Skocz do zawartości

Nomen dubium

Nowy Użytkownik
  • Postów

    18
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Nomen dubium

  1. A jak Ci się Adolfo podobała recka Shivy, o ile oczywiście numery z 2003 r. posiadasz? Dawno to było w związku z czym niewiele szczegółów pamiętam, pochwalił chyba m.in. czas rozgrywki i animację Lary (czyli podobnie jak ja, pominął jednak kilka istotnych atutów wymienionych przeze mnie na poprzedniej stronie) ganiąc za to różne niedoróby (wynikające rzecz jasna z przedwczesnego wydania gry) przyznając finalnie ocenę 7=, i w sumie to nie wiem czy mam propsować czy skrytykować tę notę, bo z jednej strony sam cenię sobie TAoD o oczko wyżej, a z drugiej to jednak i tak dał o stopień więcej niż wynosi średnia na Meta, niech więc będzie że szanuję te jego 7 "na szynach" połowicznie... A, no i jaką ocenę sam byś Aniołkowi Ciemności wystawił oraz jak widzisz pozostałe części, bo moimi ulubionymi są trójka i czwórka (piątka była za krótka, a jedynka i dwójka miały fatalną jakość dźwięku, stąd stawiam je nieco niżej) którym dałbym po 9? Na zbyt wiele w tej kwestii to bym nie liczył, a "recenzja" pewnie znów zajmie 1/3 strony - za to jak za parę lat wyjdzie remaster remastera The Last of Us II (GTA 5 już za sobą ma taki podwójny remaster wypuszczony w kilkuletnich odstępach, pora więc na innych równie kreatywnych twórców) można się spodziewać recki na dwie strony, jakżeby inaczej.
  2. Pewnie nie czepiałbym się Zg[red]akcji o te szczątkowe recki Worms'ów i TR'ów 1 - 3, gdyby po pierwsze równie olewawczo traktowali też inne tego typu reedycje (a taki dajmy na to remaster TLoU - wychodzący na PS4 zaledwie ROK po oryginale na PS3, co czyni go skrajnym przykładem skoku na kasę - dostał u nich bodajże 2 strony, czyli 6x większą powierzchnię niż odkurzone po 26 latach Dżdżownice i równie wiekowe TR'y I - III; z całym szacunkiem do TLoU bo bardzo sobie cenię ten tytuł, ale jaki ma sens odświeżanie czegokolwiek po ROKU a tym bardziej recenzowanie tego na nowo po upływie tak krótkiego czasu?) i po drugie gdyby faktycznie w piśmie brakowało na to miejsca, a przecież tak nie jest - skoro wystarcza im stron nawet na pisanie chociażby o swojej wizycie w siedzibie Bloobersów (czyli na artykuł, który nie dotyczy ściśle gier samych w sobie, tylko twórców gier i dziennikarzy gamingowych, a co za tym idzie jest w magazynie O GRACH wg mnie zbędny) to oznacza, że powierzchni w gazecie jest aż nadto. Jak dla mnie to niesłusznie kontrowersyjna i uważam ją od zawsze za ostatniego udanego Tomb'a, żadna z późniejszych części od innych twórców mnie nie przekonała, i ile by nie narzekać na rozmaite bugi i błędy związane z przedwczesną premierą TAoD, to jednak łabędzi śpiew magików z Core Design pomimo swych licznych skaz to i tak kawał dobrego Tomb Raider'a z krwi i kości, znacznie przewyższającego każdą z późniejszych odsłon. Trylogia od Crystal Dynamics z lat 2006 - 2008 nie podeszła mi, głównie ze względu na drastyczne obniżenie poziomu trudności (w ramach przypomnienia, chłodno przyjęta Anielica Ciemności była hardkorową zręcznościówką w której zaliczało się wiele zgonów, tak jak było w 5 poprzednikach z ery PS1) w zasadzie cała akrobatyka Lary odbywała się w "dziełkach" Crystalsów półautomatycznie i ciężko było o jakieś fail'e, ponadto ta nazwijmy to "twarda" mechanika z The Angel of Darkness (obecna również w poprzednich odsłonach z epoki PSX'a) została strasznie "zmiękczona", tzn. zmieniono fizykę i animację Laruni na mniej ludzkie a bardziej pasujące do małpy (brak czucia ciężaru postaci, nienaturalnie szybkie i zwinne ruchy, nadmiernie responsywne sterowanie, błyskawiczne przechodzenie z jednej akrobacji do drugiej, brak siły bezwładności, wbieganie po drabinach zamiast wchodzenia etc. - no po prostu małpa a nie człowiek, plus na dokładkę praktycznie każda akrobacja protagonistki wyglądała tak, jakby znaczna część animacji każdego jej ruchu była