pawelgr5 1 507 Opublikowano 15 maja Opublikowano 15 maja Dokladnie takie same przemyslenia mialem jak zobaczylem to "spalenie" wioski. Suikoden 2 mial te momenty ktore sie czlowiekowi wryly w mozg. Zwlaszcza ze wtedy taka dosadna przemoc nie byla standardem (np w Finalach wszystko bylo jakies takie grzeczniejsze) - wyjatkiem byly TRPG bo w FFT i Tactics Ogre bylo duzo powazniej niz w calej reszcie. 1 Cytuj
dee 8 816 Opublikowano 15 maja Opublikowano 15 maja W sumie i tak wolę tę przyziemną fabułę ze sprowokowaną wojną niż jakies fantastyczne mambo jambo z wielkim mistycznym złem, więc jak na razie na fabułę nie narzekam. I powiem wam że angielski dubbing jest super, gdy próbowałem na początku japonskiego i ten wywoływał zero podjarki. Cytuj
Killabien 555 Opublikowano 16 maja Opublikowano 16 maja W koncu zaczalem grac i poki co spoko. Dawno nie gralem w takiego rpg ale daje rade. Fajnie czasami zagrac w gre ktora nie probuje byc najlepsza gra rpg, po prostu dobry szpil. Ktos potwierdzi czy te woke localisation to prawda? Gram po japonsku glownie przez to. Cytuj
Shen 9 672 Opublikowano 16 maja Opublikowano 16 maja Cytat Patch Announcement(May 16, 2024 0:00JST) A new patch has been distributed. Platforms: PC, PS5, PS4 Issues resolved: Progression issue that occurs in the main story event if your HQ's development level is 2 or higher. Score calculations in Cooking Battle. Accessory item UI bug. Occasional soft lock when you are playing as Marisa and drop from the giant cogs in Castle Harganthia. Players able to access the Norristar area earlier than intended in New Game+. Minor localization adjustments. PS5 only: Resolution output limited to 1080p instead of 4K. PC & PS5 only: Revised barcode for downloading Season Pass items. Latest versions (May 15 8:00JST): Steam: 14299351 Epic: v1.0.5-p17.7 GOG: v1.0.5-p17.7 PS5: 1.006.000 PS4: 1.06 Update patch for the following platforms will be distributed soon: Xbox PC Game Pass Switch Thank you for your continued support! 8 punkty? Jest season pass? Cytuj
Daffy 10 614 Opublikowano 16 maja Opublikowano 16 maja 7 minut temu, Shen napisał: 8 punkty? Jest season pass? Tak, jakieś duperele teraz i trzy fabularne dlc jak je ukończą 1 Cytuj
pawelgr5 1 507 Opublikowano 16 maja Opublikowano 16 maja Lol nie mialem pojecia. Pewnie nie bede bral bo akurat fabula to tutaj najslabszy element. Chyba ze bedzie mozna dodatkowo jeszcze cos do zamku dobudowac to sie pomysli. Cytuj
Daffy 10 614 Opublikowano 16 maja Opublikowano 16 maja Od dnia premiery jest do kupienia na steam za 109zl i nawet piszą dokładnie o czym będą te fabularne dlc Spoiler W przepustce sezonowej znajduje się następująca zawartość: – 3 oryginalne tapety autorstwa Junko Kawano – rozszerzenie fabularne: Rozdział Seigna (Q4 2024) - W tym rozszerzeniu fabularnym zanurzysz się w sadze i spojrzysz na wydarzenia z perspektywy Seigna i tych, którzy porzucili grupę Nowy, aby zająć się pewnym „kłopotem” w Imperium Galdeańskim. Co wydarzyło się w imperium w czasie po rozstaniu bohaterów i jakie sekretne role przyjęli Seign i jego sojusznicy, gdy wpływali na rozwój wydarzeń zza kulis? – rozszerzenie fabularne: Rozdział Marisy (Q4 2024) - W tym rozszerzeniu, którego akcja rozgrywa się przed wydarzeniami przedstawionymi w epickiej sadze gry Hundred Heroes, dowiesz się więcej na temat losów Marisy jako Strażniczki. Historia opowiada o spotkaniu Marisy z zaczarowaną dziewczyną zafascynowaną starożytnymi czasami, która