Moje wrażenia
25 luty 2009
Po 4 latach produkcji najnowsze dziecko Guerrilla Games ujrzało światło dzienne.
Nie muszę uświadamiać nikomu faktu że panowie z Sony dzielnie przyglądali się i finansowali tą pozycję z nadzieją że kiedyś dzięki niej PlayStation 3 otrzyma grę która przyciągnie nowych potencjalnych kupców i ustanowi nowego lidera na rynku konsolowym.
Czy brzemię jakie ciąży na Killzone 2 zostanie podtrzymane?
To jest wojna bracie!
Ponad 2 lata po inwazji na planetę Vektra, oddziały ISA zostają wysłane na rodzinną planetę
Helgastów w celu porwania ich nieobliczalnego przywódcy narodowego Visariego.
Jako że jest to wojna, a na wojnie nie jest łatwo, gra wrzuca nas od samego początku w wir zajadłej walki. Po całkiem udanym desancie wcielasz się w członka oddziału specjalnego Alfa o wdzięcznym imieniu Sevchenko i napierasz do przodu likwidując po kolei napotkanych wrogów. Nie jesteś jednak sam, w eksterminacji pomagają Natko, Garza i znany z wcześniejszych części Rico
Tak mniej więcej przedstawia się zarys fabularny, oczywiście podczas samej kampanii mamy wiele różnych zwrotów akcji, spektakularnych wydarzeń, które w mniejszym lub większym stopniu wpływają na przebieg wojny. Nie mam jednak w zwyczaju przedstawiać spoilerów więc przejdę do następnej części recenzji...
Żołnierzem fajnie jest być!
Od razu muszę napomnieć że klimat wojenny wręcz wylewa się z ekranu. Strzały przelatujące przed naszymi oczami, wszędzie wybuchające granaty, wszystko zrealizowane w istne filmowym klimacie. Jest szaro, brudno i upiornie tak jak powinno być. I to ty odwalasz całą brudną robotę. Przedzierasz się do przodu zaciekle broniąc każdego metra terenu. A za tobą kompani sterowani przez konsolę z całkiem niezłym SI. Potrafią się chować za osłony, zachodzić przeciwnika od tyłu, bronić twojej głowy. Cud miód i orzeszki . Tak samo sprawa wygląda po drugiej stronie konfliktu. Helgaści skaczą, turlają się, bronią siebie nawzajem, a ich jedynym celem jest wybicie jak największej ilości intruzów z oddziałów ISA.
Do twojej dyspozycji oddano całkiem pokaźną ilość pukawek, niestety podczas gry możesz nosić przy sobie tylko jedną, nie licząc pistoletu i noża który nie raz uratuje twoje cztery litery przed śmiercią. Ja wypada sterowanie?
W opcjach mamy kilka wariantów, mi osobiście przypadł do gustu standardowy, bardziej wybredni gracze mogą przetestować jeszcze kilka innych wariantów sterowania jaki oddali im do dyspozycji twórcy.
Ciekawym patentem jest wykorzystanie pada Sixaxis którego używamy często do otwierania lub przełączania różnych dźwigni, i pokręteł.
Napomnę jeszcze że w niektórych miejscach w kampanii dane ci będzie drogi graczu przetestować przeróżne wojenne machiny, jakie, przekonasz się sam.
Jak to wygląda i jak to brzmi?
Z ręka na sercu stwierdzam że Killzone 2 przedstawia najwyższą jakoś spośród wszystkich gier na konsole nowej generacji. Ilość detali jaki wpakowano w stworzenie tego świata potrafi zachwycić. Trzeba zobaczyć na własne oczy takie smaczki jaki sposób w jaki Sev przeładowuje broń, dym i kurz unoszący się w powitym wojną powietrzu. Modele postaci jak ich animacja to pierwsza klasa która powinna wyznaczyć nowe standardy we wszystkich grach video.
Do tego dochodzą zmienne warunki pogodowe, zróżnicowane struktury budynków które pod ostrzałem kruszą się na małe kawałeczki. Oczywiście nie ma tutaj mowy o całkowicie zniszczalnym środowisku, i niszczą się tylko te elementy na które pozwolili nam twórcy gry to i tak zasługuję to na małą pochwałę.
Dodatkowo muszę dodać że gra hula w 30 klatkach na sekundę, ani razu nie przycinając.
Sama muzyka to porządne rzemiosło, utwory doskonale wpasowane są w klimatu gry, a odgłosy dochodzące z pola bitwy ocierają się o rzeczywistość. To jednak trochę zabrakło aby stworzyć takie arcydzieło które dane nam było usłyszeć w Halo 3.
Jeden za wszystkich , wszyscy za jednego!
Killzone 2 to gra stworzona do gry po sieci. Zabawa w tym trybie multiplayer to czysty fun i poezja oraz kwintesencja doskonałości. Zdecydowanie jest to najmocniejszy punkt tej pozycji który stoi na najwyższym z możliwych poziomów. Grę testowałem na łączu 3MB i muszę powiedzieć że nie odczułem żadnych lagów, podczas rozgrywki. Wszystko śmiga płynnie, aż chce się grać.
Do odblokowania mamy aż 7 klas postaci, parę rodzajów broni, różnego rodzaju rangi, przywileje, i inne pierdoły które ucieszą każdego fana kolekcjonowania.
16 vs 16 to jest moc, wszystko chodzi płynnie i nic nie przycina.
Wszystko dopracowane jest w najmniejszych szczegółach.
Idealna gra?
Każda gra posiada mniejsze lub większe niedociągnięcia , i niestety w tym przypadku nie może być inaczej.
Momentami zaważyłem słabsze tekstury, animacja niektórych obiektów mogła by być lepsza.
Zdecydowanie minusem jest brak opcji co-op na jednej konsoli. We współczesnych czasach każdy dobry PFS powinien mieć takową.
Jednak czy wszystkie te drobne błędy mogą zaważyć na końcowej ocenie?
Nie mogą, ponieważ kwintesencją Killzone 2 jest multiplayer który jest genialny sam w sobie.
Kampania jest tylko małym dodatkiem który prawie nic nie znaczy w oceanie gier i potyczek online.
Jeżeli jesteś fanem dobrego naparzania po sieci, kupuj tą grę w ciemno i obiecuję Ci że się nie zawiedziesz , a gameplay jaki płynie z tej wspaniałej pozycji sprawi ci wiele radości o którą tak ciężko w dzisiejszych czasach.