Skocz do zawartości

Patrol1985

Użytkownicy
  • Postów

    8
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Patrol1985

  1. To prawda - World Warrior zasługiwał na porządny port na komputery. Nie wiem w sumie czemu tak słabo wyszło, ale jak kiedyś tego dociekałem to natrafiłem na informację, że Capcom po prostu sam nie był za bardzo zainteresowany komputerami i wydali to żeby wydać, bez jakichś szczególnych ambicji (w przeciwieństwie do wersji konsolowych). I rzeczywiście SSF2T miał już dużo lepszy port, ale do tego czasu Mortal Kombat zdążył się rozpędzić z popularnością na PC i na tej konkretnie platformie zdecydowanie dominował. Chyba dopiero przy okazji Ultra Street Fighter IV seria od Capcom zyskała szersze zainteresowanie pecetowców.
  2. Fajnie jakby w numerze była recenzja Killer Instinct. Chętnie bym też widział tę grę na okładce. Oprócz tego koniecznie recenzja Street Fighter II (najlepiej wersja "Turbo") no i mimo że JRPG nie moje klimaty, to Chrono Trigger namieszał na tyle, że nie może zostać pominięty - zwłaszcza że w tym roku jest okrągła, trzydziesta rocznica wydania gry.
  3. Dokładnie tak, miałem na myśli port od U.S. Gold. Mimo wszystko obstaję przy swoim, że ten port jest tragiczny i daje inne doświadczenie, niż oryginał z arcade. Sterowanie to jedna kwestia, ale do tego dochodzą jeszcze kwestie animacji - ciężko ocenić kiedy postać znajduje się w hit stun, kiedy wróciła do neutrala, wszystkie ciosy są jakby "poszarpane", feeling skoków jest inny, itd.. Brakuje ogólnie tej "czytelności sytuacji", która była bardzo dobrze zrobiona w wersji arcade i stanowiła ogromny procent całościowo rozumianej frajdy z gry. Nawet teraz z ciekawości odpaliłem gameplay na YT, żeby się upewnić, czy mnie wspomnienia nie mylą i to jest dokładnie takie badziewie jak zapamiętałem. Zobacz chociażby co się dzieje w okolicy 1:31 na poniższym filmie: Ken wyskakuje z ciosem, Ryu w tym czasie zaczyna animację RZUTU (Ken cały czas jest w powietrzu!), a gdy Ken ląduje to zostaje rzucony... no padaka! Oczywiście "w epoce" spędziłem trochę czasu przy tej wersji (tak jak i pecetowej), bo jak kumpel z Amigą 500 zapraszał do siebie na granie, to można było razem się potrzaskać, bez potrzeby podróży tam gdzie był automat z SF2, czy ryzyka, że się dostanie tam bęcki (niestety nie było to jakoś szczególnie bezpieczne miejsce) i dawało nam to sporo frajdy (jak to gra z kumplem, wiadomo), ale patrząc na to chłodno i odzierając ze wspomnień nie mogę powiedzieć, że to był dobry port. Porty z tamtych czasów, które uważam za dobre i należycie oddające "ducha" arcade to te ze SNESa, PC Engine i Segi Mega Drive, przy czym oczywiście u nas żadnego z tych urządzeń praktycznie nie było, a Polska stała komputerami i Pegasusem (a potem od razu PlayStation) i stąd zapewne pobłażliwe recenzje portów na komputery - bo sama świadomość, że w ogóle mamy możliwość pograć w SF2 w domu powodowała ekscytację. W sumie to jest świetne podsumowanie portów od U.S. Gold na PC / Amigę - to dosłownie "mamy SF2 w domu"
  4. Kurczę, pobłażliwy jesteś! Swoją drogą jak zerknąć na recenzje pecetowego portu SF2 (amigowego zresztą też, bo nie udawajmy że tu była jakaś dużo wyższa jakość) w starszych czasopismach (np. konkretnie w Secret Service) to wyjdzie jaka wtedy musiała być posucha na rynku, bo ten port zebrał prawie najwyższe możliwe noty. Natomiast ja jak zagrałem po raz pierwszy w wersję PC, mając wcześniej doświadczenia z wersją z automatów, to nawet mimo młodego, podatnego na wszelaki bullshit wieku zastanawiałem się co się stało, bo chyba zaszła jakaś pomyłka, a to w co grałem to na pewno nie było tym "Street Fighter II", którego znałem. W tym zresztą upatruję prymatu Mortal Kombat na naszym rodzimym, zdominowanym przez komputery (no bo przecież SNESa praktycznie nikt nie miał) podwórku - pecetowe porty MK były naprawdę dobre i pomijając gorszą rozdzielczość itd. bardzo wiernie odzwierciedlały dynamikę znaną z automatów itd. Poziom wykonania komputerowych portów SF2 i MK to była przepaść, na korzyść tego drugiego
  5. To ja w duchu omawianych gier pecetowych proponuję "I live again!"
  6. Miałem ich trochę też wcześniej, ale rzeczywiście długo się nie logowałem na konto, a widocznie gdzieś po drodze była "czystka" i stare wpisy zostały usunięte
  7. Cieszę się, że historia się spodobała A dumny byłem przepotwornie, bo w tych starych częściach MK nie było training mode, które pozwoliłoby na spokojnie przećwiczyć sobie fatality. Każda spalona próba oznaczała, że kolejna będzie dopiero na końcu następnej walki. Sytuację niby trochę ratował tryb dla dwóch graczy, gdzie mogliśmy szybko obić tego drugiego, ale to i tak oznaczało raptem jedną próbę na półtorej minuty czy jakoś tak. No ale dzięki temu satysfakcja utrzymała się we wspomnieniach do dziś - jakby mi to wyszło od razu, to pewnie bym zapomniał w przeciągu tygodnia Taki dokładnie był plan - skorzystać z formuły, która była bardzo popularna "w epoce" i tchnąć przez to trochę więcej nostalgicznego ducha w wydanie. Oczywiście głosy krytyki związane z tym pomysłem są bardzo cenne i stanowią ważny punkt na przyszłość. Bardzo miło mi to czytać i cieszę się, że recenzja się spodobała Tym bardziej, że w trakcie jej pisania zdarzył mi się podobny "dramat" - tylko w moim przypadku pokpiłem sprawę, bo nie przeczytałem pergaminu od wodza indian, w którym informował on o tym, żebyśmy uratowali dziecko porwane przez orła. Dziecko pojawia się w docelowej lokacji tylko jeśli przeczytamy pergamin. W innym przypadku nic tam nie będzie, a przez to nie popchniemy fabuły do przodu. Deadline gonił, a ja straciłem cały progres, na wypracowanie którego potrzebowałem 2-3 dni. Na szczęście koniec końców wszystko się udało, grę ukończyłem, a tekst dostarczyłem. Ja już kiedyś ukończyłem Colorado jako dziecko i w swej arogancji myślałem, że pamiętam wszystko na tyle dobrze, że teraz pójdzie mi bez problemu... cóż, lekcje pokory atakują z zaskoczenia
×
×
  • Dodaj nową pozycję...