z czasem staje się jej ukochaną towarzyszką. Akcja rozgrywa się w bujnym Wielkim Lesie i tajemniczych Runicznych Kurhanach. Czyhają tam tajemnicze i groźne moce, a bohaterki mają za zadanie poznać sekrety dotyczące „Dziecka Run”. – rozszerzenie fabularne: Rozdział Markusa (Q4 2024) - W tym rozszerzeniu fabularnym Markus, Carrie i Nowa zamierzają zbadać fascynujące odkrycie. Anomalia zwana „Wypaczeniem Menhira” odblokowała tajemniczy portal. Trójka bohaterów podróżuje wspólnie i przygotowuje się do wyprawy do wymiaru po drugiej stronie portalu. Jakie skrywane prawdy uda im się odkryć? Być może zdobyta wiedza rzuci nieco światła na zagadkową tajemnicę Markusa i sprawi, że na jaw wyjdą dawne sekrety. Bohaterowie przezwyciężają nerwy i z zapartym tchem ruszają w niezwykłą podróż. – 1 pakiet przemiany kwatery głównej (złota i różowa farba elewacji kwatery głównej). (Q4 2024) Cytuj
Shen 9 672 Opublikowano 16 maja Opublikowano 16 maja Zanim wyjda te dlc to pewnie dawno gre skoncze i puszcze to żyda. Chyba, że beda dostepne w postgame i bedzie mozna wrocic nawet po przejsciu fabuły. Cytuj
Kmiot 13 836 Opublikowano 16 maja Opublikowano 16 maja DLC były uwzględnione w jednym z progów na Kickstarterze, więc było o nich wiadomo od początku. Pytanie czy zrobili coś od zera, czy po prostu wykroili z gry. Cytuj
Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. Kmiot 13 836 Opublikowano 25 maja Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. Opublikowano 25 maja Nie jestem do końca pewien, ale to były okolice lat 2000/01. Ferie zimowe w szkole, ale ja i tak wstałem przed siódmą rano, cały w skowronkach. Sobota, dzień giełdy, dzień nowej gierki za kieszonkowe wyłudzone od mamy. Detale przez te lata mi się zatarły, ale wróciłem do domu z Suikodenem II na pirackiej płytce. Strzał dość ryzykowny, bo gier z tego gatunku wcześniej nie tykałem, ale akurat ten tytuł wrył mi się mocno w pamięć, bo 27 numer PSX Extreme zabrałem ze sobą na zagraniczny wyjazd i nudów przeczytałem go od deski do deski z 15 razy. Była tam m.in. bardzo entuzjastyczna recenzja Suikodena II autorstwa Kaliego i zapewne to zaważyło, że postanowiłem grze dać szansę, gdy tylko ujrzałem ją w giełdowym katalogu. Zadowolony, ale też pełen wątpliwości od razu po powrocie do domu zasiadłem przed moim telewizorem “z dupą”, płytka zawirowała w konsoli i… grałem z przerwami na siku i przegryzkę jakieś 18-20 godzin, nie zmyślam, siedziałem do nocy. Zadziała się magia, byłem Suikodenem II całkowicie zafascynowany i zaangażowany w rozgrywkę od pierwszych godzin. To był ten moment, gdy uświadomiłem sobie, że odnalazłem gatunek gier, który natychmiast muszę nadrobić, który mogę pokochać, a on mi odwzajemni uczucie wspaniałymi chwilami. Mamy rok 2024, ukazuje się Eiyuden Chronicle: Hundred Heroes, którego inicjatywę swego czasu wsparłem nawet na Kickstarterze, a wspominam o tym wyłącznie dlatego, że był to mój pierwszy i dotychczas ostatni raz, gdy pokusiłem się o taki znaczący gest. Mimo że grę miałem już przed premierą (dziękuję Pan Perfect Blue), to z odpaleniem jej i tak powstrzymałem się do… sobotniego poranka. Trochę nawet żałowałem, że na giełdę nie musiałem już iść, ale było prawie jak wtedy! Co prawda 18-20 godzin cięgiem tego dnia z grą jeszcze nie spędziłem, ale potem przyszła “majówka” i 12-14 godzinne partie zaczęły się zdarzać. Utknięcie przy grze do 3 w nocy to coś, co już dawno mi się nie przytrafiło, a tutaj znów poczułem się jak