-
Postów
104 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez kulak4
-
Gra "Psychic Detective", ocena w "OPSM": 5/10. http://www.youtube.com/watch?v=4MeADQaKSNM
-
Do tej pory pamiętam, jak odkryłem sposób na zdobycie "przedwcześnie" jednej duszy w "Shadowmanie" (działa tylko na PSX, próbowałem jeszcze na PC), trochę to ułatwiało grę. Otóż gdy jesteś w świecie cienia, na samym początku, w lokacji startowej po lewej stronie jest "krwawy" wodospad. Musisz dosłownie wbiec na ścianę i trzymać keirunek "przód", do tego cały czas skacząc. Nasz Leroy (nie, nie ten "raper") w magiczny sposób znajdzie się po chwili na górze...Tobie pozostaje jedynie wchłonąć duszyczkę . W standardowy sposób można było tam dotrzeć dopiero po otrzymaniu pazurów. Sorry za chaotyczny opis, ale w grę grałem X lat temu. PS: Pewnie ten sposób wynika z faktu, że wersja PSXowa była obrzydliwie zabugowana i niedopracowana (framerate momentami na poziomie 5 klatek/s) - ale mimo tego grało się, oj grało .
-
Jeśli "Broken Sword" był trudny, to co powiedzieć o poziomie zagadek w "Discworld" (szczególnie w "dwójce") ? Do dziś pamiętam, jak w demie drugiej częsci trzeba było zrobić szereg mniej lub bardziej logicznych czynności, żeby udawać martwego podczas badania (zjedzenie kostki lodu, założenie atrapy ręki...) - a to był tylko wierzchołek góry lodowej. Z opisu "łamigłówek" w "Księdze Kodów" wynikało, że bazowały one na schemacie "połącz wiaderko ze sczoteczką do zębów, a otrzymasz kosę do cięcia tytanu"...
-
Gry nisko oceniane ale od których nie możemy się oderwać.
kulak4 odpowiedział(a) na Wieslaw temat w Graczpospolita
Ostatnio gram w "Serious Sama" na Xboxa. Nie spodziewałem się niczego szczególnego (grałem na PC, ale z cheatami...), do tego niska ocena w "PE" (rzędu 6-/5+) nie nastrajała mnie optymistycznie. Jakże się jednak myliłem! Gra rządzi, idealnie nadaje się na "krótkie" godzinne sesyjki. Odstresowywacz jakich mało. Grafika, mimo że zbyt sterylna, robi wrażenie (świetny efekt soczewki + ładne miejscówki np. pustynie, dżungla, piramidy..). Właśnie miejsce akcji (Egipt, Babilon itp.) nadaje grze niesamowitego klimatu. Do tego świetnie dawkowane bronie (w momencie, gdy zaczyna dopadać gracza lekkie znużenie, dostaje...miniguna, potem laser rifle...). Choćby dlatego gra na PC mnie znudziła - przez moje ignoranctwo (czytaj: stosowanie kodów) miałem wszystkie zabawki "na tacy" od samego początku. A trzeba wspomnieć, że "zabawek" jest sporo (bodajże 15). Sama rozgrywka jest prosta jak drut. Wchodzisz do pomieszczenia, strzelasz, czasem włączysz jakiś przycisk...Jednak batalie są emocjonujące, to fakt. Trudno pozostać obojętnym, gdy naciera na Ciebie stado kamikadze w asyście mutanta o wysokości 10 stóp, uzbrojonego w rakietnicę. Poza tym, nie ma nic przyjemniejszego, niż odpalić wspomnianego wyżej miniguna, wycelować w atakującą chmarę i trzymać spust, dopóki nie zostanie wystrzelony ostatni nabój . Gra pełna jest sekretów wszelakiej maści. Warto eksplorować poszczególne miejscówki, gdyż ukryte skrzynki i worki dają niezły bonus punktowy. Do tego w "Serious Samie" wiele jest ironicznych wstawek (choćby w briefingu misji..."jeżeli uruchomisz ten portal, zobaczysz piękny efekt 3D, wykorzystujący odpowiednie pokłady procesora do wygenerowania tegoż...Nie, żartuję, przecież to nie jest jakaś głupia gra video" ) Bardzo dobrym posunięciem twórców było umieszczenie w "Serious Samie" 1st i 2nd Encounter (pierwsze dwie części z PC) + kilka zmian od siebie. Dzięki temu np. miejsówki wykorzystane są z "jedynki", lecz ze zmienioną porą dnia...W poziomach skopiowanych z 2nd designerzy wykazali się niezłą wyobraźnią. Zabawy z grawitacją i teleportami (tak, "Prey" bynajmniej nie był pierwszy), pojednyki z watachą w obrotowej tubie...Na nudę zdecydowanie narzekać nie można. Nie sugerujcie się oceną w "PE" - wsytarczy spojrzeć na gamefaqs, tam gra została doceniona. Jeżeli macie okazję kupić grę za grosze, nie zastanawiajcie się ani chwili. WARTO! -
