Skocz do zawartości

Lightning Returns: Final Fantasy XIII


Enkidou

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

S-E ma obsesje na punkcje Lightning, bo to jedyna postać od lat, z którą ich dział marketingu może coś zrobić, dlatego ma swoją własną serię.

Nie spodziewam się po tej grze obecnie nic specjalnego - już fabuła w 2 była wymuszona i zbędna, tu z racji osadzenia w zupełnie nowym świecie w przyszłości nie sądzę żeby było lepiej.

 

A tytuł jest na miarę zamieszania w nazwach kolejnych przygód Rambo.

Opublikowano

pacze na temat i myśle wtf ? jakiś kolejny twór na bazie trzynastki ? oh wait, po prostu ktoś z SE zapomniał tabletek do porannej kawy i zmienił tytuł. no nic , bywa. action rpg ? może być spoko ( crysis core był spoko). zegar ? nie ma co hejtować za wczasu , sieobaczy. czy zabraknie mangowych dziewczynek ze zwyrodnieniem stawów i mogli strzelających z du.py tęczą ? no oby. czy czekam ? niespecjalnie , poczekam na versusa. ale pierwszą trzynastkę lofciam wraz z jej ułomnościami (jak matki kochają swoje niepełnosprawne dzieci)

  • Minusik 1
Opublikowano

Obejrzałem na jutube DLC z Lightning które trwa 30 min z czego gameplay to dwie proste walki. Mniejsza z tym. To powinno być w zakończeniu gry bo DLC prowadzi naturalnie do yhm Lightning Returns: Final Fantasy XIII. Dodatkowo są tam jedne z fajniejszych scenek w grze.

 

Obejrzenie tego nie będzie IMO grzechem:

 

Opublikowano

Dzisiaj miało być jakieś info, ale...

 

"Hey guys, I saw a number of comments that suggested you were expecting further details today. As I wasn't expecting any further announcements I've looked into it and it looks like there's just been a bit of confusion. The videos that are over on the website (http://finalfantasy13game.com/lightn...rns/index.html), the information here, and the concept art are all we're revealing for the time being. The North American website for LIGHTNING RETURNS didn't contain all the details for the reveal and they're scheduling to update the website soon (hopefully alter today).

 

We apologise for the confusion that's been caused.

 

Obviously we'll be talking more about LIGHTNING RETURNS in the future, but don't expect any big news for a while. In the meantime we do want to hear your thoughts, opinions and most importantly your questions!"

 

 

Czyli nic o tym, ani o Versusie? Jutro-pojutrze ma być wywiad z twórcami w Famitsu, więc tam jeszcze trzymam nadzieję.

Opublikowano

Details are just now coming out, but the game is only 30% complete according to the staff. Lighting Returns will bring the long-promised happy ending for Lightning, and will not include any multi-endings. The game’s project leads specifically stated that this would be the last game in the Final Fantasy XIII saga.

 

The concept of the game is “world driven.” FFXIII was story driven, and XIII-2 was player driven, and so LR is world driven – which relates to the movement of the world.

 

Since time is important in Lightning Returns, it’s important to take into consideration that 1 day in the game is about 1~2 hours of real world play time. Remember, the world of Novus Partus is set to end in 13 days. There will be increases and decreases in time. Novus Partus is composed of four islands, two with natural terrain and one has the city of Luxerion on it.

 

The game is meant to be played and beaten a multitude of times – the volume is not such that it will take many tens of hours to clear once. You’ll have the ability to carry items over through multiple playthroughs.

 

The people from XIII-2 have not died. Due to Chaos, people no longer age. Depending on your actions, the remaining life of the world could decrease, and the game could end before the 13 day limit. Even actions such as helping people will end in the timer decreasing. Actions such as defeating enemies and completing quests will increase the timer.

 

In LR, Lightning has become a considerably more refined person. In fact, by having just sole control of her, you can concentrate more on battles than if you would have a full party to manage.

 

You can freely move around during battle. Some elements of the battle system are timing-based. The battle system is very similar to an action RPG, but contains an ATB bar. There are no menu commands this time – commands are mapped to specific face buttons which can be pressed in succession.

 

Lightning encounters a murder in the city of Luxerion to which she is tasked to help solve. Such a scene was displayed during the closed doors demo a few days ago.

 

Hope is confirmed to return. He’ll be sending messages to Lightning through wireless communication. The city shows clocks everywhere which show the ever moving concept of time.

Opublikowano (edytowane)

"Since time is important in Lightning Returns, it’s important to take into consideration that 1 day in the game is about 1~2 hours of real world play time."

 

 

Czyli całość na jakieś 15 godzin :teehee: Ale jak zaczniesz NG+ to dorzucimy parę questów i z jednego bossa żeby nie było, że gra jest krótka.

Edytowane przez Hela
Opublikowano

Czyli playtru na max 26h;]. Wow, pojechali;]. 4 wyspy, eksploracja każdej na jedno przejście gry;]. Nawet jakby te 26h było wystarczającym czasem na skończenie gry to i tak jest lipa - nie lubię wszelkich ograniczeń czasu gry.