ten szczyl, co ma w szkole zimowe ferie, więc żadnych obowiązków i można cieszyć się grą, beztroskim życiem gracza. Dobra, co ty mi tu Kmiocie pierdolisz za łzawe kawałki, dawaj konkrety o grze. Już podaję, chciałem tylko podkreślić doniosłość chwili. Intro bardzo stara się nawiązać walkę z tym kultowym, rozpoczynającym przygodę w Suikodenie II. Prawie mu wychodzi, choć odrobiny epickości brakuje. Niemniej utwór muzyczny jest niczego sobie, zresztą potem pojawi się również w samej grze, by podkreślić najistotniejsze momenty fabularne i tam sprawdza się chyba nawet lepiej, niż w animacji otwierającej. Rozgrywka początkowo nie ma prawa porażać. Jest solidnie, ale bez błysku. Dostajemy ściśle określoną drużynę i ruszamy na nasze pierwsze zadanie. Od tego momentu Eiyuden (będę skracał tytuł do pierwszego członu) zaczyna subtelnie szarpać struny nostalgicznej gitary. Żadnych gwałtownych ruchów, sama delikatność. Bez wątpienia pierwszym, co przywoła miłe wspomnienia “starych” graczy będzie walka. Jest bowiem na wskroś suikodenowa i wręcz bezczelnie kopiuje tamte mechaniki. Sześciu wojowników, dwa rzędy, combosy drużynowe, tryb auto battle, nikt tutaj specjalnie nie eksperymentował, nie igrał z ogniem i uczuciami fanów. Jest po prostu piękniej, dźwięczniej, spektakularniej wizualnie, a najczęściej wybierana opcja “auto walki” doczekała się możliwości skrupulatnego ustawienia tego, jak mają zachowywać się konkretni wojownicy, więc nawet w tej warstwie nie jesteśmy skazani na kompletną losowość. Eiyuden w tak wysokim stopniu szanuje tradycję, że wciąż funkcjonują tutaj random encountery, których uniknąć nie sposób, nawet jeśli przeciwników znacząco przerastamy poziomem siły. Ekran walki i tak się wczyta (na PS5 to raptem 3 sekundy, ale na Switchu ponoć znacznie gorzej), a my będziemy mogli albo zmasakrować wroga w trakcie jednej tury, albo łaskawie puścić go na wolność. Rozumiem ideę nawiązania do klasyki, ale nie do końca pochwalam. Należę do wyjątkowo cierpliwych graczy, do wielu archaizmów jestem w stanie szybko przywyknąć i je dobrze trawić, ale to nie zmienia faktu, że pozostają uciążliwe i najzwyczajniej w świecie niepotrzebne w momencie, gdy technologia pozwala ich po prostu uniknąć. Niemniej sam system walki uważam za bardzo satysfakcjonujący, choć może wkład w to ma również nostalgia, nie wiem, pewnie tak. Pomimo, że samych starć i animacji ataków nie sposób przyspieszyć, to są wystarczająco dynamiczne i miłe dla oka, że nawet po stu godzinach gry potrafiłem bez obrzydzenia zawiesić na nich oko. Podrzędnych przeciwników możemy napotkać blisko 200 rodzajów, więc jest obficie (niektórzy zgodnie z japońską szkołą designu to nadają się do przytulenia, a nie do bicia), ale to i tak nie pozwoli uniknąć dużej powtarzalności. Znacznie lepiej prezentuje się lista bossów, a co więcej, starcia z nimi często są dodatkowo okraszone różnymi gimmickami, które nadają im jeszcze więcej niepowtarzalności. Losowe walki napotkamy standardowo - na mapie świata i w dungeonach. Ta pierwsza jest w sumie kompletnie przeciętna, więc w udany sposób nawiązuje do pierwszych Suikodenów. A że dzieli ją od nich ćwierć wieku, to już osobna kwestia. Coś, co wtedy było wystarczająco okej, teraz jest (a przynajmniej bywa) pustą przestrzenią, fragmentem w którym po prostu trzymamy kierunek na gałce czekając, aż nasz ludzik dobiegnie do kolejnego miasta, a w międzyczasie “przewiniemy albo przeklikamy” kilka losowych walk. Zdecydowanie