Skocz do zawartości

Właśnie zacząłem...


Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Pograłem dziś z godzinę w dwójkę i jak na razie mi się podoba. Co prawda momentami miałem flashbacki i PTSD z prequela (dziwna, zbyt bliska bohatera kamera z lagiem przy jej poruszaniu, skradanie się, rzucanie butelkami), ale ogólnie czuć tu mocny progres, że tak powiem, technologiczny (TEW to był typowy crossgen). No zobaczymy, jak będzie dalej.

Opublikowano

 Do Dragons Dogma Dark Arisen 

 

zostało wydane spolszczenie i chciałem wrócić do tytułu. Kiedyś kupiłem za grosze i pograłem z 13h.

Teraz chciałem od nowa z tym spolszczeniem ale o ile na starym sejwie wszystko git, to na nowym gra się psuje przy eskorcie wozu z hydrą. Wywala error a potem save nie chce się wczytać. Do tego w pewnym momencie nie ma tekstury bramy i cała wycieczka sobie stoi bo nie mogę jej otworzyć. Pomoc z netu dała radę raz, potem już nie.

 

Jeszcze pokombinuję jutro, a jak nie to wrócę do starego zapisu, którego backup zrobiłem dużo wcześniej.

Ech, cholerne sejwowanie na jednym slocie.

 

 

 

Opublikowano

Warhammer 40000 Dawn of War

 

W dużym skrócie to jest to taki Company of Heroes w świecie WH40K (albo na odwót). Tak samo zajmuje się strategic points, tak samo steruje oddziałami, uzupełnia i tak dalej. Co jest w zasadzie plusem, bo formuła CoH jest świetna, więc i w Dawn of War gra się super. Zaskoczyła, a raczej zszokowała mnie jedna rzecz: super gra się na steamdeckowych touchpadach. Tylko kilka misji za mną, ale gra się bardzo intuicyjnie, szybko, nie miałem wrażenia poruszania się jak mucha w smole. To pewnie zasługa samej specyfiki gry po części, czyli małe armie i sterowanie całymi oddziałami. Ale fakt jest taki, że gra się świetnie i ciężko się oderwać. 

 

  • Plusik 1
Opublikowano

Miasma Chronicles - nawet, gdybym wcześniej nie przeczytał, że to kolejna gra speców od Mutant Year Zero, to po 5 minutach grania i tak bym się domyślił, bo niemal wszystko jest tu identyczne: od postapokaliptycznych miejscówek (tylko tym razem jest jeszcze bardziej sci-fi) czy story opowiadanego za pomocą prostych grafik i narratora, przez wszelakie menusy, hudy, huby, wygląd pukawek itp, aż po sam gameplay. Oczywiście nie traktuję tego jako wadę, a wręcz przeciwnie, bo dzięki temu charakterystycznemu stylowi od razu poczułem się jak w domu. Pograłem dopiero godzinkę, ale z usprawnień od razu zauważyłem przycisk biegu (ślamazarne tempo to była według mnie największa wada MYZ), ładniejsze animacje bohaterów oraz przeciwników, no i tym razem faktycznie mamy do czynienia z bazą wypadową, którą jest spora osada, a nie domek na drzewie, po którym nawet nie dało się biegać. Szykuje się idealny zapychacz do czasu Silent Hilla :) 

  • Plusik 1
Opublikowano

Gran Turismo 7

Nie muszę nikomu pisać o co tu biega.

 

Command and Conquer na ps1, jako odskocznia.

Leżała długo na półce, i czekała na swoją kolej. Nadszedł czas. Na razie robię misje GDI, i jestem zdaje się w szóstej misji.