  • 2 tygodnie później...
Opublikowano

Ale ten limit czasu gry raczej nie sądzę aby tak uprzykrzał rozgrywkę, wręcz przeciwnie podając za przykład The Legend of Zelda: Majora's Mask, jeżeli owy limit czasowy zaimplementują w odpowiedni sposób to naprawdę tykający czas może wywołać do fabuły ciekawy "suspense", zwłaszcza iż nie będzie to już turówka a jak dobrze pamiętam rasowy action-rpg (chwała im za to, turówki na jeszcze aktualne i przyszłe stacjonarki mogą się nieźle mijać z celem przez powolne wczytywanie danych z płyt, nie to co na handheldach). Najsmutniejsze jest to że wszystkie godziny potrzebne na przejście całej "trylogii" nie przekraczają średniej krajowej jRPG'a wydawanego nawet na poprzedniej generacji (nie mówiąc już o okresie 16-64 bitów). Jedynie mam nadzieje że prawdziwe zakończenie będzie na płycie a nie jako epilogue w postaci DLC po jakimś czasie od premiery...

  • 2 tygodnie później...
Opublikowano (edytowane)

Krótkim wstępem do mojego dość obszernego postu chciałbym wyjaśnić przyczyny, jakie sprawiły, że on w ogóle powstał. Tych należy szukać w pytaniu, jakie od dłuższego czasu mnie nurtowało (ale domyślam się, że i innych forumowiczów) – Czy firma SE może nadal liczyć na kredyt zaufania, którym obdarzą ją gracze, a jeśli nie to co stoi na przeszkodzie, aby tak się stało? Początkowo post miał być krótki i odnosić się tylko do SE i LR: FFXIII, ale wraz z kolejnymi linijkami tekstu rozrósł się on niemiłosiernie, tak, że równie dobrze mógłby być on wstępem o dyskusję nad obecną kondycją gier jRPG (nadal nie jestem przekonany, czy nie lepiej byłoby otworzyć nowego wątku o tytule „Cóż tam, panie, w jRPG-ach? Japończycy trzymają się mocno!?”, ale póki co umieściłem go tutaj, gdyż samą decyzję o nowym wątku pozostawiam moderatorowi). Większość podjętych tutaj kwestii starałem się zamknąć, ale mimo to kilka rzeczy nadal pozostaje otwartych (po części wynika to z faktu, że nie chciałem zbytnio przedłużać tej „tyrady”; kolejno podczas pisania zrodziło się wiele nowych pytań, których starałem się nie rozwijać; ponadto ważnym czynnikiem jest jeszcze to, iż post odnosi się do aktualnych problemów, do których ciężko podejść z dystansem), także liczę na to, że odniesiecie się do nich i rozpoczniecie rzeczową dyskusję, do której serdecznie zachęcam.

 

 

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

 

 

Czytając Wasze posty na temat LR: FFXIII oraz pośrednio o całej serii FF nasuwają mi się dwa spostrzeżenia. Pierwszym jest stałe darzenie – pomimo rozczarowania, którego przyczynkiem ostatnimi czasy jest SE – samej serii jak i firmy dużym kredytem zaufania jak i wiarą w lepszą przyszłość. Druga uwaga wynika niejako z pierwszej, gdyż dotyczy ona rozżalenia związanego z „utratą ducha” i komercją samych gier sygnowanych logiem SE, czego skutkiem są wysuwane przez was pretensje oraz wspominany w waszych postach powrót pamięcią do „lepszych czasów”. Z większością opinii nie można się nie zgodzić, jednak kilka z nich jest zbytnio generalizowanych i oraz dyletantycznie postrzeganych, dlatego też i ja postaram się odnieść do kwestii, które podjęto w tym wątku, a które wykraczają swoim zakresem poza temat FFXIII: LR i gier publikowanych przez SE, a nawet poza problem współczesnych gier jRPG w ogóle.

 

Uwagi na temat komercji jak i sztampowości obecnych „fajnali”, które nie przyciągają tak jak dawniej z pewnością są zasadne. Jednak musimy w tym przypadku wziąć poprawkę na kilka istotnych faktów. Jednym z nich jest to, iż SE nadal słucha graczy i odnosi się do ich skarg, czego dobitnym przykładem jest zmiana koncepcji poszczególnych odsłon XIII, tj. przejście od „rynnowej” (FFXIII) poprzez „chaotyczną” (FFXIII-2) a kończąc na „cyklicznej” (LR:FFXIII) kreacji świata. Część osób może właśnie w takim rozwiązaniu widzieć komercyjność, tj. promocji sprzedaży kolejnej gry w oparciu o hasło „ta gra jest tym czego oczekiwali gracze po pierwowzorze”, tylko że w przypadku serii FFXIII naprawdę mamy do czynienia z realnymi zmianami, mało tego nie są to tylko marginalne szlify, ale znaczące modyfikacje wpływające na to ze FFXIII-2 jest z pewnością grą, którą można przeciwstawić jej pierwszej odsłonie, gdy zestawi się wzajemnie pewne elementy w tej serii.

 

Sam zarzut „wydawania kolejnej odsłony FFXIII” lub też „klepania tej samej gry po raz kolejny” uważam za chybiony. Po pierwsze, tak jak wyżej wskazano, FFXIII i jej dalsze odsłony opierają się o nowe założenia, które moim zdaniem, powinny już raczej zasługiwać na pozytywne komentarze. Nie jest to iluzoryczna nowość bądź też nikła metamorfoza, nie ma tu także wciskania produktu, który jest niemalże identyczny jak pierwowzór, a z takimi sytuacjami spotykamy się w przypadku innych pozaerpegowych produkcji AAA. Po drugie, sama blockbusterowa strategia wydawania niweluje tym samym zarzut o „odgrzewaniu kotletu” jakim jest FFXIII. Skoro takie serie jak Gears of War, Uncharted, Call of Duty itd. opierają się w większości tylko o rozwiązanie, które można skrócić do sloganu „bigger, better and more badass”, a po macoszemu traktujące temat innowacji jeśli weźmie się ich całokształt i są mimo to dobrze postrzegane, to dlaczego kolejne odsłony FFXIII, które chcą dorzucić coś więcej mają być z tego względu krytykowane. Z taką koncepcją marketingową związany jest rzecz jasna kolejny bardzo ważny aspekt jakim jest oszczędność i cięcie wszelakich wydatków.