brakuje na tej mapie świata tajemnic do odkrycia, choćby głupich skrzynek do otwarcia, już nie wspominając o dodatkowych lokacjach. Fakt, że możemy się natknąć na ukryte łowisko ryb to zdecydowanie niewystarczający argument. Więc mapa świata jest, bo być musiała, ale najwyraźniej kompletnie nikt się nie zastanowił nad tym, jak ją uatrakcyjnić gameplayowo. Dużo lepiej wypadają dungeony. Te pokusiły się o pójście z duchem czasów i nieco ewoluowały. Przede wszystkim są urozmaicone wizualnie i chyba nie zdarzy się nam eksplorować dwóch bardzo podobnych miejscówek. Są bardzo charakterystyczne, większość z nich oferuje również specyficzne gimmicki czy mechaniki, czasem jakieś logiczne zagadki, innym razem niebanalne patenty. Jasne, że konstrukcyjnie zwykle nie porażają i są prostymi labiryntami, do których od startu mamy mapę, a czasem elementy otoczenia zasłaniają kamerę, ale generalnie doskonale spełniają swoje zadanie i są jednym z tych elementów gry, które przeskoczyły swoje wzorce z wcześniejszych Suikodenów. To może coś o oprawie? Ta jest… bardzo ładna. Nie określę jej piękną, bo bywa nierówna. Czasem zachwyciła mnie detalami, starannością, artyzmem, a chwilami wręcz obrażała moje poczucie estetyki mało atrakcyjnymi teksturami, umownością i bezbarwnością. Nie jestem też fanem tego wąskiego fokusu kamery, gdzie wszystko co poza zasięgiem dziesięciu metrów od postaci jest kompletnie rozmazane i niewyraźne. Początkowo męczyło mi to wzrok, później nauczyłem się kwestię ignorować, ale wciąż nie potrafiłem się do tego przekonać. Jeśli miałbym wskazać jakiś wybitny element, to z pewnością wyróżniłbym rewelacyjne projekty postaci. Wersje “sprite” ociekają detalami, widać na nich każdą bliznę czy klamrę od paska i są szalenie starannie animowane. Kapitalny poziom trzymają również portrety postaci, coś, co zawsze ubóstwiałem w pierwszych dwóch Suikodenach tutaj wspina się na absolutne wyżyny. Zresztą dział kreacji postaci odjebał iście perfekcyjną robotę, kłaniam się w pas. Również do udźwiękowienia i dialogów nie mam żadnych zarzutów. Pewnie, że przy takiej ilości postaci niektóre mogą irytować, ale kurde, każdy potencjalny rekrut czy bohater jest “jakiś” - czasem ma niepodrabialny akcent, innym razem niecodzienną manierę wypowiedzi, ale nie przestawałem z zaangażowaniem ich słuchać. Swojego głosu nie mają tutaj wyłącznie zwykli i nieistotni mieszkańcy miast oraz wiosek, więc wysiłek wart docenienia. Nieco, ale nie jakoś dramatycznie, zawiodła mnie muzyka. Uważam, że jest dobra, ale trochę brakuje jej… nie wiem… ładunku emocjonalnego. Nie naprzykrza się, ale też w zbyt wielu momentach nie wyróżnia. Bez wątpienia ma kilka udanych utworów, ale kompozycjom Miki Higashino mimo wszystko nie dorównuje. One dźwięczą mi w głowie do dzisiaj, te z Eiyudena przemknęły gdzieś obok. I tak sobie klikam o podstawowych mechanikach i aspektach gry, raczej nic nie zdradza mojego entuzjazmu. Ten przychodzi nieco później, gdy już docieramy do kluczowego momentu, po którym zaczynamy dysponować własną siedzibą. To tak naprawdę w tych przełomowych chwilach na dobre rozpoczyna się każdy Suikoden i nie inaczej jest w przypadku Eiyudena. Gruzy, które na początku stanowią nasz nowy dom, z czasem zaczną nabierać kształtów, kolorów i życia. Wraz z rekrutacją kolejnych bohaterów puste dotychczas zakątki będą się zaludniać. Mury naszej początkowo zrujnowanej twierdzy znów zaczną błyszczeć i nabierać pełnych kształtów. Pojawią