dosłownie wycięta, a przecież w części szóstej było dokładnie odwrotnie, nasza bohaterka poruszała się powoli i realistycznie, a każdy jej ruch był dokładnie i płynnie animowany co czyniło fizykę i mechanikę tej postaci dalece bardziej naturalną i ludzką; porównajcie sobie chociażby jak wygląda i ile trwa akrobacja taka jak np. podskok z rozbiegu, chwycenie się rękoma krawędzi jakiejś platformy, a następnie podciągnięcie się na rękach i wspięcie się na ową platformę w TAoD, i zestawcie to z analogiczną sekwencją ruchów w dowolnej części trylogii od Crystal Dynamics, gdzie zamiast trwać to wszystko dobrych kilka sekund tak jak powinno, trwa to chyba z ułamek sekundy jakby robiła to właśnie małpa a nie człowiek) co gorsza zabrakło też w kontynuacjach tej przejmującej muzyki autorstwa niezastąpionego Petera Connelly'ego (w Anielicy Ciemności jego melodie dodawały taki niepowtarzalny pierwiastek artyzmu, w trylogii Crystalsów zaś brak kompozycji jego autorstwa zmienił klimat na zbyt beztroski, taki wręcz wakacyjny) niepotrzebnie stonowano także brutalność rezygnując z rozbryzgów krwi (te snopy iskier - czy co to tam jest - sypiące się z przeciwników przy trafieniach z broni palnej, WTF??) nadając przez to całości bardziej infantylnego wydźwięku (to samo z ewidentnie bardziej komiksową niż w The Angel of Darkness oprawą graficzną, nie pasuje mi to do tej sagi) jeśli chodzi o długość rozgrywki to szóstka również i pod tym względem biła na łeb każdą część trylogii Crystal Dynamics (chyba była podobnie długa, co wszystkie tamte 3 razem wzięte!) nie spodobała mi się też rezygnacja z częstych i głośnych stęknięć panny Croft (za sprawą których granie w Anielicę Ciemności było specyficzną, fetyszystyczną przyjemnością) towarzyszących jej akrobatycznym popisom, polecam też zwrócić uwagę na różne detale związane z realizmem (np. taki, że w TAoD wbiegając na ścianę Croftówna wpada na nią i się nań zatrzymuje, a w trylogii z lat 2006 - 2008 w analogicznej sytuacji biegnie w miejscu co wygląda komicznie, albo fakt że w szóstce nie można było nieskończenie długo zwisać na rękach bo trzeba było uważać na pasek wytrzymałości, z którego to wynalazku w następnych odsłonach bezsensownie zrezygnowano) w sumie to jedyne co mi się w trylogii z 2006 - 2008 r. (a raczej tylko w Legend i Anniversary, bo już w Underworldzie spieprzyli nawet i to) podobało bardziej niż w szóstce to sekcje podwodne, gdzie jakimś cudem Larunia miała o niebo naturalniejszą i bardziej ludzką mechanikę, niż nad powierzchnią wody (podczas gdy w TAoD jakość fizyki i animacji pod wodą była po prostu równie dobra co na powietrzu, nie stanowiąc tym samym dodatkowego atutu) aha no i jeszcze model głównej bohaterki był lepszy u Crystalsów niż w szóstce, to w sumie tyle. Przechodząc zaś do trylogii Tomb Raider'ów (czy raczej Uncharted Raider'ów) samograjów z lat 2013 - 2018, to tutaj znów poziom trudności był dramatycznie niski (ponownie ta uproszczona, mocno zautomatyzowana akrobatyka, wzbogacona tym razem jeszcze festiwalem równie banalnych do zaliczania QTE) i to nawet nie jest tak, że ja w ogóle nie trawię łatwych gier, bo uwielbiam przykładowo Bully'ego/Canis Canem Edit (źródło nieskończonego fun'u jak dla mnie) który też jest łatwiutki, ale sęk w tym że markę Tomb Raider pokochałem jako hardkorową zręcznościówkę a nie zabaweczkę która przechodzi się sama, stąd tej łatwości w tym przypadku nie akceptuję. Poza tym, łatwość tych nowych TR'ów odbiera cały potencjalny dramatyzm wszystkim karkołomnie wyglądającym scenom, bo jak tu się stresować przykładowo przechodzeniem nad przepaścią po konarze powalonego drzewa, skoro i tak wiadomo że się zeń nie spadnie, chyba że celowo?... O zgrozo, w tych najnowszych Tomb'ach odebrano Laruni również jej dawny charakter (ongiś nonszalancka, sarkastyczna, zdystansowana, rezolutna i zwykle wyzywająco ubrana, teraz ugrzeczniona, wiecznie przestraszona, niepewna siebie, emocjonalna i