 

Minimalizacja kosztów przy produkcji gier wideo jest priorytetem na który zważają zarówno mniejsze firmy jak i giganci rynku. Przejawem tego w przypadku w FXIII jest poza wypuszczaniem kolejnych odsłon jednej części, korzystanie z tego samego silnika gry (Crystal Tools), w stronę którego również kierowano niepochlebne komentarze. W moim odczuciu silnik ten sprostał zadaniom jakie miał spełniać, a ewentualne uwagi należałoby kierować w stronę budowy świata (FFXIII) lub też braku spójności w przedstawieniu jego koncepcji (FFXIII-2). Zarzut niepotrzebnego powielania tej samej gry jest pod pewnymi względami uzasadniony (np. pod względem nieskładnego przekazania fabuły, ale już nie jeśli rozpatrzy się kreację świata), gdyż również i ja wołałbym grę z nowymi założeniami niż tkwienie w jednym nieuporządkowanym uniwersum. Pocieszeniem może być tu ewolucja jaką widać w tej jednej odsłonie oraz fakt że pomimo pewnych niedociągnięć, gry te potrafiły wprowadzić kilka rozwiązań, które przykuwały uwagę gracza.

 

Sama kwestia „powielania FFXIII” związana jest również z ogólną kondycją rynku gier wideo. Obecny model marketingowy wydawania gier najlepiej wypada, gdy wypuszcza się „trylogie”, po czym pozwala się danej serii odpocząć czekając na jej reboot bądź też zapomina się o niej, gdyż kolejne odsłony nie przyniosłyby odpowiednio wysokich zysków. Model ten ma 3 zasadnicze plusy: po pierwsze pozwala minimalizować koszty oraz oszacować zyski na okres wydawniczy serii, po drugie umożliwia on logiczne rozłożenie całej historii na 3 gry w ramach jednego uniwersum, które pozostaje spójne i przekonujące, i po trzecie czas ukazania się 3 tytułów w ramach jednej serii jest to w większości przypadków optymalny okres utrzymania zainteresowania danym produktem bez wspomagania się większymi nakładami finansowymi. Do tego dochodzi oczywiście wiele innych czynników (np.: siła marki, promocja tytułu, cykl życia konsol), których już nie będę zbytnio omawiał. SE wydając kolejne odsłony FFXIII opiera się więc o te założenia, a priorytetem w chwili obecnej jest dla niej estymacja kosztów.

 

Obecnie SE, jak i inne firmy wydające jRPG-i, ale również wydawcy niezwiązani z tym gatunkiem, starają się jednocześnie zarobić na produktach sygnowanych własnym logiem jak i utrzymać starą rzeszę fanów – fanów, którzy z rozrzewnieniem wspominają „lepsze, magiczne czasy”. Wymaga to nie lada umiejętności, gdyż jest to trudno zadanie bo – krótko ale trafnie – wszystkich zadowolić się nie da. Często w odniesieniu do SE mówi się, że firma ta straciła swój dawny blask, pochłonęła ją komercja oraz żywi się ona na sentymentach graczy. W moim odczuciu są to zarzuty zbyt radykalne, gdyż mimo iż jest w tym trochę prawdy to jednak patrząc na całokształt jej poczynań, wypada ona bardzo dobrze, zwłaszcza, gdy porównamy ją z innymi graczami w tej branży. Takie podejście wydawców ktoś mógłby w przypadku „trzynastkowej trylogii” jak i SE w ogóle, skwitować tylko zwrotem „Ot, signum temporis”, jednak ja dodałbym jeszcze, że znaczny wpływ na obrany kierunek ma jej obecna sytuacja finansowa.

 

Kryzys na jRPG-i jaki ma miejsce w ostatnim czasie znacząco wpłynął na wszystkich wydawców tego typu gier, a zwłaszcza na gigantów takich jak SE, które opierały swoje przychody w dużej mierze na tym gatunku. Stagnację tą można wytłumaczyć ogólną złą koniunkturą całej branży oraz spadkiem zainteresowania na ten gatunek. Gorszą sprzedaż jRPG-ów argumentuje się z kolei anachronicznymi rozwiązaniami jakie one prezentują (co jest nietrafionym przykładem skoro weźmie się pod wzgląd tytuły wydawane na kieszokonsolki, a nawet samo FFXIII) oraz wielogatunkowym mariażem różnych rozwiązań, którego wyznacznikiem jest seria Mass Effect. Kolejno zwraca się uwagę na hermetyczność japońskich developerów, którzy swoim podejściem nie umieją przekonać do siebie zachodnich graczy. W tej sprawie wypowiedział się nawet tuza jakim jest Hideo Kojima, lecz o ile ma on rację w przypadku jakości i przemodelowania modelu wydawniczego (w tym dewelopingu i podziału zadań), to w moim odczuciu, jego analiza zawodzi jeśli chodzi o ocenę preferencji graczy, która na zachodzie jest raczej równoznaczna tylko z podniesieniem słupków sprzedaży, co jest tym samym na dłuższą metę tożsame z zanikiem kreatywności oraz komercją w czystej postaci.