się piękne draperie, posągi, strażnicy, cywile będą się coraz tłoczniej gromadzić w uliczkach. To wszystko jednak nie przyjdzie samo z siebie. Potrzebne jest nasze zaangażowanie. Ruszamy więc w świat w poszukiwaniu rekrutów, którzy w jakimś stopniu ubarwią naszą siedzibę. Większość z nich będziemy mogli również wcielić do bitewnego party, co pozwoli nam pięknie eksperymentować ze składem. Niektórzy z rekrutów zajmą się sprawami czysto organizacyjnymi - otworzą odpowiednie sklepiki czy pozwolą brać udział w licznych minigierkach. Część towarzyszy będziemy mogli również zabrać do drużyny w ramach wsparcia - kogoś, kto nie bierze czynnego udziału w walce, ale oferuje innego rodzaju buffy. W sumie klawa rzecz, bo często w tej kwestii przyjemnie szło pokombinować. A jak przebiega ta cała procedura rekrutacji? Zgodnie z tradycją serii - różnie. Czasem wystarczającym wyzwaniem jest samo zlokalizowanie postaci, a ta przyłącza się do nas po dwóch zdaniach namowy. Innym razem trzeba wykonać dla niej jakiegoś prostego questa z gatunku “przynieś, wynieś, pozamiataj”. Jednak niekiedy trafiają się rekruci, których wymagania obejmują całkiem obszernych starań, łącznie z zaliczeniem opcjonalnego dungeona, którego w przeciwnym razie byśmy po prostu ominęli. I Jezu przenajświętszy oraz Maryjo, matko Jezusa przenajświętszego, jaka ta zabawa z wcielaniem kolejnych postaci potrafi być angażująca. To właśnie ona potrafiła mnie kompletnie zassać na grube godziny, sprowokować do biegania w kółko po już doskonale znanych lokacjach w poszukiwaniu kogoś nowego, kto się tam pojawił po ostatnich przełomowych wydarzeniach fabularnych. Trudno mi będzie tutaj oddać tę satysfakcję, gdy po ponownej eksploracji już zaliczonego dungeona odnajduję kolejnego potencjalnego rekruta. Z drugiej strony muszę przyznać, że obok jednego przebiegłem zapewne kilkakrotnie i go nie zauważyłem, więc bądźcie czujni, bo potrafią się kamuflować. Jak wspomniałem, nowi rekruci to przede wszystkim nowa siła bitewna gotowa do wcielenia, ale niektórzy oferują też minigierki, które pełnią rolę czysto rozrywkową. Jest więc karcianka, całkiem zresztą przyjemna, choć mając odpowiednio mocny deck nie trzeba nawet za dużo myśleć. Jest oczywiście łowienie rybek, choć w mojej opinii bardzo rozczarowujące, bo sprowadzające się do kliknięcia jednego przycisku w odpowiednim momencie. Potencjał był na dużo więcej, tym bardziej, że wykreowano prawie setkę gatunków ryb do złowienia. Są wyścigi… jajek na nogach. Całkiem atrakcyjnie zrealizowanych, ale dość powtarzalnych i bezmyślnych. Będą też tradycyjne konkursy kulinarne, które znów miały potencjał, ale został on zmarnowany. To wynika zapewne z jakichś bugów, bo autorzy w kolejnych patchach to naprawiają, co nie zmienia faktu, że ja chyba wszystkie konkursy wygrałem jednym i tym samym zestawem potraw. Nie podam go, by nie psuć Wam zabawy, a poza tym to już mogło się zmienić wraz z kolejnymi łatkami. Co tam jeszcze? Jest teatr, w którym mamy kilka klasycznych opowieści w rodzaju Czerwonego Kapturka czy Kopciuszka, w którym możemy naszych rekrutów zmusić do wcielenia się dość niecodzienne role. I co mi niezmiennie imponuje, to fakt, że każda z postaci wydaje się mieć nagrane kwestie dialogowe gdy np. szczeka, albo jest babcią Czerwonego Kapturka. Są jeszcze Bączki, czyli mocno uproszczona idea Pokemonów, której mechaniki do końca chyba nie rozumiem, ale to nie przeszkadzało mi wygrywać kolejne pojedynki. Z