Enkidou
Użytkownicy-
Postów
1 184 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez Enkidou
-
Ok, nie chcę zapeszać ale opinie na temat tej gry są na razie naprawdę bardzo dobre. Na FFXIII w analogicznym czasie odbywał się już lincz. Na 31 głosów na Amazonie 17 osób dało pięć gwiazdek, siedmiu dało cztery. Pięciu dało trzy, ale ich opinie i tak są pozytywne. Dwie gwiazdki wystawił ktoś, kto nie kupił gry, a jedną ewidentnie jakiś hater.
-
Infantylność - tak, o Japonii i Nintendo. Full h8.
Enkidou odpowiedział(a) na temat w Graczpospolita
@ Orson (odnośnie tematu budżetów) W moim odczuciu wygląda to tak, że jednak coraz bardziej muszą. Muszą mieć duże budżety i na developing, i na kampanię marketingową. W czasach PS1 crapów było faktycznie więcej, ale za to na przeciwległym biegunie były genialne gry, które stawały się klasykami, są pamiętane do dzisiaj i tak samo można w nie grać raczej bez większych grymasów na twarzy (nie licząc może oprawy video). Powodem tego stanu rzeczy było większe wówczas przyzwolenie na podjęcie ryzyka. Mnie samego zresztą od iluś miesięcy bardziej interesuje oferta klasyków na PS Store niż pudełkowych tytułów z PS3. Zapewniam Cię jednocześnie, że naprawdę nie jestem z tych, którzy rozklejają się słysząc nostalgiczne pierd,ololo. Może się mylę, ale jestem zdania, że o takim np. Uncharted za ileś lat nikt nie będzie specjalnie pamiętał. Niby fajnie się w to gra, jednak jest to tytuł, którego byt opiera się na prezentacji, tzn. na oczo(pipi)nej grafice. Nie nowatorskiej rozgrywce, czy fabule poruszającej ludzi do trzewi. Przy następnej generacji ludzie też dostaną gry oparte na tej filozofii, toteż o takim Uncharted nie będzie sensu pamiętać. Zapytasz mnie może: "skoro ludziom to odpowiada to w czym rzecz?". No tak, tylko jak długo będzie odpowiadać? Kiedyś skończy się np. passa Call of Duty, bo na dobrą sprawę gracze powiedzą, że im się to znudziło. Co wtedy? Prawdopodobnie kierownictwo Activision wpadnie w popłoch ze strachu przed inwestorami i zacznie wyciągać z tyłka jakieś pomysły na rewitalizację marki, a że im się to nie uda to już wiemy, ponieważ nie mają o tej branży pojęcia. To samo czeka każdego, kto nie nie jest w stanie podjąć refleksji nad polityką własnej firmy i jedyne co robi to doi popularne na daną chwilę marki. Reasumując, wg mnie wysokobudżetowe gry mogą przynieść tej branży potop w tym sensie, iż któregoś razu firmy zależące od wyeksploatowanych do granic możliwości IP przejadą się na swojej krótkowzroczności. To tak jakbyś grał na giełdzie za całe lub prawie całe oszczędności inwestując ciągle w te same spółki. I wreszcie co do wyścigu zbrojeń - nie chodzi mi tyle o możliwości specyfikacji, prędzej o to, że ta jest bezrefleksyjnie podbijana podczas międzygeneracyjnych przesiadek. W 2005 jarałem się nadchodzącą nową generacją, teraz mam poczucie, że albo stoimy w miejscu, albo ruszyliśmy się naprawdę niewiele. Co gorsze, nakłady pracy potrzebne do stworzenia gier będą rosnąć, a stworzenie jakiegoś sensownego RPG'a to już w ogóle będzie pewnie kosmos dostępny dla garstki. A im większy budżet, tym większa odpowiedzialność i jeszcze mniejsza skłonność do podejmowania ryzyka. Dlatego gdy ktoś z SE mówi, że stworzenie na nowo FFVII w grafice na poziomie FFXIII zajęłoby 40 lat to może i przesadza, ale jest w tym też sporo prawdy. -
Infantylność - tak, o Japonii i Nintendo. Full h8.
Enkidou odpowiedział(a) na temat w Graczpospolita
Nie piszę o czerpaniu satysfakcji z gier. Mam na myśli nakręcanie wyścigu zbrojeń i politykę, która prowadzi do tego, że albo popierdółka na smartfony/SNS, albo uczestnictwo w jakichś gigantomachiach za sprawą gier 3xA. Według mnie przy następnej generacji stacjonarek ten dysonans będzie już wyraźnie widoczny. -
Infantylność - tak, o Japonii i Nintendo. Full h8.
