Wiolku 1 592 Opublikowano 26 czerwca 2013 Opublikowano 26 czerwca 2013 "Krytyk filmowy to taki co się niby zna, ale ta wiedza to pojęcie względne" - Norbert L. Jako, że forum to posiada mnóstwo krytyków filmowych, samozwańczych czy też nie, chciałbym poruszyć stary jak świat temat. System oceniania, bo o nim mowa, to zmora wszelkich recenzji, portali oraz serwisów prowadząca do nieporozumień, trollowania(1 z zasady itp.), czy zbezczeszczenia dzieł wybitnych lub zawyżenia postrzegania czegoś na poziomie kupy klozetowej. Jak to jest u Was drodzy filmowcy? Jak prezentuje się wasz "szkielet not"? Do dyskusji natchnął mnie seans Salta Konwickiego. Jak by ten film nie był głęboki, jak by się nie starał mając dziesięć przenośni, nawiązań co minutę, to w sprawach czysto realizatorskich jest dobry i tylko dobry. A dobry to 7, right? Przypuśćmy, że jestem imbecylem, nie posiadam za krzty wrażliwości artystycznej i ten czarno biały film wyłączam po 10 minutach. Daję maks 2 ze względu na fajne okulary Cybulskiego, right? A może zupełnie odwrotnie - daję 10 za ukazanie "Polski, Chrystusa Narodów" i mnóstwo innych, głęboko przemyślanych alegorii? W końcu - dlaczego by zupełnie nie wystawić oceny gloryfikując zasadę - sztuki się nie ocenia, ją się chłonie? Co z kinem mainstream'owym? Co z gatunkami i ich zgrabnymi połączeniami? "Jako komedia sprawdza się świetnie, ale co z tego za kryminał?", słyszymy często podobne wyznania. Temat niebezpiecznie zahacza o kwestię indywidualności każdego człowieka i jego gustu, zdaję sobie z tego sprawę. Dlatego też piszcie jak WY oceniacie filmy, jakich ram używacie. A nóż skorygujecie moją oceniaczkę? DYSKUTUJMY. Cytuj
Gość suteq Opublikowano 26 czerwca 2013 Opublikowano 26 czerwca 2013 (edytowane) Ja jak oglądam film to pierwsze co robię to jakie mam nastawienie, czyli: -jak idę na Transformersy to nie szukam fabuły, logiki tylko efektów i widowiskowości -jak idę na Szybkich i Wściekłych to nie idę na logiki, fabuły tylko dla pościgów, akcji akcji akcji i bohaterów, których lubię -jak zasiadam do oglądania np. Apocalypse Now to oczekuję historii, fabuły, zagadki Od każdego filmu zasiadam z innym nastawieniem, no bo inaczej byłoby to bez sensu. Ale niestety są BETONY, nie bójmy się tego słowa użyć, BETONY, które tego nie rozumieją, nie szanują czyjejś opinii i gustu i piszą zyebane posty/gadają teksty "Ty jesteś jakiś poyebany, żeby oceniać film xx(np. F&F) tak wysoko a xxx(np. nie wiem Dawno temu na Dzikim Zachodzie) tak nisko. Przecież film xxx jest miliard razy lepszy od filmu xx. Tak? A jak można porównywać dwa odrębne gatunki ze sobą? No nóż się w kieszeni otwiera. Gdy biorę na warsztat western porównanie mam w innym westernie, gdy biorę na warsztat blockbustera np. Avengers to porównuję z innymi blockbusterami jak IronMan/Avatar. Nie inaczej. Na FW mam ocenione już ponad 1000 filmów(obecnie chyba 1021), wszystkie obejrzałem i wszystkie oceniłem tak na ile w mojej opinii zasługuję(nie oceniam filmów, których NIE OBEJRZAŁEM do końca bo to bez sensu). Jak po seansie czułem, że niezbyt mi film podszedł, to nie wystawiam mu 10/10 i <3, bo to KLASYK w obawie przed krytyką "znafcuf", tylko wystawiam mu ocenę adekwatną do odczuć po seansie. Edytowane 26 czerwca 2013 przez suteq Cytuj