niektórymi z tych minigierek wiążą się nawet osobne side questy oraz wątki fabularne, więc zajęć nie brakuje, choć jeśli nie celujesz w wyciśnięcie z gry wszystkich soków, to po sprawdzeniu i chwilowej zabawie bez wyrzutów sumienia możesz odpuścić. Odpuścić nie możemy fabuły głównej, która ma znaczny problem, by dorównać klasykom. Ten fakt, obok muzyki, boli mnie w Eiyuden najbardziej. Co prawda gołym okiem widać inspiracje wątkami z Suikodena I & II, niektóre relacje to wręcz kopie tamtych, ale bez wątpienia opowieść została ugrzeczniona. Brakuje mi w niej dramatycznych zwrotów fabularnych, przełomów, choć całość przebiega w dobrym tempie i śledzi się ją w przyjemnością. Niemniej nawet te potencjalnie burzliwe fragmenty bywają tutaj spłaszczone do konkluzji w rodzaju “wszyscy wyszli z tego cało”, więc biorąc pod uwagę klasyczne części serii czułem delikatne ukłucie rozczarowania. Dla porządku wspomnę jedynie, że Eiyuden ma niemały problem z balansem poziomu trudności. Bardzo łatwo zepsuć sobie wyzwanie, szczególnie gdy w zamku odblokujemy sekretne pomieszczenie w lochach - nie idźcie tam przed ukończeniem fabuły, bo końcówka będzie banalna! Poza tym magia wydaje się zbyt słaba w stosunku do punktów many, które trzeba na nią wydać, ale to może się zmienić w trakcie kolejnych łatek. I teraz tak. Gdybym chciał być rzetelnym recenzentem stawiającym na uniwersalne i obiektywne metody oceniania, to musiałbym wytknąć grze uciążliwą archaiczność oraz toporność w wielu elementach. Bo Eiyuden robi absolutne minimum, by do siebie przekonać graczy pozbawionych nostalgicznej traumy za epoką pierwszego PlayStation oraz by zachęcić do siebie współczesnych klientów, których oczekiwania są zupełnie inne. Brutalnie rzecz ujmując - gra będzie miała ogromny problem, by zaimponować odbiorcom, którzy na plecach nie dźwigają bagażu tęsknoty za Suikodenami. Oni bezlitośnie wytkną grze wszelkie wady i zapewne będą przy tym mieli świętą rację. Sam nie potrafię udawać, że nie dostrzegam licznych oraz oczywistych wad tej gry, jednocześnie jako jedna z nielicznych była w stanie wskrzesić we mnie uczucie, którym kiedyś darzyłem gatunek jrpg-ów, a ono od wielu lat było praktycznie uśpione. Przy Eiyudenie byłem w stanie spędzić kilkanaście godzin, robiąc niezbędne przerwy wyłącznie na czynności fizjologiczne. Pozwoliłem całkowicie się wciągnąć tej całej mało wyszukanej zabawie w bieganie za rekrutami, przepisami na potrawy, książkami, ekwipunkiem ze skrzynek. Najprawdopodobniej wziął górę wyjątkowy eskapizm, który w 2000 roku był tak łatwo osiągalny, a teraz potrzebuje mocno niecodziennych okoliczności, by się uaktywnić. I takie okoliczności najwyraźniej się wydarzyły w moim przypadku. I znów zadziała się magia. I znów zatęskniłem za tamtymi jrpg-ami, nabrałem na nie apetytu, odżyły ciepłe uczucia, poczułem się jak tamten szczyl chętny do poznawania kolejnych gier z gatunku. Mija już przeszło tydzień po moim ukończeniu gry i nawet chętnie bym do niej wrócił, ale nie mam powodów - po 130 godzinach i platynie osiągnąłem wszystko. Niczego nie żałuję, ale wciąż tęsknię. 7 4 Cytuj
Daffy 10 614 Opublikowano 26 maja Opublikowano 26 maja Już to kilka razy pisałem że podsumowania robi rewelacyjne. My mamy Kmiota, na nikogo forum jest Tawornica, obaj zaginają wielu opłacanych recenzentów w tej branży 1 Cytuj
