Ja wczoraj brałem udział w biegu w Świeradowie na Stóg Izerski - 10 km, 660m przewyższenia i podbieg praktycznie przez całą trasę. Końcówka to była bliska odcięcia . Mega się cieszę że całą trasę udało mi się pokonać bez przejścia do marszu. Na codzień trenuję sobie w Szczecinie, więc tu też raczej nizinnie. Niby są jakieś przewyższenia, no ale daleko im do 10 km podbiegu.
Ten rok to był powrót do biegania po kontuzji i operacji drugiego już kolana. Średnio już się spodziewałem powrotu do czegoś więcej niż pół godziny truchtu, ale w tym roku udało się wystartować lokalnie w półmaratonie, crossie po lesie, no i wczoraj w Górach Izerskich. Podjarka wróciła, żeby tylko nóg znowu nie zepsuć.