Wiolku 1 592 Opublikowano 26 czerwca 2013 Autor Opublikowano 26 czerwca 2013 Ile dałeś Transformersom, a ile Czasowi Apokalipsy? Cytuj
Manor 645 Opublikowano 26 czerwca 2013 Opublikowano 26 czerwca 2013 Ciekawy problem, którego nijak nie idzie rozwiązać. Też mnie zawsze irytuje nie odnoszenie filmu do przyjętej konwencji, typu "dam temu horrorowi ocenę 2/10, bo był za straszny i za brutalny, jak można takie rzeczy pokazywać w filmie, do teraz się boję". Z drugiej strony, skąd wiadomo jaka jest naprawdę konwencja i czy jest tylko jedna. Czy film x, jest żałosny, bo taką ma konwencje, czy było to niezamierzone. Ostatnio z pewną osobą dyskutowałem na ten temat. Mówiliśmy o Vanilla Sky i Otwórz Oczy. Do tego drugiego był komentarz na typu "Teraz to każdy ocenia lepiej Otwórz oczy, bo chce być takim wielkim znawcą i fanem niszowych filmów. I przez to Otwórz Oczy ma lepszą ocenę na portalu, a jest filmem gorszym pod każdym względem, a ludzie oceniają go lepiej, pomimo że jest gorzej zmontowany, nudniejszy, bez polotu. Więcej odwagi ludzie do wyrażania własnych opinii". I moja rozmówczyni się z tym zgodziła, że teraz moda na oryginalne wersje i ludzie lepiej je oceniają, żeby być bardziej trendy, na zasadzie "lubię słuchać rihanne, ale się przed znajomymi nie przyznam, bo obciach". No a ja zaoponowałem, skąd ten anonimowy typ wie, na jakiej podstawie ludzie oceniają filmy? Gdzie są takie statystyki, które mówią, że większość ludzi ocenia film nie przez gust, ale żeby zaimponować innym? Z jednej strony wydaje się, że tak się dzieje, pewnie wśród znajomych mamy wiele takich osób, które o to podejrzewamy. Przecież często się kogoś nazywa hipsterem właśnie w takim znaczeniu - że próbuje być na siłę alternatywny. Z drugiej - skąd jesteśmy pewni że prawidłowo oceniamy człowieka? Dążę do tego, że ten typ uważa że przejrzał na wylot ten wielki spisek, gloryfikujący bezpodstawnie "Otwórz Oczy", a skąd mam pewność, że nie czytam właśnie jakiegoś prostaczka, co ocenia same proste filmy, aby były wybuchy i gołe du.py? Może on nie potrafi dostrzec pewnych subtelności w hiszpańskiej wersji, a poleciał na większy budżet, więcej akcji w wersji z Tomem Cruise. Strasznie mnie irytuje, gdy ktoś, kto ogląda same betony, kac wawy itd. bierze się za ocenianie jakiegoś głębszego filmu. To tak jakby człowiek całe życie słuchał hip hopu, usłyszał jakiś utwór Mozarta i go zjechał, że nudny, brak przekazu i słabo wchodzą w bit. Także ja w miarę doceniam słowa krytyków, ludzi którzy się na jakiejś dziedzinie znają. Ostatnio oglądałem jakiś stary włoski film, bardzo ceniony na świecie (mówię o "Przygodzie") który mnie nie porwał i się przemęczyłem na nim (a z reguły mnie nie męczą te bardziej 'głębokie' filmy). Mimo to, chyba wstrzymałbym się od oceniania go, bo jeśli miałbym ocenić go w zgodzie z własnym sumieniem, to byłaby to ocena niska. Jednak zdaję sobie sprawę, że nie jestem alfą i omegą we włoskiej szkole filmowej i to mnie powstrzymuje od negatywnej krytyki. Cytuj
