Skocz do zawartości

Interstellar


MBeniek

Rekomendowane odpowiedzi

  • 2 tygodnie później...
Opublikowano

W zwiazku z tym, ze wczoraj byla premiera na Blu-Ray to zakupiłem swój egzemplarz i oczywiscie obejrzalem ponownie. Dla mnie Nolan stworzył film idealny w kazdym celu: aktorstwo, fabuła, scenariusz, efekty specjalne, MUZYKA, DZWIEK. Piekne dzieło. Polecam. Do tego ponad 3h dodatków na drugiej płycie.

  • Plusik 4
Opublikowano (edytowane)

Obejrzałem to w końcu i jestem pod wielkim wrażeniem, oglądało się bardzo przyjemnie, ale jest w tym filmie coś co powoduje, że uważam, że nie ma sensu. Mianowicie

 

 

na początku w filmie pojawia się "duch", który daje Cooperowi współrzędne położenia NASA. Na końcu filmu okazuje się, że tym "duchem" jest sam Cooper i teraz niech mi wytłumaczy ktoś jak to możliwe, że sam do siebie wysłał tę wiadomość? Gdyby nie te współrzędne to nigdy by nie odkrył, że NASA jeszcze istnieje, więc nie poleciałby w kosmos, a skoro nie poleciałby w kosmos to nie wysłałby do siebie wiadomości ze współrzędnymi.

 

 

No przecież to jest nonsens :exact:

Edytowane przez Yakubu
Opublikowano

Obejrzałem to w końcu i jestem pod wielkim wrażeniem, oglądało się bardzo przyjemnie, ale jest w tym filmie coś co powoduje, że uważam, że nie ma sensu. Mianowicie

 

 

na początku w filmie pojawia się "duch", który daje Cooperowi współrzędne położenia NASA. Na końcu filmu okazuje się, że tym "duchem" jest sam Cooper i teraz niech mi wytłumaczy ktoś jak to możliwe, że sam do siebie wysłał tę wiadomość? Gdyby nie te współrzędne to nigdy by nie odkrył, że NASA jeszcze istnieje, więc nie poleciałby w kosmos, a skoro nie poleciałby w kosmos to nie wysłałby do siebie wiadomości ze współrzędnymi.

 

 

No przecież to jest nonsens :exact:

 

tak samo jak to, ze nie cywilizacja z przyszlosci otwiera wormhole...

 

 

paradoks

Opublikowano

Obejrzałem to w końcu i jestem pod wielkim wrażeniem, oglądało się bardzo przyjemnie, ale jest w tym filmie coś co powoduje, że uważam, że nie ma sensu. Mianowicie

 

 

na początku w filmie pojawia się "duch", który daje Cooperowi współrzędne położenia NASA. Na końcu filmu okazuje się, że tym "duchem" jest sam Cooper i teraz niech mi wytłumaczy ktoś jak to możliwe, że sam do siebie wysłał tę wiadomość? Gdyby nie te współrzędne to nigdy by nie odkrył, że NASA jeszcze istnieje, więc nie poleciałby w kosmos, a skoro nie poleciałby w kosmos to nie wysłałby do siebie wiadomości ze współrzędnymi.

 

 

No przecież to jest nonsens :exact:

 

 

Oj ktoś tu na filmie nie uważał ;) Oparte jest to o teorię czasu jako wymiaru fizycznego, czyli Cooper może być jednocześnie w różnych miejscach czasu, jako że może tam dotrzeć zarówno w teraźniejszości i przyszłości. Będąc za horyzontem zdarzeń może być w każdym dowolnym punkcie czasu, gdyż przemierza go w sensie fizycznym. W chwili gdy "odbiera" od siebie wiadomość w pokoju jednocześnie tam jest "po drugiej stronie" ale w przyszłości, a nie że podróżuje w czasie i dokonuje paradoksów.

 

 

Opublikowano (edytowane)

 

Spoko, ale ja się pytam jak on się znalazł w kosmosie. Skoro nie wiedział o istnieniu NASA, a NASA nie wiedziała o nim, nie było możliwości żeby znalazł się w kosmosie i sam sobie podał współrzędne, które pozwoliły mu odkryć NASA.

