Treść opublikowana przez Yap
-
NBA
Nnno nie wiem. Konkurs wsadow byl tak ekscytujacy, ze obudzilem sie na sam koniec. Za to 3point shootout wygral ten, ktory mial wygrac. Moj faworyt, ulubieniec i kolo, ktory bardzo chcialbym by cieszyl sie z co najmniej jednej mistrzowskiej obraczki. Im szybciej tym lepiej.
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
The Founder - o czleku, ktory zostal oczarowany przez braci MacDonald, ich milosci i pozniejszym rozpadzie zwiazku. Napiecie po rozwodzie doprowadza do ekspansji marki stworzonej przez braci, a oni sami popadaja w milosny marazm co zas prowadzi do upadku ich budki z hamburgerami. Moral jest taki, ze uzywam instytucji, o ktorej jest ten film, jako miejskiej latryny. ...a jednak maja miliony klyentow.
-
Devil May Cry HD Collection
Egzakli. Jedynka klimatem (poza sentencjami Dante'go) miażdży dżondra. Czuć siłę zadawanych ciosów. Jedynka nie jest tak szybka i dynamiczna jak dwójka czy trójka, ale jest na pewno lepsza pod kątem gameplayu. Takie jest moje odczucie. Czwórka to takie the best of.
-
Zakupy growe!
Plus poszedł przede wszystkim za zakup, ale okładka nieskalana pierdołami tylko podsyca jego należność.
-
Platinum Club
Ratchet & Clank (Remake) - pierwszy tytuł na Prosiaku zobowiazuje, a platynka to taki spacerek troche. Jesli ktos splatynowal oryginalna trylogie nie bedzie sie tutaj przemeczal. No i na koniec - tak sie robi remake’i. Platyna 2/10 Uncharted: The Lost Legacy - kurcze, nie wiedzialem, ze bede sie tak dobrze bawil. Lekko sie martwilem, ze dobicie do platyny bedzie mialo jakies dick trofki, ale procz jednej czasowki wszystko szlo zrobic na jedna/dwie proby. Platyna 4/10 Bloodborne GOTY - zayebistosc tej gry lekko mnie zaskoczyla. Uwielbiam From Software i to co sie z nich wykluwa wiec nie powinienem byl byc w ogole przytloczony tym jak Bloodborne na mnie wplynelo. Od poczatku do konca platyny moje spocone lapska szatkowaly maszkary, kluly swiniaki w tylek, przelewaly hektolitry krwi, a kiedy juz najcenniejszy dzbanek pekl chcialem tylko grac dalej. Fakt, kielichy potrafia byc nuzace w pewnym momencie poprzez powtarzajace sie w kolko lokacje, ale ciezcy i wymagajacy bossowie wynagradzaja to w jakims stopniu. Miód, bita smietana i fajerwerki. Platyna 7,5/10 bo jednak trzeba sie napocic, ale jesli ktos zna specyfike i mechanike gier od FS to te 7,5 ma wiecej sensu. Tak mysle...
-
NBA
Wade znów w Miami za któryś tam pick w którejś tam rundzie. Ale co ci Cavs to ja nawet
-
NBA
Ben to jest przyszłość. On i Tatum tak mi imponują w tym sezonie, że straciłem niemal kompletnie zainteresowanie gwiazdami na rzecz tych dwóch grajków. Jak się ich ogląda...mmmm.
-
Metal Gear Solid V: The Phantom Pain
Nie widzialem zadnego zwiastuna, nawet jednej scenki. Nic. Nie lubie psuc sobie zaskoczenia. Recenzje czytam po przejsciu gry. Uslyszalem cos o Nioh, o Bloodborne wiedzialem, ze to gra od FS wiec to byla koniecznosc i obowiazek by ja rozlupac. O U4 wiem tyle, ze to kontynuacja. I tyle. To co napisal na samym koncu Kotlet idealnie pasuje do mojego podejscia - przez lata gralem w MGSy to i tutaj sie odnajde.
-
Metal Gear Solid V: The Phantom Pain
Hehe...pierwsze ostrzezenie czy jednak lekka przesada? Zeby nie bylo, niewiele mi potrzeba do szczescia. Tak jak wiem, ze trylogii nic nie przebije tak mimo przegadanej czworki przebrnalem przez nia trzy razy raz po razie. Ale nie jestem tez glupi. Wiem, ze w dzisiejszych czasach gry idealne nie istnieja i zadna grafa nie bedzie w stanie nadrobic brakow gameplayowych. Po prostu nie nastawiam sie na nic choc rownie dobrego jak srednia ocena trylogii. Poza tym po Bloodborne ciezko bedzie jakiejkolwiek innej grze podbic pod jej poziom miodu. Moze DkS3, ale na pewno nie MGS5 czy Unterhanter 4 (wymowa kumpla). Z takim nastawieniem bede w stanie zagrac we wszystkie wieksze gry i nie marudzic. Bede zdawal regularne sprawozdania z postepow.