To i ja wkleję swój "elaborat"... Watchmen Strażnicy (Watchmen) Dzięki uprzejmości serwisu "filmweb" (tak trzymać! ) mogłem obejrzeć najnowszą produkcję Snydera (twórca filmowych "300"). Za granicą film był mocno wyczekiwany, u nas przyszła premiera nie wzbudza zbytniego zainteresowania. Trzeba przyznać, iż w Polsce komiks "Watchmen" jest znany głównie fanom "graphic novels" (podczas gdy za oceanem ma liczne grono czytelników). W poniższej recenzji przedstawię punkt widzenia osoby, która o bazie do filmu ma mgliste pojęcie (kojarzę komiks, ale ekspertem w "Watchmenoznawstwie" nie jestem). "Watchmen" przedstawia historię superbohaterów żyjących w Ameryce lat 80. Zostają oni pozbawieni praw do "wykonywania zawodu". Część z nich nadal jednak spełnia swój bohaterski obowiązek. W 1985r. ginie Komediant, a sprawą jego tajemniczej śmierci zajmuje się jeden z "upadłych herosów" - Rorschach, który nie wierzy, że śmierć kompana była zupełnym przypadkiem. Śledztwo pociągnie jednak za sobą szereg różnych wydarzeń... Wizualnie film robi wrażenie. Naprawdę, niektóre kadry są bardzo dobrze pomyślane (zakładam, że po części to zasługa odzwierciedlonych scen z pierwowzoru, jak w "300"). "Watchmen" sprawia po prostu wrażenie ruchomego komiksu (szczególnie specyficznie wyglądają sceny podczas napisów początkowych - miód). Widać (dosłownie) na co w głównej mierze poszedł nieskromny budżet 120 mln "zielonych". Jeśli ktoś jest jednak nadgorliwy, to mógłby się przyczepić do momentami sztucznej animacji "Dr. Manhattana, ale jest to szczegół. Jednak nie samymi wizualiami człowiek żyje. Sama historia wcale nie jest tak przewidywalna, jakby się zdawało. Dzięki kilku fabularnym "twistom" film nawet zaskakuje pewnymi rozwiązaniami w przestawionej opowieści. Do tego dodajmy dobrze nakreślone postacie (niektóre zdecydowanie mają drugie dno, jak mój faworyt - Comedian) lecz i nieco przegadane sceny (zazwyczaj wywody Dr. Manhattana). Zdaję sobie jednak sprawę, iż skrócenie owych monologów wpłynęłoby ujemnie na wydźwięk wypowiedzi, lecz fakt pozostaje faktem - take momenty spowalniają tempo filmu. Tempo, które mimo owych skaz, jest szybkie. Wydawałoby się, że częste retrospekcje mające miejsce podczas rozwoju wątku głównego obniżają napięcie...Otóż nie - "wspomnienia" są ciekawe i pozwalają dowiedzieć się więcej o danej postaci (czasami o jej "ciemnej" stronie...). Muszę przyznać, że mnie po prostu film się nie dłużył - po seansie myślałem, że minęły niecałe 2 godzinki...A tu 2,5h na liczniku! Do kolejnych plusów filmu należałoby zaliczyć "gęsty" klimat. "Watchmen" jest brutalny, często widać łamane kości, tryskającą krew i inne tego typu przyjemności (?). Zazwyczaj owa przemoc jest uzasadniona (dziewczynka - mocne przedstawienie motywacji postaci), momentami jednak niezbyt (grubas obok celi - po co ta "operacja"? Rozumiem, że miało to pokazać, jaki to karzeł jest zły i groźny, ale to błachy powód...). Raz nawet przemoc ukazana jest nie w sensie dosłownym...Ale same domysły rekompensują brak wrażeń wizualnych (raz jeszcze w roli głównej dziewczynka). Reżyser spisał się również dobrze podczas kręcenia scen walki. Wymiana ciosów jest klarowna (nie jak w "Dark Knight"), do tego lekkie zbliżenia na "rany" (czy też raczej "RANY"), ujęcia zgrabnie przeskakują z jednego do drugiego, do tego sekwencje nie kończą się na jednym