ciągle wszystkim przejęta) w sensie, że przestała już być "cool" (może i w trochę przerysowany sposób, ale właśnie taką ją przecież pokochaliśmy w latach 90' - nieco karykaturalną, a nie zwykłą normalną kobietę) i stała się jakąś taką płaczliwą piszczką... No, może z tą płaczliwą piszczką to lekko przesadziłem, powiedzmy że przeobraziła się charakterologicznie w przeciętną dziewczynę z sąsiedztwa, która zachowuje się po prostu tak, jak na jej miejscu zachowywałaby się właśnie pierwsza z brzegu dziewczyna z sąsiedztwa, co do tej postaci nijak mi nie pasuje - gdzie się podziała ta urokliwa badass'ka, rzucająca np. tekstem "Anyway, busy girl got to go!" do wiszącego nad przepaścią wroga na moment nim ten spadnie i się roztrzaska, albo która na słowa przeciwnika "You've killed my men!" odpowiada "I've simplified your payroll." ja się pytam?... Prawdziwa Croftówna to nie jest taka, która rozpaczliwie krzyczy "Puść mnie, ty draniu!" do chwytającego ją i próbującego ją skrzywdzić oponenta, prawdziwa Croftówna w takiej sytuacji (z braku broni pod ręką) to powinna wydłubać mu oczy niczym panna młoda z Kill Bill'a, i na odchodne rzucić jakimś one liner'em w stylu "Nie przejmuj się że jesteś ślepy, świat i tak jest brzydki." i nie w tym rzecz, że ja ogólnie nie lubię takich postaci jak nowa Lara z ostatnich trzech TR'ów, bo przecież uwielbiam np. Fionusię z Haunting Ground'a, która także jest taką trochę rozhisteryzowaną laleczką, no ale właśnie miejsce Fioniusi jest w Demento a nie w Tomb Raider'ach, i analogicznie gdyby ktoś w hipotetycznej kontynuacji Haunting'a zrobił z Fiony charakterną i zuchwałą "kozaczkę" w typie dawnej Lary ze starszych Tomb'ów, to tak samo mózg by mi się zlasował (z podobnych przyczyn nie przypadła mi też do gustu metamorfoza Kratosa, który z kiczowatego bezmózgiego badass'a w stylu kina dla samców alfa z lat 80' - 90' jakim był wcześniej, stał się ostatnio filozofującym tatuśkiem prowadzącym nudne i nic nie wnoszące rozmowy ze swoim synem). Zbierając wszystko powyższe do kupy, nie szanuję TR'ów od Legendy wzwyż, jak dla mnie seria skończyła się na Anielicy Ciemności i oceniłbym ją na jakieś 7+ czy 8- (z zastrzeżeniem, że mogłoby to być nawet 9 gdyby deweloperzy mieli czas ją dokończyć, eliminując wszelkie niedoróby i implementując dodatkowe elementy, które musieli z braku czasu porzucić) późniejszym odsłonom porozdawałbym coś koło 5 jako profanacjom cyklu. A tak przy okazji: średnie oceny na Meta zarówno dla The Angel of Darkness jak i obydwu wyżej omówionych trylogii uważam za kabaret, nie sądzę też by ta saga kiedykolwiek mogła jeszcze wrócić na właściwe tory, niestety. I właśnie dlatego, że powracają po bardzo długiej przerwie, powinny dostać przynajmniej te 2 strony, szczególnie że tak zbędne (wypuszczone po ledwie 3,5 roku od premiery oryginału) wznowienia jak remaster TLoU part II (z całym szacunkiem do tej perełki, gdyż jestem fanem zarówno kontynuacji jak i poprzedniczki) otrzymują miejsca w PE 6x więcej niż 1/3 strony, i tym bardziej że pod kątem grywalności to chyba nic z bieżącej generacji nie dorównuje starym dobrym Glizdom, nie mówiąc już o przebiciu ich... No, może nieśmiertelne GTA V będące tak swoją drogą już trzecim wydaniem (zremasterowany remaster, nowy wymiar skoku na kasę) tej samej gierki na przestrzeni niecałej dekady.
  3. Hmmm, no przykładowo remake SH2 (temat z poprzedniej okładki) dostał reckę nawet nie na 4 a na 2 strony, ale to i tak nic w porównaniu z tym, jak potraktowano w zeszłym miesiącu Worms'y ("recenzja" na 1/3 strony, jakby to była jakaś niewarta większej uwagi popierdółka; tak samo się zresztą obeszli z remasterem trzech pierwszych Tomb'ów) bo nic nie ujmując remake'owi SH2 czy Astro Bot'owi, ale grywalnościowo (a czyż to nie właśnie miodność jest najważniejszym aspektem gier?) numerem jeden z października były zdecydowanie Robale... A o PS5 Pro to akurat szkoda się dłużej rozpisywać, bo i w sumie o czym?
