anime, którego pasożyt zainfekował tylko szczękę (i nauczył się wulgarnego prowadzenia rozmów z TV).
  10. Blade dalej robi robotę. Ten film to trochę taka esencja moich skojarzeń z kinem akcji z przełomu wieku - wszystko ma być nie tyle fajne, co cool i zajebiste, a Wesley Snipes (za ten film, "Człowieka demolkę" i oszustwa podatkowego jest dla mnie honorowym białym) co rusz rzuca obrotowe ciosy kombosy, one linery i wywala frajerni fangę za fangą w rytm techniawy. Szkoda, że nowa wersja pewnie będzie o równości społecznej i biednych prześladowanych wampirach, już pan Ali odrzucił scenariusz, bo Day Walker miał być w nim tylko tłem dla jakiejś silnej i niezależnej kobiety
  11. Dragon Ball skończył się dla mnie na Z, ale człowiekowi tak czy siak smutno. Chrono Triggera sobie jakoś w grudniu jeszcze przechodziłem.
  12. Jukka Sarasti

    Stellar Blade

    F.I.S.T i Eastern Exorcist to fajne szpile dostępne na GP, choć o dużo mniejszej skali jako indyki.
  13. Całe życie miałem słabą drożność po jednej stronie nosa ze względu na przegrodę (i to nie od kokainy ), natomiast po złamaniu i nastawieniu nosa to jakiś zupełnie nowy poziom komfortu w życiu. Wychodzi na to, że z rzadka warto tankować obrażenia.
  14. Obejrzałem ostatnio Zabójcę Finchera. Ogólnie to film jest dla mnie trawestacją francuskiego "Samuraja". Rzetelnie zrealizowany, dobrze zagrany, nie nudził, natomiast ma dwie olbrzymie wady w postaci ogromnej ilości monologów bohatera brzmiących jakby miał 14 lat i pierwszy raz czytał Fryderyka Nickiego oraz zakończenie, gdzie Narracja za pomocą muzyczki też dosyć łopatologiczna. Ogólnie to takie mocne 6/10, przy czym zakładam, że każda ocena powyżej 5/10 oznacza coś ponadprzeciętnego.
  15. Jukka Sarasti

    Stellar Blade

    Przeleciałem (hehe) przez filmik skacząc po nim - może ilość zbieractwa różnego gówna do craftingu mi się nie podoba, ale jak wjeżdża boss jakoś koło 1:05h
  16. Ograłem kiedyś bazową grę i do dzisiaj to moja topka shooterów, więc z przyjemnością kupię. Może to okulary nostalgii, ale strasznie lubiłem strzelanie w tej grze - świetnie czuło się broń i jej moc, co we współczesnych shooterach wcale oczywiste nie jest.
  17. Jukka Sarasti

    Steam Deck

    Z tym zagadnieniem się nie bawiłem, ale możesz spróbować przerzucić same pliki z karty za pomocą Winpinatora na PC, a potem przerzucić na nową sformatowaną kartę. Nie wiem tylko jak to dokładnie zadziała z plikami gier Steam, bo karty używam tylko do emulatorów i emulowanych gierek.
  18. Jukka Sarasti

    Rise of the Ronin

    Tylko PS5, potem także PC.
  19. Liczyłem po ogłoszeniu gierki trochę bardziej na klasycznego slashera rodem z PS2, a wygląda na mocno inspirowane Sekiro, no ale hype jest.
  20. Crystal Project - miałem po Yakuzie zrobić sobie przerwę od jRPG, tydzień od ukończenia zacząłem inny kolejny spory tytuł z tego gatunku Fabuły tutaj praktycznie nie ma, ale gra wciąga niemożebnie, a maksowanie kolejnych klas wcale (po 8 godzinach gry) mnie nie nudzi.
  21. Wróciłem do World of Horror jako tytułu perfekcyjnego na krótsze sesje, w tym tygodniu też chcę dokończyć Eternal Darkness, które od miesiąca leży nieruszone, a mam do dogrania ostatnie dwa rozdziały.
  22. Dla mnie to 3/10 - tak do ostatniego odcinka była szansa na coś więcej, choć serial głównie jechał na dobrej roli Foster i scenerii. Ostatecznie zakończenie totalnie rozczarowujące i zwyczajnie głupie: Natężenie wątków, żeby zdobyć punkty nowoczesności dosyć zabawne, natomiast usilne nawiązania do pierwszego sezonu mocno żenujące - w zasadzie to tym bardziej naprowadzają ten parujący kloc w postaci "Night County" na porównania z doskonałym pierwszym sezonem. Dokładanie wątku, nazwijmy, że okultystycznego i jego realizacja pokazały, że pani Lopez za bardzo nie czaiła, o co z nimi w historii Rusta i Marty'ego chodziło.
  23. Jukka Sarasti

