Skocz do zawartości

Ależ mnie te trofea wpieniają

Featured Replies

Opublikowano

Z trofeami za online zawsze był ten problem, że te bardziej udziwnione często było trudno wbić normalnie grając, a bardzo łatwo na ustawce.

Ale kiedy to wszystko było nowe, a ja byłem nastolatkiem, to bawiłem się świetnie, chociażby w multi w Saints Row w 2006.

  • Odpowiedzi 133
  • Wyświetleń 12,6 tys.
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Najpopularniejszy posty

  • Ja się szybko odbiłem od osiągnięć, nie wiem ile wtedy miałem lat coś między 16-17. Grałem w pierwszego Dead Rising na X360. Gierkę skończyłem, mega mi się spodobała więc stwierdziłem ,że wbiję całaka

  • Dzięki, ale dzieci graczami chyba nie będą. Wręcz odwrotnie. Nie grają, ja nie gram przy nich i chodzą do prywatnej szkoły, gdzie podpisywałem kontrakt, że dziecaki nie będą siedzieć przed ekranem.

  • Ja bym chciał żeby przewiązywali wagę do zliczania czasu spędzonego z danym tytułem. Uwielbiam tą statystykę i jest dla mnie najbardziej miarodajna jak się bawiłem z daną grą. 

Opublikowano

Bulletstorma tez tak przywrocili. I pewnie kilka innych gierek rowniez.

Na Psnprofile to widzialem rozne debaty odnosnie banow. Jest trofik Run like the wind z GTA5 ktory na ps3 mozna juz tylko wbic poprzez hackerstwo. Tzn hack odblokuje mozliwosc wziecia udzialu w zadaniu ale trzeba je jeszcze wykonac samemu. Wiec sa rozne podejscia czy to ban czy nie. Ale widze ze ludzie nadal w 2025 go wbijaja wiec chyba wyje.bane. Mnie jakis randomowy typ ktorego poprosilem o wlaczenie obsypal sam z siebie jeszcze xp i level 100 wbilem w 30s... Ale do tej pory tez nic mi sie nie stalo. Nie wiem nawet jak by ten ban wygladal, zabiora mi mozliwosc stworzenia gamercarda?

Opublikowano

W ogóle to demonizowanie trofeów mnie trochę bawi, jak sie do czegoś podchodzi z umiarem i zdrowym rozsądkiem, to nie ma problemu, jest tylko fun. Dla mnie tą granicą było to żeby zawsze o tym w co sobie zagram decydowało to czy gra mi się podoba, a nie to jaki ma zestaw trofeów. Trzymałem sie tego bez parcia na gamesscore i dzisiaj na profilu nie widnieją jakieś pomyje pokroju majonezów (oczywiście jeśli ktoś faktycznie lubi majonez i tę grę w związku z tym, i grałby dla beki nawet bez dzbanów, to zwracam honor - z pewnością istnieją takie osoby). Oczywiście ta pogoń za statsami potrafi uzależnić i jak ktoś dał się wciagnąć, a teraz żałuje to lipa, ale luzik - życie toczy się dalej, a przeszłość jest martwa.

EDIT: Mejm, nie mam pojęcia ale pewnie coś na kształt ukrycia twojego profilu na psnprofiles, tak jak swego czasu jakichś tam cheaterów. Hakoom też kiedyś chyba dostał.

Edytowane przez ciwa22

Opublikowano

Już się trochę to demonizowanie uspokoiło, ale od czasu do czasu dalej można znaleźć komentarze, że to idiotyzm, strata czasu, że po co to, a dlaczego

Fajny, opcjonalny, dodatkowo motywujący bajer, z którego można wyciągnąć trochę dobrego, o ile komuś się nie popierdoli w głowie i nie zatraci się w tym wyścigu szczurów klepiąc po 1000 platyn rocznie w Majonezie albo innej Hannie Montanie. Tak długo jak trofikowanie sprawia frajdę bez przeczucia, że traci się czas i że dałoby się w tym momencie pyknąć w coś przyjemniejszego: nie widzę problemu.

Opublikowano
16 minut temu, ciwa22 napisał(a):

EDIT: Mejm, nie mam pojęcia ale pewnie coś na kształt ukrycia twojego profilu na psnprofiles, tak jak swego czasu jakichś tam cheaterów. Hakoom też kiedyś chyba dostał.

Wlasnie chwile poczytalem ze podobno usuna cie z leaderboardu psnp. Mi nie zalezy zeby tam sie z kims scigac wiec niech usuwaja. Smieszne jest ze wbilem to 7 lat temu a dokladnie te same pytania, watpliwosci, dyskusje odnosnie tego trofa trwaja do dzis.

