Skocz do zawartości

Yap

Użytkownicy
  • Postów

    4 441
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    7

Treść opublikowana przez Yap

  1. Devil May Cry 5 SE - myslalem, ze zabiore sie za to troche pozniej, ale zaliczam gry w ekspresowym tempie wiec czemu nie. Jeszcze nie szarpalem Dante’m, ale poki co siecze sie przyjemnie. Nic tutaj nie zaskakuje. Znajdzki, ukryte misje i alternatywne sciezki sa kiepsko poukrywane, ale to dobrze. Koncentruje sie glownie na rzezi, a jesli gral ktos w poprzedniczki to nie ma tu zadnych tajemnic. Wciaz lapa i combo w gorze robia najlepiej, a jesli ktos lubi pokombinowac to i sprawi, ze zaden przeciwnik nie beknie dwa razy zanim zostanie rozplatany na dwoje. V to inna historia. Niby cos innego, cos...nietypowego i w jakims sensie atrakcyjnego (w koncu w trojce bijemy moby gitara) to jednak powroty do Niroł przynosily ulge. Fajnie, ze mozemy posterowac Shadow’em z jedynki, ale wolalbym by koles mial jakas bron biala wspierana ogniem z poteznego colt-podobnego rewolweru niz uzeranie sie z trzymaniem odpowiedniego dystansu do pamagierow, zeby utrzymac efektywnosc sieczki. Shadow czy inne stworki mogłyby byc wariantami DT, a nie...faktyczna bronia. Klimat jest ok, ale znow - udane gry z serii DMC maja najlepsze czucie atmosfery kiedy akcja dzieje sie w zamczyskach, ciemnych lochach czy pseudo ogrodach. Poki co miejscowki DMC 5 nie powalily mnie na kolana, ale jestem dopiero w 20ej misji. Pewnie pozniej bedzie lepiej. Pamietam jak dzis kiedy odpalilem DMC i wpadlem do lokacji, gdzie muza zamieniala moj mozg w przepelniona niepokojem, a nawet strachem owsianke. Wieczny polmrok, shadow’y czyhajace za rogiem, marionetki spadajace z hukiem oraz demoniczne oltarze - to wszystko skladalo sie na ciezki klimat i czucie bezkresnego zla jedynki. Wciaz jest niedoscignionym wzorem slasher’a. Brakuje mi tego w kazdej kolejnej czesci. Okrzyki Dante’go, olbrzymia moc zadawanych ciosow, tapniecia kiedy ciezarem calego swojego demonicznego ciala dzga mieczem przed siebie. Ehhh, jedynie Ninja Gaiden Black siega tego poziomu. W kazdej kolejnej czesci jest duzo pyskowki, efakciarstwa i widowiskowosci, ale brakuje tego co DMC mialem nadzieje zdefiniuje dla serii. No i mamy 21szy wiek do chooya - gdzie jest chlastajaca na wszystkie strony krew? Wiecej przemyslen po DMD, ktory jest moim glownym celem w kazdym DMC.
  2. Aplikacja prowadzi za raczke. Ustawilem sobie dwa custom’y na PC, ale watpie bym uzywal wiecej niz jednego. Przestrzen i sam dzwiek wbijaja mnie w fotel.
  3. Yap

    własnie ukonczyłem...