Gość mate5 Opublikowano 26 czerwca 2013 Opublikowano 26 czerwca 2013 (edytowane) W końcu - dlaczego by zupełnie nie wystawić oceny gloryfikując zasadę - sztuki się nie ocenia, ją się chłonie? To. Moim zdaniem sztukę powinno się odbierać tak, jak zostało to pokazane w The Limits of Control. Właśnie chłonąć każdą sekundę filmu i nie oceniać go po fakcie. A co do dobrych mainstreamowych filmów to rzeczywiście jest tak jak mówi Manor. W "towarzystwie" nie wypada powiedzieć "Uważam, że Lot nad kukułczym gniazdem jest wybitny". Lepiej użyć neutralnego "Uważa się, że...". Wtedy ludzie nie pomyślą, że należysz do ludzi gloryfikujących top100 na filmwebie. Edytowane 26 czerwca 2013 przez mate5 Cytuj
tk___tk 4 795 Opublikowano 26 czerwca 2013 Opublikowano 26 czerwca 2013 na serdushko na filmwebie zasługuje tylko "evil dead 2". 1 Cytuj
Wiolku 1 592 Opublikowano 26 czerwca 2013 Autor Opublikowano 26 czerwca 2013 Ostatnio "złapałem" się z dyskutowanym problemem na Stokerze. Film mi się podobał, audiowizualnie wręcz powalił, ocena miała być bardzo dobra(8) - zważywszy dodatkowo na nazwisko reżysera - ale zacząłem to wszystko dziwnie analizować. Pojawił się właśnie syndrom mainstreamu i filmu ambitniejszego. Jestem pewny, że gdyby obraz Chan-wook Parka powstał jeszcze kilka lat temu, nie był obrazem nowym, a tym bardziej osiągnął wśród tłumu status klasyka, bez wahania padła by ósemka, a może nawet dziewiątka. Abstrakcja. Psychologia tłumu, również tego internetowego. Też tak macie, że - już uogólniając i schodząc na szerszy niż tylko film plan - po obejrzeniu filmu/zagraniu w grę/przeczytaniu książki i późniejszych zobaczeniu wielu pochlebnych opinii, macie ochotę wystawić wyższą, niż pierwotnie, ocenę? Podobnie PRZED zobaczeniem/zagraniem/przeczytaniem - gdyby nie tryliardy lukrowanych recenzji RDR prawdopodobnie nigdy bym produkcji R* nie skończył I mocno tego żałował, bo szpil jest tego mocno wart. Cytuj
michal 558 Opublikowano 26 czerwca 2013 Opublikowano 26 czerwca 2013 "Krytyk filmowy to taki co się niby zna, ale ta wiedza to pojęcie względne" - Norbert L. Jako, że forum to posiada mnóstwo krytyków filmowych, samozwańczych czy też nie, chciałbym poruszyć stary jak świat temat. System oceniania, bo o nim mowa, to zmora wszelkich recenzji, portali oraz serwisów prowadząca do nieporozumień, trollowania(1 z zasady itp.), czy zbezczeszczenia dzieł wybitnych lub zawyżenia postrzegania czegoś na poziomie kupy klozetowej. Jak to jest u Was drodzy filmowcy? Jak prezentuje się wasz "szkielet not"? Do dyskusji natchnął mnie seans Salta Konwickiego. Jak by ten film nie był głęboki, jak by się nie starał mając dziesięć przenośni, nawiązań co minutę, to w sprawach czysto realizatorskich jest dobry i tylko dobry. A dobry to 7, right? Przypuśćmy, że jestem imbecylem, nie posiadam za krzty wrażliwości artystycznej i ten czarno biały film wyłączam po 10 minutach. Daję maks 2 ze względu na fajne okulary Cybulskiego, right? A może zupełnie odwrotnie - daję 10 za ukazanie "Polski, Chrystusa Narodów" i mnóstwo innych, głęboko przemyślanych alegorii? W końcu - dlaczego by zupełnie nie wystawić oceny gloryfikując zasadę - sztuki się nie ocenia, ją się chłonie? Co z kinem mainstream'owym? Co z gatunkami i ich zgrabnymi połączeniami? "Jako komedia sprawdza się świetnie, ale co z tego za kryminał?", słyszymy często podobne wyznania. Temat niebezpiecznie zahacza o kwestię indywidualności każdego człowieka i jego gustu, zdaję sobie z tego sprawę. Dlatego też piszcie jak WY