ciosie (patrz: ostatnie filmy z Seagalem). Inna sprawa, że owej "bijatyki" nie ma zbyt wiele...Ale czy to zarzut? Osobny akapit należy się muzyce. W pamięci zostają szczególnie dwa utwory. Pierwszy (scena pogrzebu - za nic nie przypomnę sobie tytułu piosenki) oraz scena...w statku (utwór "Hallelujah"). Zdecydowanie bardziej spodobał mi się ten pierwszy (dobrze podkreślał ujęcia), drugi bowiem dodany został raczej ironicznie. Dodać należy również muzykę, która gra w momencie przedstawienia Nite Owla II na tle "Archiego"...Motyw ten MOCNO przypomina (bądź parodiuje) temat muzyczny z..."Batmana". Powstał film ciekawy, moim zdaniem znacznie lepszy od tylko "OK" "300". W najnowszym dziele Snydera mamy coś więcej niż tylko pieczołowite odwzorowanie obrazków z komiksów Franka Millera. Fabuła jest bardziej interesująca, zbieranina herosów mających odpowiednio nakreślone charaktery robi wrażenie...Do tego same postacie parodiują wizerunek typowego bohatera komisku (Ozymandiasz i jego tekst a'la James Bond...Jak obejrzycie, to zrozumiecie Nie chciałem spoilerować). A uczta wizualna niemalże nie daje spać po nocach! W dużej części ludzie, którzy obejrzeli "Strażników" krytykowali go...Ale do diaska z tym! Nie ugnę się pod naporem i wystawię ocenę zgodną ze swoim sumieniem. A będzie to: Ocena:8/10 (Mocna "ósemka") PS: Mam nadzieję, że tym razem nie użyłem zbyt dużej liczby "skomplikowanych" słów...(patrz: http://www.filmweb.pl/topic/1092955/Gran+Torino.html) PS2: Miejcie na uwadze, porównując ocenę "GT" i Watchmen", że to dwa zupełnie odmienne gatunki filmowe. PRYWATA: Żałujcie, powiadam, żałujcie Ci, co mieli okazję obejrzeć "Watchmen" za darmo w kinie, a nie skorzystali...Tak, wiesz, że do CIEBIE piję .
-
Jak już temat został odświeżony, to wkleję swoją opinię... The Elder Scrolls IV: Oblivion Sequel słynnego "Morrowinda" z pierwszego XBOXa wielkimi krokami zmierzał na młodszą siostrę konsoli "Microsoftu". Zapowiedzi zwiastowały RPG o przepięknej grafice, rozbudowanych interakcjach między postaciami, specyficznych zachowaniach NPC (system zwany "Radiant AI"), świetnej fizyce...Możnaby owe obietnice wymieniać bez końca. Z jednej strony tytuł miał ułatwione zadanie, gdyż wypuszczony został podczas RPGowej "posuchy" panującej podczas początkowego okresu życia X360, z drugiej jednak musiał sprostać wysokim wymaganiom spowodowanym buńczucznymi zapowiedziami... Fabuła gry może nie wydawać się zbytnio złożona, ale zapewniam, iż główny wątek to tylko początek góry lodowej o nazwie "rozbudowanie świata pod względem różnorakich zadań". Historia przedstawia nam poszukiwania zaginionego spadkobiercy zmarłego króla. Wcielamy się w rolę osobnika, który został wyznaczony do odnalezienia owego spadkobiercy. W zasadzie linia fabularna to tylko kolejny pretekst do spełnienia schematu "od zera do bohatera", ale bynajmniej nie stanowi to problemu. Nim jednak spojrzymy na świat z oczu (tudzież zza pleców) naszego herosa, należy ową postać szczegółowo wykreować. Mamy do wyboru zarówno rasę, która determinuje różne cechy charakterystyczne (np. widzenie w ciemnościach) jak i szereg modyfikacji dotyczących stricte wyglądu fizycznego (szerokość szczęki, wzrost, wiek, wysokość brwi...), który nie ma większego znaczenia w świecie gry, ale pozwala Nam stworzyć niemalże wymarzony charakter (nie ma problemu, by bohaterowi zrobić świecącą (prawie), zielonkawą i jaskrawą fryzurę). Sama kreacja fizys postaci może zając nawet do godziny - łaskawie twórcy umieścili stosowny licznik, żeby wiadomo było ile czasu się zmarnowało na taką niewiele znaczącą, a jakże przyjemną "bzdetkę" . Pierwsze uderzenie ze strony grafiki następuje dopiero po