Skocz do zawartości

Najgorsza rzecz jaką jedliście


Rekomendowane odpowiedzi

Wątróbka - myślałem że to uraz z dzieciństwa i jakiś czas temu wziąłem sobie w robocie do zjedzenia. Dobrze że kosztowała tylko 7ziko, bo nie smakuje mi w ogóle. Zalałem litrem sosu czosnkowego i jakoś przełknąłem całość, ale było ciężko.

 

Pizza z telepizzy - dwa razy jadłem i dwa razy była spier.dolona po całości, nigdy więcej.

 

Mule - strasznie je,bały, w smaku w sumie nijakie, ale i tak nie polecam mimo że owoce morza akurat bardzo lubię.

Odnośnik do komentarza

Hamburger w Miedzyzdrojach...moze nie byl okropny, ale po tym kotlecie mialem zaraz bąki i sr.ake. Co roku przez trzy lata, sprawdzalem czy to przypadek, czy naprawde to ten kotlet. Inni czlonkowie rodziny nie mieli takich przypadlosci, albo sciemniali.

Nie jadlem pomidorow do 20ego roku zycia. Probowalem na sile, ale zbieralo mi sie na wymioty. Babcia sie denerwowala bo zelazo jest w pomidorach, a ja ich nie jem. Jakos laska mnie namowila.

Tak poza tym, to jem wszystko: owoce morza, watrobki i inne podroby, fastfoody itp.

Odnośnik do komentarza

O matko! Z podrobów uwielbiam wręcz watróbkę, ale wszelkie płucka, serduszka, żołądki i inne kozie pipki powodują u mnie odruch wymiotny  :confused:

Ja uwielbiam flaki, ale najgorsza rzecz jaką w życiu jadłem to wątróbka. Ten smak mnie po prostu odrzuca. Ma w sobie taki charakterystyczny posmak, którego nie posiada żadne inne mięso. Różne są gusta. Rozumiem, że wielu ludziom to smakuje. Kaszanka kupiona w sklepie to straszny syf, uraz z dzieciństwa, bo rzygałem nią przez nos jakieś 18 lat temu i nadal to pamiętam. Jednak spróbowałem kaszanki robionej własoręcznie i była pyszna. Kolejna rzecz to holenderskie cukierki. Nie wiem jak się nazywały ale wyglądały jak połączenie gówna i smoły. Najgorsza rzecz jaką piłem to piwo gniewosz. Nie wiem czy było zepsute czy po prostu tak ohydne.

 

ps

Chętnie spróbowałbym tych walkersów

Edytowane przez Hide999
Odnośnik do komentarza

Oliwki - nie toleruję. Z oliwą nie mam bynajmniej problemu, nawet dobrą oliwę lubię pałaszować z chlebem, ale do oliwek nie mogę się przemóc.

 

Najbardziej strułem się ostrygami na zimno, ale były całkiem ok w smaku. Ogólnie owoce morza bardzo lubię, ślimaki też. Robali bym się nie odważył zjeść.

Edytowane przez Wampis
Odnośnik do komentarza

ps

Chętnie spróbowałbym tych walkersów

 

 

Normalne czipsy, tylko troche kwaskowate. Jesli jest smak krewetkowy Laysow w Polsce to smakuja podobnie. Do tego w UK bardzo popularne sa frytki z sola i octem, taka ciekawostka.

Odnośnik do komentarza

ja raz u rodziny spróbowałem Surströmming słone i galaretowate wsumie najgorsze co jadłem, potem w kolejce jest  sushi którym okropnie się potrułem ;]

 

Zamówiłem to u ziomka który jeździ do skandynawii. Tak z ciekawości chciałem spróbować. Ja wszystkie podroby, czerniny, flaki itp wpie.rdole bez problemu (oczywiście musi być dobrze zrobione), ale tego szytu to nie dałem nawet rady wódką popić. W sensie, że nawet wóda bez popity nie zabijała smaku tego gó.wna.

 

http://www.youtube.com/watch?v=m-wQhSuf6mM

 

Vatos nie kłamio.