Opublikowano

   Może nie, że zacząłem bo już jestem daleko, ale mowa tu o Thank Goodness You're Here. 
Ciężko będzie oddać słowami, co to jest za gierka. Ogólnie jesteśmy ludkiem pracującym dla korpo jako handlowiec. Szef wysyła Nas do sąsiedniego miasta na spotkanie z burmistrzem, aby coś załatwić. Na miejscu okazuje się, że burmistrz jest mocno zajęty, więc dla zabicia czasu idziemy pozwiedzać okolicę. Gra jest Monty Pythonowską komedią. Przedstawia w niesamowicie abstrakcyjno-absurdalny sposób północno brytyjską społeczność. Gagi, pastisz wylewa się z ekranu. Do Pythona można śmiało jeszcze wmixować Bennyego Hilla jeśli chodzi o klimat. Slapstickowy humor, z wulgarnymi żartami i przedstawionymi sytuacjami. Roi się tu od parodii brytolskiego stylu życia. Fish'n'Chipsy na głębokim oleju, zamiłowanie do pieczenia ciasta z wołowiną, zaczynanie dnia od Guinnessika, dziwny slang i dialekt wypizdowia wyspiarskiego.
   Gra polega na bieganiu po mieście i "pomaganie" mieszkańcom w ich przedziwnych problemach. Gatunkowo to taki biedny point-n-click, a raczej run-n-slap. Rozgrywka płytka, bo używamy tylko analoga i jednego przycisku do klepania wszystkiego i wszystkich aby wejść w interakcje, ale co za rzeczy tu się potrafią zadziać to xD Kojarzenie faktów i co,gdzie,kto się znajduję w mieście wymagane, bo jest trochę biegania i cofania się, aby wszystkim odpowiednio dopomóc. Ciężko przytoczyć jakikolwiek przykład bo wszystko jest tu tak specyficzne, że szkoda psuć zabawę.
   Grając, wjeżdża trochę vibe takiego Neverhooda i naszej polskiej gry WACKI, pewnie przez zdarzenia, które są dość wykręcone, a nie raz po prostu chore, że ktoś mógł coś takiego wymyślić w ogóle. Sama kreska gry też jest dość sugestywna, niektóre lokacje np:. wnętrze steka, ścieki czy wnętrze kufla z piwem lub postacie, szczególnie na zbliżeniach itp. to jak na jakimś kwasowym tripie. Ogólnie ekstra zaskoczenie i to taki mój chyba ulubiony indyk tego roku będzie. Jak ktoś lubi coś nietuzinkowego z jajem i dość świeżym podejściem na mieszanie różnych konwencji i kuma trochę brytolskiego świata, to zacieszanie michy gwarantowane :cool: 

image.thumb.png.d34a1af188aad7c0f9caa0a8f0223bec.png
image.thumb.png.650f9efe72aa250650c4ba87ff87e53d.png
The player character and gardener solving a garden issue in Thank Goodness You're Here.

Opublikowano

Zacząłem dość spontanicznie Dragon Ball Z: Kakarot, chcąc sobie odświeżyć serię w formie jRPGa. Przyznam, że pierwsze wrażenie to nie do końca to, czego się spodziewałem. Gra rzuca od razu w otwarty świat, zalewa gracza okienkami z wyjaśnieniami jakichś dziwnych systemów, uczy łowienia ryb i zbierania dziwnych świecidełek dosłownie co dwa kroki, podczas gdy walkę miałem dopiero jedną. Liczę, że się rozkręci, a ten otwarty świat nie będzie przesadnie męczący. Tym bardziej, że gra chyba jakoś specjalnie długa nie jest.

 

Sterowanie trochę dziwne i nieprecyzyjne, szczególnie w kontekście latania za świecidełkami. Mogli zrobić dual-analog, a nie R2/R1 do wznoszenia i opadania.

 

No i pre-renderowane cut-scenki w 30fps też trochę lipa.

 

Ale poza tym bardzo sympatyczny początek. Może być fajne takie streszczenie całego DBZ plus masa wątków pobocznych i cameo postaci z oryginalnego DB. Nawet sam początek i przedstawienie relacji ojca z synem świetne - coś, czego w DBZ brakowało chwilami. Pomimo mankamentów jestem pozytywnie nastawiony do zabawy.

Opublikowano

A wlasnie godzine temu czytalem na kiblu o tej grze w zaleglym mocno PE. Jaki ten swiat jest zaskakujacy.

 

2 godziny temu, Suavek napisał(a):

Tym bardziej, że gra chyba jakoś specjalnie długa nie jest.

Praktykant KOMODO pisal o 30h.

Opublikowano
9 godzin temu, Suavek napisał(a):

Zacząłem dość spontanicznie Dragon Ball Z: Kakarot, chcąc sobie odświeżyć serię w formie jRPGa. Przyznam, że pierwsze wrażenie to nie do końca to, czego się spodziewałem. Gra rzuca od razu w otwarty świat, zalewa gracza okienkami z wyjaśnieniami jakichś dziwnych systemów, uczy łowienia ryb i zbierania dziwnych świecidełek dosłownie co dwa kroki, podczas gdy walkę miałem dopiero jedną. Liczę, że się rozkręci, a ten otwarty świat nie będzie przesadnie męczący. 

To wszystko ma na celu odwrócić uwagę od walki, bo jak już się rozkręcają, to szybko wychodzi na to, że wszystkie są takie same i mając wystarczający lv. wystarczy bezskillowo klepać co popadnie na padzie (a jak nie masz wystarczającego to i tak musisz dolevelować, bo inaczej jesteś na hita). Dla mnie zarówno jako RPG (nudne lokacje i zadania, żałosny rozwój postaci bez żadnej swobody dla gracza), jak i jako bijatyka (mashowanie) ta gra jest bardzo słaba. Ale trzeba przyznać, że wygląda i brzmi pięknie, gdybym dorwał się w to za małolata, kiedy miałem giga fazę na Dragon Balla (i gówniany gust giereczkowy), to pewnie bym się zagrywał jak szalony po prostu ciesząc się z tego, że mogę polatać jako Goku i klepać ryje w grze wyglądającej niemalże jak serial.