 

Jak ze stagnacją na poletku gier jRPG radzą sobie w takiej sytuacji japońscy wydawcy oraz samo SE? Wśród tzw. planach ratowniczych da się wymienić takie elementy jak: ograniczenie premier wysokobudżetowych tytułów (potwierdza to mniejsza ilość jRPG-ów nowych jak i kontynuacji względem czasu kiedy to dominowało PS2) i przerzucenie się na rynek kieszokonsolkowy (dwojaki zysk wynikający z mniejszych kosztów produkcji jak i wysokich przychodów związanych z dobrą sprzedażą), skupienie się na odświeżaniu starszych wersji (tutaj jak wiemy bryluje SE, przez co zarzuca się jej zbyt dużą komercję) oraz nadanie samym grom jak i wydawcom zachodniego stylu produkcyjnego, o czym wspominałem też wyżej (tutaj muszę zaznaczyć jednak, że nieprzemyślane nadawanie okcydentalnego charakteru japońskim pomysłom i konceptom na gry drażni właśnie dużo bardziej swoją umownością, pretensjonalnością oraz komicznością niż pozostawienie ich w pierwotnej „wykręconej” wersji). Całe to położenie może nie napawać optymistycznie, jednak nie jest tak źle jak by się mogło wydawać, gdyż „przenośne” tytuły stale potrafią zaskoczyć, same zaś większe produkcje, pomimo iż rzadziej to nadal są wydawane, a dodatkowo są one – pomimo swej japońskości – bardzo pozytywnie przyjęte i postrzegane na zachodzie (zob. opinie nt. Catherine, Xenoblade Chronicles, Ni no Kuni).

 

Wracając do i skupiając się już na samym SE muszę dodać jeszcze co nieco o sytuacji finansowej tej firmy. Poza czynnikami wymienionymi już wyżej na jej kiepską kondycję miała też wpływ niepomyślna sprzedaż początkowych tytułów na obecną generację (Infinite Undiscovery, The Last Remnant, Nier, Star Ocean: The Last Hope, Front Mission Evolved) co też skutkowało mniejszymi środkami na inne „topowe” produkcje. Dodatkowo należy również zwrócić uwagę na duże nakłady finansowe związane z pozyskaniem firmy Eidos (tutaj było to podyktowane ukierunkowaniem się na zachodnich graczy, co więcej jak spojrzymy na plan wydawniczy SE widzimy, że gry „eidosowe” dobrze są rozplanowane i zapewnią one stałe zyski na najbliższą przyszłość) oraz projektami MMORPG-owymi (fiasko z pierwotną wersją Final Fantasy XIX oraz produkcja Dragon Quest X). Właśnie wyjście z tej niezbyt obiecującej sytuacji wymusiło na SE skupienie własnej uwagi na sektorze gier społecznościowych i przenośnych (Chaos Rings, Final Fantasy Dimensions, Final Fantasy Brigade, Guardian Cross), a także ponowne wypuszczanie starszych tytułów (The World Ends with You: Solo Remix, Final Fantasy X HD, Final Fantasy III, Final Fantasy VII PC, Kingdom Hearts 1.5 HD Remix itd. itp.), co jest bardzo drażliwym tematem dla nas – graczy. Efektem tych wszystkich czynników jest również to, że SE – tak jak to ktoś ujął – „babra się w tej XIII i jej kontynuacjach, a nie zajmuje się obiecującym Versusem”.

 

Same FFXIII i jej kontynuacje są właśnie próbą podreperowania funduszy SE (niestety tutaj SE świadomie sprzedaje te tytuły opierając się o siłę marki). Mylą się więc osoby, które twierdzą, że za całą tą nieoptymistyczną sytuację winić należy tylko i wyłącznie tę grę. Wpływ na to ma o wiele więcej czynników, a „pechowa XIII” nie jest jej składowym elementem, jest tylko skutkiem wszystkich tych okoliczności. Pierwszym dwóm grom z całej tej „trylogii” można wiele zarzucić biorąc pod uwagę pojedyncze jej składniki, ale już jako całość są to pozycje przynajmniej dobre (co dla poniektórych nawet bardzo dobre, kiedy to pewne braki nie są tymi kluczowymi jeśli chodzi o subiektywny odbiór). W FFXIII i FFFXIII-2, a także wcześniejszym odsłonom z serii (FFXII, FFX, FFX-2) negatywnie należy postrzegać jednak tendencję „niedopracowania” tych gier jako całości i to jest najbardziej zasmucającym czynnikiem (z tego też po części wynika również krytyka o „utratę ducha”). O ile „szarakowe” odsłony serii (FFVII, FFVIII, FFIX) oceniane ze względu na różne kryteria (fabuła, świat, mechanika gry, zadania poboczne, czy też ogólnie przyjęta grajcowność) wypadały bardzo dobrze, to „niedociągnięcia” w późniejszych tytułach skutkują już niższymi notami (przykładowo świetne FFXII i kwestia prowadzenia w niej fabuły). Ciekawi mnie też bardzo jak w ten cały schemat – patrząc na obietnice i podejście jakie prezentują nam twórcy – wpasuje się LR: FFXIII, co więcej właśnie w tym przypadku SE ma ode mnie duży kredyt zaufania.