Opublikowano

Jak ktos zbiera trofea i lubi to nic mi do tego niech zbiera wazne by sie dobrze czul

Ja tam mam wywalone ale czasem jest gierka, ktora lubie to sprawdzam czy warto zrobic i jak warto to robie te rzeczy, ktorych bym zwykle nie dotknal

W tym roku zrobilem platyne w Ratchet i Clank na ps4 i byla to dobra zabawa, bo z ta bronia ostateczna, mozna z radoscia gierke konczyc i trzy razy z rzedu

Smieszna sytuacje mialem wlasnie teraz. Bo sa dwie gierki, ktore mnie przesladuja do platyny, a z tego wzgledu, ze je po prostu uwielbiam sa w mojej topce i to bardzo wysoko

Dead Space II to juz sie pogodzilem, ze nie zrobie, chociaz brakuje tylko jednego trofeum wiadomo jakiego ale no ani nie mam ps3 ani nie jestem w sztosie jak wtedy gdy znalem rozlozenie kazdego morfa w gierce

Dark Souls III… no tu juz jest wlasnie przyklad granicy nieprzekraczalnej… :) niby brakuje czterech nagrod, za czary, cuda, zaklecia i pierscienie. No ale ten jebany grind. Ze wlasnie przechodze ten tytul to pomyslalem, e tam zrobie to. Powstal plik dsiii.xls z czterema arkuszami, wszystko uzupelnilem, sprawdzilem co mi brakuje, pozaznaczalem kolorkami sliczniusnie, wyszlo niewiele, ale te przymierza, czytam na reddit, ze trzeba farmic szkieletory z czerwonymi oczyma, nope odwrocilem sie, plik do kosza, raz ze przypomnialem sobie jak kiedys ochoczo rozpoczalem ten grind i co potem sie wydarzylo, a dwa ze tych szkieletorow to by mi sie nie chcialo ubic dwoch a co dopiero kilkaset, za ten czas zdazylbym zaliczyc the order 1886 co czeka w kolejce takze j*bac takie trofea pradem i tez mnie, ze zmarnowalem czas na jakies tabelki z czarami i pierscionkami, tyle o tym ;)

Opublikowano

Demonizowanie osiągnięć, czy nazywanie rakiem uważam co najmniej za śmieszne. Jakby ich obecność w jakikolwiek sposób komukolwiek faktycznie przeszkadzała. Wszystko sprowadza się do indywidualnego podejścia i zdrowego rozsądku, czy też zachowania umiaru i dystansu.

Piszę to, choć wiem, że u mnie samego bywa z tym problematycznie, bo niekiedy chęć zdobycia "kompletu" potrafi niepotrzebnie wydłużyć, albo nawet w skrajnych przypadkach popsuć zabawę - to przyznaję.

W niektórych grach osiągnięcia są fajnym motywatorem do wyciągnięcia z tytułu znacznie więcej, niż normalnie. Czy to za sprawą szukania jakichś sekretów, świecidełek, podejmowania określonych decyzji, pokonania jakiegoś trudniejszego bossa, "lizania ścian", czy nawet zdobycia konkretnego zakończenia, o którym w przeciwnym wypadku moglibyśmy nawet nie wiedzieć.

Dla niektórych graczy może to być swego rodzaju nagroda, czy tam "odznaka" dokonania czegoś faktycznie trudnego. Bo co innego komplet osiągnięć po prostu za każualowe przejście gry, a co innego, kiedy faktycznie sprosta się jakiemuś wyzwaniu. Jeśli jest to coś, czego nie da się łatwo oszukać, to można mieć zarówno satysfakcję z danego osiągnięcia, jak i dowód na jego zdobycie, czy przypominajkę. Na zasadzie "Zrobiłem to. Było ciężko, ale fajnie i mile wspominam".

W obu przypadkach podoba mi się, kiedy osiągnięcia są widoczne na platformie, a nie w grze. Bo np. gry Nintendo często mają jakieś wewnętrzne systemy osiągnięć, ale o ile nie zrobimy sobie zrzutu ekranu, albo nie śledzimy tego tylko sami dla siebie, to po wyłączeniu/pozbyciu się gry nic z tego nam nie pozostaje. No chyba, że zliczony czas gry komuś to odzwierciedli.