    ...Resident Evil 3 Remake - krótsza, lecz niewiele uboższa siostra RE2. Jill jest zayebista. Nadczłowiek odporny na niemal wszystko. Nemesis targa nią na wszystkie strony, kobita jest ciskana o ściany, wychodzi cało z katastrof kolejowych, przyjmuje ugryzienia i płomienie na skórę. Sekwencje Carlosa przemilczę. Robiłem je bo musiałem. Wolałbym biegać Jill i wciskać lufę shotgun'a w mordy zombiaków przez całą grę. Podobnie jak w RE2 zagadki są proste przez co dynamika rozgrywki nie jest zachwiana. Płynność pozwala na chłonięcie gry w niemal jednym posiedzeniu. RE3 jest dynamiczniejsze i nieco szybsze co mi odpowiada bardziej niż trucht poprzedniczki. Walki z wariantami Nemesisa są proste. Niewiele trzeba się zastanawiać jak go ugryźć. Trzymanie go na lekki dystans co by uczciwie pakować mu śrut na ryj jest mechaniczne. Szablon ataków pozwala na szybkie wyuczenie się tego co zrobi i jak to zrobi. I bardzo dobrze. Nie trzeba non stop biegać z pełnym arsenałem pomijając całą górę stuffu po drodze. I tak właśnie było ze mną kiedy wpadłem na arenę z pistoletem raz i drugi. Boss padał nie po chwili, ale za to w miarę bezpiecznie i pewnie czułem się podbijając do niego. Jak zwykle eksploracja robi. Byłem lekko zaskoczony kiedy dostałem trofeum za otwarcie wszystkich szafek, skrzyń, itd, ale z drugiej strony nie są jakoś specjalnie pochowane. Koniec końców, kiedy już się wyczyści mapy ma się tyle amunicji, że wystarczy na wszystkich bossów z Dark Souls. Ok, nigdy się nie wypowiadam o grafice bo zbytnio mnie ona nie interesuje. Stawiam głównie na płynność więc kiedy tylko jest taka opcja w danej grze to wybieram performance. W przypadku tych remake'ów kilka razy zatrzymałem się i rozejrzałem. Grałem na Prosiaku, a lekki zachwyt tu i ówdzie nad sugestywnością wykreowanego świata potrafił mną targnąć. Jak zwykle ostatnimi czasy przeżyłem świetną przygodę. Wrócę do obu gier za dwa miesiące, żeby podbić do scenariuszy B w RE2 i Hardcore'a w obu. Są tego warte. 8+/10
  4. Yap

    The Last of Us Part II

    Pewnie w 3ce juz dlubia i z nia przyjdzie multi.
  5. Rsident Evil 3 Remake - łał, nie wiedziałem, ze tutaj można zginąć. RE2 Remake rozpieściło mnie podejściem taktycznym, przygotowaniem loadout'u i wolniejszą rozgrywką. Jill jest supermanką, która wychodzi cało będąc rzucana o ścianę, ściskana za czaszkę, palona, gryziona czy poddana testowi wytrzymałości na wykolejony pociąg. Kobita się miota, biega, strzylo we sysko o sie rucho. Inny feeling rozgrywki tutaj mamy. No to i dobrze. Po sekwencjach bossowych czy bieganych wiem, że Hardcore jest jak najbardziej w zasięgu. Gra jest bardziej dynamiczna niż poprzedniczka co ma swoje plusy. Inaczej ją wspominam z oryginału, a masakrowałem RE3 na najwyższym poziomie trudności w tamtych czasach. Mniej stetryczałe łapska dawały radę. Dobra, wracam groć.
  6. Yap

    własnie ukonczyłem...

    Resident Evil 2 Remake - yhh, szkoda, że backlog nie pozwala bo bym chętnie posiedział kilka tygodni nad Hardcore S+. Z tego co widziałem jest jak najbardziej do zrobienia nawet dla takiego REowego laika jak ja. Uwielbiam serię za jej bezsensowność i niedorzeczność. W jakiej innej grze niby musimy znaleźć diament na posterunku policji, żeby móc otworzyć dziwną szkatułę, w której znajdziemy klucz z uchwytem w kształcie serca co by otworzyć drzwi, za którymi znajdziemy kliszę ze zdjęciem kłódki, której zdjęcie dopuszcza nas do szafki, w której znajdujemy pudełko z amunicją do shotgun'a. No kurwa !! Sama gierka jest kwintesencją gaming'u. Przestoje mogłyby być spowodowane nieznajomością mechanik właściwych dla RE czy SH, lecz w związku z tym, że stosunkowo niedawno skończyłem remastery RE0 i RE1 czułem się tu jak świnia w błocie. Od skrzynki do drzwi, od szkatułki do posągu, poprzez ścierwa nieumarłych, nad ściekami i przez nie - czytelna i przejrzysta mapa pozwalała na sprawną eksplorację. Przy bossach chwilka zagwozdki i już po chwili mijałem ich truchło. Ciężko było mi się przyzwyczaić do faktu, że mając za sobą potężnych i zmutowanych skurkowańców nasze postaci dreptały jakby goniła nas mucha. Poza tym żaden przeciwnik nie sprawił mi większych problemów bo arsenał masakrował ich jak maszynka do mielenia mięsa miażdży karkówkę. Napięcie było wszechobecne bo kiedy tylko słyszałem tupanie Tyrant'a wiedziałem, że muszę spindalać co sił, ale bardzo mi się podobał motyw tego bezimiennego zakapiora, który tylko z sobie znanych powodów podążał z naszymi bohaterami. Wątek Leon'a podobał mi się bardziej, ale o Claire nie mogę powiedzieć złego słowa. Dziewucha dzielnie przebijała się przez zastępy umarlaków, a na koniec podjęła decyzję z jajami - wybór, którego Leon'owi nie dane było doznać. Remake kompletny? Biorąc pod uwagę materiał źródłowy jestem gotów przyznać rację wszystkim, którzy są tego zdania. Ocena 9/10 nie jest żadnym bełkotem zafascynowanego gierkami dziadka. Piękne odświeżenie legendarnego tytułu, którego grzech nie trącić swoją uwagą. RE2 Remake dało mi masę radości z obcowania z gierką, ale teraz czas już zabrać się za...
  7. Wczoraj testowwlem moj nowy zakup czyli Arctisy 7x. Skorzystałem z ostatniej promocji na DTS, a Atmos’a mam juz od dluzszego czasu. I tak jak sluchawki dzialaja przecudnie na performance w zakladce Game tak musze jeszcze sprawdzic o co chodzi z tymi calymi usteieniami na lapku. Mowia, ze z wlasnymi ustawieniami sluchawki wyja jeszcze lepiej. Prawda to? Performance nie jest top topów? A moze ustwic swoje 3 customy?
  8. Yap