opuszczeniu lochów - wszystko błyszczy się niczym lustro w słońcu. Bump - mapping został należycie wykorzystany. Co ciekawe, po dłuższym zagłębieniu się w grę można stwierdzić, iż w niektórych miejscach go poskąpiono (mimo, że otoczenie wygląda niczym "światło reflektorów"). Wszystko dlatego, że owy zabieg maskuje pewne niedoróbki graficzne. Tekstury z bliska tracą czasami mocno na rozdzielczości, a efekt "miękkiej powierzchni" zdaje się idealnie zakrywać takie drobne ułomności. Trzeba jednak przyznać, iż pieczary, w których ledwo dochodzące promienie światła rozświetlają wnętrze na lekko niebieskawy kolor prezentują się przecudownie i megaklimatycznie. Poza wszechobecnym bump - mappingiem warto również wspomnieć o mimice postaci. Jest to pewien krok naprzód w porównaniu do kamiennych twarzy NPC z innych RPGów. Z twarzy osobników łatwo można wyczytać emocje (chociaż czasami owo zadanie utrudnia rasa postaci o "niewyraźnej aparycji", np. jaszczuroludzie). Widać jednak, że owy system wymaga jeszcze długiej drogi poprawek. Poza momentami szwankującą synchronizacją tekstu (postać nie rusza ustami, podczas gry wypowiadany tekst radośnie wydobywa się z głośników, a o brzuchomóstwie raczej nikt nie wspominał...) inaczej ma się sprawa z nierzadko zbyt "teatralnymi" reakcjami. Cóż, zdziwienie okazywane przez zrobienie przysłowiowych "oczu jak 5 zł" w połączeniu z rozdziawioną buzią niekoniecznie wygląda naturalnie... Równie ciekawie prezentuje się otoczenie, pomimo tracących na ostrości teksturach (normalka). Miłym akcentem są również zmieniające się nie tylko pory dnia, ale także i warunki pogodowe. Zadbano nawet o takie detale, jak drobne okręgi na wodzie powodowane przez spadające krople. Zbroje, broń i inne żelastwo lśnią się i wyglądają bardzo fachowo, wykonano je z pieczołowitą dbałością o szczegóły. Jak już wcześniej wspomniałem, poza wątkiem głównym istnieją również zadania poboczne. A jest ich całe multum! Chcesz być mistrzem Areny - proszę bardzo. Pasjonuje Cię magia - możesz dołączyć do Gildii Magów (po wykonaniu szeregu nierzadko ciekawie nakreślonych zadań). Do tego dochodzą misje dla najemników, walka z wampirami...A to nie koniec! Do dyspozycji oddane zostały forty, lochy, pieczary i inne lokacje odkrywane "po drodze". Nudzić się nie sposób, ponieważ eksploracja powoduje nie tylko podniesienie levelu postaci, lecz również zdobywanie coraz ciekawszego ekwipunku. Wspomniany rozwój postaci oparty jest na nieco innym systemie, niż ten spotykany w większości RPGów. Ten zastosowany w "Oblivionie" przypomina schemat z..."GTA: San Andreas"! Jakkolwiek głupio to porównanie nie brzmi, w recenzowanej grze charakter rozwija swoje umiejętności poprzez używanie ich w praktyce. Po prostu - przykładowo - im więcej walczysz mieczem, tym szybciej awansujesz w tej dziedzinie. Owy system niesie ze sobą pewne niebezpieczeństwo, gdyż jeśli źle dobierze się talenty do stworzonego bohatera, awansowanie będzie bardzo utrudnione, przez co i rozgrywka odznaczać się będzie wysokim poziomem trudności. Dlatego 7 umiejętności głównych (których podnoszenie, i tylko ich, gwarantuje awans na wyższy level postaci) należy dobierać rozważnie. Narzekać można jedynie na niską liczbę maksymalną cech podstawowych (siła, szczęście itp. mogą być podniesione tylko do poziomu 100, co następuje dość szybko), z których wybiera się bodajże 2 uprzywilejowane (bonus do początkowej wartości) na samym początku gry. Mimo wszystko system sprawdza się dobrze "w praniu" i po pewnych poprawkach powinien zostać przyjęty jako obowiązujący (chociaż sam osobiście nadal czuję sympatię do "drzewek" z "Diablo II"). Osobny akapit należy się muzyce. Motyw