-
Metal Gear Solid V: The Phantom Pain
Dorwalem ta cala „The Definitive Experience” za calkiem male pieniachy, a ze MGSy zawsze byly jednym z moich growych perdolcow trzeba przypiescic i piatke. Tradycyjnie nie dowiadywalem sie niczego przed zagraniem takze wejscie w „Ground Zeroes” bylo tak swieze jak tylko moglo byc. Na razie poznaje mechanike, laze, sciagam kolesi z wiezyczek i...slucham kaset. Miliony kaset, ktore pewnikiem w wiekszosci oleje w grze wlasciwej bo kto ma chec na powtorke z dwojki czy czworki gdzie sluchanie i ogladanie scenek/rozmow przez radio stanowi glowny przekaz fabularny. No nic, bedzie fajnie jak tylko sie wszystko rozkreci.
-
Bloodborne
Alez giera. Teraz kiedy mam sie zabrac za cos innego chce tylko grac w Bloodborne. Jedynym elementem, ktory potrafil mnie znuzyc byly kielichowe lochy. Nie dlatego, ze byly slabe, ale strasznie powtarzalne i przez to nudnawe. Bossowie cale szczescie dostarczyli. Abstrahujac jednak od Chalice Dungeons reszta to poezja w ruchu, fonii, bita smietana i fajerwerki. Niemal kazdy boss powodowal szczekopad i palpitacje serca. Starc z Amelia, Lawrencem, BloodBeast czy Gascoine’m nie zapomne po wsze czasy. DLC to absolutny majstersztyk gdzie mozolna eksploracja i niespodzianki czychajace na bohatera zmuszaly mnie do trzech prysznicow dziennie. Adrenalina, pot i ogien. Teraz troche poczytam i ogarne zdziebko lore bo ten w ogole mnie nie interesowal.
-
Bloodborne
Amygdala padla i byla nawet prosta. Dostalem kielich, do aktywacji ktorego brakowaly mi dwa red jelly i od uja haze’a. To drugie to latwizna, ale nie moglem nigdzie znalezc jednej galarety. Ze cztery dungeony przerylem tylko po to by odkryc, ze brakujacy jest w tym samym, w ktorym znalazlem pierwszy glut, tyle ze po drugim bossie. Tak czy owak dotarlem do tej ciezarnej, ktora filowala nieopodal windy przed walka z Mokra Pigula. Padla za pierwszym razem, ale mialem przydupasa. Nie mialem juz sily na kozaczenie. Za pare dni sprobuje inne kielichy bo te pthumeryjskie juz mi sie na serio przezarly.
-
Bloodborne
Jest tez inny sposob, o ktorym najwidoczniej zapomnialem. Nazywa sie „cierpliwosci”. Pamietam kiedy ubilem pinde w vanilla game, a wtedy byla dosc prosta. To doswiadczenie jednak na niewiele sie zdaje bo one-hit death w tej walce to zaden problem. Nic to. Juz wiem jak z nia walczyc. Dzis powinna pasc.
-
Bloodborne
Byl bardzo ruchliwy, ale nie stosowalem lock-on’a wiec latwiej uniki egzekwowalem. Roll w kierunku psiaka, kilka ciec, odskok i tak do konca. Wpadl pozniej w amok i prawie mnie ukatrupil, ale jakims cudem udalo mi sie ciachnac go trzy razy. Wiecej szczescia niz rozumu w tym przypadku. Amygdala natomiast weryfikuje to cale „kozactwo” juz pol dnia. Ze 30 zgonow juz zaliczyłem.
-
Bloodborne
O żesz...probuje te cale chalice dungeons ogrywac. W ostatnim, ktorego prawiej juz skonczylem pasek zycia jest zredukowany o polowe. W nazwie stoi „cursed” zdaje sie, wiec to jest powod pewnikiem. Nie powiem, wyzwanie jest spore. Pierwszy boss byl w sumie latwy. Trzy fazy z podstawowym combo do wyczerpania staminy i padl. Drugi jednak, mimo iz padl za pierwszym, wymagal niemal siedmiominutowego tanca po calej arenie. Dosc powiedziec, ze kiedy zadalem mu ostatni cios moj pasek zycia byl pusty. Nie wiem jakim cudem przezylem. Mam nadzieje, ze cos minsie ciekawego skapnie za moje trudy.
