Ja nie śledzę tematu DLC, bo gram bez nich. Za późno Dopuszczam, że kiedyś odwiedzę ponownie Koronusa, albo jako uber-faszysta (100% Dogmatic), albo jako heretyk. Szkoda, że Chaos w tej grze jest taki prostacki i nie zniuansowany. Być może w papierowym pierwowzorze jest tak samo. Tutaj jak ktoś wpada w sidła Chaosu, to jest groteskowym komiksowym złolem z zakutym łbem. Chciałbym, żeby jednak adwersarze działali z cienia i żeby sprawy się nie wyjaśniały tak szybko.
Po tym jak na jedną potyczkę poświęciłem dwa dni (nie że dosłownie dwa dni, ale moje dwa sloty na granie) zmieniłem poziom trudności na normalny i w kolejne dwa dni ukończyłem trzy starcia z różnymi bossami jeden po drugim. Mam wrażenie, że przynajmniej szybciej się mobów kosi. Szkoda, że Owlcat poszedł w ilość. Większość starć polega na rzuceniu na drużynę jakiegoś bossa, który ma jakiś unikalny skill (np. leczenie towarzyszy czy pancerz, który się regeneruje przy otrzymywaniu obrażeń), ale jest on słabo wykorzystany, a oprócz tego tuzin okazów mięsa armatniego, które ma przedłużać starcie.
Za każdym razem jak gadam z NPC, poznaję jakieś historie, prowadzę dialogi czy uczę się lore WH40k jestem maksymalnie wciągnięty, ale jak ZNOWU mam walczyć z falą wrogów, to aż się krzywię. Na początku mi się ten system walki naprawdę podobał (zwłaszcza Argenta z flamerem ), ale po prostu przesadzili z ilością potyczek i tym jak cholernie długo trwało u mnie każde starcie. Ten system jest bardzo "crunchy", czyli oparty o obliczenia matematyczne, które same w sobie są proste, ale jest ich tak dużo na każdym kroku, że de facto jest to trudne. Nie wyobrażam sobie grać w to w formie papierowej i siedzieć z kalkulatorem. Przypomina mi się podręcznik do polskiej Neuroshimy gdzie strzelając z karabinu trzeba było liczyć trajektorię pocisków z jakimiś wykresami i wzorami. Coś okropnego.