Opublikowano

Zobaczymy. To, że coś jest banalne u mnie nie musi od razu oznaczać, że będę się źle bawił. Czasem właśnie w przerwie od bardziej wymagających, czy absorbujących gierek lubię odpalić coś, gdzie "klepiąc co popadnie" jestem w stanie łatwo wygrać, czy osiągnąć postęp. Z tym też się liczyłem kupując gierkę. A cut-scenki DB chętnie przy tym pooglądam, szczególnie jeśli będzie więcej tych, które nie bazują 1:1 na serialu.

  • Plusik 1
Opublikowano

W sumie pasuje i do porzucenia i do zaczęcia. Anyway, postanowiłem nadrobić The Legend of Zelda Skyward Sword. Skończyłem w okolicach premiery na Wii, ale kupiłem lata temu wersję na Switcha i w sumie nie pograłem. W każdym razie, o bogowie, jakie to sterowanie handheldowe jest poronione. Dużą rolę odgrywa machanie mieczem w odpowiednim kierunku. Na Wii machało się wiilotem, a dzięki motion plus było to całkiem precyzyjne. Na Switchu macha się prawą gałką. Jest to mega idiotyczny pomysł i całkowicie nieintuicyjny. Próbowałem przez chyba 3h i nie szło się do tego przywyczaić, no nie ma opcji. Do tego przypomniało mi się, że nie tylko mieczem się operuje za pomocą ruchu, do tego walki z bossami też wymagają precyzji i zdecydowanie odpuściłem. Absolutnie niegrywalna ta gra jest w wersji handheldowej. Zostaje granie na TV, co przy zaległościach i zapowiedziach na Playstation chyba nigdy nie nastąpi. 

 

Żeby sprawdzić, czy po prostu nie mam ochoty na Zeldę, odpaliłem BoTW i grę od nowa. I o bogowie!!! Jaki ten tytuł jest fantastyczny, przepadłem. Chyba spędzę kolejne dziesiątki godzin w tym arcydziele

Opublikowano

Skusiłem się w końcu na Crash Bandicoot 4. Ależ to dobre! I odpowiednio wymagające, nawet na nowoczesnym trybie bez żyć (oj nie chce mi się za bardzo wkurzać). Już na początku gra zarzuca fajnymi pomysłami i choć czuję się jak w domu, to dzięki masce przełączającej wymiary mam wystarczająco miłe wrażenie nowości. Do tego jest kolorowo i wesoło, a tego mi właśnie trzeba. 

  • Plusik 3
Opublikowano
21 minut temu, Wojtq napisał(a):

Skusiłem się w końcu na Crash Bandicoot 4. Ależ to dobre! I odpowiednio wymagające, nawet na nowoczesnym trybie bez żyć (oj nie chce mi się za bardzo wkurzać). Już na początku gra zarzuca fajnymi pomysłami i choć czuję się jak w domu, to dzięki masce przełączającej wymiary mam wystarczająco miłe wrażenie nowości. Do tego jest kolorowo i wesoło, a tego mi właśnie trzeba. 

Daj znać jakie będą wrażenia później szczególnie na końcu  :yao: 

Opublikowano

W zamku Cortexa zmarnowałem prawie wszystkie uzbierane żyćka (a miałem ich sporo). Najbardziej przeyebany i skillowy level w całym uniwersum Band i Coota. 

Opublikowano

Powiem w ten sposób: w remasterze pierwszego Crasha masz dodatkowy (wycięty z oryginału) level nazwany Stormy Ascent. Jest to najtrudniejszy etap z całej trylogii (o wiele trudniejszy niż Slippery Climb) i bez większego bólu zrobiłem w nim platynową czasówkę. Zamek Cortexa jest tak ze 2x trudniejszy, zakładając że grasz z limitowanymi żyćkami of course, chociaż i bez tego można się na nim pewnie zaciąć. 

Opublikowano
10 godzin temu, Wojtq napisał(a):

Skusiłem się w końcu na Crash Bandicoot 4. Ależ to dobre! I odpowiednio wymagające

Zajebiście im wyszedł ten Crash i do tego ma masę zawartości.

  • This 1
Opublikowano

Za długie są bo nie ma frajdy z calakowania bo człowiek się tylko wkurza niepotrzebnie przy zgonie pod koniec.

 

Zresztą zależy kto co lubi, ja to przebrnąłem całego na trybie bez limitowanych żyć i nawet na nim łatwo pod koniec nie było.

Opublikowano

Może ludzie zagrają i powstanie jakaś petycja o DS2remake :(

Mogliby zrobić refunda, z miejsca bym wpłacił te 339 zł. Ciężko uwierzyć że nie było sukcesu, gra bez wad.

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...