- Slayer
-
Bloodborne
Nioh jest w kolejce. Chce tez zakupic wszystkie dodatki. Kiedy skoncze juz BB bede chcial podejsc do platyny. Poczytam, zweryfikuje czego jeszcze nie mam, zbadam i zaplanuje. Tyle slodkosci jeszcze przede mna. Na razie bawie sie tomb raidera. Dosc dynamicznie prze sie do przodu bo jestem juz przepakowany, ale pomalu zaczynaja sid schody. Nie wiedzialem, ze te kielichy maja poziomy trudnosci.
-
Bloodborne
Ja dzis rozplatalem Lawrence’a na dwa podejscia. Ci kolesie w studni tez padli, ale napuscilem ich na siebie sztyletem dezorientacyjnym wiec nie musialem zbytnio sie wysilac. Natomiast juz wiem jaka bron otrzyma +10 w nastepnej kolejnosci. Chcialem wlasnie pobawic sie tym ostrzem, ktorym chciala mnie zaszlachtowac Lady Maria, ale nie wiedzialem czy i gdzie jej szukac. Dodatek juz za mna. Jakims cudem udalo mi sie zdobyc kazda bron i zwiedzic, moim zdaniem, wszystkie lokacje. Troche szkoda, ze to juz koniec, ale jutro wpadne do lochow w koncu. Mam nadzieje, ze stuff wypcha mi sakwe. A, no i raczej tego runa zmieniajacego mnie w bestie juz nie sciagne. Kozacki design ma postac.
-
Bloodborne
O kurcze, znalazlem kolejny Blood Rock . To juz trzeci procz tego, ktory wpadl z vanilla game i jednego zakupionego za czachy. DLC jest nie tylko zayebiste, ale i przepelnione zajefajnym stuffem. Jedyny problem to wybor broni, ktora chce podbic do +10. Na razie Saw Spear i Blade of Mercy zlevelowalem na maxa, ale to drugie jedt w inventory intyle. SS jak na razie ubilo wszystkich bossow w grze, lacznie z Kos’em, ktorego nie bylem w stanie uciukac w nocy, a ktory to padl byl doslownie 10 minut temu. Podbilem nieco endurance bo zawsze kiedy ginalem brakowalo mi staminy na ten jeden skok, ktory by mnie uratowal. Tak czy owak zdechl, a starcie bylo mocarne. Jest jedna miejscowka gdzie sa dwa wielkie ryboludy. Jeden z nich czeka z kotwica, a drugi wisi u sufitu. Ten pierwszy zayebau mnie juz z 6 razy, a tego drugiego nie potrsfie sciagnac na dol. Olewam na razie. Jutro moze skoncze dodatek.
-
Bloodborne
Panie! Ten dodatek jest prze(pipi)! Doszedłem do bossa i go ubiłem ( a nawet dwóch!), ale o tym zaraz. Błądziłem trochę po lokacjach, eksplorowałem, a czasami toczyłem pianę z ryja kiedy tylko wyłazili ci skurkowańce z ognistymi młotami. Przerośnięte komarzyska spoko, można je wyjmować pojedynczo, wielkiego problemu nie miałem, ale raz, tyyyylko raz, zebrali się w grupę i zaczęli gonić mi dupsko. Panika i krzyk, żona z gromkim "Zamknij się psycholu!" obróciła się na drugi bok, a ja poleciałem przed siebie. Myślałem, że za wrakiem dyliżansu nic ni ma, a tu...poczwarka dropiąca kamyki, a za nią tunel, a za nią znów...ze sześć zgonów. Ten łowca, który tam rezydował (doprowadziłem do eksmisji), nie był wcale trudy. To ja rushowałem chcąc go uciukać jak najszybciej przez co walka byłą powtarzana. No ale po zwycięskim dźgnięciu polazłem dalej i cóż widzą moje piękne, przemęczone, przekrwione i swędzące oczy? Małe deja vu i walka ze starą znajomą. Bystrość mojego umysłu nie zna granic więc zamiast rozejrzeć się prawilnie jak ZAWSZE postanowiłem spaść z półki i rozpocząć walkę. Do bestii dołączyły inne monstra, które wyłoniły się z ciemności, a które to mogłem spokojnie wyeliminować gdybym tylko dojrzał ścieżynę, której pilnowały. No nic, walczymy zatem. Pierwszy cios i już mam milimetr na pasku. Jakimś cudem udaje mi się skonsumować dwa słoiki krwi, i na ślepaka zaczynam machać ostrzem. Padają dwie bestie więc unik i lecę na złamanie karku tam gdzie choć ułamek sekundy pozwoli mi na ogarnięcie sytuacji. Udaje mi się po drodze zdjąć jeszcze jedną pokrakę, ale stara