Kmiot 13 836 Opublikowano 27 maja Opublikowano 27 maja Cytat z "właśnie ukończyłem", ale nie chcę tam zaśmiecać detalami. 20 godzin temu, dee napisał(a): Kmiot szacunek, ale powiedz jaki procent zagwozdek rozwiązałes sam? A ile dzięki kombo google+youtube Jakby nie yt to w życiu bym nie złowił ryby dla typa który blokuje duża część drzewka rozwoju po prawej stronie. Obok tego yebanego lowiska przeszedłem dobre kilka razy, widocznie o kilka pikseli za daleko, by zaznaczyło A ile czasu straciłem nas innych łowiskach w najbardziej chuyowym wedkarskim minigame od lat to wolę przemilczeć Ale mimo zjebanych decyzji gamedesignerskich, "E Ch"i tak jest przyjemnie odswiezającym kozakiem Oczywiście, że do platyny/calaka to z poradnikiem na kolanach, bo niektóre motywy są tak zakamuflowane, że bez pomocy internetu spędziłbym w grze dwa razy tyle czasu. A i tak bez gwarancji, że sam na to ostatecznie wpadnę. Ryby to jeden z przykładów, ostatnie 5-6 okazów to już z google łowiłem. Jeszcze większe spierdolenie jest w przypadku przepisów kucharskich, bo niektóre spawnują się losowo w wybranych sklepikach (podobnie jak scenariusze teatralne, ale tych jest raptem 4-5 sztuk), a asortyment zmienia się tam co pół godziny gry, więc bez wiedzy w której wiosce szukać to można błądzić bez końca, zanim jakimś fartem zbierze się komplet. Co więcej, niektóre przepisy pojawiają się u NPCów dopiero po istotnych zdarzeniach fabularnych, więc cóż - trzeba wracać do już odwiedzonych lokacji i domów, by przepytać wieśniaków ponownie. Do platyny/calaka trzeba też odnaleźć wszystkie skrzynki na świecie i chociaż byłem z tym okropnie skrupulatny, to na koniec i tak zabrakło mi trzech sztuk spośród 250. I teraz nawet z poradnikiem na kolanie problemem jest domyślić się, które ominąłem. Oczywiście były bezczelnie ukryte i zasłonięte elementami otoczenia, bo dlaczego nie? Dodatkowo kilkanaście z nich spawnuje się losowo w random encounterach i choć wiele wpadło przy okazji zwykłej gry, to kilku skrzynek trzeba szukać w konkretnej lokacji, a nawet pomieszczeniu. Nie ma jednak gwarancji, że odpowiednia walka zespawnuje się od ręki, więc trzeba biegać w kółko i cierpliwie czekać. Bez pomocy google to byłaby katorga namierzyć niektóre skrzynki. Podobnie ze zbieraniem kolekcji "bączków", bo te dropią losowo z konkretnych przeciwników, ale to można akurat zweryfikować w bibliotecznej encyklopedii, o ile tylko już tego przeciwnika raz pokonałeś. Nieco gorzej jest ze zlokalizowaniem trenerów rozsianych po świecie, bo wielu z nich to zwykli wieśniacy, więc trzeba zagadywać z każdym i patrzeć czy chcą grać. To akurat udało się ogarnąć samodzielnie, choć notowałem sobie ich miejscówki od początku, bo nie wszystkich szkło pokonać "z marszu" - mieli za mocne bączki na ten moment gry - i trzeba było wrócić do nich później. Kwestia czasu i cierpliwości. Co tam jeszcze zjebane było? Scenki w gorących źródłach to też metoda "a może ten skład? a może ten?" i tak do skutku, aż odblokuje się 40 dialogów. Wyścigi jajek też grind, czasochłonny i dość żmudny, na szczęście nieco przyspieszony przy pełnym ulepszeniu przybytku (i dopiero wtedy polecam się za to brać). Ale przynajmniej nieco emocji i wkurwienia było przy najtrudniejszych wyścigach. Karcianka? Ufff, pokonać w karty wszystkie zrekrutowane postaci to żaden większy problem, bo to głąby, ale całość jest znów okropnie czasochłonna. Ponad 100 gier (nie zdradzę ile konkretnie, ale pomimo tytułu gry - bohaterów jest "nieco" więcej, niż stu) i każdemu trzeba poświęcić 4-5 minut na partyjkę. Matematykę zostawiam wam. Lepiej nie