bobby 23 Opublikowano 18 marca 2020 Opublikowano 18 marca 2020 Jest już demo - czekam na tę grę niemniej niż na FFVIIR. Seiken Densetsu 3 na emu + wydrukowane tłumaczenie z japońskiego wszystkich dialogów i menusów na długo, zanim wyszedł patch do romu. Wspaniała gra! 1 Cytuj
Strife 228 Opublikowano 18 marca 2020 Opublikowano 18 marca 2020 12 godzin temu, bobby napisał: Jest już demo - czekam na tę grę niemniej niż na FFVIIR. Seiken Densetsu 3 na emu + wydrukowane tłumaczenie z japońskiego wszystkich dialogów i menusów na długo, zanim wyszedł patch do romu. Wspaniała gra! Czekam bardziej niż na VII, świetny tytuł na dodatek można będzie grać na kiblu Cytuj
Labtec 3 668 Opublikowano 18 marca 2020 Opublikowano 18 marca 2020 Tylko single-player? a orginal nie mial jakies local multiplayer? Cytuj
bobby 23 Opublikowano 19 marca 2020 Autor Opublikowano 19 marca 2020 W Seiken Densetsu 3 multi było podobne jak w serii 'Tales of', do 3 graczy na kanapie. W Trials of Mana niestety nie będzie żadnego multiplayera. Cytuj
Labtec 3 668 Opublikowano 23 marca 2020 Opublikowano 23 marca 2020 Odpaliłem demo, wszystko fajnie wygląda i się nawet dobrze gra, tylko moja oryginalna PS4 z początku 2015 chodzi głośniej niż odkurzacz na max obrotach, będzie trzeba obczaić na Steam Cytuj
Schranz1985 694 Opublikowano 28 marca 2020 Opublikowano 28 marca 2020 Tez widziałem demko ale nie wiedziałem ze ta gra to TA gra.Trzeba sprawdzić.Wysłane z mojego MI 8 SE przy użyciu Tapatalka Cytuj
ogqozo 6 574 Opublikowano 29 marca 2020 Opublikowano 29 marca 2020 (edytowane) Jestem znanym fanem Seiken Densetsu 3. Jedna z moich ulubionych gier wszech czasów. Dziś lepiej rozumiem, czemu gra nie wyszła po angielsku - w tamtych czasach raczej sprzedałaby się dobrze, ale technicznie było to bardzo trudne do zrobienia (w przypadku tłumaczenia na potrzeby Collection of Mana, twórcy mogli np. po prostu zwiększyć rozmiar ROM-u). Wydanie tej gry po angielsku to dla mnie jeden z najbardziej niesamowitych comebacków w historii gier. Co ciekawe, podobno naprawdę dopiero w ostatnich latach twórcy zobaczyli, ile osób by tego chciało. W przypadku gry na SNES-a z 1995 roku, to niewiarygodne. Ok. No to teraz demko. Sporo się zmieniło. To demko to dobry pokaz dla ludzi od "niech w remake'u FF7 tylko lekko uwspółcześnią, ale bez zmieniania niczego", że unowocześnienie jednej rzeczy sprzed 25 lat, a zostawienie innej, zawsze daje dziwny efekt. Tutaj dostajemy dość koślawą mieszankę rzeczy z różnych epok - w mało którym aspekcie gra zachowuje się jak "obecna generacja". Co niekoniecznie jest wadą. Ot, teraz gra jest 3D, ma "scenki" i voice acting. Tam, gdzie po prostu widzieliśmy rzeczy napisane w okienku ekranie, teraz mamy za każdym razem przejście w "tryb scenki", są osobne ujęcia, dialogi mówione. Spowalnia to grę, i nieco irytuje, zwłaszcza, że teksty - jak to w gierce video - zbyt mądre kurna nie są, i trwają dużo dłużej, niż zajmuje po prostu przeczytanie ich samemu. Gdy je instynktownie przewijam, oczywiście daje to znany z innych gier irytujący efekt urywania, i czasami też sprawia, że nie widzimy jakiegoś wydarzenia wizualnie, bo je też przewinęliśmy wraz z czytanym dialogiem. Najlepsze są oczywiście scenki, gdy postać mówi sama do siebie. Na samym tekście to nie było nie takie głupie, ale