znajoma grzeje mi plecy więc niestety dostaję dwa potężne ciosy. Kolejny cud sprawia, że wciąż stoję. Sprint ku stercie kamieni i jakiegoś syfu po czym zabawa w ciuciubabkę pozwala na powolne lecz efektywne zredukowanie paska życia bestii do zera. Ufff, wyszedłem do kibla bo trzeba było się przewinąć. Po powrocie trochę ogarnąłem okolicę i znalazłem przekulerską broń. Dziwną, ale fajową. Bloodborne rula! Ok, ta walka była małym zaskoczeniem, ale co w takim razie z bossem? Na pasku miał napisane Ludwik, czy jakoś tak. Pasek widziałem cały siedem razy zanim poddałem się i polazłem lekko podlevelować postać. Ciężki boss, prze-za-je-bis-te starcie i masa adrenaliny. Miałem do wyboru dwóch pomagierów: Henrtiettę i jakiegoś innego gostka. Ta pierwsza to tak średnio mi odpowiadała już w przeszłości więc zdecydowałem się na kolesia. Hmmm, niezbyt udana walka, jeszcze mniej udany finał (może pół cm paska zostało Ludwikowi zanim nas wysłał w zaświaty). Ok, niech Henrietta się wykaże. Ekhem...zamietliśmy bossem ten stos korpusów, którymi się pewnie żywił. Świetnie odwracała uwagę Von Jungingena, leczyła się kiedy było trzeba, atakowała ze mną dzięki czemu dwa razy mogłem wykorzystać finiszery. Po prostu mocne, zdecydowane i satysfakcjonujące w uj zwycięstwo. Znikając z pola walki miała pełny pasek i zero potu na czole . Kolejna lokacja już jest wyczyszczona, a boss sztywny, ale w porównaniu ze zdeformowanym koniem nie ma tu nic wartego wzmianki. Odwiedziłem każde piętro tej wielgachnej lokacji, wróciłem do lochów, pozamiatałem w celach i zakończyłem sesję z przeogromnym bólem serca. Zasnąłem w 15 sekund.
-
Bloodborne
Heyooo! Kolejny boss padł. Był trochę śmiesznawy prócz jego mniej zabawnych ataków. Pokazywał mi język(i?) więc zaszlachtowałem dziada moim Saw Spear'em +9 i dostałem klawą czapkę ze stali oraz jakiś klucz. Do jakich drzwi? Zero pojęcia, ALE NIE MÓWCIE MI!! Poszperam po zamczysku i być może coś znajdę zanim dowiem się kim jest ta płacząca niewiasta na szczycie. Prosiaki i mnisi z katanami również uznali moją wyższość i ginęli zgodnie z jękiem w niewyobrażalnych cierpieniach i agonii. Dojść do bredzącego coś pod nosem bossa było ciężko bo frenzy zabiło mnie z pięć razy, ale za to sami bouldersmashery jakoś mi nie przeszkadzali za bardzo bo wolne to pokraki, a dzida + L2 zmieliło ich na ścierwo. Jedynie strzały znikąd i ciągły syndrom "who the fuck is shootin' me?" towarzyszą przy tej dość mozolnej wspinaczce. Później jest w miarę ok. Boss jest nie tyle trudny co upierdliwy. Trza za nim ganiać po iluś tam pomieszczeniach. Od czasów The Enda niewiele starć było choć podobnych, a przynajmniej ja niewiele uświadczyłem takowych. Mam masę stuffu, które według opisu potrzebne są do tych całych chalice dungeons, ale na razie obczaję DLC, które już na samym początku jest intensywne, a ja mam 97y chyba lvl więc będzie kupa zabawy z potężniejszymi przeciwnikami. Tak sobie myślę, że gry From Software mogą mieć najatrakcyjniejszy reward system ze wszystkich jakie są na rynku. Jest ciężko, można zginąć od ciosów największego leszcza, ale to właśnie sprawia, że oczy ma się szeroko otwarte, serce wali jak klapa od śmietnika, a mięśnie twarzy, rąk i nóg są wiecznie napięte. Nawet będąc zmęczonym po całym dniu pracy i wskakującymi mi na głowę synami wieczorem nie potrzebuję żadnej stymulacji by się obudzić. Wystarczy Bloodborne i już patrzały są rozwarte szeroko aż do momentu "o koorva, trzeba iść spać bo za 4,5h muszę wstać". BB działa też świetnie jako afrodyzjak, ale może to nie miejsce by takie tematy poruszać. Jak na razie Bloodborne jest dla mnie Adrianą Limą w bikini.
