Call of Juarez: Gunslinger - fajna, arcade'owa strzelanka. Na x360 nie chciało mi się kończyć przez celowanie gałką focusa przy pojedynkach. Na pececie jest to siłą rzeczy mniej uciążliwe, do tego 60 fpsów i oprawa, która jakoś mniej wali po oczach cell shadingiem niż na xboxie. Fajnym patentem fabularnym jest fakt, że wszystkie misje są opowieściami głównego bohatera i jako takie podlegają na bieżąco modelowaniu wg pamięci protagonisty czy dygresji słuchaczy. Nie ma nawet pewności czy wszystkie wydarzenia rzeczywiście miały miejsce.
Feeling strzelania mi się podobał, czuć różnicę w używaniu każdego rodzaju broni, szkoda natomiast, że jest tych broni tak mało. Oprawa może się podobać i dziś, a i muzyka daje radę. Miło, że nie wszystkie misje kończą się pojedynkami mano a mano, dzięki temu uniknięto monotonii w kwestii starć z bossami. Są też znajdźki, które przybliżają realia dzikiego zachodu i przedstawiają życiorysy kilku legend. Nie jest to zbyt długa gra, ale posiada spore replayability, podbite trybami arcade i duel challenge. 8+/10.