Nie wiem czemu, ale nie mogę ostatnio odnaleźć nic z gatunku sci-fi co zrobiłoby na mnie wrażenie. Chodzi mi głównie o nowsze sci-fi. Lata 80-te to absolutny triumf sci-fi jako gatunku, lata 90-te już troszkę moim zdaniem słabiej pod kątem ilości, jednak dalej znajdę tam wiele perełek. XXI wiek, moment w którym wiele wizji z klasyków lat osiemdziesiątych staje się prawdą i otaczającą nas rzeczywistością są dla gatunku sci-fi jak pustynia - nie ma nic mocnego, wstrząsającego. Już pominę kwestię cyberpunku, niech będzie sci-fi ogółem (żeby nie było, że jestem wybredny)
Czy ktoś z Was czytał ostatnio w tym gatunku coś konkretnego? Zobaczę to Camillusa. Ted Chang to takie mocne 7/10, 72 litery to tak naprawdę jedno dobre opowiadanie i może parę fajniejszych zdań z pozostałych, nie ma tam nic naprawdę solidnego, odkrywczego. Historia Twojego Życia to tak naprawdę historia jakich wiele, choćby u Lema jest sporo takiego klimatu, Zrozum jest fajne, ale głównie za sprawą wprawnego pióra niż koncepcji również znanej już od wielu lat. Obecnie zabieram się za Nakręcaną dziewczynę - Paolo Bacigalupi, podobno całkiem sensowny sci-fi i to z odcieniem cyberpunku i socjologii. Zobaczymy.
Natrafiliście na coś w literaturze ostatnich powiedzmy 15 lat, co pod kątem świata, idei i rozwinięcia postępu cywilizacyjnego robi wrażenie?