Osobiście problemy z systemem trofeów dostrzegam dwa. Tj. przynajmniej takie, na których sam się łapię. Pierwszy, to często zbędne poświęcanie im nadmiernej uwagi, albo tkwiący gdzieś z tyłu głowy pomysł zdobycia "calaka". Czasem jest to fajne, możliwe, osiągalne, a innym razem kończy się tym, że zamiast grać po swojemu przyjmuję jakąś dziwną metodę, taktykę, czy decyzję, robię coś, czego bym normalnie nie robił, tudzież frustruję się nadmiernym grindem, albo kolejnymi czasochłonnymi próbami zrobienia jakiejś pierdoły. No ale tu winić mogę wyłącznie siebie, oczywiście. W końcu nikt mnie do tego nie zmusza, nic nikomu nie mam do udowodnienia, ani nikt mi tego nie wynagrodzi. Kwestia, czy i kiedy uznam, że to wszystko (nie) jest warte zachodu. No bo mam/zrobiłem zarówno fajne, satysfakcjonujące calaki, jak i takie, na które żałuję straconego czasu.

Przykładowo, odświeżałem sobie MGS3 HD parę lat temu i tak sobie ubzdurałem, że "zdobędę platynę". No bo w końcu grę przeszedłem wiele razy już na PS2. No i zdobyłem tę platynę, ale wiązało się to z bardzo, ale to bardzo nienaturalną rozgrywką, zwracaniem uwagi na pierdoły, częstymi restartami itp. Po prostu nie grałem po swojemu, naturalnie, tylko jak z poradnikiem. Jakby cały mój czas gry był dyktowany przez ten bzdurny zamiar zdobycia cyfrowego pucharka. Nie była to dobra zabawa i właśnie ta platyna mi uzmysłowiła, że te "odświeżenie" gry było koniec końców bez sensu. I nie zamierzam tego błędu powtórzyć grając w Master Collection, czy Deltę. Na pewno nie przy pierwszym podejściu.

Drugi problem, również częściowo tkwiący w głowie, ale częściowo po stronie gry, to sama forma osiągnięć danego tytułu. Bo co dla kogo jest faktycznym osiągnięciem? Podam przykład dla mnie bieżący w postaci dwóch wersji Persony 5:

Oryginalna P5 miała osiągnięcia faktycznie wymagające. Zdobycie kompletu przy jednym podejściu chyba nie jest nawet możliwe. Od gracza wymagano pierdół pokroju przeczytania wszystkich książek, wymaksowania statystyk, pokonania opcjonalnych bossów itp. Część sprowadza się do grindu, część do planowania całej zabawy z wyprzedzeniem, a część jest faktycznym wyzwaniem. Zrobiłem ile mogłem i odpuściłem, bo nie była to gra, którą wtedy miałem ochotę powtarzać.

Tymczasem P5 Royal ma tak banalną platynę, że w niektórych aspektach gra nawet nie oczekuje od gracza nic więcej, jak po prostu jej ukończenia. Są tam opcjonalne wyzwania, sekretni bossowie, jak to na serię przystało, ale nie ma za to żadnych "nagród" w postaci achivów. Jestem pod koniec gry i już teraz wiem, że calak to tylko kwestia czasu. No i na mnie działa to jakoś tak, że totalnie nie czuję potrzeby, czy motywacji wyciągać z gry więcej "niż niezbędne". Nie myślę o opcjonalnych bossach i temu podobnych. Bo mózg gdzieś tam będzie widział, że gra jest "ukończona", bo Steam pokaże komplet osiągnięć.

Zależy oczywiście od gry. W niektórych mnie to akurat odpowiada, że nie muszę męczyć się z jakimiś chorymi wyzwaniami. W innych zaś chciałby się właśnie, żeby osiągnięcia odzwierciedlały coś więcej, niż tylko ukończenie gry po linii najmniejszego oporu. Bo często tak to właśnie wygląda, że już odpuszczam, choć mógłbym jeszcze coś porobić więcej. Koniec końców wiadomo, że to od nas jako graczy powinno zależeć, jak się bawimy z danym tytułem, no ale mimowolnie gdzieś te trofea siedzą w głowie.

Jedyne czego szczerze nie pojmuję i raczej już nie pojmę, to wspominane wyżej sztuczne zbieranie platyn, czy nabijanie jakiegoś Gamer Score. Ja nie patrzę na ludzi to praktykujących z podziwem, tylko żalem. Tracenie czasu na jakieś pseudo-gry polegające na klikaniu w słoik majonezu, czy granie w coś, co komuś totalnie nie leży. Co prawda nie moja sprawa, co kto robi w swoim czasie wolnym(?), ale nie zmienia to faktu, że akurat takiego hobby nie pojmuję.

Jedyne, czego bym chciał się pozbyć, czy bym chciał, aby zniknęło, to właśnie te pseudo-gierki, które istnieją tylko i wyłącznie dla banalnych calaków. Nie lubię, jak te śmieci zasyfiają sklepy danej platformy, nic sensownego nie wnoszą, a często jeszcze pozwalają jakiemuś cwaniakowi trochę dorobić. Cały ten chłam wbijający platyny w 5min za cenę 2$ powinien zniknąć całkowicie.