 

Edytowane przez Yakubu
Opublikowano

Najbardziej naciągnięta jest i tak końcówka gdzie

Copper wylatuje z "biblioteki" w sam raz na trasie przylatującego tam akurat, po kilkudziesięciu latach statku NASA i po obowiązkowym spełnieniu obietnicy danej córce wyrusza bez słowa na romantic mission drobnym stateczkiem niczym Luke ze SW. Tak bardzo w stylu

 

Faith%20and%20Family%20Logo%20SMALL.jpg

 

 

 

 

  • Minusik 1
Opublikowano

 

Obejrzałem to w końcu i jestem pod wielkim wrażeniem, oglądało się bardzo przyjemnie, ale jest w tym filmie coś co powoduje, że uważam, że nie ma sensu. Mianowicie

 

 

na początku w filmie pojawia się "duch", który daje Cooperowi współrzędne położenia NASA. Na końcu filmu okazuje się, że tym "duchem" jest sam Cooper i teraz niech mi wytłumaczy ktoś jak to możliwe, że sam do siebie wysłał tę wiadomość? Gdyby nie te współrzędne to nigdy by nie odkrył, że NASA jeszcze istnieje, więc nie poleciałby w kosmos, a skoro nie poleciałby w kosmos to nie wysłałby do siebie wiadomości ze współrzędnymi.

 

 

No przecież to jest nonsens :exact:

 

Oj ktoś tu na filmie nie uważał ;) Oparte jest to o teorię czasu jako wymiaru fizycznego, czyli Cooper może być jednocześnie w różnych miejscach czasu, jako że może tam dotrzeć zarówno w teraźniejszości i przyszłości. Będąc za horyzontem zdarzeń może być w każdym dowolnym punkcie czasu, gdyż przemierza go w sensie fizycznym. W chwili gdy "odbiera" od siebie wiadomość w pokoju jednocześnie tam jest "po drugiej stronie" ale w przyszłości, a nie że podróżuje w czasie i dokonuje paradoksów.

 

 

Tutaj jest to w miarę dobrze wytłumaczone.

 

12:23

 

Opublikowano (edytowane)

Najbardziej naciągnięta jest i tak końcówka gdzie

Copper wylatuje z "biblioteki" w sam raz na trasie przylatującego tam akurat, po kilkudziesięciu latach statku NASA i po obowiązkowym spełnieniu obietnicy danej córce wyrusza bez słowa na romantic mission drobnym stateczkiem niczym Luke ze SW. Tak bardzo w stylu

 

Faith%20and%20Family%20Logo%20SMALL.jpg

 

 

 

 

Jako, że nad całą operacją czuwała cywilizacja z przyszłości zdolna do przekształcania czasu w wymiar fizyczny, nie dziwne jest, że pozwolili mu wrócić do córki po wypełnieniu najważniejszego zadania w dziejach ludzkości. 

Edytowane przez Blue
  • Plusik 1
Opublikowano

Najbardziej naciągnięta jest i tak końcówka gdzie

Copper wylatuje z "biblioteki" w sam raz na trasie przylatującego tam akurat, po kilkudziesięciu latach statku NASA i po obowiązkowym spełnieniu obietnicy danej córce wyrusza bez słowa na romantic mission drobnym stateczkiem niczym Luke ze SW. Tak bardzo w stylu

 

Faith%20and%20Family%20Logo%20SMALL.jpg

 

 

 

 

jakże ukochany zarzut krytykantów tego filmu... Dlaczego tak cięzko jest sobie wyobrazić, że to nie ekipa poszukiwawcza trafiła fuksem na dryfującego Coopera, tylko ten został z premedytacją "wyrzucony" z teseraktu dokładnie w taki punkt czasoprzestrzeni aby go odnaleziono?

Ta ostatnia akcja z porwaniem "drobnego stateczka" też mi sie za bardzo nie podobała podczas pierwszego seansu, ponieważ wydało mi sie, iż niepotrzebnie spłaszczyła "odległość" między stacją Coopera a planetą Edmundsa, jednak nie należy zapominać o fakcie, że jest to moment w którym ludzkość opanowała już w znacznym stopniu siłe grawitacji i postęp technologiczny jest już w innym miejscu. Inna sprawa, że zupełnie nie jestem w stanie sobie wyobrazić rozwoju pierwszego pokolenia kolonizatorów na Edmundsie pod nadzorem jednej osoby dorosłej i tutaj twórcy filmu na szczęscie zostawili większe pole do interpretacji.