    Zakupy growe!

    Odzyskalem prace, paczka od Steelseries przyszla. Robi sie lepiej i lepiej.
  9. Yap

    NETFLIX

    Takie filmy nie powinny mieć kontynuacji.
  10. Zaczalem niedawno watek Leon’a i gra sie przezayebiscie. Niemal wyczyscilem juz parking i te wszystkie pomieszczenia piwniczne, a zatrm zabieram sie za wiezienie i otwarcie celi (mam chyba juz wszystko co potrzebne). Fajne jest to, ze eksplorujac natrafiamy na przedmioty, ktore nie stanowia wielkiej tajemnicy do czego sluza i gdzie ich uzyc. Smiga sie plynnie, non stop odkrywa sie cos nowego, a wszystko to w akompaniamencie rykow no i oczywiscie...TUM!TUM!TUM!TUM! Kierwa, kiedy slysze tego gnoja jak lazi za mna z dzienego powodu i dla ukrytych fetyszy to mnie ciarki przechodza. Jesli nie moge przed nim spieprzyc lub go wyminac to strzelam mu w dynie, czekam az przykleknie i poswiecam dwie sekundy na obsceniczne ataki na jego glowe kroczem Leon’a. Daje mu powod do wkurwienia. Gierka jest cudowna.
  11. Wisi juz na dysku. Kupilem od razu bundle 3 i upgrade’em 2ki do deluxe edition. Takie remake’i to ja rozumiem.
  12. RE 2 Remake - alez pieknie to odnowili. Bardzo sugestywne braki biologiczne zombiakow przyprawiaja mnie o lekki niepokoj kiedy wylaza zza rogu. Jeszcze za bardzo nie kumam jak mozna ich omijac bo przy niemal kazdej probie dopadaja mnie i biegam zakrwawiony. Wole juz zmarnowac amunicje, ktora mam na sobie niz sie przedzierac przez ciasne korytarze pelne truposzy. Eksploracja jest plynna, non stop trafiam na jakis przedmiot, ktory potrzebuje do ruszenia fabuly dalej. Poznalem pana w kapeluszu, ktorego chyba nie da sie ubic konwencjonalnymi metodami, ale ok - pewnie pozniej bedzie jakas arena dedykowana ubiciu jegomoscia. Slowem - gra sie swietnie. Mapa jest bardzo czytelna, przedmioty, ktorych juz nie potrzebujemy sa odhaczane wiec nozna sie ich pozbyc bez cienia watpliwosci czy jeszcze bedziemy je potrzebowac, pomieszczenia sa odpowiednio wyciemnione co sprawia, ze napiecie przy oswietlaniu latarka jest odczuwalne i budujace gesta atmosfere. Dalej bedzie pewnie tylko lepiej.
  13. Yap

    własnie ukonczyłem...

