-
Postów
316 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Reputacja
1 NeutralnaO Sasori
- Urodziny 15.06.1981
Kontakt
-
Strona WWW:
http://saski.soup.io
-
ICQ:
0
Informacje o profilu
-
Płeć:
mężczyzna
-
Skąd:
Posen
-
Bo? Bo znowu nas zwyzywa i napisze, kiedy się tutaj zalogował Lepiej nie prowokuj...
-
SMG, nawet niezły. Bardzo celny, wali krótkimi seriami.
-
I opcja makijażu dla męskiego Sheparda.
-
Mądrze i ciekawie prawi, dolać mu tego, co tam sobie popija. Oczywistym jest, że każdy stworzony na potrzeby popkultury świat jest syntezą wątków zaobserwowanych w naszym rzeczywistym świecie i dokonań poprzednich twórców SF. Stwierdzenie wyjątkowo prawdziwe w przypadku BioWare, które tak na dobrą sprawę opowiada wciąż tę samą bajkę. Romantyczną historię o działającym ponad prawem i systemem wojowniku, który stawia czoła kolejnym złym megazordom, odkrywając, że ci poprzedni to ledwie ich sługusy A to, że uniwersum ME jest bardziej poukładane niż to z GW to chyba norma, skoro bazuje na nim w tak wielkim stopniu. Bardziej spójna wizja jest efektem zwykłej ewolucji pomysłu i dopasowania go do dzisiejszych norm - o czym pisał okoolarnik.
-
Nom, i to od 16 marca Pisałem ci na gg, gamoniu, myślałem że nie odpowiadasz bo mi zazdrościsz lol. I tak w kółko gram w tę grę, próbując tego i owego. Nawiasem mówiąc, vanguard to zdecydowanie najmiodniejsza klasa. Anyway, przed nami na pewno jeden wielki dodatek (vide Awakening), na niego kasę wysupłam. Ale jeżeli będą wypuszczać gnioty pokroju Pinnacle, to o ile nie wygram w totka, znów spadnę z listy scalakowanych (jak w przypadku ME1). Nie dam się doić za pomocą wjeżdżania na mój perfekcjonizm, bo na szczęście takowego nie posiadam, muaheherrrh. Ale Kasumi wydaje się być warta pieniędzy, na gamefaqs sporo zachwytów.
-
Podobno lojalka Kasumi daje radę. Dzisiaj zasysam, ciężko powiedzieć jednak, kiedy zdążę go "zrobić". Też walczę o utrzymanie calaka, mam nadzieję że nie będą za bardzo przeginać z liczbą płatnych DLC
-
Heh, dla każdego co innego, najwyraźniej Ja statek przeszedłem z marszu, ani jednego zgona. Kasowaliśmy z ekipą drony, harbusia zostawiając na koniec. Kitraliśmy się zaś za najdalszą od nich licząc osłoną. Co ciekawe, przechodziłem to właśnie kombosem inf+Miri+Thane
-
Polecam Infiltratora, nową grę. Dzięki bonusom do snajpy może kosić większość wrogów 1-2 strzałami, zaś cloak (ta niewidzialność) jest idealny do ucieczek kiedy zrobi się zbyt gorąco i rushowania niektórych fragmentów gry (np tych z respawnującymi się wrogami). Najtrudniejszą walkę w grze, z dwoma Scionami na Horizon, robisz małym oszustwem - snajpując ich ze schodów, nie wchodząc do lokacji i nie uruchamiając hordy husków. Pozostałe walki to już tylko kwestia cierpliwości i dobrego użytkowania umiejętności drużyny (najlepsze są obszarowe ewolucje talentów oraz drużynowe ammo). No i Miranda to mus w ekipie, zwalcza zarówno tarcze jak i bariery, dodatkowo wspomaga drużynę bonusami do HP i obrażeń.
-
A nie sprzedałeś go Cerberusowi?
-
Za darmo to ja się zaopatruję nawet w lekko przeterminowane puszki tuńczyka, co tam dopiero DLC do ME2... Ja tam czekam.