oceniacie filmy, jakich ram używacie. A nóż skorygujecie moją oceniaczkę? DYSKUTUJMY. Po pierwsze inaczej oceniasz film oglądając go w wieku powiedzmy 16 lat a 10 lat pozniej. Następnie gdy dostajesz rzucawki na widok ''ambitnych'' dramatów wyświetlanych w polskich kinach wracasz do klasyki powiedzmy kina francuskiej nowej fali i tu uwaga tu będzie spoiler - oniemiejesz na widok końcowej sceny ''400 batów'' Truffaut, który był ojcem nowego trendu w kinie. Filmy się też czuję tj. podał tu mate5 ale przytoczę tylko nazwisko Roberta Bressona, który jako ostatni obok Tarkowskiego zszedł ze sceny z godnością. Bresson w wywiadach wspomina, że jego filmy widz ma odczuwać, mniej analizować. Co istotne nie ma w tym za grosz buty czy pozerstwa(co niestety często się dzisiaj) zdarza. W kinie jeśli autor nie jest w 100% szczery - przegrywa. Oprócz tego ważne są też niekiedy okoliczności w jakich film został wyświetlany, czy technicznie przetrwał próbę czasu(niektóre filmy Akiry Kurosawy niestety nie) i to co ten film dał światowej kinematografii. Są też filmy mniejsze o których mniej się wspomina (''Potępienie'' Tarra - jeden wielki błysk) i filmy u których niestety(?) znajomość historii jest konieczna by wychwycić wszystko co autor miał na myśli. Ja osobiście nie mam problemu dać dychę ''Lombardziście'' Sidneya Lumeta z genialną rolą Roda Steigera ale dla innych jest zaledwie dobrym filmem ala Pianista. Niektóre zmiotą ciebie jednym aktorem, inne rzemiosłem a jeszcze inne będą monumentem jak niegdyś Odyseja Kosmiczna. Warto eksplorować kino samemu bez żadnych podpowiedzi, ażeby samemu ustalić co tobie i co dla ciebie jest najważniejsze - lustro twoich zachowań czy może magia historii. 1 Cytuj
Gość suteq Opublikowano 26 czerwca 2013 Opublikowano 26 czerwca 2013 Też tak macie, że - już uogólniając i schodząc na szerszy niż tylko film plan - po obejrzeniu filmu/zagraniu w grę/przeczytaniu książki i późniejszych zobaczeniu wielu pochlebnych opinii, macie ochotę wystawić wyższą, niż pierwotnie, ocenę? Nie. Dlaczego mam sztucznie zawyżać ocenę dla filmu? Cytuj
c0ŕ 4 834 Opublikowano 26 czerwca 2013 Opublikowano 26 czerwca 2013 Oceną rzadko sugeruję się przy wyborze filmu na wieczór, ale sam oceny chętnie wystawiam na filmwebie; ot, żeby mieć ładną listę filmów i porównać swój gust z innymi. Cytuj
Manor 645 Opublikowano 26 czerwca 2013 Opublikowano 26 czerwca 2013 Też tak macie, że - już uogólniając i schodząc na szerszy niż tylko film plan - po obejrzeniu filmu/zagraniu w grę/przeczytaniu książki i późniejszych zobaczeniu wielu pochlebnych opinii, macie ochotę wystawić wyższą, niż pierwotnie, ocenę? Nie. Dlaczego mam sztucznie zawyżać ocenę dla filmu? Skąd wiesz że nie, skoro to się odbywa raczej w podświadomości? To jak z reklamami, każdy mówi że się na to nie nabiera i jest odporny, a życie mówi co innego. Cytuj
Gość suteq Opublikowano 26 czerwca 2013 Opublikowano 26 czerwca 2013 (edytowane) Po tylu obejrzanych filmach to się po prostu wie. A ja do ocen mam szczególne podejście i nie naginam ocen. Jak film dla mnie zasługuje na 5 mimo, że wśród moich znajomych to arcydzieło to wystawiam 5, jak film zasługuje w moich oczach na 8 mimo, że moi znajomi uważają go za gniot na 4 to wystawiam 8. Czasami zdarzało się, że pod wpływem impulsu wystawiłem za wysoką ocenę, ale po przeanalizowaniu filmu, podsumowaniu ogółu w efekcie oniżałem o oczko, albo pół końcową ocenę. Ale to w kilku przypadkach. Edytowane 26 czerwca 2013 przez suteq Cytuj