Enkidou odpowiedział(a) na temat w Graczpospolita
Prawdę powiedziawszy nie muszą wygrywać i coraz więcej osób w Japonii to rozumie. Kończy się powoli kilkuletnia smuta podyktowana polityką "za wszelką cenę na Zachód!". W przeciwieństwie do rynku zachodniego, gdzie trzeba wydać blockbustera żeby zaistnieć na listach sprzedaży (mówię o konsolach, kwestii smartfonów nie dotykam), w Japonii pudełkową grę może zrobić małe studio i trafić z nią na czołowe miejsca w notowaniach. Co więcej, taki np. Imageepoch nie tylko nie pada, ale się wręcz rozwija, chociaż jego gry od sporego czasu nie są w stanie osiągnąć założonej przed premierą sprzedaży. Błogosławieństwo Zachodu jest na dobrą sprawę potrzebne tylko w przypadku gier wysokobudżetowych, których Japonia i tak robi mniej. W reszcie przypadków jest to niepotrzebne, choć na Zachodzie mogą myśleć, że ich gest zadecyduje o czyimś być lub nie być. Zabawne w tej całej sytuacji jest to, że tak naprawdę to Zachód podąża w tej chwili ślepą uliczką. Swoim niezdrowym modelem biznesowym sam kręci na siebie bat. Dlatego to tamtejsze studia padają, nie japońskie. -
Infantylność - tak, o Japonii i Nintendo. Full h8.
Enkidou odpowiedział(a) na temat w Graczpospolita
Jeśli o mnie chodzi to komentarzami w internetach przestałem przejmować się już dawno, dawno temu. Mnie martwi szerszy kontekst, nie pojedynczy debile. Agresja rośnie i jest coraz większa. Niedługo wszyscy ze wszystkimi będą iść na noże m.in. dlatego, że media branżowe doszły do wniosku, że fajnie jest dorzucać do pieca dla podbicia klikalności, stąd popularność np. tych wszystkich list Top-ileś (choćby z IGN-u), które mają być czasami kontrowersyjne, a w rzeczywistości doprowadzić do jatki obozów pro i anty. Wybaczcie panowie, ale na mój gust udziela się to coraz bardziej coraz większej ilości osób (nie mówię że Wam, żeby nie było). Generalnie całe to growe community w moim odczuciu robi się bardziej toksyczne niż kiedyś. Jeszcze będzie podobnie jak u Llosy w Marzeniu Celta, albo u Conrada w Jądrze ciemności - nawet normalni ludzie w końcu zdziczeją, gdy ktoś pociągnie (nie)właściwy sznurek (chociaż, przyznaję, na dobrą sprawę odnosi się to jednak do działalności mediów w ogóle). No ale ad rem. Psyko, może faktycznie nieuważnie doczytałem. W każdym razie nic się na to nie da poradzić. Ludzie to lubią, albo tego nie lubią. W innym temacie tego działu wyraziłem już opinię, że Japonia nie powinna się zmieniać (tym samym nie powinna zmieniać swego podejścia do art designu) ze względu na to, że kogoś na Zachodzie mierzi podobne podejście. Tym sposobem jednych zniechęci, drugich nie oszuka. Jeśli byś mnie zapytał czy łykam każde japońskie rozwiązanie w tej dziedzinie, to mogę Ci odpowiedzieć, że nie, czasami uważam, że przesadzają. Jakby to powiedział Sakaguchi, "nadużywają pewnego podejścia". Jednocześnie Zachód też ma swoje fetysze, których tak łatwo nie zauważamy, gdyż razem z developerami taplamy się w tym samym kręgu kulturowym. Ja, jako gracz, w krwiobiegu mam jednak japońską szkołę i stało się to zanim zacząłem rozróżniać, że ta firma jest stąd a tamta stamtąd. Dlatego dzisiaj, gdy patrzę na zachodnie produkcje nie widzę żadnej awangardy i mógłbym założyć podobny temat lecz z innym rozłożeniem akcentów. ; ) -
Infantylność - tak, o Japonii i Nintendo. Full h8.