 

Wspominałem wcześniej o plusie jakim jest uwzględnianie opinii gracza przez SE, ktoś może w tym momencie zapytać jakich opinii, gdzie FFVII HD, Kingdom Hearts III oraz FF Versus XIII? Dla mnie uzasadnieniem jest w tym przypadku kondycja finansowa, która uniemożliwia w chwili obecnej rzetelną produkcję tych gier, tj. taką, która sprostałaby oczekiwaniom graczy, a te jak wiemy są bardzo wysokie. Kolejne pytanie może paść o przyczynę „magii starszych tytułów”, której obecnie się nie dostrzega. Poza czynnikiem „niedopracowania” o którym wspomniałem wyżej należy jeszcze wymienić nasz inny odbiór tych gier. Będąc graczami starszymi i bardziej doświadczonymi, stawiamy sobie przez to większe wymagania, a to przekłada się na to iż wszelkie mankamenty drążnią nas bardziej przez co nie jesteśmy już skłonni przymknąć na nie oko. Ciemną stroną takiego podejścia jest jednak to iż nie potrafimy się w pełni takimi tytułami cieszyć i zapominamy o tym co najważniejsze – dobrej zabawie. Nie można w tym momencie i pominąć faktu, że progi SE opuściła dość znacząca ilość twórców, którzy kiedyś stanowili o sukcesie tej firmy (tutaj jednak z dala jestem od stwierdzenia że to najważniejszy i jedyny powód, gdyż za produkcję tytułu odpowiada całe grono osób, i ewentualne niepowodzenie należy traktować jako sumaryczny efekt drobniejszych uchybień), a którzy dziś z powodzeniem wydają własne, obiecujące tytuły.

 

Jak wobec przedstawionych wyżej okoliczności (tj. w opozycji do negatywnego ujęcia) rysuje się przyszłość gier jRPG, firmy SE oraz LR: FFXIII? Po pierwsze – co mnie bardzo cieszy i co chciałbym raz jeszcze podkreślić – wiele osób nadal optymistycznie patrzy na przyszłość oraz stara się się dostrzegać w jRPG-ach pozytywy, których próżno szukać w zachodnich produkcjach. Druga sprawa to wynik skonfrontowania zachodniej i japońskiej szkoły, gdzie zupełnie bezpodstawnie docenia się tylko sandboksowe i kasowe tytuły zachodnie, a krytykuje anachroniczne rozwiązania jRPG-ów. Według mnie zmiany jakie zaszły na poletku jRPG są dużo bardziej innowacyjne niż w tytułach zachodnich, którym dużo szybciej wlepiłbym etykietkę z napisem anachroniczny. Dużym plusem japońskich producentów jest to, iż potrafią oni zaskoczyć gracza nowymi rozwiązaniami i niesztampowym podejściem (Catherine oraz Dark Souls, gdy zestawi się ze Skyrim oraz mam nadzieję, że LR: FFXIII), które to pozwalają patrzeć na nich w pozytywnych barwach (tutaj niepożądanym efektem jest dla mnie zbytnie zapatrywanie się japońskich twórców na zachodnich producentów, zob. opinie Hideo Kojimy i Shinji Mikamiego nt. japońskiego przemysłu growego). Pozytywem w przypadku SE było podjęcie nowych inicjatyw podczas trwania konsol obecnej generacji (Infinite Undiscovery, The Last Remnant, Nier), co może świadczyć o tym że „odgrzewanie kotletów” nie zawsze było priorytetem dla tej firmy. Plusem jest też nabycie Eidosu, gdyż wynikająca z tego współpraca pozwoli SE odnieść się do pozytywnych, – nie chciałbym, aby do negatywnych – zachodnich aspektów tworzenia gier (patrząc na zapowiedziane tytuły i już wydany Deus Ex: Human Revolution trudno nie wypowiadać się w przychylnym tonie), które mogą wnieść „powiew świeżości”, którego domaga się niemała grupa fanów.

 

Ogólnie to ocena SE nie jest łatwa, gdyż obok typowo „komercyjnych objawów” („odgrzewanie kotletów”, gry MMORPG oraz mobilne i społecznościowe) mamy też pożądane przedsięwzięcia (np.: wydanie Sleeping Dogs tytułu, który został porzucony – zapewne wynikało to ze sceptycznej wizji sprzedaży – przez Activision, oraz otwarcie serwisu Square Enix's CoreOnline, który jest dość niespodziewaną inicjatywą do której ciężko się odnieść), które w mojej ocenie nadal pozwalają – przynajmniej na chwilę obecną – dać tej firmie pewną dozę kredytu zaufania, który mam nadzieję zostanie spłacony w postaci dopracowanego i zaskakującego LR: FFXIII.

Edytowane przez Yamabushi
  • Plusik 3
Opublikowano
Czy firma SE może nadal liczyć na kredyt zaufania, którym obdarzą ją gracze...

 

...

 

Ogólnie to ocena SE nie jest łatwa, gdyż obok typowo „komercyjnych objawów” („odgrzewanie kotletów”, gry MMORPG oraz mobilne i społecznościowe) mamy też pożądane przedsięwzięcia (np.: wydanie Sleeping Dogs tytułu, który został porzucony – zapewne wynikało to ze sceptycznej wizji sprzedaży – przez Activision, oraz otwarcie serwisu Square Enix's CoreOnline, który jest dość niespodziewaną inicjatywą do której ciężko się odnieść), które w mojej ocenie nadal pozwalają – przynajmniej na chwilę obecną – dać tej firmie pewną dozę kredytu zaufania, który mam nadzieję zostanie spłacony w postaci dopracowanego i zaskakującego LR: FFXIII.