Gość mate5 Opublikowano 26 czerwca 2013 Opublikowano 26 czerwca 2013 Po tylu obejrzanych filmach to się po prostu wie. A ja do ocen mam szczególne podejście i nie naginam ocen. Jak film dla mnie zasługuje na 5 mimo, że wśród moich znajomych to arcydzieło to wystawiam 5, jak film zasługuje w moich oczach na 8 mimo, że moi znajomi uważają go za gniot na 4 to wystawiam 8. Czasami zdarzało się, że pod wpływem impulsu wystawiłem za wysoką ocenę, ale po przeanalizowaniu filmu, podsumowaniu ogółu w efekcie oniżałem o oczko, albo pół końcową ocenę. Ale to w kilku przypadkach. Ale po co ci te oceny? Cytuj
Shen 9 681 Opublikowano 26 czerwca 2013 Opublikowano 26 czerwca 2013 Ja jak oglądam film to pierwsze co robię to jakie mam nastawienie, czyli: -jak idę na Transformersy to nie szukam fabuły, logiki tylko efektów i widowiskowości -jak idę na Szybkich i Wściekłych to nie idę na logiki, fabuły tylko dla pościgów, akcji akcji akcji i bohaterów, których lubię -jak zasiadam do oglądania np. Apocalypse Now to oczekuję historii, fabuły, zagadki Od każdego filmu zasiadam z innym nastawieniem, no bo inaczej byłoby to bez sensu. Ale niestety są BETONY, nie bójmy się tego słowa użyć, BETONY, które tego nie rozumieją, nie szanują czyjejś opinii i gustu i piszą zyebane posty/gadają teksty "Ty jesteś jakiś poyebany, żeby oceniać film xx(np. F&F) tak wysoko a xxx(np. nie wiem Dawno temu na Dzikim Zachodzie) tak nisko. Przecież film xxx jest miliard razy lepszy od filmu xx. Tak? A jak można porównywać dwa odrębne gatunki ze sobą? No nóż się w kieszeni otwiera. Gdy biorę na warsztat western porównanie mam w innym westernie, gdy biorę na warsztat blockbustera np. Avengers to porównuję z innymi blockbusterami jak IronMan/Avatar. Nie inaczej. Na FW mam ocenione już ponad 1000 filmów(obecnie chyba 1021), wszystkie obejrzałem i wszystkie oceniłem tak na ile w mojej opinii zasługuję(nie oceniam filmów, których NIE OBEJRZAŁEM do końca bo to bez sensu). Jak po seansie czułem, że niezbyt mi film podszedł, to nie wystawiam mu 10/10 i <3, bo to KLASYK w obawie przed krytyką "znafcuf", tylko wystawiam mu ocenę adekwatną do odczuć po seansie. Identycznie podchodze do ocen, najnowszy Spider-man ma u mnie 9 jako ekranizacja komiksu, dostałem to czego się spodziewałem po tego typu filmie. Co do dyskusji na filmweb to zablokowałem przeglądanie moich ocen dla randomów, bo jak braknie im argumentów to się właśnie tak kończy, XX dałes 10 a YY 7, ch#$ sie znasz. Cytuj
Wiolku 1 592 Opublikowano 26 czerwca 2013 Autor Opublikowano 26 czerwca 2013 _M_ własnie - czucie filmu. Z Saltem i innymi tego typu dochodziło do tego, że obraz zwyczajnie chłonąłem. Bez zbędnego, ciągłego analizowania, acz alegorie sam łapałem, często mylnie z zamierzonymi przez autora, ale tu nie o to przecież chodzi. Inna kwestia - ocena filmu na świeżo po seansie, kila godzin po, dni, a może po ponownym zobaczeniu? Przytoczę Drive Refna. Początkowo po wyjściu z kina może nie był to zawód, ale piania z zachwytu na słyszano, co potwierdzi moja dziewczyna. Mijały godziny, walczyłem z obrazem duńczyka w głowie, a to samo w sobie zawyżało ocenę. Film, a w szczególności fenomenalne zdjęcia i ścieżka dźwiękowa nie mogły mnie opuścić. Następnie doszły podświadome bodźce, zachwyty(w większości) tutaj, ściągnąłem OST. Wszystko zaczęło się układać w mocną ósemkę, a ponowny seans w Full HD rozłożył mnie na łopatki. Ciągle mówiłem sobie - "jakie to jest zaj.ebiste". Cytuj