    Dragon's Dogma 2

    Wygląda póki co technicznie na grę, w którą będę grał dopiero po pół roku patchowania na PC. Szkoda, bo mam hype na ten tytuł.
  24. Wczoraj po niecałych trzech godzinach ukończyłem Vengeance of Mr. Peppermint. To bijatyka 2D nawiązująca mocno do koreańskiego kina z całkiem rozbudowaną fabułą - nie bez powodu pierwszą bronią jaką znajduje główny bohater jest młotek, a jedna z lokacji od razu budzi skojarzenia ze szklarnią z "Widziałem diabła". Zresztą oponenci tytułowego detektywa Lima spokojnie dogadaliby się ze zwyrolami ze wspomnianego filmu czy innego "Chasera". Tak się bowiem składa, że protagonista nie miał w życiu lekko. Jako pięciolatek został ze swoją siostrą porwany przez seryjnego mordercę i choć udało mu się uciec, to wydarzenie zostawiło na nim swoje piętno. Śladem ojca poszedł do policji, gdzie ścigał rozmaitych psycholi sprawnie wykorzystujących luki w wymiarze sprawiedliwości, aby dalej mordować. No właśnie, tym, co poza bardzo fajnym gameplayem przyciąga do gry jest o dziwo sposób przedstawienia historii. W chwili rozpoczęcia zabawy Lim to człowiek o złamanym umyśle, który sam do końca nie wie, co się wokół niego dzieje, ma luki w pamięci i halucynacje. A może to wcale nie halucynacje...? Detektyw w końcu wpada na trop kultystów powiązanych z wydarzeniami ze swojej przyszłości, a sprawca jego cierpień znowu się uaktywnia. Lim, nie mając niczego do stracenia, zatraca się więc w otchłani przemocy i zaczyna walczyć z przestępczością i sektą w myśl zasady "rozkład jazdy - jazda z kuhwami". Do dyspozycji gracza zostało oddane 11 kombosów opartych o lekki i silny atak, a także unik. Do tego dochodzi blokowanie, a w zasadzie parowanie ze względu na bardzo łaskawe okienko. Gra od początku zasypuje tłumami przeciwników i trzeba szybko zorientować się w roli poszczególnych kombinacji. Jedne pozwalają przełamać blok przeciwnika, inne służą do lania większych bydlaków, a jeszcze inne pozwalają oszołomić przeciwnika. Po oszołomieniu robi się wesoło, bo zarówno po chwyceniu zamroczonego gagatka, jak i przy użyciu elementów otoczenia (np. podniesienie młotka czy użycie haku w rzeźni) wychodzi na to, że nasz poczciwy gliniarz po robocie głównie grał w "Manhunta". No nie powiem, jego przeciwnicy nie mają lekko, a szczególnie udana sekwencja ciosów i zakończenie jej egzekucją nagradzane jest pojawiąjącą się w prawym górnym rogu ekranu pieczęcią o treści "HEARTLESS SCUM". Do tego gra premiuje parowanie i agresywną walkę - nabija się bowiem pasek na dole ekranu, który po dojściu do maksimum zamienia się na krwiste "VENGEANCE" - wtedy bohaterowi regeneruje się HP, a jego ciosy ważą więcej. Pomimo tego sympatycznego gameplayu najbardziej podobała mi się jednak warstwa fabularna. Każdy z sześciu rozdziałów zaczyna się monologiem Lima obrazującym jego stan mentalny, a niektóre sceny są jak na pixel artową grę naprawdę brutalne. Rozmowy z bossami każą zastanawiać się, czy Lim wpadł w machinę wielkiej konspiracji czy może nie możemy absolutnie ufać temu co widzi i jak przedstawia wydarzenia. W grze na gracza czeka jeden wybór determinujący jedno z dwóch zakończeń. Poza tym można czasem podialogować z przeciwnikami i w komediowy sposób oszczędzić sobie walki (np. bohater pytając o drogę do metra pilnujących budynek drabów doprowadza do ich skłócenia i ci zaczynają biegać po mieście, zamiast pilnować wejścia). Kawał fajnego indyka, trailer na zachętę:
  25. Najzwyklejsza steamowa wersja.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...