w scence... no głupie. Widzimy wyraźnie światło, wychodzące z wioski. Już o tyle wyraźniej, niż wtedy, że kamera 3D się na tym świetle skupia. Widzimy za ruchem kamery, że światło dokądś podąża. Naprawdę każdy to widzi. Wyciemnienie. Scenka mówiona, postać sama do siebie na głos: "o, światło. Ewidentnie magiczne! Powinnam za nim pójść". Dobrze że tłumaczysz! I tak dalej. Niektóre rzeczy, które w tekście były typowo dla serii sucho zabawne, teraz mówione na głos wydają się nagle dziecinne, powolne, zbędne i kawaii słodkogłupowate (dobry jest początkowy ekran wyboru postaci, gdzie nawet Duran patrzy się na ciebie jak Mój Przyjaciel Misio. Spędziłem na tym ekranie kilka minut ryjąc). Ale nie, czekaj. Najgorsze jest chyba to, kiedy to gadanie zagłusza tę piękną, narracyjną muzykę, która w oryginale była dopasowana idealnie i tworzyła całą historię sama. Boss? Mamy tu jakże stylowy zabieg z czasów PS2 (albo Wiedźmina 3), że gdy jego HP spadnie do zera, to koleś nie położy się od razu w kontynuacji ujęcia walki, tylko mamy wyciemnienie, i wtedy osobną scenkę jak "wybucha". Też wybija to z rytmu w ciul względem oryginału, gdzie to się po prostu działo na ekranie płynnie. I tak dalej ze wszystkim. No, bez przereżyserowania gry, ten voice acting głównie irytuje i wybija z magicznego klimatu gry. Na szczęście scenki to nie taka duża część Trials of Mana. Taki już jest urok podejścia typu "demko to po prostu początek gry" (można będzie przenieść save'a), że w przypadku klasycznego jRPG-a demko będzie przeładowane ekspozycyjnymi dialogami w porównaniu do całej gry. Bo tak wyglądają pierwsze godziny każdego klasycznego jRPG-a. Cała gra jednak dużo bardziej skupia się na radosnym hack slashowaniu. Scenariusz pozostaje oczywiście 1800 razy lepszy, niż w takim Octopathie, by wspomnieć o innych grach z zazębiającymi się postaciami, scenkami "genesis" w kolorystyce sepii, i tak dalej. No zaje'biście jest to pomyślane. Do dzisiaj nie widziałem gry RPG, gdzie jest 6 postaci i naprawdę każda jest zrobiona tak jakby była jedyną postacią swojej gry, no aż żal nie brać do teamu. Mamy też teraz opcję ogrania "genesis" innych postaci w naszym teamie, co nieco zaburza rytm i zajmie stosunkowo sporo czasu (ogólnie z tym demkiem można spędzić wiele godzin - 6 postaci, pierwszy "wspólny" dungeon, i boss). Ale dla dzisiejszego, zajętego gracza, pewnie jest lepszym rozwiązaniem. Pozostaje "tylko" przejść grę dwukrotnie. Chociaż... no, ja nie będę mówił, ile razy przeszedłem oryginał, bo każda postać i jej różne klasy były tak pociągające. To, co pozostaje poza samymi scenkami, sedno gry, zaskakująco wiernie oddaje ducha oryginału. System, choć znacznie rozbudowany, ma przyjemną przejrzystość, kompaktowość i pociągającą jakość każdej opcji rodem z tamtej gry. Podobnie ze sterowaniem, które w ramach eksploracji można początkowo uznać za drętwe, ale zapewnia radośnie wyraźną i żwawą walkę. Miejscówki i postaci zostały wykonane w nowym stylu (przypominającym np. nowsze Dragon Questy), ale są bardzo urocze i fajne. Muzyka to bogate piękno, jakie powstawało tylko do jRPG-ów sprzed epoki czytanych dialogów. Gra ogólnie po prostu wciąga i poza ww. wątami nie ma prawie żadnego męczącego tłuszczu zalegającego na samej słodyczy siekania potwórków i zdobywania kolejnych