przewodni, przygrywający w menu początkowym, przypomina melodię z "Piratów z Karaibów". Jest pompatyczny i wpada w ucho. Muzyka podczas gry właściwej również idealnie komponuje się z jej klimatem, klimatem fantasy i epickich bitew, klimatem stali i szczęku oręża. Dźwięki i odgłosy walki również wypadają bardzo sugestywnie. Drewno po uderzeniu w nie, brzmi tak, jak powinno, także charakterystyczny odgłos wyciąganego miecza z pochwy mile łechce ucho grającego. Jedyne, co drażni po dłuższej sesji z grą to powtarzające się głosy NPC. Lektorzy wczuwają się w odgrywane role, ale choćby bardzo się starali, barwy swego głosu nie zmienią. Mimo wszystko muzyka i dźwięki to kolejna zaleta "Obliviona". Gra, mimo wielu zalet, ma swoje usterki. Niedopracowany widok TTP (zza pleców) to jedna z nich. Postać, gdy porusza się po skosie, "pływa" po powierzchni. Inna niedoróbka, to krótka pamięć postaci ze świata gry. NPC, któremu przed chwilą uratowałeś życie, nagle każe wynosić Ci się ze swojej posesji, po czym w ramach wdzięczności...atakuje Cię zawzięcie. Cóż jednak zrobić, gry idealnej nie ma i raczej nie będzie (na szczęście, gdyż taka ewentualność oznaczałaby chyba dosłowny koniec świata ), a owe luki pozwalają nie zapomnieć, że epicka przygoda w świecie "The Elder Scrolls" to tylko sprawnie wykreowana fikcja . Podsumowując: po wieeelu godzinach spędzonych z nowym "Oblivionem" mogę stwierdzić, że ostatni raz tak dobrze się bawiłem, grając w pamiętnego "Gothica" (pierwszego" na blaszaku. "The Elder Scrolls IV", poprzez swój system rozwoju postaci, może spowodować, iż można go kochać lub nienawidzieć. Jednak mnogość ciekawych i rozbudowanych questów, interesujące i na szczęście nienudne walki (mimo częstego schematu: blok, atak, blok...), fabuła, zbieractwo przedmiotów i coraz nowszych broni oraz otwarty i piękny (szczególnie jak na RPGa) świat sprawiają, że ja zaliczam się do tej pierwszej grupy osób. Osób, które zagłębiają się w świat "TES IV" z przyjemnością. Czy i Ty do niej się zaliczysz? Jest na to duża szansa, wystarczy dać "Oblivionowi" szansę... PS1: Gra momentami przypominała mi mocno archaicznego, ale niedocenionego "Might & Magic IX" (areny, świat)... PS2: Gram od groma czasu w "Obliviona", a dodatek "Game of the Year Edition" jak leżał nieruszony, tak i nieruszony pozostał...I nie zanosi się na to, bym szybko "podstawkę" ukończył Grafika - 9/10 (jak na grę RPG z początków X360) Muzyka - 9/10 (epickie motywy dobrze współgrają z klimatem gry) Grywalność - 9+/10 (wystarczy, że dasz się wciągnąć w wykreowany świat, a pochłonie Cię on bez reszty...) Ogółem - 9/10 + grafika, muzyka, żywotność, ciekawe questy, praktyczny rozwój postaci - drobne błędy i potknięcia (kamera TTP)
-
Nie zawsze, ale zazwyczaj nie lubię, gdy gra ma ograniczenie czasowe (lub po prostu tykający licznik). Lubię smakować grę i nie martwić się o upływający czas. Produkcja, w której owy limit zepsuł całą zabawę to "Sentient" na PSXa. Jak na mój gust to byłaby to naprawdę fajna przygodówka, tyle, że "rozprzestrzeniająca się na statku choroba" ogranicza Twoje poczynania. Nie można, jak chociażby w "Broken Sword" pomysleć nad rozwiązaniem problemu/ów, prowadzić w spokoju ducha rozmowy z NPC itp. A że gra polega głownie na prowadzeniu konwersacji (jest nawet system zmiany ułożenia brwi, co ma ukazywać stosunek postaci do rozmówcy), to po paru próbach zagłębienia się w świat gry po prostu zrezygnowałem...
-
Ja sam kupiłem kiedyś PSOne z U.K. i jedyne, co musiałem zrobić przed podłączeniem do "polskiego" kontaktu, to zakup konwertera do wtyczki (jak wiadomo w Wielkiej Brytanii mają inne gniazdka). Z tego co pamiętam, to wszystko było w porządku.