 

Ja myślę, że dla tych którzy są mniej lub bardziej rozczarowani fajnalami na obecną generację najbezpieczniej i najzdrowiej jest nabrać więcej dystansu i nie pokładać zbyt wielkich nadziei w S-E tylko po prostu sprawdzać w sieci co tam ostatnio wydali.

Opublikowano (edytowane)

Ja jeszcze mam jakieś zaufanie do S-E. Zwłaszcza się łudzę, że Versus jak już kiedyś wyjdzie, to będzie tak świetny jak odsłony na PSXa. Liczę też na KH3(tylko tej gry nawet nie zapowiedzieli), bo poprzednie dwie części bardzo mi się podobały. Najgorsze w S-E jest to, że każdy (pipi)a czeka na Versusa, a oni zapowiadają Lighting returns, które pewnie wyjdzie przez Versusem.

 

Poza tym tak jak pisałem łudzę się, że Versus, to będzie coś, ale tak trzeźwo patrząc, to tak długi proces tworzenia gry nie wróży zbyt dobrze. Poza tym gdyby z tą grą było wszystko git, to S-E by się pochwaliło jakimś filmikiem, a nie tylko gadają i gadają.

Edytowane przez agst
  • Plusik 1
Opublikowano

Yamabushi

 

Dobra lektura, zgadzam się z tym co napisałeś, wielu ludzi nie widzi szerszego obrazu tylko zachowuje się jak ktoś kto ma klapki na oczach i widzi tylko pod jednym kontem.

 

Jedna mała uwaga, przy TAK długich tekstach warto na końcu dać małe streszczenie ;)

Opublikowano (edytowane)

Ale patrząc przez pryzmat Square-Enix można śmiało wywnioskować że sama kultura i w sumie zmiany rynkowe w samej Japonii podyktowane wielkim sukcesem/boomem handheldów zrobiły swoje. Dla Japończyków nawet dajmy 3DS i może Vita to przedłużenie starych zasad "nie grafika się liczy a gameplay". Wystarczy spojrzeć trailerki jRPGów na stacjonarki (zwłaszcza PS3 i X360) a dajmy takiego DS'a lub 3DS'a.

 

Kombajny Sony i MSa wymusiły na japońskich developerach skupienie się na grafice, samo Square przy obserwacji ekipy Eidos przy pracy byli zaskoczeni że na zachodzie zaczyna się od grafiki a kończy na gameplayu itp. gdzie w Japońskim standardzie zaczyna się od stworzenia świata, samego sedna rozgrywki. I widząc to takie trailery RPGów na 360 i PS3 przez lata emanowały frazą "HD Graphics" bo miało to przyciągać rzesze ludzi, idealnym przecież tego przykładem jest FFXIII gdzie nawet na pokazach skupiano się na kwestii grafiki a nie samej rozgrywki.

 

Handheldy dają Japończykom możliwość powrotu do czasów w których nie grafa a gameplay się liczy to raz. Dwa dzięki mniejszej mocy obliczeniowej sprzętu łatwiej jest powrócić do tych właśnie "lepszych czasów" ery 16-32 bitowych legendarnych pozycji, bo któż nie uśmiechnie się pod nosem widząc pięknie animowane 16-bitowe sprite'y lub bez noskowy design Akihiko Yoshidy w remake'ach Finali. Do tego nie potrzeba właśnie niesamowitego sprzętu audio-video aby w pełni cieszyć się daną produkcją bo wszystko mamy już w naszych łapkach.

 

Jest jeden aspekt o którym wiele osób zapomina, choć wszyscy niby o tym mówią: "Aktualne gry to biznes", ale nie tylko taki iż chodzi o zarobienie pieniędzy, bo twórcy gier się nie zmienili. Owszem niektórzy postarzeli się, skończyli studia, założyli rodzinę etc. ale dalej pojawiają się nowi, młodzi twórcy, tylko już jest ta różnica iż często te studenciaki przychodzą pracować dla jakiejś już dużej firmy nad którą pieczę sprawuje coraz częściej marketingowiec, spec od sprzedaży hardware'u, softu itp. a nie taki właśnie 20-to kilku letni chłopak który chce tworzyć gry bo lubi gry, lubi grać. Dzisiaj jak dana osoba na danym wysokim stanowisku nie będzie z roku na rok przynosić coraz większych zysków, pozbędą się go szybciej niż krasnoludki wypchają klocka z jego czterech liter.

 

Developerzy to ludzie, odpowiedni ludzie którzy potrafią stworzyć coś z niczego, zwłaszcza liderzy których znamy i uwielbiamy, oczywiście chodzi mi o Miyamoto, Inafune, Sakaguchiego i wielu innych. Gdyby nie oni, gdyby nie ich pomysły to kto wie czy dzisiaj istniały by dalej takie firmy jak Nintendo, Capcom czy Square. Sam nie raz narzekam na dajmy pana Kitase, zapominając że ten pan był jednym z tych dzięki którym Finale na PSX'a obrosły legendą i do dziś są niezrównane.

To jest właśnie problem wielu dzisiejszych team'ów w których sam twórca danej serii gdy odchodzi, zaczynają pojawiać się problemy aby stworzyć pełnoprawną kontynuacje na poziomie. Inafune gdy odszedł z Capcomu są problemy ze stworzeniem kolejnej części Mega Mana, nad Lost Planet i Dead Rising sprawują piecze dwaj zachodni developerzy. Team Ninja po odejściu Itagakiego ma problem ze stworzeniem z najwyższej półki nowego NG.