Kalinho_PL 334 Opublikowano 26 czerwca 2013 Opublikowano 26 czerwca 2013 (edytowane) Oceny zawsze są trzy - gniot, średniak i coś bardzo dobrego. Wszystkie wahania to już kwestia gustu i subiektywna opinia. Są jakieś ogólne wartości i normy poniżej których jakieś dzieło uznawane jest za słabe, dobre lub wybitne. Nikt nie powie, że taka gra jak AMY to GotY i nikt też nie stwierdzi, że Uncharted 2 to totalna porażka jak też nikt nie zaprzeczy temu, że taki Tekken 5 to gra dobra - nawet jak nie lubi gatunku i się na nim nie zna. Podaje growe przykłady, bo filmów oglądam mało (głównie wybuchowe teledyski do kina typu Transformers) ale zasady te są, wydaje mi się, adekwatne do wszystkich dziedzin sztuki. Każdy jest w stanie stwierdzić czy coś odbiega od jakiegoś technicznego standardu, czy się w nim zawiera czy też go przewyższa. Easy gig Edytowane 26 czerwca 2013 przez Kalinho_PL Cytuj
Gość _Be_ Opublikowano 26 czerwca 2013 Opublikowano 26 czerwca 2013 -jak idę na Transformersy to nie szukam fabuły, logiki tylko efektów i widowiskowości -jak idę na Szybkich i Wściekłych to nie idę na logiki, fabuły tylko dla pościgów, akcji akcji akcji i bohaterów, których lubię Aha czyli jak mają najlepszy efekty akutalnie dostępne w kinematografii to z miejsca dyszka się należy? Cytuj
Gość suteq Opublikowano 26 czerwca 2013 Opublikowano 26 czerwca 2013 (edytowane) Nie, ale taki jest target takich filmów. Aczkolwiek do oceny liczy się film jako całość, a nie tylko efekty. Tak, przy oglądaniu spoglądam też na inne aspekty, ale efekty, akcja wagowo są "cięższe" niż reszta walorów blockbustera. Edytowane 26 czerwca 2013 przez suteq Cytuj
ogqozo 6 570 Opublikowano 26 czerwca 2013 Opublikowano 26 czerwca 2013 Nikt nie powie, że taka gra jak AMY to GotY i nikt też nie stwierdzi, że Uncharted 2 to totalna porażka jak też nikt nie zaprzeczy temu, że taki Tekken 5 to gra dobra - nawet jak nie lubi gatunku i się na nim nie zna. Niby czemu? Cytuj
Kalinho_PL 334 Opublikowano 26 czerwca 2013 Opublikowano 26 czerwca 2013 Nikt nie powie, że taka gra jak AMY to GotY i nikt też nie stwierdzi, że Uncharted 2 to totalna porażka jak też nikt nie zaprzeczy temu, że taki Tekken 5 to gra dobra - nawet jak nie lubi gatunku i się na nim nie zna. Niby czemu? Obiektywizmy. Bo obiektywnie patrząc AMY zestawiona z Uncharted wypadałaby słabo w wielu aspektach porównawczych. Gameplay, grafa, muza, gra aktorów podkładających głosy, rozbudowanie, zawartość, QA. Powiedzieć można wszystko ale aby opinia miała sens musi być dla mnie poparta sensownymi argumentami. Coś może się oczywiście po prostu komuś nie podobać ale jest też chyba pewien zakres, stopień, granica tego 'niepodobania się' którą wyznacza właśnie obiektywne podejście do oceny jakiegoś dzieła. Cytuj
