W Energy Airforce można poczuć namiastkę autentycznej dramaturgii która występuje w prawdziwych nowoczesnych powietrznych bataliach, mianowicie:
Po 30-minutowym locie i zbombardowaniu celu, następuje kontakt z wrogimi Migami. Oceniając stan uzbrojenia i paliwa stwierdzasz że walka nie ma sensu, więc próbujesz uniknąć starcia i zawrócić. Niestety zostajesz namierzony, włączają się ostrzegawcze systemy, zaczyna wyć syrena, a Ty starasz się ustawić maszynę strategicznie do trajektorii lotu zmierzającego w Twoim kierunku Sidewindera. Odłączasz dopalanie by zmniejszyć widoczność dla rakiet namierzanych na ciepło i wypuszczając flary, próbujesz wymanewrować pocisk, obserwując cały czas zbliżający się śmiercionośny punkcik na radarze- tyle że widzisz coraz mniej, bo przeciążenia powodują odpływ krwi z mózgu. Wiesz, że jeśli popełnisz najmniejszy błąd zostaniesz zestrzelony (tak, jedną rakietą) i wszystko pójdzie na marne, a sekundy wydają się bardzo długie.
W tej grze nie jesteś bogiem jak w AC. Jesteś tylko trybikiem w wojennej machinie.