Enkidou odpowiedział(a) na temat w Graczpospolita
@ Psyko Są wizualnie infantylne, ale nie o to tu chodzi. Tak jak pisałem w swoim pierwszym poście - gry mają dawać radochę z grania. Gry Nintendo, przynajmniej w założeniu, są robione po to, żeby każdy mógł w nie zagrać. Jedyne co jest tam dziecinne -- jeśli już czegoś musimy szukać -- to właśnie styl graficzny. Nawet doświadczony gracz może mieć np. problemy ze zdobyciem wszystkich gwiazdek w Super Mario. Teletubisie to natomiast program skierowany ewidentnie do dzieci, i to małych dzieci. Dorosły nie znajdzie tam -- przynajmniej w teorii -- nic dla siebie. @ Orson Niedawno wnosiłem na PPE żeby zbanować kolesia, który osoby lubiące Mario Kart nazwał pedofilami i pederastami. I nie był to trolling, po prostu głupota. Komentarze do wczorajszego newsa o The Last of Us/Naughty Dog też w sumie były bekowe (?). Gdybym chciał mógłbym Ci jeszcze powynajdywać podobnych przykładów. To nie jest normalna dyskusja. Z drugiej strony nikt nie wytacza takich dział. -
Infantylność - tak, o Japonii i Nintendo. Full h8.
Enkidou odpowiedział(a) na temat w Graczpospolita
@ Psyko Nie, ja nie pomijam, że komuś coś takiego może się nie podobać. Problemem jest raczej to, że np. Ty nie akceptujesz innego podejścia. W końcu to nie ja założyłem temat mający prowokować. W przeciwieństwie do neofitów zachodnich produkcji, których przy tej generacji trochę się pojawiło, ludzie lubiący np. Nintendo nie wywierają na nikim presji, że jeśli nie lubią czegoś to są tacy i owacy, a jeśli zdarzy się im zareagować agresywnie to agresja jest przeważnie kontrreakcją na zaczepki wspomnianych "prawdziwych graczy" albo częste pisanie z tezą na serwisach branżowych. Wchodząc w obecną generację nie lubiłem Nintendo, a podział na gry zachodnie i japońskie był dla mnie abstrakcją. W ogóle o czymś takim nie myślałem. To Zachód uskutecznił kulturkampf i kazał okopać się po tej lub tamtej stronie. Jeżeli ktoś często i gęsto słyszy, że jest pedał, pedofil, infantylny gnojek to trudno żeby zachował spokój. Świętemu by podskoczyło ciśnienie. Chcę przez to powiedzieć, że ja z Ciebie nie mam beki, bo lubisz np. "dziecinne amerykańskie komiksy" (też lubię, a właściwie lubiłem bo w końcu z jakiegoś powodu przestałem je czytać). To Ty, niestety, tak rozpoczętą dyskusją tworzysz dwa przeciwstawne sobie obozy, więc nie powinieneś się dziwić, że w użyciu mogą być argumenty tego typu. Nie wiem jaki jest Twój prawdziwy stosunek do ludzi "jarających się Japonią", ale jeśli mimo wszystko szanujesz taką postawę to sorry, ale tego nie widać. Można by powiedzieć, daj/dajcie żyć. -
Infantylność - tak, o Japonii i Nintendo. Full h8.
Enkidou odpowiedział(a) na temat w Graczpospolita
Dorośli ludzie przede wszystkim grają w to co im się podoba, nie zważając na to, że coś ma rzekomo infantylny design. To że ktoś musi się fappować nad graniem w ponoć dorosłe gry, tak jak niektórzy muszą oznajmiać światu wszem i wobec swoje zainteresowanie np. Bergmanem, Tarkowskim czy Kubrickiem* to już jest problem tego kogoś. Już prędzej to świadczy o jakimś kompleksie i emocjonalnym niedorozwoju. Przyznam szczerze, że grałem w różne gry w obecności dorosłych niegrających (lub grających rzadko) znajomych, także te które mogą zostać uznane z infantylne, i jakoś nie przypominam sobie aby ktoś mówił, że to pedalskie, takie i owakie. Wręcz przeciwnie, raczej sami skłaniali się do grania w gry "infantylne". Generalnie pogląd jest taki, że gry (uwaga!) powinny dawać radochę z grania -- co jest jak widać jasne dla graczy niedzielnych -- ale obserwując poczynania "graczy prawdziwych" na wszelkiej maści serwisach branżowych dochodzi się raczej do wniosku, że powody są jakieś inne. Oh well. Czy powodem tego są kompleksy, czy chęć powetowania sobie pewnych przywar (np. nieuctwo) poprzez pozerstwo - to już temat na inną dyskusję. * wszystkich urażonych chciałem zapewnić, że nie stawiam znaku równości między filmami tych panów a obecną grową chałturą "dla dorosłych"; zrobiłem to tylko dla zademonstrowania pewnej postawy -
*bump* Nowy trailer skupiający się na settingu i stylu narracji: http://www.famitsu.com/news/201112/14007030.html (copypasta jeśli link nie będzie działał) BTW: 10 stycznia dostępne będzie demo.