  4. Sprawdziłem to przed momentem w spisie treści na ich portalu, i ponoć mają w tym swoim specjalu kilkanaście recek (mało, ale zawsze coś - oczywiście to recenzje starych gier, nie nowości) nie wiedziałem o tym od razu i dopisuję to dopiero teraz, bo przestałem ich kupować już prawie 3 lata temu (tj. odkąd tylko zaczęli spamować nadmiarem publicystyki odstawiając recki na boczny tor) przez co nie znam dokładnie zawartości tego co od tamtej pory wydają.
  5. No ja za megareckę takiej perełki, jak choćby odświeżona edycja Worms Armageddon z poprzedniego numeru, to bym nerkę oddał - recenzowanie takiej legendy na 1/3 strony to świętokradztwo jak dla mnie (to samo zresztą z recką remastera trzech pierwszych Tomb'ów, istna profanacja) zdecydowanie wolałbym recenzję na 6 (no, w zasadzie 5) stron zamiast felietonu o Królu Lwie; nie to, żebym miał cokolwiek do Króla Lwa tudzież do samego artykułu (przeciwnie, jestem od małego fanem tej bajki, a tekst Ostasza czytało się bardzo fajnie) uważam po prostu, że magazyn o grach to nie miejsce na pisanie o kreskówkach (czy w ogóle o czymkolwiek innym niż gry) i tak, wiem że trzecia odsłona Robaków była już recenzowana w PE ćwierć wieku temu, ale po pierwsze zacząłem kupować Szmatławca dopiero parę lat później (a używanych wymemłanych gazet z ogłoszeń w necie nie kupuję, uznaję tylko nówki a takowych sprzed 26 lat dostać nie sposób) a po drugie tamta PSX'owa wersja była mocno okrojona względem PC'towej, ta nowa jest natomiast wzbogacona więc byłoby o czym pisać.
  6. Nie musisz przepraszać, każdy ma prawo do własnej opinii. Z tym, że to co napisałem nie było adresowane akurat personalnie do Adamusa (zauważ, że nie wskazałem palcem ani jego ani w ogóle nikogo konkretnego, ba nawet tytułu żadnej konkretnej gazetki) chodziło mi o wytknięcie ogólnego trendu wygaszania recek i brnięcia coraz mocniej w publicystykę (a ta choćby nawet była najwyższych możliwych lotów to, jak już wspominałem, nigdy periodyków gamingowych nie sprzedawała; wszystkie popularne pisma ZAWSZE I WSZĘDZIE opierały się na recenzjach i płytach z grywalną zawartością) często nawet niezwiązaną w ogóle z grami, choć akurat ze Szmatławcem na szczęście nie jest pod tym względem aż tak źle - znacznie gorzej wypada tu "konkurencja" od kwartalnika publicystycznego, gdzie w sumie jedyne czego jeszcze brakuje to listy ulubionych przekąsek zabieranych przez redaktorów do pracy na drugie śniadanie. P.S. Żeby nie było, że umiem tylko zrzędzić i nic mi się nie podoba - mocno szanuję np. charakternego Edge'a, to chyba jedyna już aktualnie print'owa redakcja, która ma jaja do tego by takie buble, jak choćby śmiertelnie nudną i pretensjonalną do bólu a przy tym pozbawioną praktycznie gameplay'u dylogię Hellblade, z należytą surowością traktować. Recki są potrzebne i za nic zdania nie zmienię, bo niby jak bez recenzji można by inaczej takie wydmuszki z super grafiką "uhonorować" zasłużonym 4/10?
  7. No i to jest właśnie największa zmora współczesnego dziennikarstwa growego; jak na mój gust, stopniowe odchodzenie od recenzji na rzecz publicystyki w prasie o grach to zwyczajnie przejaw coraz mniejszej chęci wysilania się dziennikarzy gamingowych (wszak łatwiej lać wodę na jakieś wydumane tematy w stylu "w jaki sposób wyniki wyborów prezydenckich odbiły się na psychice producentów gier z którejś tam firmy i jakie ma to odzwierciedlenie w ich twórczości", zamiast wycisnąć 100% w jakiejś grze zaglądając do każdego kąta i później rzetelnie ją zrecenzować) co jest z kolei wynikiem coraz słabszej sprzedaży czasopism - mało komu chce się po prostu starać, jeżeli podjęte wysiłki nie owocują sowitym wynagrodzeniem. Tym co sprzedaje wszelkie treści o starszych grach jest moim zdaniem głównie nostalgia, zatem w przypadku retro wspominek o tytułach z poprzednich generacji to już niezależnie od tego, czy będą miały one formę recenzji czy publicystyki, autorzy tych tekstów zarobią po prostu na sentymencie graczy. Poza tym, tego typu publicystyka (ściśle dotycząca gier samych w sobie, a nie jakichś okołogrowych pierdół) akurat jest nieszkodliwa a wręcz wartościowa, w przeciwieństwie do jakichś wodolejskich zapychaczy stron typu "czy twórca horroru takiego a takiego mógł uczestniczyć za młodu w czarnych mszach", które marnotrawią tylko cenny papier i pieniądze czytelników. Pytanie tylko, czy zwiększyło im to obroty czy wręcz przeciwnie, bo dawniej chyba kładli?