No skomplikowany jest ten stosunek do osiągnięć, ale jako sam zamysł, to mnie one odpowiadają. Tj. wole kiedy są, niż kiedy ich nie ma. A to, czy i ile ich będę zdobywał, oraz czy w ogóle będę im poświęcał jakąś uwagę, zależy tylko i wyłącznie ode mnie. A ja akurat bywam sentymentalny i czasem po prostu sobie odpalam listę osiągnięć na Steam, czy PSN i wracam pamięcią do danych gier, co w nich robiłem, ile czasu spędziłem, jak się bawiłem itp. Podobnie jak zdarza mi się rzucić okiem na osiągnięcia e-znajomych. A i w niektórych przypadkach do gier wracałem po latach, zarówno celem ich odświeżenia, jak i podjęcia próby zdobycia platyny. Przy zdrowym podejściu/rozsądku ja cały ten system postrzegam bardziej jako bonus dla gier, niż cokolwiek negatywnego.

tl;dr achivy spoko jak się gra z głową i nie ma ocd

Opublikowano

Ja lubię acziwki i trofea. Zmieniło to sposób bawienia się grami - jak ze wszystkim, są plusy i minusy.

Powrót do jakiejś gry po 10-15 latach by coś powbijać, zerkanie na timestampy (ostatnio grając w remake Dead Rising sprawdzałem daty moich achievementów z X360, przypominając sobie w jakim miejscu życia wtedy byłem - fajna podróż), przedłużanie sobie zabawy lubianym tytułem (w serii THPS zawsze kładłem laskę na robienie wszystkich gapów, w 1+2 HD machnąłem). Zastrzyk dopaminki widząc, że wyczyściło się wszystko. To jest dla mnie in plus.

Na minus - gry bez achievementów/trofeów są dla mnie teraz kastratami, produkt nie oferuje ficzera, który lubię i sprawia mi przyjemność.

Te wszystkie dzbanki i punkciki i tak koniec końców pewnie zdechną (tak jak i my, nic i nikt nie jest wieczne), wystarczy, że jakiejś firmie się noga powinie ale lubię.

Największą frajdę sprawiało mi to w czasach X360, bo nowość, bo też byłem młodszy i miałem więcej czasu, bo też 'ranking' punktowy miał więcej sensu - gry gdzie wbijało się platynę/calaka w kilka minut to chyba tylko wyśmiewany wielokrotnie ~20 lat temu Avatar na X360. Dziś ranking nie ma już najmniejszego sensu - zerkając na TOPkę graczy Xbox / PS, widzę, że musiałbym większość czasu klepać jakieś gówna.

Lubię sobie zrobić czasem łatwego calaka/platynę, ktoś mi to na forum wytykał ale taka gra musi mieć jakiś gameplay - jeśli jest to prosta gra logiczna, czy wyścigi, czy jakikolwiek arcade - why not. Na co dzień niestety nie mam czasu na to, żeby wsiąknąć w tytuł wymagający pełnego skupienia, a pyknięcie z doskoku w coś, co da mi zastrzyk gameplayu na 15-20 minut to zawsze lekki dopaminowy boost.

Od kilku lat skupiam się bardziej na 'swoich' celach, tzn. jak nie mam na tapecie jakiejś konkretnej gry, to zakładam sobie np. zwiększenie procentu zdobytych osiągnięć na danej platformie w takim i takim stopniu. Wbicie takiej i takiej ilości punktów/dzbanków na jakimś retro sprzęcie - itp, itd.

Gry bardzo się zmieniły na przestrzeni dekad i na przykład z niekłamaną przyjemnością dokańczałem kilka miesięcy Wanted: Weapons of Fate na X360. To nigdy nie był hicior ale autentycznie, przyjemnie mi się odgrzewało takiego akcyjniaka, gdzie po 5h miałem napisy końcowe, a nie byłem na etapie poznawania kolejnej tutorialowej mechaniki.

A że ktoś nie rozumie, kogoś to boli itd. - każdy ma 24h, dla mnie taka forma relaksu jest odpowiednia, ktoś inny woli oglądać telewizję.

Opublikowano

Za grindowanie czegokolwiek w gierce single to bym od razu wyroki stawiał devom i wrzucanie do tego osiągnięcia. Pamiętam, że w sekiro trzeba było grindować mocno dusze by odblokować wszystkie ciosy. Chyba z tydzień nad tym siedziałem pamiętam wchodząc na godzinke dwie i tłukłem mobki.

Dzisiaj już chyba dałbym sobie z tym spokój, tym bardziej, że platynka nie jest jakaś unikatowa (wszystkie gry od FROM akurat mają wysoki procent platyniarzy na psnie). A sama platyna jest upierdliwa.

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

Ostatnio przeglądający 0

  • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.