    Dishonored 2 - dawno nie grałem w skradaneczkę, ale nie pamiętam, żebym kiedykolwiek grał w przeciętną. Dishonored dostarczyło masę zabawy, a w D2 jest o wiele lepiej ze wszystkim. Grałem na hardzie, ale z powodzeniem mogłem zagrać na najwyższym poziomie, bo umiejętności, na które rzecz jasna się zdecydowałem w odpowiednim momencie, są dość mocno przegięte kiedy je podbijemy i pozwalają śmigać przeciwnikom przed nosem. Miałem satysfakcję jak cholera kiedy na koniec gry wywaliło mi z 4 achievementy za przejście gry bez alarmu, zabójstwa i z low chaos. Do tego postawiłem sobie za cel zebranie wszystkich runów i perków. Nie gardziłem innymi zbierajkami, ale capnąłem jedną i drugą raczej okazjonalnie po drodze do celu. Rozpykiwanie map, najbezpieczniejszych ścieżek i rozmieszczeń patroli przyprawiało o szelmowski uśmieszek kiedy jednemu czy dwóm osobnikom WYDAWAŁO SIĘ, że coś widzieli czy słyszeli, kiedy tak naprawdę nie mieli prawa niczego zarejestrować bo moja bohaterka była duchem między innymi duchami. Niewidzialna, sprytna, nie pozostawiająca po sobie żadnych śladów, a co więcej miłosierna, bo chciało jej się kryć ciała nie tylko w ciemnych zakamarkach gdzie jest ciemno, można spać w spokoju i nikt nie będzie zawracał głowy podczas drzemki. Zdecydowałem się na moce bo mapy aż się proszą o tańcowanie po żyrandolach, gzymsach i wieżach. Niby miałem wyczesany arsenał, ale prawie w ogóle go nie wykorzystywałem. Wystrzeliłem może z 10 usypiających strzałek, ale tylko dlatego, że nie miałem pomysłu na miejscówkę, albo brakło mi odwagi, żeby spaść na głowę kolesia, któremu zaraz przybiegłoby na pomoc dziesięciu innych. Prócz tego ZAWSZE mogłem znaleźć metodę jak ominąć psiaki, wleźć do pomieszczenia ze śmiesznie artykułującymi zdania robotami, teleportującymi się wiedźmami albo wyszukać kąt, z którego najłatwiej jest użyć reach i tym samym ukraść runy i perki sprzed nosa nic nie podejrzewających strażników. No bajunia . Nie wierzę, że to piszę, ale ta skradanka ma swoją dynamikę. Oczywiście, że są przestoje, rozkminki i ładowanie stanów gry (a tak przy okazji: quick-load i quick-save sprawdzają się rewelacyjnie), ale jeśli już pozbędziemy się niektórych przeszkód, znamy trasę, a chcemy wrócić do jakiejś znajdźki to fruniemy tam z prędkością Alex'a Mercer'a. No może przesadzam, ale znajomość mapy znacząco zwiększa mobilność. Bardzo niewiele jest momentów gdzie byłem poirytowany tym, że mnie jakimś cudem ktoś zauważył, albo trafiłem do pokoju bez drugich drzwi. Zawsze jest wyjście z sytuacji podbramkowej. Wystarczy się tylko troszkę rozejrzeć. Ostatnio moje zachwyty nad gierkami mogą wydawać się lekko na wyrost, ale backlog jest niemiłosiernie atrakcyjny na pierwszy rzut oka. A tyle dobroci przede mną, że pewnie zaleję ten dział optymizmem. 9/10
  14. Yap

    Zakupy growe!

    Ot, takie cudo sobie sprezentowalem z okazji nudy.
  15. Yap

    Platinum Club

    Star Wars Fallen Order - trofea robią się same. Nawet te najbardziej czasochłonne związane ze zbieractwem tylko się uzupełnia po przejściu story. Bardzo udana gierka, a że tęsknota za jakością w akurat tym uniwersum jest głęboka jak czarna dziura to i przyjemnie się platynowało. Powiedziałbym, że trudność jej zdobycia to takie 4/10.
  16. Yap

    własnie ukonczyłem...