  8. I tak kuźwa, moi drodzy, trzymajcie - solą magazynów o grach od zawsze były recki (i to one zawsze je sprzedawały, plus oczywiście pełniaki i dema na płytach) nigdy publicystyka. Ta druga jest dobra ale wyłącznie w charakterze dodatku, nie jako rdzeń pisma; jeśli ktoś się nie zgadza to proszę mi przypomnieć chociaż jeden stawiający na publicystykę (a nie recenzje i płyty) periodyk o grach, który odniósł sprzedażowy sukces (niekoniecznie polski, może być zagraniczny).
  9. To ptak? To samolot? Nie, to Super... Tfu! To zdrowo zwariowany tirex! No i skończyło się rumako... Tfu! Łapuszowanie.
  10. Jeśli to było do mnie (?) to czuję się wręcz uhonorowany takim wyróżnieniem; wprawdzie jeszcze bardziej kontent bym był, gdyby mnie ktoś z takim np. Robertem Szmidtem pomylił, ale w sumie Łapusz to też kawał erudyty, więc tak czy owak to dla mnie zaszczyt.
  11. Yasuke?... Łeee tam, już lepiej by było o Samanosuke (Jubei Yagyu również mile widziany) coś skrobnąć, wszak to postać - legenda przypominająca o czasach złotej ery Capcom'u.
  12. Głosuję na PC Extreme! Pardon, miało być Zg[red]aktor; postaram się już więcej nie przejęzyczać na przyszłość, liczę przy tym na wyrozumiałość - lata lecą, mózgownica już nie ta, pora zacząć jakąś lecytynę zażywać... A teraz już bez wygłupów, włączam tryb pełnej powagi: już dam Wam te 3 kafle za custom'owego specjala, tyle że musi to być Xbox 360 Extreme z okładką z Rumble Roses XX - po gruntownym namyśle doszedłem do wniosku, że żadne Fioniusie ani inne Nariczki nie są warte aż tyle, za to Reiko lub Dixie szczególnie w ich bonusowych strojach... Ho ho ho!
  13. Dobra, wyczuwam pismo nosem - w takich okolicznościach podbijam pulę do 3000, tylko uprzedzam że moja oferta może już za kilka godzin wygasnąć, udaję się bowiem do świątyni hazardu i możliwe że wkrótce te 3 patole przehulam. A tak na serio - redaktor Komodo wydaje mi się załapał, że to był tylko żart (czyli dało się poprawnie zinterpretować moją "propozycję") Tobie jak widać niestety się nie udało, w związku z czym mała wskazówka na przyszłość: brak emotikon w czyimś komentarzu (jakoś nigdy nie czułem potrzeby korzystania z nich, wolę się zdać na same litery) nie musi od razu oznaczać, że daną wypowiedź należy traktować poważnie.
  14. O, to taka propozycja ode mnie na podreperowanie Waszego budżetu: zróbcie specjalnie na moje zamówienie takie dwie custom'owe okładki, z Nariczko do PS3 Extreme i z Fionusią (Haunting Ground/Demento) do PS2 Extreme (tamtego specjala jeszcze nie kupiłem - chciałem z tamtym artystycznym cover'em z Okami, lecz nie zdążyłem się załapać i jakoś tak entuzjazm mi opadł) wystawcie obydwa te custom'y na sprzedaż osobno po 300 (zamiast standardowej ceny 30 zł) i biorę w ciemno, heroicznie wyciągając Zg[red]akcję z dziury budżetowej. I uroczyście przysięgam nigdy nie sprzedawać ich (jako unikatów w kosmicznej cenie) odstawiając januszostwo biznesu, zachowam je po wsze czasy na własny użytek. P.S. Ojejku, to był żart! Już mnie musiał jakiś brutal "beką z typa" potraktować, przecież wiadomo że nie dałbym po 3 stówy za te custom'y tylko po 299 i ani zeta więcej! No, i wysyłki też bym się darmowej domagał, wiadomo nie? Także nie tak ostro na następny raz, świeżak tu jestem i trzeba ze mną delikatnie jak z jajkiem, bo jeszcze się pobeczę i skasuję tu konto! Wprawdzie twardziel ze mnie nie lada (nie płakałem nawet na Titanic'u, a na MGS3 to nie dość że nie uroniłem ani łzy to wręcz jeszcze się śmiałem, taki ze mnie zimny drań!) twardszy nawet niż spiżowy pomnik Horacego, no ale bez przesadyzmu, tej "beki z typa" mogę mentalnie nie dźwignąć...