rzeczy. Poziom trudności może być problemem. Na razie nie wiem, czego będzie wymagała ta gra. W demku trudno byłoby mieć z czymkolwiek problemy. Oryginału nie wyróżniała może szalona trudność, ale trzeba było uważać. Tutaj okazje do odnowienia HP praktycznie co chwila spadają nam z nieba, a najsilniejsze ataki, które zawsze zabierały nam sporo HP... teraz są do uniknięcia poprzez po prostu wyjście z czerwonej strefy jak choćby w FF XIV. Pytanie, czy gra nie stanie się nudna, jeśli będziemy wszystkich łoić bez względu na rozwój postaci i spośób gry. Duuużo technicznych rzeczy, które naturalnie męczą dzisiaj przy graniu w oryginał, zmieniono mniej więcej właśnie tak, jak się powinno. Gra wydaje się zachowywać zalety oryginału, na ile to możliwe, likwidując wady. Zupełnie inaczej, niż remake Secret... To powinno być najlepsze, co seria ma do zaoferowania. Gra jest ogólnie zarąbista i choć może nie będzie arcydziełem jak oryginał, to powinna być jednym z najlepszych jRPG-ów ostatnich lat. Ogólnie to przez nadchodzące teraz "odgrzewane kotlety" w postaci jakże potężnego punchu Persona-FF7-Mana, wydaje się już teraz, że 2020 będzie dalece najlepszym rokiem dla naszego ukochanego gatunku od daaaawna. Zwłaszcza biorąc pod uwagę inne jakościowe tytuły, choć może też nie nowe, wydawane na Switcha. Ale tak, Trials of Mana uważam za grę na PS4. Może się wydawać, że to nie wygląda jak gra, gdzie będzie różnica, ale ona jest. Przyjemność z gry jest inna ze względu na animację. Jak ktoś będzie miał wąty na podstawie grania na Switchu, to ja to zlewam jak z Setsuną. To jest inna gra na obu konsolach. Edytowane 19 kwietnia 2020 przez ogqozo 2 Cytuj
Schranz1985 694 Opublikowano 29 marca 2020 Opublikowano 29 marca 2020 Odpaliłem dziś te demko z tym że pograłem z 10min i musiałem wychodzić .Graficzka ładna ma swój urok, animacja muzyka git.W mieście sporo domków npc poukrywanych mniej lub bardziej itemkow.Czuć oldschoolowy klimacik.Tylko co ja mogę więcej napisać jak nawet nie zawalczylem w pełnym składzie ....Na pewno fajna odmiana po FF7 sie szykuje, zobaczymy co z tego wyjdzie.Ale wygląda na to że SE nie odwali manniany.Wysłane z mojego MI 8 SE przy użyciu Tapatalka Cytuj
kazuyoshi 231 Opublikowano 4 kwietnia 2020 Opublikowano 4 kwietnia 2020 Ograłem trochę demko i gołym okiem widać i gołym uchem słychać, że całą parę przerobową oraz błysk geniuszu wpompowali w Rimejk 7i. Owszem, wygląda to wszystko poprawnie jednak niema tu żadnego przebłysku ot prezencja jest na poziomie dobrego indora robionego przez dwudziestu osobowy sztab ludzi. A sama animacja, dialogi - ci lektorzy, to Moim zdaniem, lepiej już ograć oryginał, który klimatem rozbraja tego przeciętnego rimejka na kawałki. Może i moja opinia jest oparta na podstawie krótkiego demka, ale przewiduje, że calak zapewne jakoś lepszy nie będzie, i gra dorobi się oceny na poziomie 72% -76% na Mata. Cytuj
Dr.Czekolada 4 494 Opublikowano 4 kwietnia 2020 Opublikowano 4 kwietnia 2020 Nie miałem przyjemności z oryginałem i poniekąd mam podobne odczucia co do tego remaku jednakże jakoś ciągle ta gra krąży mi po głowie. Przyznam, że soundtrack jednak wkręcił się w głowę zwłaszcza ten utwór z jaskini. Kiedyś się ogra kolekcję ale po ten remake pewnie też sięgnę. Cytuj