-
Wiem tylko, że recenzje "Fantavision", "TTT", "RR4" oraz "Quake: Revolution" na PS2 były jeszcze dodatkiem do profilu PSXowego...Po co było kupować takiego "łacha"? Dema, dema i jeszcze raz dema, dzięki temu "zakosztowałem" wielu gier (choćby w kawałku)...
-
Jeśli chodzi o "OPSM", to bardzo ceniłem to pismo za specyficzne, brytyjskie poczucie humoru (przynajmniej w tych recenzjach, które były na żywca tłumaczone) oraz świetne działy dodatkowe ("typowy typ", "moje osobiste piekiełko", "krwawy teatrzyk siostry Pain"...). Jednak po czasie, kiedy odszedł Rafał Belke (zrezygnował z funkcji red. nacza.), pismo zeszło na przysłowiowe psy. Wtedy bowiem redaktorem został niejaki "Baron Jack"...Nie będę się o tej sprawie zbytnio rozpisywał, zainteresowani wiedzą o co chodzi. O ile HOT, który działał w listach miał specyficzne, ale "swojskie" poczucie humoru i ratował dział, tak recenzje pisane i tłumaczone przez "BJ" kończyły się często BARDZO dziwnymi ocenami. Przykład "Drivera 2" jest oczywisty, z mniej znanych (i zapamietanych przeze mnie) wymienię m. in. bodajże 8 dla "DN:Land of the Babes" (grałem, gra znacznie gorsza od "TTK", ocena w "PE" jak najbardziej słuszna), kolejne 10 dla KAŻDEJ części "Tomb Raidera", same 9 dla FIFek itp. Wyglądałoby na to, że "OPSM" faworyzował gry SONY jak i gry mocno hypowane - w tym kontekście dziwi jednak słaba ocena dla "Legend of Dragon" (nie pamiętam do końca tytułu), który miał być mocnym tytułem ze stajni SONY... Nie wiem co się działo, gdy pismo dogorywało - przestałem je kupować, gdy zaczęto powtarzać dema na cover CD... PS: Ten sam Rafał Belke pisze dla jednej z gazet typu "Dziennik" or sth mini-recenzja gier .
-
Też na początku nie wiedziałem, o co chodzi w tym "Winching Challenge", ale mój genialny umysł wydedukował, że ten toolbox trzeba położyć na skrzynkach tak, żeby był na podanej wysokości (lub wyżej). Po prostu ustawiasz "wieżę" z tych ładunków porozrzucanych obok zółtej obwódki (byle ten stworzony stos znajdował się w owym okręgu), potem na szczycie zostawiasz skrzynkę z narzędziami i masz najprościej zarobiony ~ 1mln w całej grze + achivement za mistrzostwo z "Winching Challenge".
-
Free-roaming niczym w "TD:U"? W to mi graj! Takich gier trzeba! Widok z kabiny + duża przestrzeń do jeżdżenia sprawia masę radochy...
-
I tak najlepsi są Ci, którzy ocenili nowych "Merców" np. na 2/10 (jak na gamefaqsie)...Czyżby Pandemic/EA nie posmarowało tam, gdzie trzeba (no dobra, wygłupiłem się)?
-
A ja potwierdzam, że gierka "wymiata", ale zapewne głównie dla fanów "jedynki"...Ja się do takowych zaliczam (na szczęście). Że niby gra dobra na 1h sesyjki?!? Bzdura, grałem w nią 4 bite godziny pod rząd i nie jest nudno... PS: Przy jeździe pojazdem polecam włączyć widok FPP (prawy przycisk d-pada) - klimat jest jeszcze bardziej sugestywny i przypomina nadchodzącego wielkimi krokami "Far Cry'a 2". PS2: Dłuższą opinię (reckę?) umieszczę, jak jeszcze trochę w "Merców 2" pogram.
-
O ile się nie mylę, to był już pokazywany kawałek (11 minut) gameplayu na X360 właśnie i gra nie wyglądała "bardzo słabo"...
-
Szarpnąłem się na fulla (nie wytrzymałem...) i tak na szybko: Pierwsza sekwencja przejazdu czołgiem przez lepianki przypomina scenę z "Bad Boys 2", gdzie Smith i Lawrence jeepem przeorali podobnie wyglądające siedlisko...Podczas tego kawałka gameplayu nie wytrzymałem i podśpiewałem sobie kawałek "Bad boys, bad boys, what you gonna do...".