 

Opublikowano

A właśnie, jeszcze ta beka z "potęgi miłości".

 

Ot zakochana kobieta, w desperacji, próbując wpłynąć na szefa ekipy, bredzi o potędze miłości pokonującej czasoprzestrzeń... Straszne rzeczy! Coop wysłuchał, pokiwał głową i zrobił swoje.

 

A beczusie dalej toczą swoje.

  • Plusik 1
Opublikowano (edytowane)

 

Najbardziej naciągnięta jest i tak końcówka gdzie

Copper wylatuje z "biblioteki" w sam raz na trasie przylatującego tam akurat, po kilkudziesięciu latach statku NASA i po obowiązkowym spełnieniu obietnicy danej córce wyrusza bez słowa na romantic mission drobnym stateczkiem niczym Luke ze SW. Tak bardzo w stylu

 

Faith%20and%20Family%20Logo%20SMALL.jpg

 

 

 

 

 

Jako, że nad całą operacją czuwała cywilizacja z przyszłości zdolna do przekształcania czasu w wymiar fizyczny, nie dziwne jest, że pozwolili mu wrócić do córki po wypełnieniu najważniejszego zadania w dziejach ludzkości.

 

 

Wy chyba za bardzo nie załapaliście...

Przez cały film dostawaliśmy sygnały że oni się zwyczajnie muszą spotkać. Liczba i nasilenie niesprawiedliwości tej sytuacji były tak sugestywnie i często eksploatowane, że moment kiedy wydawało się że Copper koniec końców umrze w tessarakcie, lub poza nim przez chwilę pozwalały mi uwierzyć że Nolan w końcu nabrał szacunku dla widza, który oczekuje coś więcej poza oklepanym, szczęśliwym endingiem pod Janusza i Kryśkę. Oczywiście do czasu szczęśliwego "wyrzucenia"....

Popraw mnie jeśli jestem za głupi, ale czy został też wytłumaczony w końcu ciąg przyczynowo skutkowy w jaki sposób Copper trafił do tessaraktu na pierwszym miejscu? Tak. Oglądałem tę rozmowę z czarnym doktorkiem od Insa. Nigdzie nie został on podany.

Prócz tego po dziś dzień nie zostało logicznie wytłumaczone jak:

1. W odległości zaledwie kilkuset mil na orbicie "Planety Fal" znajdującej się pod wpływem Czarnej Dziury czas płynął tak drastycznie szybciej? 1h =27 to aż taka różnica lat na przestrzeni tak krótkiego odcinka mil? O.o

2. Czy bliższa odległość statku w stosunku do Czarnej Dziury nie powinna działać prędzej na korzyść wolnego upływu czasu nie dla Coppera i reszty, a czarnoskórego astronauty?

3. W końcu; jak można uciec przed tak niewyobrażalnie potężnym przyciąganiem drobnym statkiem?

4. Czy odlecieć nim z powrotem na orbitę "Planety Fal" bez wykorzystania rakiet, jakie stosuje się ze względu na konieczność zużycia ogromnej ilości paliwa?

 

Motyw głupoty zachowania przytomność przez cały okres 27 lat, przy jednoczesnym uszczuplaniu zapasów żywności, która powinna być odkładana na absolutną konieczność prawie przemilczę.

 

Edytowane przez nobodylikeyou
Opublikowano

 

 

Nolan w końcu nabrał szacunku dla widza, który oczekuje coś więcej poza oklepanym, szczęśliwym endingiem pod Janusza i Kryśkę

 

Dalej kręcą Cie zakończenia wieńczone śmiercią głównych bohaterów? Bo mi przeszło jakoś pod koniec lat 90tych po fali oklepanych zakończeń rozpowszechnionych przez takie filmy jak Leon czy Braveheart. Teraz już nie oceniam zakończeń w ten sposób i tylko czasami zdarza mi się facepalm w przypadkach takich jak np Ostatni Samuraj który byłby megakozakiem gdyby skończył się

akcją z gatlingiem masakrującym wszystkich z Tomem na czele

 

 

 

czy został też wytłumaczony w końcu ciąg przyczynowo skutkowy w jaki sposób Copper trafił do tessaraktu na pierwszym miejscu? Tak. Oglądałem tę rozmowę z czarnym doktorkiem od Insa. Nigdzie nie został on podany.