 

To co akurat zachowało pośrednio Square a zwłaszcza dajmy Nintendo, jest spuścizna, czyli na odpowiednich stanowiskach są odpowiedni ludzie. Gdyby nie pan Kitase czy Nomura to FF zdechł by już dawno śmiercią tragiczną, nie pojawiły by się takie produkcje jak TWEWY, Dissidia Duodecim, Kingdom Hearts i wiele wiele innych. Wielu uważa że gdyby nie Miyamoto to Nintendo by dzisiaj nie istniało, w przeszłości (bo w końcu to gry sprzedają konsole a nie na odwrót), ale aktualnie Shigsi do każdego swego IP już dawno wyznaczył swoich następców:

- Super Mario (tych w 3D) - Yoshiaki Koizumi.

- Mario Kart - Hideki Konno.

- New Super Mario Bros. - Takashi Tezuka

- The Legend of Zelda - głównie Eiji Aonuma ale zaraz po nim jest to Hidemaro Fujibayashi (to on sprawował pieczę m.in. nad Skyward Swordem)

 

Sorry za takie zagmatwanie ale no ja uważam że Square na pewno daje radę na handheldach, w pozycjach w których czy to S-E jest developerem, czy też wydawcą, każdy z owych tytułów ma tą magię Square oraz Enixa, gdzie po prostu na stacjonarkach nie raz był z tym problem, choć sądzę iż jak minął już ten boom na grafikę HD, to Japońscy twórcy zaczynają przypominać sobie w czym są tak naprawdę dobrzy. Zaś ci którzy mają czas na komentowanie i pierdzielenie o tym iż Japoński rynek umiera i twórcy powinni bardziej tworzyć zachodnie gry, przegrywają bo dane IP traci swą tożsamość.

 

Problemem w dzisiejszych czasach są głównie ludzie mający za zadanie sprzedać produkt jak największej ilości ludzi, to przez ich decyzje różne serie zmieniają swoją całą koncepcje. Twórcy danych IP są wywalani na zbity pysk lub sami odchodzą bo nie lubią się podporządkowywać takim sprzedawczykom.

Świetnym przykładem są właśnie twórcy którzy odeszli od swych pierwotnych firm w których osiągnęli sukces, np. Keiji Inafune, Yu Suzuki, Hironobu Sakaguchi, nagle tworzą zupełnie nowe IP nie dlatego bo nie mogą kontynuować swoich starych dzieł, ale dlatego bo nie mogli zrealizować niczego nowego, kontrowersyjnego "bo nie ma pewności że sprzeda się w wielu milionach" a jak nie ma pewności to po co ryzykować? Tylko gdy nie podejmuje się ryzyka to na pewno się nie odniesie jeszcze większego sukcesu.

 

Oczywiście nie znaczy to iż sami gracze nie są winni, bo nawet w Japonii istnieje wielki syndrom sequela, gdzie największe 4 serie czyli Pokemon, Final Fantasy, Dragon Quest i Monster Hunter niszczą konkurencje już samą zapowiedzą nowej części w serii. Nawet Japończycy często i gęsto wolą kupić kontynuacje niż obejrzeć się za całkowicie nowymi IP które mogą przebić najpopularniejsze serie pod względem wykonania ale też mogą zawieść.

 

 

Kończąc powiem iż jest to zamknięty krąg bo wielu właśnie woli wierzyć w wielki powrót swej ulubionej serii niż spróbować czegoś innego, czegoś nowego. Zaś marketingowcy wykorzystują ankiety z magazynów czy stron internetowych i widzą jak ślepo ludzie czekają na wielki "comeback", po czym pierwsze teasery/trailery właśnie uderzają w ten czuły punkt, dając nadzieje na powrót tych lepszych czasów. A wtedy większość tych graczy na nowo zarzuca sobie klapki na oczy i nie widzi nic poza kolejną częścią swego ulubionego IP a rzeczywiście ciekawe pozycje warte ogrania przechodzą obok nie zauważone.

Czasami właśnie mega porażka lub ogólnie spadek poziomu jakości i negatywny odzew ze strony fanów potrafi zdziałać cuda, ale z drugiej strony są firmy które nigdy nie słuchają się fanów a za każdym każda kolejna część pochodzi z najwyższej półki, vide: Nintendo nigdy nie słucha się fanów w kwestii tego co ma zawierać kolejna część bo znika element zaskoczenia i wydaje mi się że taki był zamiar w przypadku Lightning Returns, czyli odejście od typowych reguł jakimi rządziła się ta seria.

Edytowane przez chrno-x
  • Plusik 1
Opublikowano (edytowane)
Ja myślę, że dla tych którzy są mniej lub bardziej rozczarowani fajnalami na obecną generację najbezpieczniej i najzdrowiej jest nabrać więcej dystansu i nie pokładać zbyt wielkich nadziei w S-E tylko po prostu sprawdzać w sieci co tam ostatnio wydali.

 

Zdaje się, że jest to jakaś opcja, tylko, że znowuż nie wydali oni ostatnio nic "większego" (poza FFXIII i jej kontynuacji), co by mogło konkurować z tytułami od innych wydawców. Poza tym mnie wkurzałoby, jakbym miał uwzględnić tylko jRPG-i od S-E podczas takiego przeglądania, to że nie mają konkretnych większych zapowiedzi (poza LR: FFXIII), to że na Versusa przyjdzie jeszcze dosyć poczekać, oraz to co zrobili z Front Missionem (chodzi o Front Mission Evolved oaz o przyszłość serii... a raczej brakiem jej jakiejkolwiek optymistycznej wizji).