-
Według oficjalnej listy wydawniczej NoE Pandora's Tower ukaże się w drugim kwartale przyszłego roku. Na szczęście! Byłby pogrom gdyby wepchnęli to zaraz po FFXIII-2 i The Last Story.
-
Dobra, teraz naprawdę ostatni raz. Nawet nie odniosłeś się do meritum. Moje życie towarzyskie jest naprawdę przyzwoite od, like, zawsze, dziękuję za troskę, ale było to niepotrzebne. Tym samym proponuję spojrzeć w lustro i dokonać refleksji nad samym sobą. Opisując mnie, opisujesz chyba samego siebie. Duże ego? Proszę Cię, nazwałeś swój post "dziełem", Twoje obraźliwe wobec inaczej myślących określenia już przytaczałem, więc więcej nie będę. Zrozum, że ludzie nie chcą, żeby ktoś im mówił co jest w dobrym guście, a co nie. Jak ktoś chce grać w te Twoje Black Cocksy 2 to niech sobie gra. Ja w przeciwieństwie do Ciebie nie wynoszę się nad innych, bo gram w to czy tamto. Wręcz przeciwnie, jestem za tym, że w tej branży każdy miał coś dla siebie (nawet jeśli pewne trendy mi się w niej nie podobają). Jeśli jest natomiast gra która wzbudza mój entuzjazm to staram się nim dzielić z innymi, a Ty proponujesz wzmożenie moralne i rzucanie kamieni na szaniec dodatkowo podlane hipokryzją, bo -- parafrazując Frasyniuka -- Wafel, nie było Cię tam. Sorry, jesteś przykładem najprawdziwszego kabotyna. Nie mów mi, że nie liczyłeś tutaj na poklask.
-
Po pierwsze, spójrz na swoje tutejsze posty zanim zaczniesz wypominać mi agresję i przerost ego. Dwa - też pobawię się w psychoanalizę. Otóż odnoszę wrażenie, że jesteś lunatykiem śniącym sny o potędze. Nie masz argumentów poza komunałami, myślałeś, że jak uciekniesz w toporny populizm to porwiesz ludzi do nie wiadomo jakiej rebelii. Powinieneś mi być wdzięczny, że tak poważnie Cię potraktowałem i właściwie skończyć już ten cyrk, bo zaczynasz się miotać. Jak to dobrze, że raczyłeś wspomnieć - "pieniądze który ty płacisz powinny iść na rozwój tego za co płacisz". Oznajmiam Ci, że kupuję to, co mi się podoba, dlatego nikomu nic do tego (a zwłaszcza piratom snobującym się na niszowych grach). O tym co nie podoba mi się w branży piszę natomiast od dawna, tak samo jak staram się pisać o grach, które nie mają budżetów reklamowych pozwalających wleźć im do lodówki. Na co szły Twoje pieniądze, że -- cytuję -- "pospólstwu" wypominasz zły gust? Anyłej, ja skończyłem, masz wolną ręką, aby pokazać jak urzeczywistniasz swoje słowa, bo przecież "wystarczy dać znać". Przypuszczalnie jednak temat teraz przepadnie (tak jak bez odzewu był Twój post na PS3Site), pora zatem wybudzić się ze snu, drogi waflu. PS. Co do DS'a - może faktycznie coś źle zrozumiałem, więc w tej sprawie zwracam honor.