 

Eee co to znaczy „na pierwszym miejscu”? Chyba nie sądzisz, że jakiś doktor będzie Ci tłumaczył sposób dotarcia do fikcyjnego teseraktu po przekroczeniu horyzontu zdarzeń? Nie da się patrzeć na wydarzenia związane w filmie z Gargatuą przez pryzmat obecnej wiedzy astrofizycznej o klasycznych czarnych dziurach. Każdy, kto kiedykolwiek, choć przez chwile, zainteresował się tematem, wie, że nikt i nic nie przetrwałoby siły grawitacji tak wielkiej masy. Ta w filmie, albo była w całości sztucznym tworem albo była zmodyfikowana przez… kogoś. I tyle. Wszystko może się zdarzyć. Swoją droga, podczas seansu, od razu moje myśli powędrowały do czegoś o czym uwielbiam często rozmyślać czyli do lektury o Skali Kardaszewa (polecam miłośnikom sf)

 

 

1. W odległości zaledwie kilkuset mil na orbicie "Planety Fal" znajdującej się pod wpływem Czarnej Dziury czas płynął tak drastycznie szybciej? 1h =27 to aż taka różnica lat na przestrzeni tak krótkiego odcinka mil? O.o

2. Czy bliższa odległość statku w stosunku do Czarnej Dziury nie powinna działać prędzej na korzyść wolnego upływu czasu nie dla Coppera i reszty, a czarnoskórego astronauty?

3. W końcu; jak można uciec przed tak niewyobrażalnie potężnym przyciąganiem drobnym statkiem?

 

Gdzieś, w jakimś dokumencie, widziałem astrofizyka który zachwycał się tym manewrem wyrzucenia statku Brand z orbity Gargantuy poprzez działanie siły odśrodkowej powstałej dzięki oddzieleniu innych członów z Endurance’a. Koleś twierdził, ze byłoby to teoretycznie możliwe. A jeśli chodzi o dylatacje czasu, to… no cóż, film traktuje temat z duuużym uproszczeniem. Wiele rzeczy dzieje się tam tylko po to by… inne mogły się wydarzyć. To tylko film sf. Twórcy chcieli przenieść widza w okolice tych jakże fascynujących wszystkich czarnych dziur a skoro te, jak powszechnie wiadomo, zakrzywiają czasoprzestrzeń, to od razu nasuwa się pomysł interakcji bohaterów z różnych… hmmm „stref czasowych”. Wszystko po to by m.in. pokazać zayebiste imo sceny przesłuchiwania wiadomości sprzed lat (motyw z Murph mówiącą o specjalnych urodzinach :obama:  ). Film był też za krótki aby pozwolić widzowi odczuć te wszystkie odległości. Przecież sam dolot do Saturna trwał dwa lata a później trzeba było przyspieszyć akcje i niestety wyglądało to tak jakby w tym nowym układzie planetarnym wszystko było na rzut beretem. Potrzeba by za(pipi)istego serialu aby to wszystko dobrze przedstawić i poukładać. Mnie tam, te wszystkie nielogiczności seansu nie zepsuły. Sama scena wiadomego dokowania sprawiła, że nie mam serca wieszać na Nolanie psów. Tak jak Grawitacja pozwoliła mi poczuć się jak astronauta na orbicie, tak Nolan przeniósł mnie znacznie dalej a chyba marzy o tym każdy kto choć raz patrzył z zadumą w gwiazdy. Tylko czekam aż ktoś zrobi to lepiej niż Nolan bo dotychczas tylko Kontakt oglądało mi się równie zayebiscie.

 

Motyw głupoty zachowania przytomność przez cały okres 27 lat, przy jednoczesnym uszczuplaniu zapasów żywności, która powinna być odkładana na absolutną konieczność prawie przemilczę.

