Zacząłem grać w gimnazjum w najlepszym momencie magica, czyli wtedy, gdy w standardzie były bloki tempesta i artefaktówi oraz istniał format extended - tym, którzy znają historię magica nie muszę opisywać, co się działo jak kogoś było stać na złożenie porządnej talii. Jako gówniarz bez stałego dochodu grałem casualowym czarnym naporem z yawgmoth's bargainami (xD), ale potrafiłem coś tam pourywać w starciach z taliami typu forbidian czy inne burny z dyskami.
Warto zaznaczyć, że kiedyś dostęp do netu nie był powszechny, więc istniało zjawisko leszczenia młodzików przez januszy biznesu, którzy wycyganiali syty z boosterów za fajnie prezentujący się crap. Trzeba było się mieć na baczności, tudzież znajomego zorientowanego w cenach/mającego styczność z zagraniczną prasą o magicu. Dzisiaj każdy ma indeksy cen w smartfonie, więc takiej szkoły życia już nie uświadczy.
Przestałem grać, gdy wyszedł blok Invasion, bo znerfienie metagame mi się nie podobało, a i zajawka u kilku znajomków się wypaliła. Skupiłem się na gierkach jako głównym hobby. Po kilku (9-ciu) latach okazało się, że gierki z generacji na generację są coraz to bardziej gównianie (z kilkoma chlubnymi wyjątkami), więc uznałem, że pora kupować tylko to, co uznam za warte ogrania, a i można zobaczyć, co tam w magicu piszczy.
To było jak wybudzenie ze śpiączki. Wizardów w międzyczasie wykupiło obesrane Hasbro i zaczęło wyciskać ich jak cytrynę:
- mechaniki zostały uproszczone pod nowe pokolenie przygłupów (dalej są upraszczane) i dodaje się nowe przesadzone,
- przerzucono ciężar gry na kreatury - kiedyś czary były ważniejsze, a każda dobra kreatura miała mocny drawback, który trzeba było zmitygować - dzisiaj drukuje się przekokszonych typów często bez wad,
- częstsze drukowanie nowych dodatków, chyba ze dwa w roku, żeby hajs z boosterów się zgadzał.
Jedyne dobre rzeczy jakie zostały w magicu to formaty typu eternal, gdzie gra się kartami z całego cardpoolu z dorobku gry z uwzględnieniem listy banów. Legacy jest za drogie dla przeciętnego Polaka, więc zostaje tańsza, a także imo lepsza alternatywa - commander, gdzie często graja karty, które w innych formatach są crapem, a tu po kilku latach ich ceny potrafiły podskoczyć kilkunastokrotnie, a w skrajnych przypadkach i więcej.
Sam gram już tylko commandera, zarówno multiplayera , jak i frencha. Żeby złożyć deck do multiplayera, wyprzedałem większość mojej starej kolekcji, którą zebrałem, a w częśći odziedziczyłem po kolegach za flaszkę czy kilka browarów. Do frencha ciągle kompletuję talię, więc ktoś ma jakieś syty do Geista, to czekam na oferty;].