ogqozo 6 574 Opublikowano 27 kwietnia 2020 Opublikowano 27 kwietnia 2020 (edytowane) Recenzje bardzo umiarkowane. Widzę, że sporo powtarza się w nich wobec tego, co napisałem wyżej o dmie. W niektórych elementach ten remake próbuje dociągnąć do "standardów współczesnych", ale w innych nie, co daje koślawy efekt. Ponadto męczący dla recenzentów jest też ton całości i wszelkie scenki, na czele z tymi wszystkimi dialogami. Wygląda na to, że absolutnie wszyscy nienawidzą zwłaszcza dialogów Charlotte, co naprawdę stawia ciekawe pytanie, kto podjął decyzję w studiu, by je tak zostawić. No cóż - różnica kulturowa, która w tekście nie kłuła tak bardzo, jak w scenkach czytanych. Niestety to prawda - scenki są teraz gupie i zazwyczaj męczące. Sęk w tym, że to nie są tak ogólnie aż tak złe dialogi i historie, jak na gierkę video. Tylko są teraz zaprezentowane w sposób który zmienia ton i tempo. Czy ta gra w ogóle jest lepsza niż oryginał? Jak pogram więcej, to może będę w stanie powiedzieć. Ma wady i zalety, niestety. Fajnie się lata i sieka, ale walki z bossami jak na razie nie mają tego samego dramatyzmu, a gra na Hardzie nie stawia na razie żadnych wymagań. Polecam skręcić od razu głośność dialogów do 5 (albo 0!), by były tłem dla pięknej muzyki, a nie odwrotnie. Sporo recenzji też narzeka, że w grze nie jest jasne, "kogo wybrać". Jeśli ktoś ma zamiar w to grać, to napiszę tutaj parę zdań. Pod względem historii, każa postać ma inne "genesis", ale w trakcie gry odwiedzi potem te same lokacje. Kilka elementów, w tym "główny zły" i jego lokacje, jest z kolei wspólny dla par postaci. Tak więc jest "scenariusz" Kevina i Charlotte, Durana i Angeli, oraz Hawka i Lise. Pod tym względem, dla kompletności można by przejść grę trzy razy. Początkowo można tylko wybrać, kto dla nas "brzmi lepiej" (czyli np. nie brać Charlotte i oszczędzić sobie tego koszmaru). Niemniej, scenariusz pojedynczego przejścia będzie nieco bardziej kompletny i spójny, jeśli weźmiemy obie postaci z danej pary. Ogólnie osobiste scenariusze Durana i Lise są powszechnie uważane za najciekawsze/najistotniejsze w grze. Co do walki. Tutaj faktycznie można nie wiedzieć sporo rzeczy, które są oczywiste dopiero po 20 godzinach gry, a wybranych na początku postaci nie można zmienić. W tej grze postaci dość późno dostają czary, zdolności itp. Przez wiele pierwszych godzin, po prostu walą w ryj swoją bronią. Ich rozwój nie jest też mocno opisany przy wyborze postaci. Ogólnie, każdym zespołem da się przejść grę. Niemniej, niektóre zespoły znacznie lepiej do siebie pasują, niż inne. Duran, Angela i Kevin to postaci, które są najlepsze w "DPS-owaniu". Z kolei Charlotte, Lise i Hawk za swoją najmocniejszą broń mają support, który w tej grze jak mało którym jRPG-u wiele zmienia. Dobrze sprawdza się mieć dużo tego drugiego, ale też mieć przynajmniej jedną osobę do wykorzystania tego supportu i atakowania. Szczegóły zależą od wybranych w dalszej części gry klas. Jeśli myślicie, kto może wam dać przydatne rodzaje skilli, to powiedziałbym tak: możecie chcieć czary leczące (najlepsza w tym Charlotte, umiarkowani - Duran i Kevin w jasnych klasach), oraz buffy (to robią Lise, ciemne klasy Hawka i Charlotte). Marnotrawstwem jest dublowanie takich umiejętności. Leczenie nie jest konieczne, przedmioty są w tej grze zaiste warte używania, a jeśli gra będzie