    Star Wars Fallen Order - ok, wiem, że już się wypowiedziałem we "Właśnie zacząłem", ale parę rzeczy chciałem skomentować. Pierwsza z nich to bossowie. Tak jak ze wszystkimi dawałem sobie radę całkiem sprawnie, tak ten pajac z Dathomir i Trilla przyprawili mnie o spazmy wkurwienia. Czasem łańcuch ciosów, opóźnienia komend i ten debilny przerywnik kiedy musimy się uzdrowić były powodem durnych zgonów, na które nie miałem remedium. Całe szczęście zgony również uczą bo po jakimś czasie zacząłem wykorzystywać proste elementy Mocy i to było kluczem do sukcesu. Reszta szefostwa była bardziej przewidywalna i tak jakoś...prosta. Grałem na Master Jedi, więc mimo iż zwykłe mobki potrafiły uprzykrzać mi życie to jednak odskoki i ogólne tańce pozwalały na skuteczną eksterminację. Czasem dochodziło do kuriozalnych sytuacji kiedy to pajęczy boss, przed którym spieprzałem, w akcie furii i wskutek zewu krwi rzucił się za mną do małego stawu i...koniec walki. Headhunterzy to nie mniej głupie stworzenia. Atakuje cię taki znienacka by dojść do wniosku, że olbrzymia przestrzeń w bramie była przeszkodą nie do pokonania i nie tylko zaprzestaje ataków, ale nawet ostentacyjnie odwraca się od naszego bohatera i wraca spacerkiem na pozycję wyjściową. Ale cała reszta jest piękna. Gwiezdne Wojny to tak wyczesany pomysł na grę przygodową, że grzechem jest go nie wykorzystać. Potencjału przecież nie brakuje, a postacie mogą ewoluować na wielu płaszczyznach tak by stworzyć z historii intrygującą przygodę zarówno dla gracza jak i bohaterów. Mapy są cudne, flora i fauna zaskakują i zmuszają do powalczenia o życie w dzikich światach. A te zaprojektowano w iście mistrzowskim stylu. Chciało mi się. Nie szukałem sposobów by jak najszybciej przebiec lokację lecz zaglądałem w każdą norę i za każde węgły. Zaowocowało to masą trofeów za myszkowanie i zbieractwo. Tak, wiem, że zachęta jest marna bo kosmetykę można sobie włożyć w buty ewentualnie, ale mimo wszystko odkrywanie mega ciekawych światów jest nagrodą samą w sobie. Już na samym początku gry pomalowałem DB-1 na kolor pomarańczowy bo kto nie chciałby biegać z Wall-E na ramieniu? Bohater nosił poncho w kolorze khaki. W ten sposób chciałem oddać ducha Return of the Jedi, a jak wiemy od oryginalnej trylogii nic lepszego nie powstało więc wybór spowodowany nostalgią i tęsknotą za jakością był prosty. Lightsaber też wymodelowałem na modłę tamtych czasów. Koniec końców SW Fallen Order jest grą ze wszech miar udaną. Czuje się ducha Gwiezdnych Wojen, a jeśli ktoś lubi poczytać to i znajdzie mnóstwo odniesień do uniwersum w postaci logów, które nam skwapliwie gromadzi DB-1. Marzy mi się Luke Skywalker w roli głównej i jakiś epicki quest, który wymazałby posmak zdechłej żaby po ostatnim skurwieniu jego postaci przez zyebanego Disney'a, ale to chyba już nie nastąpi. Takie sentymentalne dinozaury, które nie czują nic poza pogardą do ostatniej trylogii, poniekąd tolerują drugą i nie uznają komiksów, książek czy seriali w świecie SW już wymarli. Jestem reliktem, który do usranej śmierci będzie rozpaczał nad tym "co mogło być", a co mamy. Takie gierki jak Fallen Order są iskierką pozytywnych wibracji w ciemnym dupsku, z którego wypełzł chłam i zniszczył piękną historię o bohaterstwie, braterstwie, PRAWDZIWEJ RÓWNOŚCI, lojalności, sprzeciwieniu się złu za cenę największych poświęceń i miłości między ludźmi z diametralnie różnych środowisk, a nawet światów. Przypadkiem zrobiłem również platynę, ale to był raczej wynik lizania każdej tekstury i tego, że trofea same się robiły. 8+/10
  17. Za mna chodzi remake Primal, ale z kompletnie przebudowanym systemem walki i animacji. Pamietam, ze przerylem ta gierke we wszystkie strony i swietnie sie bawilem. Z innych, marzy mi sie gra w uniwersum Gwiezdnych wojen, ale z Luke’iem jako glownym protagonista i cala ta otoczka may-the-force-be-with-you. Moze cos z okresem miedzy Empire, a Return? Pole manewru jest szerokie. Do tego flip-flopy, miecze swietlne, Chewbakka, Leia z droidami i masa innych rzeczy. Byloby zayebiscie.
  18. SW Fallen Order - pierwsze wrazenie pociagnelo reszte. Gierka sama sie broni klimatem, eksploracja i przechooy miejscowkami jednak kiedy tylko natrafilem na pierwsze drzwi, ktorych nie moglem otworzyc od razu walnal mnie w dynie backtracking. Nie mam nic przeciw temu, bo jednak odkrywamy nowe mapy (mega-drzewo ja pertole!!), ale lubie naturalny progres z planety na planete. Poza tym jest ok. Gra sie fajnie, combat system jest znosny i mozna sie zatracic w eksploracji. Dzis do 5ej siedzialem czyszczac planety na 100%. Jak zwykle olalem drzewko i walcze po swojemu. Wykupuje skille, rzecz jasna, ale w ogole ich nie sprawdzam. Lece na zywiol. Gram na hard. Wydaje sie najbardziej zbalansowany. Glowny zarzut mam do animacji bohatera. Widzieliscie jego nogi??? Powinni troche bardziej popracowac nad plynnoscia ruchow Cal’a. Wnerwiaja mnie tez opoznienia w aplikowaniu uzdrawiaczy. Robot nie moze nam zayebac draga w ramie? W ferworze walki czasem zbieramy baty calymi seriami bo sam odskok i wcisniecie d-pada w gore nie wystarcza. I teraz pomyslcie jakby wygladala gra z Luke’iem walczacym o dotarcie do Han’a z akcja toczaca sie miedzy Empire, a Return. Jego przemiana miedzy tymi filmami jest bardzo wyczuwalna. W RotJ jest juz wyrabanym w kosmos rycerzem mogacym mierzyc sie z najlepszymi. Problem licencji pomijam. Moznaby zrobic z tego kozak gierke fabularna, a nie te sieciowe psince od, zdaje sie, Dice. Tak czy owak, Fallen Order jest zdecydowanie wart uwagi. Szukalem czegos w znanym uniwersum filmowym i to byl strzal w 8ke.
  19. Yap