 

A to nie było tak, ze mudzin spał kilka razy podczas tych 23lat? Musze sobie w końcu sprezentować film na BD bo bardzo ciekawy jestem dodatków.

 

 

W ogóle po co ta bardziej rozwinięta cywilizacja dopuściła do tego, żeby ludzie znaleźli się w tak dramatycznej sytuacji, jaką zastajemy w filmie? Przecież czas jest dla nich tylko fizycznym odcinkiem, mogli już wcześniej dawać ludzkości znaki i im pomagać w jakiejś bibliotece xD

Po to by można było zobaczyć o tym film :oh_you: Coop w teserakcie gadając z Tarsem przypuszczał, że pomimo umiejętności panowania nad czasem porozumienie się „ich” z „nami” może być równie trudne jak Coopa z Murph w „bibliotece”. Nie wiem czy jest sens rozkminiać dlaczego tak właśnie jest.

 

 

Swoją drogą myślałem nad zakończniami które powinny usatysfakcjonować wszystkich malkontentów. To może od tych najbardziej prawdopodobnych do tych czysto fantastycznych:

1. Ziemie nawiedzają zarazy, ludzkość ginie z głodu i wyrzyna się walcząc o resztki. The end.

2. Odkrywamy obiekt w pobliżu Saturna ale jedyne na co nas stać to wysłanie tam sondy która nie wraca ani nie dostarcza informacji ze „środka”. Ludzkość wymiera. The end.

3. Udaje nam się wysłać ekspedycje z ludźmi. Na ziemie dociera ostatni przekaz w którym widać jak statek wlatuje w pole działania przypuszczalnego wormhole i dalej widać biały szum. Załoga widzi jak ich pojazd dekompresuje się pod woływem nieznanych sił panujących wewnątrz i ginie. The end.

Dalej już nie ryzykuje.

  • Plusik 4
Opublikowano
Jest jeszcze inne rozwiązanie:

Copper przeżył, ale nie spotkał się na ostatnią chwilę z córką, darując nam płacz scenę z oklepanym tekstem o smutkach przeżywania rodzica jego własnego dziecka, oraz ten romantic trip x-wingiem, Zamiast tego wyrusza wrkrótce do "ukochanej" wraz z dalszymi kolonizatorami.

Film urywa się po wkroczeniu na orbitę właściwej planety. Imo GOTY.


I jest kompletnie na odwrót

nudzi mnie przeżywanie i dotrzymywanie słowa gł. bohatera w każdym blockbusterze.

To takie anty 90', a tak bardzo uniwersalne.  


 

Tessarakt - to motyw przyczynowo skutkowy:

w filmie posłużył Copperowi do m.in. poinformowania samego siebie o położeniu bazy NASA i uratowaniu ludzkości. W jaki sposób miałby dojść do tej wiedzy przed jego pierwszym, "debiutanckim" dotarciem do tessaraktu?

Uff przynajmniej zauważyłeś że coś z tymi punktami 1 i 2 były nie teges. :obama:


Mudżin twierdził że nie spał. Dlatego też był taki stary (na oko przekroczył biologiczne 60 lat).


Zauważyliście że pewne rzeczy sami sobie całkiem legitymacyjnie dopowiedzieliśmy jak np.

wormhole, który nie zabija promieniowaniem, czy siłą przyciągania, które powinno rozciągnąć materię do objętości atomu - właśnie za pomocą "zabezpieczeń" stworzonych przez cywilizację z przyszłości?

Te otwarte pole do interpretacji bardzo mi się podobało, choć technologia jaką dysponuje w tym film człowiek zdaje się przewyższać wszystkich bogów razem wziętych.  


 

Opublikowano

Nooo tak, pan Masorz powiedział, że trzeba walić konia nad cudownym Interstellarem, to tak róbcie!!!!!!

 

 

Obejrzałem dziś, plus oczywiście za muzykę i zdjęcia, pomijając już naukowe teorie, to tam jest tyle głupot (które koledzy wymieniali wcześniej), że nie jestem w stanie zobaczyć w tym filmie nic powyżej niezłego.

 

 

I tak, Incepcja > Interstellar.

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...