  15. Zdecydowanie tak, dwa pierwsze (i najlepsze) Xbox'y z całą pewnością zasługują na dwa oddzielne wydania; jeśli już miałoby być jedno łączone, to musiałoby być dwukrotnie grubsze niż standardowo żeby to miało sens, tak aby ilość stron poświęcona każdemu z tychże X'ów była taka sama, jak przy wcześniej omawianych platformach. A Saturn i Dreamcast to przypadkiem nie były jeszcze mniej popularne? C'mon... Akurat Motorstorm (mało znana - a szkoda, bo bardzo fajna - część o podtytule Arctic Edge) zawitał również na pokładzie Czarnulki i PSP; tak poza tym, brak okładki z Nariczko to karygodne zaniedbanie.
  16. O ile gameplay w HG jest nietypowy i nie musi się oczywiście podobać (dałoby się nawet wybronić ocenę cząstkową 6 za grywalność, Myszaq dał wtedy 7) o tyle wystawiona wówczas ocena cząstkowa 7 za oprawę wizualną wg mnie nie do przyjęcia, wszak to jedna z ładniejszych gier na Czarnulkę i obok RE4 (co istotne, w Haunting'u przerywniki filmowe były real time'owe, bez takiej pre renderowanej "ściemy" jak w tej wykastrowanej konwersji Resident'a z GC'a, gdzie twórcy musieli chyba mocno wstydzić się okrojonych z detali twarzy postaci) szczytowe technologicznie osiągnięcie Capcom'u na PS2. Gdybym miał pobawić się w recenzenta, grafice HG wystawiłbym 9, muzyce 8, grywalności też 8, a notę ogólną dałbym 8+. BTW, czy sama obecność tak udanej villain'ki jak uroczo psychopatyczna Daniella (tak wiem, tylko przez część gry...) nie wystarczy Ci, by podnieść swoją notę chociaż do 7?
  17. Piszę to z ciężkim sercem, lecz niestety nie podzielam powszechnego zachwytu nad reinkarnacją drugiego Silent'a i wystawiam mu "tylko" 7.5 (czyli w Waszej skali więcej niż 7+ ale mniej niż 8-, a więc 8= lub jak kto woli 8 "na szynach") dlaczego tyle? Przede wszystkim, brakuje tam tego co stanowiło największy jak dla mnie atut oryginału, a konkretnie to WZRUSZEŃ - zmieniona muzyka i nowy voice acting (podobno tym razem profesjonalny, a poprzednio amatorski - być może i tak pytanie tylko co z tego, skoro "lepsze" rozwiązanie dało, przynajmniej w mojej opinii, gorsze efekty?) nie podeszły mi, sprawiając że w przeciwieństwie do starej wersji losy bohaterów były mi obojętne i w ogóle się w przedstawioną historię nie wczułem. I od razu uprzedzę ewentualny kontrargument, że to niby nostalgia zaćmiewa moją percepcję i opieram swoje odczucia o upiększone wspomnienia ze szczenięcych lat - no nie, nic z tych rzeczy; celowo powróciłem w ostatnich dniach do edycji z PS2 i znów w tych samych momentach co ponad 20 lat temu mi się oczy zwilżyły, w remake'u natomiast ładunek emocjonalny jest... no cóż, niewielki. Porównajcie sobie chociażby krzyk Marii ("James!") na moment przed egzekucją przez parę Piramidogłowych - w oryginale rozrywający serce na strzępy (podobnie jak podkład muzyczny, bardzo w tym momencie istotny!) w nowym wydaniu miałki i wyprany z emocji (nie tylko dubbing, bo również i muzyka jakaś taka spłaszczona, przygaszona i pozbawiona głębi) to samo z reakcją Jamesa ("Stop! Leave her alone!! Leave us both the hell alone!") i jego późniejszą, kluczową dla fabuły, króciutką przemową poprzedzającą starcie z dwójką katów (w starym wydaniu bardzo mocna, zapierająca dech w piersi scena z rewelacyjną atmosferą, wrażenie jakby nad klęczącym protagonistą odbywał się wręcz jakiś Sąd Boży, a w nowej wersji w tej samej scenie emocje jak na grzybobraniu, jakby nic szczególnego się nie działo, za co moim zdaniem winę ponosi spłycona względem oryginału muzyka i "zobojętniały" voice acting) w ogóle sam pojedynek z Piramidogłowymi stracił tę wzniosłą atmosferę, którą miał w grze stworzonej przez Konami (ech, znów ta popsuta muzyka odbierająca całej scenie jej dawny impet) ten sam problem z monologiem Mary rozbrzmiewającym w długim korytarzu na chwilę przed finałową walką z "bossem" (no, w tamtym fragmencie akurat nie ma żadnej skiepszczonej