-
Ja też jestem zdania, że moment, w którym wielki biznes wkracza do branży to jednocześnie moment w którym można by już zacząć krzyczeć "Hannibal ante portas!". Tylko wiesz, w międzyczasie wyszło kilka fajnych, oryginalnych gier, które Tobie jednak najwyraźniej umknęły, bo nie lubisz np. DS'a. Poza tym sprzedały się słabo, więc wydawcy mają mniej argumentów by podążać w tym kierunku. Twierdzę zatem, że dla czystego sumienia należy je wspierać kiedy wychodzą, żeby potem nie narzekać gdy jest już za późno. Poza tym piszesz w istocie to samo co ja, więc nie będę nawet polemizował. Może nie zgodzę się w tej chwili co do tego, że branżą rządzi twardą ręką kilka grubych ryb, ale sytuacja do tego wg mnie zmierza. Na Zachodzie niezależne studia padają jak muchy, toteż ci mniejsi będą mieć dwie możliwości - albo dać się wchłonąć, albo bawić się w iOS'y, Androidy, ew. w dystrybucję sieciową. Ta pierwsza opcja sprowadzi się do produkcji blockbusterów, które już teraz absolutnie dominują np. na amerykańskich listach sprzedaży. Sytuacja będzie odwrotna do tej z lat 80-ych kiedy rynek zalała fala crapiszczy, lecz ostatecznie sprowadzi się do tego samego. Teraz będą to mało oryginalne, tworzone dzięki zachowawczej postawy produkcje AAA, a gdy jakaś wtopi firmy czekają spadki na giełdzie, cięcie posad i chaotyczne wierzganie celem powrotu do normalności. I tak aż do wykrwawienia. A że nie wpadną na nic ciekawego - to oczywiste, bo przecież ludzie, którzy sami nie grają nie mogą mieć o tym większego pojęcia. Tak więc ja też przychylam się do zdania Paliodora - jeśli ma tak być, to wolę potop.
-
Od dwóch lat nie kupiłem gry ze "sprawnym marketingiem" więc lol. I nie jaram się, że to Metal Gear, tylko dlatego, że gameplay wydaje mi się dobry. Albo nie, czekaj, ja się nie jaram, po prostu podoba mi się bardziej niż to, co było pokazane na E3 2010. Jest jeszcze chyba miejsce na coś między niezdrową podnietą a robieniem dramy w internecie, no nie?
-
Dobrze, od tej chwili zacznę podniecać się kolejną grą z zombie - jak na dorosłego przystało.
-
Wysłałem Ci wprawdzie PW, ale skoro temat został ponownie otworzony to dorzucę jeszcze swoje trzy grosze. Nie zauważasz, że ja Ci nie chcę nic odbierać. Wskazuję tylko wyraźny rozdźwięk miedzy Twoimi słowami i czynami. Chcesz bardziej innowacyjne gry? W takim razie gdy te wychodzą musisz je kupić i wesprzeć twórców. Budżety gier przez lata poszybowały w górę, margines błędu jest mniejszy niż kiedykolwiek wcześniej. Skoro ludzie chcą kupować chałturę, to chałturę dostają. Nie ma popytu na oryginalne gry, więc te nie powstają lub powstają rzadko. Kształt dzisiejszego prawa autorskiego nie ma tu nic do rzeczy, bo wszystko sprowadza się do tego, czy kolesie robiący grę będą mogli wyżyć po zakończeniu prac nad nią. Z Twojego dobrego słowa w internecie nikt nie podtrzyma swojej egzystencji. Prawdziwym problemem (przynajmniej w tej branży) -- jeśli uznamy że taki istnieje -- nie jest rzekomo krępujące kreatywność prawo, ba, nie są nimi nawet korporacje i korposzczurki nie mające o grach większego pojęcia. Są nimi konsumenci, ci wszyscy, którzy chcą wydawać pieniądze na gry którymi Ty tak pogardzasz. Nikt im do głowy pistoletu nie przystawia, nie ma zatem sensu doszukiwać się gdzieś daleko czegoś, co skanalizuje nienawiść wszystkich pięknoduchów. Chcąc zbawiać świat, mogliby najpierw zacząć od siebie.
-
Obawiam się, że nie przesadzam. Nie mam zamiaru piętnować kogoś tylko dlatego, że grał na piratach. Też mi się to zdarzało, więc nie będę pozował na świętego. Jest tu wszakże coś, co budzi mój ogromny sprzeciw. Autor grał w gry, które de facto sponsorowałem mu ja i każdy, kto za nie płacił. Nie przeszkadza mu to jednak głosić tyrad przeciwko stanowi obecnej branży jako ostatniemu sprawiedliwemu i określeniu ludzi, którzy wydają pieniądze na coś, co mu się nie podoba pospólstwem i karmionymi chłamem (kupiłem np. FFXIII więc chyba też nim jestem w jego odczuciu). Bardzo Cię przepraszam, ale coś tu chyba nie gra. Jeśli ja uważam się niby za lepszego to kim on jest? Ubermenschem? Przecież, nie oszukujmy się, dołożył swoją cegiełkę do obecnego stanu rzeczy. Jak developerzy mają robić oryginalne, innowacyjne gry (jak niby te z czasów PS1) skoro często nie są kupowane kiedy już wyjdą? Pospólstwo ma je wszystkim sponsorować, żeby "prawdziwi gracze" mogli wszem i wobec objawić maluczkim swój wysmakowany gust ciskając gromy w mainstreamy i inne takie?