-
Jak to się nie da? Ja na insanity siedziałem za skrzynką na poziomie, na który mechy nie mogły wejść i waliłem do nich z warpa. No to dorobiłem (pipi)e uszy w takim razie Pewnie trzeba było się do tej platformy "przykleić" i hopsnąć wyżej, a ja byłem zbyt zaaferowany żeby to dostrzec. Anyway, wczoraj wieczorem pękł IFF na insane. Całe hordy zombiaków załatwiałem biegając w kółko i spamując Incinerate Dawać mię "trójkę"!
-
Lojalka Garrusa była chyba moim najcięższym momentem do tej pory (jestem tuż przed wejściem w Omegę 4). Przebicie się przez LOKI jakoś w końcu opracowałem, ale zupełnie nie byłem gotowy, kiedy rzycili mi na ryj dwa IMIRy (i okazało się, że nie mam się dokąd wycofywać, lol). W końcu się jednak udało, choć gdyby nie ucieczki za pomocą cloak i odciąganie mechów od towarzyszy (i Tali, która non-stop bałamuciła AI Hackiem tego, któremu wspólnymi siłami udało nam się sprowadzić do samego Health) to nie znalazłbym chyba innego sposobu. A i tak wygrałem w sumie dzięki mediżelowi, bo kiedy byłem sekundy od śmierci, odpaliłem żel i się robociki zaaferowały podnoszącymi się im pod nogami moimi towarzyszami Vanguard może mieć w sumie łatwiej, pizd ich szarżą, zanim zejdą tarcze to ucieczka, potem znów pizd i znów, a w międzyczasie Garrus i druga ofiara mieszają swoje... Zdaj raport, Góral :]
-
No to nie marudź, tylko optymalizuj ;D Generalnie wydaje się, że myk polega na tym, by zminimalizować czas cooldown szarży i bazować na niej jako regeneracji bariery. Zresztą co tam będę mentorzył - szczwana bestia jesteś i o ile zwalczysz irytację i niecierpliwość, poradzisz sobie. Ja po prostu wierzę (wiem) że ME2 jest tak zbalansowany, że da się porzejść Insanity każdą klasą - a Vanguadrem możebyć nawet adrenalinopędnie. Nie widzę za to Sentinela - pod względem umiejętności jest dość łatwo, ale taki kompletnie kampujący styl gry to chyba nie dla mnie
-
Zrozumiałem, że grasz adeptem. Ale Vanguardem też jest spoko, poszukaj filmików z czarodziejami, co wyrabiają z tą klasą na insane to pała mała. NP. wspomniana walka z Colossusem, koleś zakończył walkę Vanguardem w jakąś minutę - zaszarżował na niego z miejsca obok tego Quarianina z bazooką (taaak, przez całą planszę), zanim zeszły mu bariery był już za skrzynką i rozwalał bydlę. To samo na statku kolektorów, szarża za szarżą. Popatrz na jutubie, bo teraz to do firmy przylazł szef i mam ograniczone możliwości surfowania po sieci
-
Głupoty? Chcesz powiedzieć, że najwyższy poziom trudności, nazwany "szaleństwo" jest zbyt trudny? Hmm... Nic tutaj nie jest głupie, mój drogi, na wszystko jest sposób - adepci, dobrze prowadzeni, robią taką samą sieczkę jak każda inna klasa. Najważniejsze są u nich kombosy mocy (więc lepiej zabieraj ze sobą właśnie kolejnych adeptów, nie inżynierów): Kończę właśnie bieg na Insanity swoją panią Infiltrator. Tylko walka z Colossussem Tali zjadła mi trochę czasu, bo wtedy jeszcze nie wiedziałem, że w ME2 są momenty z respawnującymi się przeciwnikami i obrałem złą strategię. Kombinuj, Góral, w ME2 nic nie jest głupie. Miejscami - trudne, owszem. Mój następny bieg to pani adept