-
Offtop (ciekawostka): Gracze byli już karani w ten sposób za śmierć bohatera. Wystarczy przypomnieć sobie "MK Mythologies: Sub Zero" na PSXa, gdzie po każdorazowym spadnięciu w przepaść gracz był torturowany filmikiem (FMV, z aktorzyną), w którym "lodówa" machał rękoma i wrzeszczał w niebogłosy (kręcone to było na blueboxie, także niezależnie od planszy animacja była ta sama, tylko tło inne)...Jak widać panowie z "Silicon Knights" wiedzą, jak sobie dobierać wzorce...
-
"Sonic Heroes", 2004 rok, "Rayman 3" rok 2003, "Crash Twinsanity", 2004 rok, ostatnio "Simpsonowie" na X360/PS3 (chociaż to aż tak "klasyczna" platformówka nie jest)... Jeśli szukasz klasycznych platformówek, polecam "Mega Mana któregoś-tam" na PSXa...Nikt Ci nie każe w nowego "Banjo" grać...
-
To jak wszyscy zadają pytania, to i ja się dołączę: Czy wiadomo coś o ukrytych postaciach (przypominam, że w jedynce był to Harrison Ford w roli Indiany i Hana Solo)? Jak narazie żadnych tego typu informacji nigdzie nie widziałem, ale w przypadku poprzednika owe info również ukazało się po jakimś czasie, więc może...Ale raczej nie .
-
A ile miałeś platfomówek typu "Banjo" w przeciągu ostatnich 10 lat na wszelakie konsole?!? Ja mówię już dość...Nowa formuła jest jak najbardziej na plus.
-
Jeżeli to do mnie pijesz, to ja "jadę" tylko po demku z adnotacją, "że jeśli tak wygląda pełna wersja gry" i "czekam na porównanie do fulla"...Napisz 10 znaków - ktoś nie zrozumie, napisz 1000 znaków - nikt nie przeczyta...
-
Zaraz, zaraz...A kto niby stwierdził, że gra "7/10" jest słaba?!? Toż w czasach PSXa niektóre gierki, które otrzymały ocenę koło 6 w skali dziesiątki były warte pogrania...Przede wszystkim chodzi jednak o to, że twórcy przygotowują Nas na wielki hit, a tu pupa...gra ledwie dobra...Ja już wystarczająco rozpisałem się na temat błędów i niedopatrzeń w demie, ale jak zwykle postów nikt nie czyta (jakbym napisał na 100tys. znaków to MOŻE ktoś by raczył zauważyć)...
-
Wcale "nie powinien nią zostać"...Bardzo dobrze, że twórcy, poza ulepszaniem grafiki, szukają nowych rozwiązań, co by odświeżyć nieco skostniałą serię. Gra zapowiada się smakowicie, jak słodziutki cukierek...Resztę potencjalnych zalet wypisałem (chyba) wcześniej. Jeszcze do tego owa gra będzie w niższej cenie i PO POLSKU (dla mnie akurat to średnia zaleta, ale zawsze to milej przeczytać dialogi w rodzimym języku) - brać, grać i nie narzekać. Zresztą wygląda na to, żę jak Ci się nie podoba korzystanie z pojazdów, to będziez mógł sporą część gry śmigać na własnych nogach.
-
Zeratul, po prostu NIE MOŻE BYĆ TAK TRAGICZNIE!!! Jak myślisz, czy "dwójka" by podpasowała osobie, która bardzo lubiła pierwszą część (wiem, że nie grałeś w poprzednika)? O jakich dokładnie bugach piszesz (poza tymi z achievementami, które mam głęboko gdzieś (achivy))? Czy warto łyknąć tą gierkę za ok. stówkę (złotych)?
