Vanilla Sky właśnie obejrzałem, i od tej chwili pluję sobię w brodę, że od premiery omijałem ten film szerokim łukiem. sztywny i drewniany tom cruise, może nie wspina się na wyżyny aktorstwa, ale przynajmniej nie irytuje i po prostu dobrze się na niego patrzy. zabrzmiało to pedalsko, więc teraz szybka wzmianka o pięknych cameron diaz i penelope cruz, które wzbudzają w widzu skrajne emocje, a penelope faktycznie jest w tym filmie kobietą ze snów. to tyle, nie będę zdradzał nic z fabuły.
końcówka trochę poniżej poziomu całego filmu, zwałaszcza ostatnia scena, właściwie to króciutkie ujęcie, które zależnie od interpretacji ratuje cały film lub pozostawia straszny niesmak. dla mnie jednak ratuje i z czystym sumieniem mogę ten obraz polecić, jeśli u kogoś jeszcze figuruję pod zakładką "zaległości".
EDIT:
zapomniałem najważniejszego, to jest dobry film ze świetną muzyką, dzięki temu odbiór jest ogólnie bardzo dobry. no.