 

Ja jeszcze mam jakieś zaufanie do S-E. Zwłaszcza się łudzę, że Versus jak już kiedyś wyjdzie, to będzie tak świetny jak odsłony na PSXa. Liczę też na KH3(tylko tej gry nawet nie zapowiedzieli), bo poprzednie dwie części bardzo mi się podobały. Najgorsze w S-E jest to, że każdy (pipi)a czeka na Versusa, a oni zapowiadają Lighting returns, które pewnie wyjdzie przez Versusem.

 

Poza tym tak jak pisałem łudzę się, że Versus, to będzie coś, ale tak trzeźwo patrząc, to tak długi proces tworzenia gry nie wróży zbyt dobrze. Poza tym gdyby z tą grą było wszystko git, to S-E by się pochwaliło jakimś filmikiem, a nie tylko gadają i gadają.

 

W moim odczuciu Versus w chwili obecnej nawet nie jest rozwijany, ale zdaje się, że i tak wyjdzie on na obecną generację (powód: dobra sprzedaż związana z dużą ilością konsol na rynku, gdyby miała to być następna generacja to by po prostu na niej nie zarobili). W przypadku Versusa ciekawi mnie też jak poradzi sobie z nim Tetsuya Nomura, bo patrząc na jego „zakręcone” historie w Kingdom Heartsach (zwłaszcza tych przenośnych), ciężko mi uwierzyć, że wyjdzie z tego spójny i dojrzały tytuł. Jeśli chodzi o KH3 to także logicznym rozwiązaniem byłoby wypuszczenie tej odsłony na obecną generację (zwłaszcza, że Crystal Tools aż się prosi o porządny tytuł w konwencji action RPG), ale tutaj niczego nie można być pewnym. Jednego czego bym chciał to, aby LR: FFXIII naprawdę okazał się tytułem, który przerwie okres złej pasji S-E oraz reżysera poprzednich odsłon (Motomu Toriyama), który ostatnimi czasy nie zyskał pozytywnych opinii.

Edytowane przez Yamabushi
Opublikowano

@ chrno-x

 

Kombajny Sony i MSa wymusiły na japońskich developerach skupienie się na grafice, samo Square przy obserwacji ekipy Eidos przy pracy byli zaskoczeni że na zachodzie zaczyna się od grafiki a kończy na gameplayu itp. gdzie w Japońskim standardzie zaczyna się od stworzenia świata, samego sedna rozgrywki. I widząc to takie trailery RPGów na 360 i PS3 przez lata emanowały frazą "HD Graphics" bo miało to przyciągać rzesze ludzi, idealnym przecież tego przykładem jest FFXIII gdzie nawet na pokazach skupiano się na kwestii grafiki a nie samej rozgrywki.

 

Yoshiki Okamoto ostatnio zapowiedział koniec japońskich gier AAA. Szczerze? Nie wzrusza mnie to wcale. Może tak będzie nawet lepiej. jRPG-om i Square Enix to wyraźnie nie pomaga. FFXIII jest clusterfuckiem właśnie z powodów o których piszesz, a mniejsze studia, które potrafiły generację-dwie temu zrobić pełnoprawną grę tego typu wypchaną contentem, teraz na dużych konsolach musiałaby chyba z góry zakładać, że interes trzeba będzie zwijać po zakończeniu produkcji.

 

To, co japońscy developerzy muszą zrobić, to uzmysłowić sobie, że Zachód jest przegrany choćby nie wiem co zrobili, że mają generalnie za mało pieniędzy, żeby marketingowo rywalizować z tutejszymi największymi wydawcami, ale jednocześnie powinni skupić się na dotychczasowych odbiorcach i liczyć, że w przyszłości uda się przekonać do siebie kogoś nowego. Jeśli da się to zrobić tylko na handheldach, to skupić się tylko na handheldach. Może niektórzy w końcu się zreflektują, że zamiast wydawać pieniądze na każdego przeciętniaka z PS360, licząc na cuda i chemię z dawnych lat, lepiej kupić sobie np. 3DS-a (z dostępem do całej biblioteki DS-a).

 

@ Yambushi

 

W przypadku Versusa ciekawi mnie też jak poradzi sobie z nim Tetsuya Nomura, bo patrząc na jego „zakręcone” historie w Kingdom Heartsach (zwłaszcza tych przenośnych), ciężko mi uwierzyć, że wyjdzie z tego spójny i dojrzały tytuł. Jeśli chodzi o KH3 to także logicznym rozwiązaniem byłoby wypuszczenie tej odsłony na obecną generację (zwłaszcza, że Crystal Tools aż się prosi o porządny tytuł w konwencji action RPG), ale tutaj niczego nie można być pewnym.

 

Wydaje mi się, że to właśnie namnożenie gier z tej serii doprowadziło do tego, że fabularnie zrobił się taki bałagan. KH1 i CoM są jeszcze chwalone za to, że trzymają się kupy. Chaos rozpoczął się po KH2. Nomura początkowo nie miał raczej zamiaru robić niczego poza Birth By Sleep, ale prośby Disneya i Nintendo sprawiły, że dodatkowo urodziła się cała reszta tych spin-offów (358/2 Days, Coded i DDD). Sam o tym wspominał.

 

Co do Crystal Tools - to już raczej koniec tego silnika. FFXIV 2.0 powstaje na nowym, tak samo jak chyba LR:FFXIII (tak sugerowałby przynajmniej ten ostatni wywiad z Famitsu).

  • Plusik 1

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...