Dobra Panowie wczoraj naprawiałem YLODa i konsola działa, mam jednak kilka uwag, gdyż osobiście wydaje mi się, że pochodzi max tydzień więcej (chyba, że mnie zaskoczy).
Całość zajęła mi 3 godzinki łącznie z 40 minutowym czekaniem na wychłodzenie płyty głównej. Nie miałem do dyspozycji zgrzewarki więc użyłem suszarki fryzjerskiej żony - ma pier.dolnięcie, więc uznałem, że się nada. Pastę użyłem taką jaką miałem pod ręką - na szczęście dla dość wysokich temperatur. Jednak....
... moje "ale" budzi jakość wykonania połączeń na płycie głównej. Tzn. sama płyta główna mojego egzemplarza jest wykonana całkiem w porządku - ścieżki proste, ładnie zalane, otwory symetryczne, centralne, więc uznaję, że jest ok. Ale luty to już zupełnie inna sprawa. Przede wszystkim szalenie oszczędne, dodatkowo wydają się z marnego materiału. Owszem, podgrzewanie ich może coś dać, jednak w mojej ocenie zimnych lutów jest tam sporo. Niestety w domu mam miernik marki Castorama, więc mogę sobie co najwyżej popikać czy kabel jest cały a nie pomierzyć opory na płycie (dopiero to sprawdzę w robocie) ale mimo wszystko nawet na oko wygląda to licho. Wyciągnąłem procesory i wydają się mieć nie pełne łączenia (te luty kulkowe - jak rozbieraliście to wiecie o co chodzi). Również w domu mam lutownicę taką ręczną z dość małą temperaturą, tutaj przydałaby się taka stacja lutownicza z pier.dolnięciem - takiej niestety nie mam.
Pasty nałożyłem naprawdę sporo, jest bezcynkowa więc jak mi się porozłazi na luty to nie umrę, a może odbierze ciepło z większej powierzchni. Poza tym mega trudne to nie jest, bardziej mnie boli ta jakość wykonania, która wskazuje na to, że tylko lekko przedłużyłem agonię mojej czarnuli.
bonus - mój piękny CELL po polerce