-
Bloodborne
Moje glowne zyletki to Saw Spear i strzelajaca dzida. Ta pierwsza spisuje sie swietnie. Przed chwila kolejny gigantyczny boss wydal swoj ostatni ryk. Po wczorajszym kompletnie nieudanym pierwszym podejsciu dzis uciukalem dziada za pierwszym razem. Arena jest spora, jak to w produkcjach FS bywa, wiec bylo gdzie spindalac przed ciosami, ale nie wiedzialem z poczatku jak i gdzie mam atakowac bo proba golenia jego nog sie nie sprawdzila. Przednie przeszczepy za to przyjmowaly spory damage. Najlepsza byla jednak koncowka kiedy to uslyszalem znajome tapniecie i mialem okazje podziwiac finiszera. Czy moze byc lepsze zakonczenie walki?
-
Bloodborne
O to to wlasnie. Skoorvieni swieci mikolaje gnija po katach. Doszedlem wczoraj do konca tej lokacji i kilku innych. Ubilem trzech szefow. Monster Grzyba, szefowa zaraz po nim (najtrudniejszy z nich) oraz wielka maszkare zlozona ze scierwa i czaszek. Ten ostatni to byl jakis zart. Przywolalem pomagiera, ten skupil cala uwage na sobie, ja zas zaczalem atakowac bok maszkary i po 35 sekundach byl koniec walki. Nie wiem czy po prostu walka ulozyla pode mnie czy faktycznie jest taki latwy, ale nie narzekam. Procz tego spotkalem dzis Eileen w katedrze, ktora nie wiedziec czemu zaatakowala mnie. Musiala jednak uznac wyzszosc mojego oreza. Chyba wybiore sie do dodatku, ale najpierw zarobie na te wszystkie bronie i ciuchy, ktore pojawily sie w sklepie. Jakies „ostrza czegos” i kolo od furmanki. Dobre to to?
-
Bloodborne
Mam mokro. Co lokacja to nowe orgazmatyczne doznanie. Pootwieralem tyle skrotow, ze nie wiem gdzie isc. Dotarlem do jakiego Yar’ghul (czy jakos tak) gdzie jest milion drog. Jest intensywnie, miejscami ciezko, ale powoli pre naprzod. Wpadlem zupelnie przez przypadek do jakiegos pomieszczenia gdzie jest trup siedzacy na krzesle, a ktory to trup cos tam trzymal w sztywnych lapskach. Wyrywam to cos i okazuje sie, ze to klucz do jakiejs „gornej” lokacji. Domyslilem sie, ze to pewnie do tych drzwi, do ktorych trzeba sie wspiac na prawo od Cathedral Ward. Na razie jeszcze nie zawitalem tam, ale powoli. Zaraz przed wejsciem do Yar’ghul wyszedlem do kuchni na sekunde. Wracam, a jestem w innym miejscu. Co jest koorva? Sprawdzam trofea. Dostalem jakies, pewnie za dotarcie do tej miejscowki, ale jak sie tam dostalem? Unsolved mistery. Podobnie bylo ze spacerkiem od Wiedzmy. Wesolo szlachtuje pieski, a tu nagle trigeruje sie filmik. Jakies zgnile konie ciagna woz. No wsiadam rzecz jasna i chwile pozniej jestem juz przy olbrzymim zamczysku. Doszedlem do bossa, lecz jeszcze dam mu pozyc. Jutro, moze pojutrze zrzuce go z dachu. Zgubilem niestety Eileen i tego rycerzyka co robi za biuro informacji, no ale trudno. Moze w kolejnym przejsciu.
-
Bloodborne
Łuu, jeden dzien przerwy i pchamy gre dalej. Doszedlem do przerosnietego karalucha i uwaga, uwaga! Jak na razie boss, ktory przysparza mi najwiecej problemow z jakiegos powodu. Cala reszta w tej lokacji nie byla tak straszna, ale smrodu bylo na tyle sporo, ze muchy sie zlecialy. Walka z Shadow of Yharnam jak na razie najbardziej mi sie podobala. Kazdy boss to jak zwykle w przypadku gry od FS majstersztyk, ale ten...jeden boss to szefowy sztos.