To może ja wypowiem się na zimno (grę ukończyłem 2 tygodnie temu).
W dużym skrócie dla mnie druga część to jednak zawód. Irytowało mnie tu bardzo dużo elementów.
Zacznijmy od najbardziej frustrującego: statek, podróże morskie, walki i poruszanie się między wyspami. Przez ten element niemal nie ukończyłem tej gry. Zarządzanie statkiem, długie i nudne walki w formie tekstu, wooooolne poruszanie się po mapie świata. Żaden z tych elementów nie został poprawnie (w moim odczuciu) zaimplementowany do gry. Ponieważ kasa generalnie nie stanowi problemu w tej grze zarządzenie sprowadza się do kupienie 1000 ryb i wody raz na jakiś czas - to nie ma startu do świetnej zabawy jaką dawała mi twierdza w pierwszej części. Załoga to też banda NPC bez charakteru (z nielicznymi wyjątkami, bo interakcji z nimi nie ma). Walki są takie chujowe, daremne, nudne i prostackie, że ręce opadają. Start walki -> 1,1,1,8,1,8,1,8,1,11,8,1,8,1,1,8,1,8,1,8,1,8,1,8,1,8,1,8 i tak do nieskończoności na klawiaturze, aż w końcu nie zatopi się wrogiego statku, który swoją drogą ani razu nie stanowił dla mnie wyzwania (nie kupowałem żadnych dział, używałem tych co miałem i zdobyłem). Ślamazarne tempo podróży morskich (mimo włączenia szybkiego tempa gry) sprawiały, że flaki mi się przewracały jak miałem płynąć gdzieś dalej. Zrobili dużo wysp/lokacji, które spokojnie mogły zostać skomasowane w większe miejscówki.
Zadania poboczne, które były na jedno kopyto. Idź, zabij/przegadaj, wróć. Rozumiem, że to taka specyfika gry, ale Wiedźmin pokazał, że można to zrobić w arcyciekawy sposób. Praktycznie żadne zadanie nie zapadło mi w pamięci - jedynie Nemnok, bo był małym światełkiem w tej ciemnej dupie generycznych questów. Połowa gry to zadania łowcy głów (dosłownie), tylko że też zrobili to uciążliwe, bo zlecających było z 6 lub 7 osób i jak już kogoś się odstrzeliło to trzeba było sprawdzić do kogo i na jaką wyspę należy się udać. Mogło być 2-3 max jeden dla tych na lądzie, jeden dla statków i ten z questem z ukrytym skarbem.
Główny wątek, mimo tego że w miarę ciekawy i interesujący był niezwykle krótki. W sumie to jest 6 krótkich questów.
Voice-acting po 3 godzinach (a grę skończyłem po 75h) doprowadzał mnie do furii. Ten zjebany akcent wyspiarzy okrutnie mnie drażnił i jak spotykałem "normalnego" NPC to moje uszy mogły chwilę odpocząć.
5 osobowa drużyna. Według mnie błąd. Rozumiem, że wieloklasowość itd., ale mogli to rozwiązać poprzez blokadę multi-class'u u niektórych towarzyszy. To mnie najmniej przeszkadzało.
Niski poziom trudności. Jak robi się wszystkie questy, to bardzo szybko osiąga się max level i przez drugą połowę gry jest kaszka z mleczkiem. Pierwsza połowa to ziemniaczki z kotlecikiem (też jest łatwo, ale od wielkiego dzwona trzeba lekko kombinować).
Interakcja z towarzyszami. Wymyśliłem sobie romans z Maią. Żeby pchnąć związek do przodu (ze stanu chodzimy ze sobą do miłości/seksu) trzeba nakarmić jej ptaka odpowiednią rybą. Po tym możliwość interakcji z "ukochaną" się wyczerpuje. Jprdle jaka żenada.
Jeśli jeszcze ktoś to czyta to teraz będą plusy:
Mechanika. To jest mięsko, po które tu przybyłem. Świetne rozwinięcie elementów z pierwszej części, lekko przygaszone faktem niskiego poziomu trudności (grałem na najtrudniejszym poziomie). Tylko to, że lubię sobie kolejkować rozkazy, przestawiać drużynę, stosować jakąś namiastkę taktyki sprawiło, że ukończyłem tą grę.
Muzyka - bardzo dobrze skomponowana i pasująca do klimatu.
Przyjemna grafika.
Edér.
Ponieważ kupiłem wersje ze wszystkimi dodatkami, to siłą rzeczy czekam na jutrzejsze rozszerzenie. Mam nadzieję, że będzie to coś więcej niż tylko nowe misje łowcy nagród.