ogqozo 6 570 Opublikowano 26 czerwca 2013 Opublikowano 26 czerwca 2013 (edytowane) To jakiś absurd. Nie wiem, czemu młodzież w internecie ma taką jazdę na poszukiwanie obiektywnego odbioru jakiegokolwiek dzieła sztuki. Może po prostu nie są w stanie widzieć innego celu w czymkolwiek niż zdobycie jak najwyższej cyferki. W krytyce filmowej nigdy w zasadzie nie było jazdy na jakiekolwiek oceny, chociaż może era technologizmu coś takiego wprowadzi. Póki co jednak jest normalnie, a dziwni ludzie z neta, którzy się nad tym zastanawiają dłużej niż nad zwykłą dyskusją złożoną ze słów, nie bez powodu nie mają nic ciekawego do powiedzenia. Jeśli ktoś przejmuje się tym, czy 10 tys. nieznajomych wystawiło 5 czy 8, to ja nie wiem, czym on w zasadzie się interesuje, raczej nie filmami. Edytowane 26 czerwca 2013 przez ogqozo Cytuj
Wojtq 801 Opublikowano 26 czerwca 2013 Opublikowano 26 czerwca 2013 Obiektywizmy. Bo obiektywnie patrząc AMY zestawiona z Uncharted wypadałaby słabo w wielu aspektach porównawczych. Gameplay, grafa, muza, gra aktorów podkładających głosy, rozbudowanie, zawartość, QA. Powiedzieć można wszystko ale aby opinia miała sens musi być dla mnie poparta sensownymi argumentami. Coś może się oczywiście po prostu komuś nie podobać ale jest też chyba pewien zakres, stopień, granica tego 'niepodobania się' którą wyznacza właśnie obiektywne podejście do oceny jakiegoś dzieła. Obiektywne mogą być tylko fakty, suche informacje. To czy np. podoba Ci się gra aktorów dubbingujących dany tytuł jest wyłącznie Twoim odczuciem i Twoją oceną. Powyższą sytuację przeniosę na grunt muzyczny - powiedzmy, że jakiś joł ziomal spod bloku uważa, że najnowsza płyta Grubsona jest niepodważalnym dziełem sztuki i będzie tego bronił w zaparte, argumentując to podobnymi "obiektywnymi" informacjami. Dla mnie z kolei ta sama płyta jest porównywalna do szamba, z którym obcowanie jest katorgą i żadne argumenty nie przekonają mnie do "kunsztu" tego artysty, którego muzyka będzie mi działać na nerwy i opisując ją będę zdolny rzucać tylko bluzgami. I kto ma rację? Oglądając filmy staram się przede wszystkim je poczuć. Nawet jeśli siadam do filmu nie wymagającego zbyt wielkiej pracy mózgu, to i tak chcę poczuć jego akcję czy pomysłowość, w dalszym ciągu zwracając uwagę na logikę przedstawionych wydarzeń. Konwencja oczywiście też się liczy - film, który w widoczny sposób pretenduje do miana realistycznego ma być realistyczny, a nie udziwniony kosmicznymi akcjami. Dlatego tak bardzo podobał mi się "Wanted", który dla wielu osób jest głupawym filmikiem, a mnie porwał od pierwszych minut. Jego forma była jasno określona jako jajcarska i nie mająca żadnego związku z realizmem, więc z takim założeniem go oglądałem i bawiłem się przy tym przednio. Odnośnie jeszcze samego "czucia" filmu. Oczywistym dla mnie jest, że wbicie się w klimat filmu i przedstawione w nim wydarzenia ściśle wiąże się z nastrojem, czy stanem umysłu, w jakim zastaje nas film. Dla mnie takim filmem, który podobnie jak "Wanted" dzieli ludzi, jest "Wstyd", który dopadł mnie w pewnym melancholijnym (może nawet lekko depresyjnym) nastroju spowodowanym niezbyt przyjemnymi wydarzeniami z życia osobistego. W końcowych scenach ryczałem jak bóbr, a film dostał ode mnie na Filmwebie 9/10 razem z serduszkiem. A sztuczne zawyżanie ocen klasykom jest po prostu głupie i osoby, które tak robią mają w głębokim poszanowaniu własną osobowość. Cytuj