-
Też się zgadzam co do Xenogears. : ) System walki jest bardzo prosty, poziom trudności niezbyt wyśrubowany. Niemal cała para poszła w przedstawienie fabuły. Możesz też jeszcze od biedy sprawdzić Chrono Cross. Tam wprawdzie jest sporo do zrobienia poza głównym wątkiem, ale nie ma pakowania, bo postacie zyskują level po ważnej dla fabuły walce. Możesz więc robić co musisz i nie przejmować się innymi sprawami.
-
Też nie piraciłem w czasach PS1 i moi znajomi też nie piracili. Nie pochodziliśmy z bogatych rodzin. Mozolnie składaliśmy złotówka do złotówki, żeby tacy jak Ty mogli się dzisiaj snobować na niektórych tytułach i snuć marzenia o rzuceniu ludzi na barykady w powstaniu przeciwko podłym korporacjom. Jesteś, szanowny autorze tego tematu, częścią problemu, który z taką pasją opisujesz. Piraciłeś gry, które rzekomo kochasz - komu niby w ten sposób pomogłeś? I żeby potem jeszcze pisać o pospólstwie i karmieniu chłamem to trzeba mieć naprawdę tupet... Jednocześnie widać, że chcesz mieć przede wszystkim oczo(pipi)ną grafikę, o czym świadczą te słowa na NDS-ie, gdzie jest pierdyliard oryginalnych i ciekawych gier, które pewnie i tak byś za(pipi)*ł. Normalnie lol. Ale się kontestatorów ta branża dorobiła.
-
Streszczam cały post: Kiedyś to były czasy, teraz jest chvjoza. Autor narzeka na obecną branżę i apeluje do Was byście nie kupowali nowych gier, bo są do d*py. Sądząc jednak po niektórych tytułach wymienionych na wstępie (nigdy nie wydanych w Europie) sam przypuszczalnie nie wspierał Squaresoftu w czasach jego świetności (co najwyżej producentów płyt CD), paradoksalnie przyczyniając się do dzisiejszej degrengolady.
-
Są jeszcze Naoshi Mizuta (Parasite Eve 2, FFXI, Blood of Bahamut, T4WoL) i Mitsuto Suzuki (The 3rd Birthday). Próbki OST możesz/możecie odsłuchać tutaj: http://www.square-enix.co.jp/music/sem/page/fabula/ff13-2/
-
Najlepsze są przeważnie proste rozwiązania. Proponuję, żeby ktoś np. do końca tygodnia przedstawił plan działania jeśli wciąż chcecie się w to bawić, a następnie wszyscy zainteresowani zdeklarowali się czy im to pasuje, czy nie. Jeśli liczba osób będzie satysfakcjonująca to zaczynajcie i nie ma się co więcej zastanawiać.
-
Dengeki dało S - podaję gdyby komuś umknęła ta informacja wczoraj. BTW: Chyba najlepszy filmik z tych prezentujących gameplay: Tym razem system Historia Crux i eksploracja.
-
Ano, niestety promocja XB była mizerna. W Japonii grę zapowiedzieli na trzy miesiące przed premierą. Co do sprzedaży XB - mimo wszystko bardzo, ale to bardzo wątpię w pół miliona. Pewnie znowu VGChartz wzięło cyferki z powietrza. O ile dobrze pamiętam to przy starcie gry w UK rozeszło się jakieś kilkanaście tysięcy kopii. Na całą Europę nie zrzucono prawdopodobnie nawet 100k.
-
Przyszło mi do głowy, że robienie bezpośredniego sequela Xenoblade ma w sumie mniejszy sens z racji ograniczenia sobie potencjalnej przyszłej sprzedaży. Przynajmniej w Japonii jest tak, że kontynuacje zwykle sprzedają się słabiej. XB natomiast nie powalało w tej kwestii jeżeli przyjrzymy się obiektywnym liczbą (jakieś 160k w JP, pewnie z kilkadziesiąt tys. w EU i podobnie będzie w USA). Xenosaga jest tu zresztą dobitnym przykładem.