dalej taka jak początek, to będziecie mieli mnóóóstwo przedmiotów leczących. Buffy i debuffy w tej grze robią największą różnicę, jak w żadnym jRPG-u tutaj są najlepszą bronią, ale są tu różne rodzaje. Np. potężną bronią Charlotte w jednej ciemnej klasie jest obniżenie obrony magicznej przeciwnika, natomiast jeśli nie mamy postaci atakującej czarami w teamie, to nie da to zbyt wiele. Komponowanie składu w Trials of Mana to piękna dziedzina sztuki, ale gra jest w tym zaiste nieprzyjazna nowym współczesnym graczom - każe dokonywać wyborów, których skutki nie są znane uprzednio. Lekkie konsultacje wyboru postaci w necie mogą być pomocne. To ogólnie na podstawie głównie oryginału, w remake'u wiele rzeczy działa inaczej, ale te podstawowe prawidła się ewidentnie nie zmieniły. Wracam grać. Edytowane 28 kwietnia 2020 przez ogqozo 1 1 Cytuj
Sedrak 790 Opublikowano 28 kwietnia 2020 Opublikowano 28 kwietnia 2020 Ja pograłem w demo dwa razy i bardzo mi podszedł system walki, rozwój postaci ogólnie mechaniki, ALE praktycznie skipowałem większość dialogów po przeczytaniu co wprowadza cięcia w scenkach(pisałeś o tym) i jest to dramatyczne, bo ciągle cos pomijałem ... no i ta gówniara to ja nie rozumiem dosłownie nic co ona mówi... może kiedyś ogram jak będzie w promocji. A wiesz ile zajmuje przejście gry robiąc większość rzeczy? Cytuj
ogqozo 6 574 Opublikowano 28 kwietnia 2020 Opublikowano 28 kwietnia 2020 (edytowane) To musi być złudzenie, ale pełna gra wydaje się działać nieco szybciej i płynniej, niż demo. Może jakoś się przyzwyczaiłem, może pomaga nieco zmiana ustawień, może niektóre ścieżki fabularne mają mniej gadania. Ogólnie jestem w stanie z tym żyć. Tylko no pewnie musieli obniżyć oceny za to, że to ewidentnie nie jest gra dla ludzi na Zachodzie, którzy by grali DLA scenek. Gra dodała nowy rozdział na koniec, więc dopiero wtedy zobaczę, o ile dokładnie wydłuża to czas gry. Pomijając to, chyba zawartość lokacji i wydarzeń jest dokładnie ta sama, więc stawiałbym, że przy moim lizactwie zejdzie ponad 30 godzin, zanim zobaczę finałowego bossa. Edytowane 28 kwietnia 2020 przez ogqozo Cytuj
Sedrak 790 Opublikowano 28 kwietnia 2020 Opublikowano 28 kwietnia 2020 1 godzinę temu, ogqozo napisał: To musi być złudzenie, ale pełna gra wydaje się działać nieco szybciej i płynniej, niż demo. Może jakoś się przyzwyczaiłem, może pomaga nieco zmiana ustawień, może niektóre ścieżki fabularne mają mniej gadania. Ogólnie jestem w stanie z tym żyć. Tylko no pewnie musieli obniżyć oceny za to, że to ewidentnie nie jest gra dla ludzi na Zachodzie, którzy by grali DLA scenek. Gra dodała nowy rozdział na koniec, więc dopiero wtedy zobaczę, o ile dokładnie wydłuża to czas gry. Pomijając to, chyba zawartość lokacji i wydarzeń jest dokładnie ta sama, więc stawiałbym, że przy moim lizactwie zejdzie ponad 30 godzin, zanim zobaczę finałowego bossa. No 30 godzin to spoko, bo mnie z reguły po 40-60 zaczyna już łapać znudzenie w większości gier Cytuj