    Mass Effect: Andromeda

    Im dalej tym lepiej. W zasadzie nie ma kompana, ktory czegos by nie wnosil do walki, choc pozniej staje juz tylko na trzech opcjach. Jesli chodzi o eksploracje to jest jej sporo, ale mi podobalo sie na tyle, zeby sie nie nudzic. Co chwila jakas jaskinia jest na drodze, zabudowanie, z ktorego do Ciebie pruja, albo znajdujesz wykrzyknik z misja. Wskakujac do Insanity mialem level 66!!
  20. Myslalem, ze sie skicham ze szczescia w DLC Infinite, kiedy probujemy taka siostrzyczke wyciagnac z dziurska, a ta wrzeszczy: “Nno! Nno! MR BUBBLES!!!!”. Wtedy z rykiem wyskakuje kolo z wiertara i mamy epickie starcie. Chyba se kierwa sprezentuje remastery.
  21. W tej misji sa strzalki na podlodze. I tak, brak znacznikow .
  22. Yap

    DC Cinematic Universe

    Beda musieli tluste przetasowania w obsadzie zrobic. Chyba ze kasa przemowi.
  23. Yap

    DC Cinematic Universe

    Heh, to caly czas nie to kino, ktore opisalbym inaczej niz “popoludniowe kino Polsatu”. Na duzy plus kilka durnych scen wywalono, a dodano albo malo szkodzace badz na tyle klejace calosc, ze bryla filmu stala sie bardziej zwarta. Ekscytacji na miare napyerdalanki Thanos’a z Avengers’ami tutaj brak. Paradoksalnie najbardziej mi serducho drygnelo kiedy miesiaste Amazonki z mlotami rozpieprzaly podpory sklepienia, a w koncowej fazie sceny dwie z nich postrzymaly ostatnia z kamiennych bram. MMM!! Upgrade jest widoczny, ale jak oni niby sobie wyobrazaja kontynuacje? Czy Heard nie jest czasem zbanowana z WB? A co z Cyborgiem? Z nim tez sa jakies przekladance. Affleck zdaje sie nie wraca do franczyzy, a z reszta nie mam pojecia. Nie rozbabrali chyba tego filmu na nic, mam nadzieje. Nie czytalem komiksow, ale mam tu znajomka, ktory ma zajob na ich punkcie i mowil mi, ze Steppenwolf zarznal Wonder Woman, Supka i kogos tam jeszcze i dopiero jakis kolo z Earth 2 (????) zayebal go. Ciekawe rozwiazanie...
  24. Yap