muzyki której mógłbym się przyczepić, ale za to znowu ten pozbawiony wyrazu dubbing, który w edycji z 2001 r. może i faktycznie brzmiał trochę, jak to ujął Komodo w recenzji, "jak na castingu do paradokumentu", ale mimo to potrafił poruszyć emocje w przeciwieństwie do nowego, który jest po prostu chłodny i nijaki) to samo i z moim ulubionym fragmentem z oryginału, gdzie na chwilę przed finalnym pojedynkiem stopniowo narasta napięcie, aż w końcu coraz bardziej rozzłoszczona Maria/Mary postanawia ukarać Jamesa i przemienia się w potwora (i znowu, kolejna wspaniała i dająca po bani scena znacznie osłabiona w nowym Silencie, po raz enty przez pogorszoną, wydrenowaną z dawnego napięcia i dramatyzmu muzykę, plus ponownie ten pozbawiony ikry dubbing) z powyższych powodów nie ruszyło mnie również żadne z zakończeń w wersji na PS5, z uwzględnieniem rzecz jasna tych nowo dodanych, a i Mary czytająca na koniec list nie brzmi już wcale jak żegnająca się osoba umierająca na raka, tylko jakoś tak... normalnie, zwyczajnie?... Gdzie ten rzekomy profesjonalizm tego nowego voice acting'u, skoro słucham tego wszystkiego z obojętnością, a ta "amatorska" Mary z 2001 r. nawet dziś ryje mi szpikulcem w sercu każde zdanie z tego swojego listu? No cóż, Konami (a raczej Team Silent) umiało sprawić by mi się oczy spociły, Bloober Team tego nie potrafi (a przynajmniej nie w tym przypadku) i tyle w temacie; to nie żadne nostalgiczne okulary przysłaniają mi wzrok, to nie żadne ubarwione wspomnienia z młodości ani jakiekolwiek inne "kiedyś to było" - ot, po prostu taki np. Cameron w drugim Terminatorze potrafił sprawić, żebym uronił łzę nad "umierającym" w ciekłej stali Arnoldem, ale już ginący T-800 w trzeciej, piątej czy szóstej części (te były już od innych niż Cameron twórców) wisiał mi i powiewał, i podobnie jest tutaj. Trzymałem kciuki ze wszystkich sił za ten remake, jednak w mojej opinii Bloobersi nie do końca to udźwignęli i stąd ode mnie właśnie 8= (lub jak kto woli 7.5) a nie 9. Aha, i żeby nie było że z tą redukcją wzruszeń to mój jedyny zarzut - z innych zmian nie przypasiła mi choćby nowa kamera (po kiego grzyba zamiast zostawić tą dawną silent'ową dali taką rodem z RE4, jakby mało było takich we współczesnych produkcjach AAA - nie chcieli czymś się z tłumu wyróżnić, uznali że lepiej się nie wychylać przed szereg?) odnośnie facjat Angeli i Marii to nie ma sensu się rozpisywać, bo już wystarczająco dużo pomyj się w internetach na ten temat wylało w związku z czym szkoda pióra, lekko zmieniony klimat gry (za mało przygnębiający a za bardzo efekciarski, tak bym powiedział) to też według mnie krok w niewłaściwą stronę, ogólnie Bloobersom bardziej chyba wyszło z tego połączenie gry akcji z thrillerem niż miks dramatu z horrorem co nie do końca mi pasuje, w kwestii systemu walki to z jednej strony dobrze że go rozbudowano, z drugiej możliwość "spamowania" tym przesadnie skutecznym unikiem zanadto ułatwia te pozornie utrudnione na PS5 pojedynki, a co do dłuższego czasu potrzebnego na ukończenie gry - byłoby to zaletą gdyby nie fakt, że osiągnięto ten efekt nie poprzez dodanie czegoś istotnego do scenariusza, tylko przez "rozwodnienie" rozgrywki implementacją bardziej otwartego świata i wiążącej się z tym większej ilości czasu poświęconego na wałęsanie się w tę i nazad; nie żebym miał coś przeciwko otwartym światom w grach, chodzi mi tylko o to, że nie jest żadnym dokonaniem wydłużyć grę poprzez takie "rozcieńczenie" jej większą otwartością, na plus za to trzeba zaliczyć dodatkowe zagadki (choć zamiast tego wolałbym jakieś nowe filmiki, wzbogacające scenariusz) oraz nowe elementy gameplay'u związane ze swobodniejszą eksploracją, dobrze też wypada oprawa graficzna, szczególnie biorąc poprawkę na ograniczony budżet. Jako, że aktualne nastroje mocno horrorowe, to pozwolę sobie korzystając z okazji zaapelować o kolejne retro