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

Kurwa to jeszcze nic co wy piszecie. W gimnazjum byłem na wymianie w Finlandii i pewnego dnia gospodarze, u których mieszkałem 2 tygodnie, postanowili mnie poczęstować jedną z tradycyjnych fińskich potraw - zupą rybną. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie była ona zrobiona... na mleku. Na samą myśl zrobiło mi się niedobrze, ale nie wypadało tego nie jeść, musiałem choć trochę spróbować. Było to tak kurewsko niesmaczne, że się prawie porzygałem. Zjadłem z trudem kilka łyżek i powiedziałem, że dziękuję, bo jestem najedzony. Potem przez pół dnia chodziłem głodny, choć udawałem pełnego. No kurwa co za przeżycie, nie zapomnę tego do końca życia.

 

W ogóle Finowie mają świetny gust, jeśli chodzi o połączenia. Poczęstowano mnie tam wtedy jakąś pieczenią z renifera w sosie morelowym. O dziwo smakowało świetnie, zwłaszcza biorąc pod uwagę wszystkie pozostałe potrawy, którymi mnie częstowano. Jak ten koleś, u którego spałem, był tu u mnie, w Polsce, też wydziwiał. Raz na śniadanie mamusia przyszykowała bułeczki, na talerzykach jakieś wędliny, sery, warzywa, jajka etc. Zawodnik postanowił, że zje sobie bułeczkę z jajkiem oraz... dżemem. Podobno bardzo smaczne. Ktoś próbował?

Odnośnik do komentarza

Nie mogę sobie przypomnieć nic takiego, wszystko mi smakuje =/ Nie znoszę tylko wszelkich wystający z mięsa żył, zawsze wygrzebuję i wyrzucam.

Za to jedyne co wywołuje u mnie odruch wymiotny na samo wspomnienie to no-name woda z biedronki, kupiłem w 2011 dwie butelki 1,5L, wypiłem jedną szklankę, było ok. Na drugi dzień nalewam sobie, biorę łyk i czuję smak jakbym moczył w tej wodzie stare skarpetki przez co najmniej tydzień. Coś w niej nocą ożyło, miała zapach jak brudne akwarium z żółwiami  :sick:

Odnośnik do komentarza

Takie coś oznacza brud w rozlewni - dobra woda może postać kilka dni i dopiero później robi się stęchła, bo rozwijaja się baktreie choćby od śliny, która zostaje jak wali się z butli.

 

Podroby kocham. Jak matka gotuje psu serduszka z kurczaka to kundel najczęściej idzie spać na głodniaka (takie wyjęte z wody, ze szczyptą soli...mniam !) bo do miski to mu spadną dwa, góra trzy. Ale on juz to wie i na mój widok zaczyna wpieprzać suchą karmę :D

 

Nerki są pyszne, żołądki są pyszne, wątróbka, ale mocno posolona i najlepiej smażona, pierogi z płuckami...kurde głodny się robię !

 

 

 

 

 

A uraz mam niezmienny do zup mlecznych, którymi raczyła nas pani Zosia - kucharka w moim przedszkolu. Koszmar z dzieciństwa normalnie. Dzieci bały się tych jej zup i jej samej xD

Edytowane przez Siara_iwj
  • Minusik 1
Odnośnik do komentarza

Jeszcze parę słów o krupniokach (nie jakichś tam kurwa kaszankach -,- ) i wątróbkach. Wątróbkę kocham, choć ostatnio stwierdziłem, że wieprzowa jest gorsza niż wołowa i z kurczaka. Ale zjadłem w sumie ze smakiem. Do tego wiadomo, cebulka, ziemniaczki i jakaś mizeria, perfect. Co do krupnioków i żymloków, zawsze je lubiłem, od małego. Jakoś rok temu na miesiąc poszedłem pracować do zakładów mięsnych. Rzucili mnie na dział z gotowanymi wyrobami. Robiłem krupnioki, pasztety, salcesony itp. Dosyć brudna robota, bardzo nieprzyjemna, tylko dla wytrwałych. Gdybyście widzieli, jak się dokładnie robi te wszystkie rzeczy, to byście ich chyba nie dotknęli. Ja w sumie stwierdziłem, że skoro cały czas mi smakowało, to czemu miałbym nagle się obrzydzić i nie jeść. Co prawda chciało mi się tym rzygać, bo robiłem codziennie 8h przy tym, ale po dniówce z miłą chęcią wpierdoliłem świeżutkiego krupnioka.

 

Salcesonów nienawidzę, znajduje się w nich dosłownie wszystko. Uszy świńskie, ryj, no kurwa wszystko. Nie dotknąłbym tego za żadne skarby. Nie no, większy hajs by mnie przekonał :D

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...