jezus maria danielskii ale miałem schizę wczoraj. 23-cia, przygotowuję się do odpalenia konsolki, patche pobrane, wszystko gotowe. naraz podchodzi do mnie kot, kładzie się na dywanie i zaczyna dosłownie tarzać się po podłodze, czołgać i tak mega miauczeć. myślę sobie syn jej coś naciągnął i połamał jej kręgosłup. biorę ją na ręce - miauczy jeszcze bardziej, (pipi)a sto procent ma coś złamane. Żona do kompa i szuka klinik w krakowie 24h, ja łapię ją za wszystkie łapy i obczajam gdzie bardzie miauczy.
napięcie rośnie, ja nie wiem co się dzieje, kot rozwala mi się na kolanach i miauczy cały czas przeciągle. nie wiem co robić, żona znalazła 3 gabinety weterynaryjne czynne całą dobę (jedno ma też od razu krematorium hehehelmans) ja macam tego kota jak poyebany i szukam guzów, złamań. głaszczę ją a ta na siłę wciska mi się w rękę (dłoń), wtula i miauczy jak poyebana nigdy nie wydawała takich dźwięków więc stres level tysiąc.
Myślę sobie zlizała kostki domestosa w kiblu, pewnie Zośka czy młody nie zamknęli klapy i ta torba napiła się wody czy tam zlizała te przyklejane kostki i właśnie umiera w męczarniach, albo zatkał jej się przewód pokarmowy (ostatnio dużo się lizała a to persocoś jest i ma długie włosie). Przypomniałem sobie, że masło trzeba dawać takiemu kotu to puści mu kłaki w żołądku/jelitach dalej, więc (pipi)a jest już 23.35 a ja pakuję w kota kostkę masła, ta się dalej wtula, łasi, tarza no ch,uj mnie strzela. Jestem po żubrówce z sokiem jabłkowym więc już wiem że biorę taryfę i dzwonię do pierwszej kliniki opowiadam zestresowany jak cholera to co się dzieje i nagle BAM lekarz mówi
Panie Adamie, ona ma 7 miesięcy i ma po prostu pierwszą ruję.
(pipi)a ruchać jej się chce ale zachowuje się jakby kot umierał. nie spałem do 2 w nocy bo patrzyłem co się jej dzieje. miauczała całą noc, tarza się, nie może znaleźć sobie miejsca.
i tak się skończyło moje wczorajsze granie w BFa, (pipi)a kastruję ją w cholerę bo więcej nie zniosę.