Kalinho_PL 334 Opublikowano 27 czerwca 2013 Opublikowano 27 czerwca 2013 To jakiś absurd. Nie wiem, czemu młodzież w internecie ma taką jazdę na poszukiwanie obiektywnego odbioru jakiegokolwiek dzieła sztuki. Może po prostu nie są w stanie widzieć innego celu w czymkolwiek niż zdobycie jak najwyższej cyferki. W krytyce filmowej nigdy w zasadzie nie było jazdy na jakiekolwiek oceny, chociaż może era technologizmu coś takiego wprowadzi. Póki co jednak jest normalnie, a dziwni ludzie z neta, którzy się nad tym zastanawiają dłużej niż nad zwykłą dyskusją złożoną ze słów, nie bez powodu nie mają nic ciekawego do powiedzenia. Jeśli ktoś przejmuje się tym, czy 10 tys. nieznajomych wystawiło 5 czy 8, to ja nie wiem, czym on w zasadzie się interesuje, raczej nie filmami. Co jest złego w cyferkach? Jeżeli coś dostaje 10/10 to mogę zakładać, że film ma duże szansa na trafienie w moje gusta. Będzie przynajmniej dobry. Może nie być dla mnie dziełem sztuki i najlepszym film ever ale bankowo nie będzie to największy szrot jaki dane mi będzie obejrzeć. Dzięki cyferkom ja oszczędzam swoje pieniądze, szykując się do kina i wybierając między wieloma różnymi seansami. Jeżeli 10000 ludzi uważa, że coś jest warte uwagi to jest szansa, że i dla mnie się coś spodoba. Po to są cyferki. Cytuj
Wiolku 1 592 Opublikowano 27 czerwca 2013 Autor Opublikowano 27 czerwca 2013 To jakiś absurd. Nie wiem, czemu młodzież w internecie ma taką jazdę na poszukiwanie obiektywnego odbioru jakiegokolwiek dzieła sztuki. Może po prostu nie są w stanie widzieć innego celu w czymkolwiek niż zdobycie jak najwyższej cyferki. W krytyce filmowej nigdy w zasadzie nie było jazdy na jakiekolwiek oceny, chociaż może era technologizmu coś takiego wprowadzi. Póki co jednak jest normalnie, a dziwni ludzie z neta, którzy się nad tym zastanawiają dłużej niż nad zwykłą dyskusją złożoną ze słów, nie bez powodu nie mają nic ciekawego do powiedzenia. Jeśli ktoś przejmuje się tym, czy 10 tys. nieznajomych wystawiło 5 czy 8, to ja nie wiem, czym on w zasadzie się interesuje, raczej nie filmami. Co jest złego w cyferkach? Jeżeli coś dostaje 10/10 to mogę zakładać, że film ma duże szansa na trafienie w moje gusta. Będzie przynajmniej dobry. Może nie być dla mnie dziełem sztuki i najlepszym film ever ale bankowo nie będzie to największy szrot jaki dane mi będzie obejrzeć. Dzięki cyferkom ja oszczędzam swoje pieniądze, szykując się do kina i wybierając między wieloma różnymi seansami. Jeżeli 10000 ludzi uważa, że coś jest warte uwagi to jest szansa, że i dla mnie się coś spodoba. Po to są cyferki. Bardzo istotne jest również kto wystawia to 10/10. Niektórzy robią to z zasady będąc psycho fanami danego reżysera, aktora itp. Ogólnie IMO nie masz do końca racji - cyferki są ok, też mi często pomagają, jednak film z maksymalną oceną, oscylująca na granicach arcydzieła, dla mnie nie musi takowym być i najczęściej nie jest. Ba, bywało, że filmy nad którymi piano z zachwytu zwyczajnie mnie męczyły, nużyły, nie kończyłem seansów. A te 10000 pozytywnych ocen to już manipulacja, uwierz Pisałem już o tym wcześniej. Cytuj
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.