ogqozo 6 574 Opublikowano 3 maja 2020 Opublikowano 3 maja 2020 (edytowane) Ta gra jest dość wiernym remake'iem pod względem mapy, więc jej skala jest zupełnie niedzisiejsza. Przez kilkanaście godzin gry przebiegłem przez mnóstwo różnych uroczych lokacji (które z dzisiejszej perspektywy pewnie nie są zbyt oryginalne). I to jest fajne uczucie - zwiedzać miejscówki, a nie... środowiska... światy... przestrzenie... kopie 1:1 jakiejś pustyni w Teksasie... Jest tu coś pomiędzy otwartą przestrzenią, a takimi kompletnymi korytarzami z gier akcji. I tutaj, jak w FF7 Rimejku, wyłączenie minimapki pozwala jakoś bardziej patrzeć na to, co jest dokoła, zamiast widzieć ograniczenia, co przy tej samej mapie jak w oryginale ma jeszcze bardziej uderzający efekt: lokacje, które małemu Jarkowi wydawały się wręcz labiryntami, teraz z pomocą mapy, niższej trudności i autosave'a są do przebiegnięcia truchtem. Stały się banałem. Jak w sumie cała gra. Być może dla kogoś, kto nie grał w takie gry w ogóle, będzie przynajmniej kilka momentów, które mu powiedzą, że "żarty się skończyły". Chyba, jak w oryginale, może to być zwłaszcza JENOVA. Sorry, w tym tłumaczeniu to się teraz nazywa Zehnoa. W każdym razie, walka sama w sobie zazwyczaj nie jest jakoś okrutnie banalna, także dlatego, że AI kompanów stoi na wręcz śmiesznym poziomie. Ani nie wiedzą co robić (koleś ma jeden czar: leczenie, i ustawiłem mu w menusie "trochę lecz a trochę atakuj", byłoby fajnie jakby gdy ktoś stracił 99% HP ten by go zawsze a nie tylko czasami leczył, zamiast atakować, co nie?), ani nie są konsekwentni w, nie wiem, nie pchaniu się w markowane ataki które ich zabiją. Wiem, że dla niektórych graczy to będzie spora wada: te najtrudniejsze walki szczerze są... łatwiejsze w pojedynkę niż w trzy osoby, bo, zupełnie inaczej niż w oryginale, tutaj właściwie nie ma ataków nie do uniknięcia, tylko te morony są w tym okrutnie słabe, a sterować trójką postaci naraz się przecież nie da. W pewnym sensie tutaj jest trochę naprawdę tak, jak zdaniem naszych forumowych geniuszy ma być w FF7. Tam da się sprawić, żeby wszystkie postaci naraz blokowały, ale tutaj one potrafią same nadziewać się na wraży miecz. Tam siła pewnych ataków jest wkalkulowana w bilans strat, ale tutaj uniki są raczej wymagane, bez nich postaci giną szybko, od kilku ataków. Boże, byłem teraz w lokacji z lawą leżącą czy tryskającą w niektórych miejscach. Zgadnijcie co robią postaci AI. Ogólnie jednak bieganie w tym tempie naprawdę wciąga. Fajnie jest po prostu sobie biec do przodu i siekać. Animacja jest płynna, akcja żwawa, a przestojów nie za wiele jak na dzisiejsze czasy. Dynamikę w walce zapewniają proste combosy (tutaj znaczące bardziej niż w pół-akcyjnych jRPG-ach: przykładowo, ostatni cios combosa zadaje jakieś 4x więcej obrażeń, niż zwykły ciężki atak) oraz potężna siła ataków specjalnych, które tutaj ładują się znacznie szybciej niż w oryginale. Mimo wszystko trochę rozumiem te recenzje, bo z dalszej, zimniejszej perspektywy sam nie mogę jakoś tego opisać ludziom jako must-have'a. Z boku oceniając, nic bijącego rekordy tu niby nie ma. Można to wszystko opisać jako coś, co było gdzie indziej, a tutaj jest niby proste i nie jakoś wiele. Ale jest coś, czego nie czuję w wielu grach z "95 na mecie", fajnie się gra, mam uczucie że dano mi faktycznie pograć w gierkę video zamiast tylko pchać wyreżyserowaną już przez twórców akcję do przodu, i po wielu godzinach nadal myślę sporo o tym, jak fajnie byłoby przejść to jeszcze raz czy dwa innymi postaciami i klasami. Edytowane 3 maja 2020 przez ogqozo Cytuj
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.