    Mass Effect: Andromeda

    Wczoraj pchnalem gre na Insanity. Poziomem trudnosci ta gra nie stoi niestety. Postacie to tez niezle cieple kluchy. Brak Renegade/Paragon jest mocno odczuwalny. Roznice w wyborze dialogu sa niemal niezauwazalne, a juz na pewno nie zapadajace w glowe. Mdle i sztampowe. Postacie na tym traca rowniez bo jak niby mam je zapamietac. Na koncu probowalem przez 15 minut znalezc ich wszystkich do pogadania. W dwoch przypadkach nie wiedzialem kogo szukac. Ale cala reszta daje rade. Walki jest sporo, eksploracja zajmuje, cala ta otoczka budowania przyszlosci dla pokolen przemowila do mnie. Wspominalem juz o tym wczesniej we “Wlasnie ukinczylem”, ale wspomne raz jeszcze - kompani w walce spisuja sie swietnie. Nie chodzi o liczbe scierwa, ktore po sobie zostawiaja, ale o to, ze reaguja na komendy, atakuja kiedy trzeba, odciagaja uwage od bohatera i generalnie mozna na nich polegac. Ich responsywnosc i to, ze nie czekaja na rozkaz ataku czy wsparcia jak roboty rowniez imponuja. Do fireteamu btalem zawsze Corę i Drack’a. Laska podbijala wydajnosc mojej zbroi, a Krogan lecial w tlum masakrujac slabeuszy skutecznie odciagajac ich uwage. Zgony na Insanity byly tak rzadkie, ze moge je policzyc na palcach jednej reki. Postepowalem bardzo pewnie i skutecznie. Jedno, moze dwa starcia jakichs trudnosci mi przysporzyly. Gierka bardzo fajna. Widac wplyw “poprawnosci politycznej” bo nie ma tu nawet ziarenka kontrowersji. Wszystko plynie po znakiem porozumienia, lekkiej niezgody i okazjonalnych potyczek slownych z recydywa. Glownego antagonisty tutaj jak na lekarstwo. Moze to i lepiej. W porownaniu z Reaper’ami czy przeciwnikami z dwojki ten tutaj to taki ciec.
  25. Yap

    własnie ukonczyłem...