-
Po demku mogę stwierdzić, że jeśli pełna wersja nie jest za bardzo poprawiona pod względem gameplayu itd. to oceny są raczej słuszne. Po pierwsze - sterowanie to jakaś kpina. Nie raz zdarzało mi się ciąć powietrze, bo postać oczywiście musi dokończyć 4-hitową serię i nijak nie da się tego cancelować. Poza tym z jednej strony to dość realistyczne, ale przeciwnicy nawet gdy umrą to nadal przyjmują kolejne szlagi. Wystarczy, że nie widzisz paska ich energii (dlaczego? O tym za chwilę...) i nie wiesz, kiedy masz przestać machać latarą, a reszta wrogów cały czas strzela... Nie trafia do mnie również argument, że zwiększono wytrzymałość niektórych przeciwników (wytrzymują ze cztery uderzenia). Miecz świetlny to miecz świetlny i powinien wchodzić we wroga jak w masło...Że niby byłoby za łatwo? To dlatego w leciwym (lecz dobrym) "Jedi Academy" były co jakiś czas obecne pojedynki z 2, 3 jak i nie więcej mistrzami (i uczniami) Sith...? Dwa - paski energii, o których wspomniałem, mogą być nie widoczne ze względu na tragiczną pracę kamery. Żeby było śmieszniej, przycisk centrowania obrazu jest spierniczony doszczętnie - gdy go naciskasz w biegu, to kamera przekręca się w taki sposób, by przedstawić bohatera z profilu (???)...O wiele lepiej spisuje się w tej funkcji klawisz lockowania na beczkach i innych przedmiotach możliwych do podniesienia (ale to chyba nie tak miało wyglądać)... Trzeci punkt - jak zwykle szumne zapowiedzi związane z interakcją z otoczeniem i jak zwykle okazuje się to tylko hypem. Fizyka owszem. jest, ale kadłubowa. Przetniesz TYLKO to, co zaplanowali twórcy, a więc niewiele...Nawet przedmioty, które możesz podnosić są "nietykalne"! Wrogowi nawet rączka nie odleci (krok wstecz w porównaniu do "JA"), co by dzieci grające w ten tytuł nie były przerażone...Ekhm, tówrcy! Czy tylko ja żyję w świecie, w którym 12-latkowie zabijają swoich równieśników (sorry, nie wytrzymałem)!?!? Po co ta hipokryzja?!?! Droida przetniesz na pół, ale stormtroopera już nie (przecież i tak nie byłoby krwi, miecz WYPALA ranę!). Nawet taki detal jak to, że rozwalasz szybę w statku kosmicznym, która zasysa (chyba) elementy otoczenia (głowy nie dam, nie zwróciłem na to należytej uwagi)), ale nie Ciebie (próbowałem wskoczyć w dziurę, nic z tego) sprawia negatywne wrażenie... Dalej - QTE są denerwujące. Rozumiem, że to sposób na odświeżenie skostniałych zasad ale do groma, nie każdy lubi "wciskać guzik, gdy pojawia się jego wielki symbol na ekranie" jak to ładnie określił (były) szef "Team Ninja" apropo owego mechanizmu w "Heavenly Sword"... I na koniec gwóźdz do trumny (przesadzam) - przez owe mankamenty siekanie stormtrooperów i innego tatałajstwa nie jest tak rajcujące jak powinno być! Tak, szalejąca kamera, kiepskie sterowanie przeszkadzają w grze! A to Ci nowinka! Ciekawe tylko, jak beta-testerzy tego nie zauważyli... Żeby nie było, że zjeżdzam ten tytuł z góry do dołu: Patenty z mocą są miłe (aczkolwiek ja zawsze przedkładałem miecz nad moce), lecz przez kiepski system walki "latarą" zostałem zmuszony do ich częstego używania (łatwiej jest porazić kogoś błyskawicami niż walczyć z kamerą), do tego doszły nowe umiejętności ("kamehameha", dashe...). Samo podnoszenie i kontrolowanie przemiotów w powietrzu tylko z początku wydaje się trudne. Gdy opanuje się zasady sterowania podniesionymi rzeczami (jedna gałka steruje w głąb, druga w płaszczyźnie "góra-dół"), spokojnie używa się mocy jak się żywnie podoba. Dwa - fizyka, mimo że nie spełniająca pokładancyh nadziei, jest krokiem na przód w skali serii. Trzy - granie sprawia mimo wszystko jakąś frajdę, ale czuć w powietrzu, że to mogło wyglądać inaczej, lepiej. Pomimo skaszanionego sterowania i mechanizmu kamery walka sprawia lekką przyjemność. Wszak rzucenie łatopalnego zbiornika w grupkę wrogów i rozsadzenie go mocą w ich pobliżu to patent nie w kij dmuchał! Również design nowego typu miecza świetlnego (tonfy) to zawsze jakaś nowość (chyba, że takie "cuś" obecne było w komiksach, ale nawet w takim przypadku to nowinka na skalę gier z tej serii). Jednak rzecz, która naprawdę ratuję tą grę to...uniwersum "Gwiezdnych Wojen" . Ta muzyka, ten klimat...Nawet największy crap zyskałby zapewne choć punkt do oceny za to, że "to produkt w niesamowitm świecie Georga Lucasa"... Tyle, FIN. PS: Mała prośba. Niech ktoś ustosunkuje się do mojej wypowiedzi i porówna z pełną wersją gry, to będziemy mieli pogląd na wygląd "fulla"...