wspominki z tego gatunku (jest z czego wybierać, jeśli chodzi o takie mało znane perełki z mrocznym klimatem, zwłaszcza w bibliotece gier szóstej generacji) w kolejnych numerach PE - było już Rule of Rose, było Forbidden Siren, to może następne niech będzie kryminalnie niedocenione (choć pozycja ta to raczej thriller niż horror, ale co tam) capcom'owe Haunting Ground/Demento? Polecam nie sugerować się niedorzeczną średnią ocen (bodajże 67% od mediów, za to od graczy znacznie trafniejsze 88%) na Meta, nie popisali się również i Myszaq z Playmanem (choć ogólnie lubiłem recki obydwu) wlepiając HG po siódemce w, jeśli mnie pamięć nie myli, 94 numerze - pozycja bez dwóch zdań warta omówienia na kilku stronach, pomijając już że Fionusia to zdecydowanie jeden z najzacniejszych lachonów epoki PS2 (co tam epoki PS2 - przecież ona bije urodą i figurą na głowę większość panienek ze współczesnych produkcji, i to nawet pomimo przepaści technologicznej pomiędzy ówczesnymi a współczesnymi platformami!) to można by zgłębić kwestie alchemiczne z tej gierki, a sporo na ten temat jest w jednym z materiałów (szkoda, że dostępnym tylko dla patronów) na znakomitym horrorowym kanale thegamingmuse na YT. Albo, chociażby dylogia Obscure - wprawdzie fabularnie zbyt wiele ciekawego tam nie ma (ot, teen slasher w stylu Until Dawn, głębi tam niewiele ale fajnie w to pograć) znalazło się za to parę ciekawych mechanik w rozgrywce, a soundtracki w obydwu częściach dosłownie zwalają z nóg; totalną plamę dał kiedyś Dżujo (choć ogólnie, za całokształt działalności na łamach Szmatławca, szacun dla niego) wystawiając dwójce 6 za oprawę dźwiękową, obie części zasługują w tym elemencie minimum na 9, na dowód czego zapraszam do odsłuchu powyższych ścieżek muzycznych (moim faworytem kawałek "Dark Kenny" z dwójki) na YT. Z innych tytułów, warte omówienia byłyby jeszcze Echo Night: Beyond, Kuon, dylogia The Suffering, Ghosthunter, Primal (te dwa ostatnie sklasyfikowałbym jako horrory komediowe, coś w rodzaju filmów Burton'a) Darkwatch i kilka/naście innych (musiałbym sobie przypomnieć tytuły, na pewno było ich więcej) ale w pierwszej kolejności najmilej widziane byłoby jednak HG, a Fioniusia obowiązkowo na okładkę!... No dobra, co do tego ostatniego to wiem, że nic z tego nie będzie, trochę mnie poniosło... P.S. Pozdrawiam wszystkich Zg[red]aktorów i, jako stały czytelnik od przeszło 22 lat, mam jeszcze taką prośbę: choćby nie wiem jak Was korciło, nie spychajcie na margines recek na rzecz nadmiaru publicystyki, nie przepoczwarzajcie się nigdy w kwartalnik publicystyczny a la "konkurencja", ja tam lubię mieć taki comiesięczny przegląd nowości (nawet, jeśli dość często nie zgadzam się z ocenami - przykładowo, HIV wystawił 5+ dla Test Drive: Eve of Destruction i 9- dla Driver: Parallel Lines, dla mnie obie te pozycje zasługują na 7) który można sobie archiwizować i w dowolnym momencie do danych treści powrócić (materiały w necie ze względu na swoją ulotność takich możliwości nie oferują, no chyba, że komuś chciałoby się na własną rękę każdy artykuł z danego portalu drukować i po kolei odkładać na stosik, tworząc w ten sposób takie jakby własne czasopismo, co zresztą tylko potwierdzałoby wyższość papieru nad siecią) a, no i oby jak najwięcej takich grubasów na 124 (albo i lepiej, 132!) strony, najlepiej rzecz jasna bez kolejnej podwyżki ceny. Aha, i jeszcze jeden drobiazg: SH2 w wersji na Xbox'a nie było wcale lepsze, niż na Czarnuli - poprawili owszem oświetlenie i podwyższyli rozdzielczość (obraz z przeplotem na Soniaku vs progressive scan na maszynie M$) ale za to dźwięk został skompresowany, efekt mgły pogorszony, a wstawki filmowe straciły połowę płynności (25/30 fps'ów na X'ie kontra 50/60 na Czarnuli) choć to akurat uwaga do artykułu z wcześniejszego numeru Szmatławca, nie z aktualnego.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...