    Mass Effect Andromeda - nosz kierwa...co ja mam o tej grze napisać? Podejście numer 3 jest kompletną negacją tego co czułem za pierwszym i drugim razem kiedy to powstrzymywałem się przed zaśnięciem nieudolnie próbując utrzymać pada w łapskach. Niewiele pamiętałem ze wstępu, jakim cudem wylądowałem na Eos i kto wcisnął mi pierwsze zadanie. Jak przez mgłę widziałem epilog, kto tam grał pierwsze skrzypce i jak doszło do przejęcia tytułu Pathfinder'a przez naszego bohatera. A jednak jakimś cudem zaskoczyło. Przypomniały mi się rewelacyjne sesje z trylogią i za co stawiam ją na panteonie cudów growych. Andromeda zachęciła mnie bardzo skutecznie do skakania od jednego questu do drugiego, poszukiwania kolejnych zadań (nieważne jak bardzo puste były ich rozwiązania), umożliwiła cieszenie się z godzin spędzonych na budowaniu relacji z ekipą, a co za tym idzie wypracowanie sobie stylu walki i zaufania w umiejętności pewnej dwójki z mojego fireteam'u. To wszystko i więcej spowodowało, że bawiłem się świetnie. Dziwne to wziąwszy pod uwagę, że kontynuacja gry niewiele się różni od jej początku. Schematy się powtarzają, ale poczucie budowania czegoś i rozciągnięcie w czasie całego procesu dały mi wrażenie budowania czegoś co ma znaczenie. Podobnie było w przypadku przygód Shepard'a. Nie znaczy to, że lekka monotonia nie wkradała się sporadycznie, ale nie mierziła mnie ona tak bardzo. Dlaczego? A dlatego, że zdarzały się miłe zaskoczenia. Oto jeżdżę swoją dopakowaną furą kiedy nagle widzę ogromne stworzenie na nieboskłonie. O, fajnie. Podjadę bliżej, żeby się bestii przyjrzeć. Szpyta na gaz, podbijam do tego monumentalnego zjawiska...a ta pinda nagle ląduje i mam fhuj wielkiego bossa do ubicia. Skurkowaniec o tyle ciekawy, że nie pozwala chować się jak tchórz za węgłem, tylko zmusza do skakania jak poyebany, żeby uzyskać lepszy kąt do ataku na newralgiczne punkty. I tak generalnie to wygląda cały czas. Zwykłe uświadomienie sobie tego co tak właściwie Ryder robi i dlaczego pozwoliły na imersję, która nie puszcza nawet teraz. No bo tak wyobrażam sobie kolonizację innych planet, exodus, szukanie JAKIEJŚ szansy w zupełnie obcym miejscu. Te wszystkie spory, zbieranie surowców, badanie warunków naturalnych występujących na danej planecie pod kątem przydatności do zasiedlenia i cała otoczka dążenia do stworzenia warunków, w których ludzkość może walczyć o przetrwanie zostały mi sprzedane z powodzeniem. Można, a nawet należy lekko naginać/zmieniać warunki atmosferyczne, żeby środowisko naturalne na planecie nie redukowało szans na stworzenie społeczności. Combat system jest typowo masseffectowski więc nie wiem czy jest sens spuszczania się nad czymkolwiek. Znalazłem sobie kompanów, którzy wiernie służyli mi pomocą w największych opałach, a rzec muszę wychodziło im to bardzo dobrze. Jeśli mam do czynienia z AI pomagierami w grach to chcę, żeby wydawane komendy miały ujście w skuteczności. I miały. Przeciwnicy non stop unosili się w powietrzu, combo za combem czułem się w ich towarzystwie coraz lepiej i pewniej. Dodać muszę, a dla mnie jest to niesamowicie ważne, NIE WCHODZĄ MI W DROGĘ. Dlaczego? Ponieważ jako członkowie firteam'u skupieni są na ataku i akcji, a nie na zasłanianiu mnie klatą, żebym czasem kuku sobie nie zrobił. Dzięki temu przejrzystość pola walki nie była zaburzona. Nnno może czasem, ale to raczej uwarunkowania terenu to powodowały, a nie kompani. Jeden z nich dał się nawet na końcu gry przelecieć. A'propos, nie wiem czemu, ale miałem wrażenie, że gra mnie lekko pcha w objęcia wagino-sceptyka. Próbowałem flirtu z różnymi laskami, ale środkowe serducho w konwersacji nie pojawiało się tak często jak w przypadku pogaduch z kolesiami. Nie wiem, pewnie to tylko mylna konkluzja bo zbyt często latałem z niewiastami. Na koniec dostałem nawet achievement za skończenie trzech romansów z trzema różnymi niewiastami. Nie wiem jakim cudem. Słabe strony? Paradoksalnie główny bohater. Nie czuję, żeby ten kolo był żołnierzem. Nie ma znaczenia jak brutalne i radykalne jest rozwiązanie konfliktu, jak wiele zależy od tego kto zaraz zginie, usłyszymy jedną jedyną tonację głosu. Chciałbym, żeby Ryder od czasu do czasu ryknął, syknął w zniecierpliwieniu czy najzwyczajniej w świecie zyebał podwładnego. Nie, zamiast tego mamy moralne ciepłe kluchy i po jakimś czasie (nie biorąc pod uwagę ważnych miłosnych czy politycznych wyborów) po prostu przestałem zważać na to którą opcję dialogową wybierałem. Prawdę mówiąc przewijałem z 60% gadki. Nudne pierdzielenie o niczym. Dopiero dziś przejrzałem achievementy na TA i do teraz zachodzę w głowę jakim cudem niektóre z nich zdobyłem zupełnie ignorując ich treść. U mojego młodszego synka zdiagnozowano syndrom Aspergera. Czasem bywa nerwowy i chwilę nam zajmuje dojście do źródła jego niezadowolenia. Wyczaiłem natomiast, że uspokaja się kiedy latam od jednej planety do drugiej i zbieram surowce. Wczoraj kiedy wściekł się, że nie dostanie "cekoladki" zaniosłem go do swojego pokoju i lataliśmy po galaktyce godzinę. Siedział cichutko i słuchał dwóch kwestii "I found something" i "Anomaly detected" bez cienia znudzenia. Przyznać muszę, że spektakularność, ogrom wszechświata, ta delikatna i ledwo słyszalna muzyczka oraz głos doktor Suvi nie tylko koiły nerwy mojego syna, ale i przywołały pamięć oryginalnej trylogii, a co za tym idzie nostalgię i wspomnienia z innych odkrywanych światów w tej kosmicznej epopei. A widoczki w tej grze są kojące. Mistyka, parcie w nieznane, walka o przetrwanie ludzkości, obawa...Mass Effect Andromeda.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...