zostawiać sobie tego na koniec i grać w miarę na bieżąco. Jest jeszcze handel oczywiście i konieczność zarobienia miliona waluty tylko na kupowaniu tanio i sprzedawaniu drogo przedmiotów, które w grze nie pełnią żadnej innej roli. Placówek handlu na całym świecie jest chyba 8, każda z własnym asortymentem i cenami, więc można to ogarnąć samemu odpowiednio notując sobie pułapy cenowe artykułów i kupować pierdoły tam gdzie tanio, by sprzedać je naiwniakom w innej wiosce za 500% ceny. Milion baqua leci jak krew z nosa, ale przynajmniej nie ma w tym losowości i jak się opanuje schemat najdroższych oraz najbardziej dochodowych towarów, to można się dorobić. Natomiast nie ma sensu sugerować się tymi kolorowymi strzałkami, bo one symbolizują nieistotne wahania ceny. Należy całkowicie polegać na własnych notatkach, albo po prostu znaleźć metodę na googlach. No i lepiej skupić się na tych najdroższych fantach (diamenty, perły, na pewnym etapie pojawią się wyjątkowo drogie kimona czy wallscrolle). Zebranie kompletu run i runeshardów to też potrafi być uciążliwe. Kluczowe jest, by ich nie sprzedawać i magazynować (przynajmniej po jednej sztuce) w zamku, bo na koniec gry znacząco ułatwia to namierzenie tych run, których mam brakuje do kompletu. A zdobycie niektórych to dość problematyczna kwestia, bo nie sposób ich kupić, więc bez pomocy internetu może to potrwać (np. ten arabski NPC, z którym trzeba zagadać kilka razy w różnych lokacjach). Ale znacznie trudniej będzie określić KTÓRYCH nam brakuje, dlatego przede wszystkim magazynujcie przynajmniej po jednej sztuce. Wszystkich run jest 119, ale co ciekawe unikatowe runy postaci (te, których nie można zdjąć) się nie wliczają do listy. Gra wielu rzeczy nie ułatwia, bo o ile ryby czy przeciwników możemy zweryfikować w bibliotece i widzimy ilu nam brakuje, tak z runami, trenerami bączków czy tymi przeklętymi skrzynkami nie mamy już takiego komfortu, bo wewnątrz gry nie mamy żadnej listy. Ma szczęście przy potencjalnych rekrutach możemy się wspomóc sugestiami wróżki i nie musimy biegać po całym świecie jak kura bez głowy, bo brakuje nam 2-3 sojuszników. Aha, powodzenia z szukaniem jednego z przeciwników do encyklopedii, bo skurwysyn jest tak zakamuflowany, ze w życiu bym go sam nie odnalazł xd Generalnie calakowania tej gry nie polecam, chyba że ktoś ma ciągoty masochistyczne. Sam bym tego nie robił, ale to Eiyuden i obiecałem sobie wycisnąć z tej gry wszystko. Jesli mimo to ktoś zamierza się szarpnąć, to najlepiej poczekać z wszystkim na endgame/postgame. No i co kilka godzin zakładajcie nowego save slota, bo jest fabularny "point of no return", po przekroczeniu którego nie zrekrutujemy kompletu postaci. 1 Cytuj
Daffy 10 614 Opublikowano 27 maja Opublikowano 27 maja Sygnalizowany jest ten punkt? Do tego momentu nie ma postaci, którą mogliśmy pominąć? Cytuj
Shen 9 672 Opublikowano 27 maja Opublikowano 27 maja Sprawdzałem to, bo nie chciałem grać z opisem na kolanach, niby ostatnia postać jest do pominięcia, jeśli nie zwerbowaliśmy wszystkich pozostałych, ale to niby sam koniec gry przed ostatnią bitwą. Gram sobie na ten moment na luzie, bo raczej nie zblizam sie do konca jeszcze. 1 Cytuj
Kmiot 13 836 Opublikowano 27 maja Opublikowano 27 maja 1 godzinę temu, Daffy napisał(a): Sygnalizowany jest ten punkt? Do tego momentu nie ma postaci, którą mogliśmy pominąć? Niespecjalnie. Dlatego warto robić save sloty. Unikając spoilerów fabularnych zdradzę jedynie, że tym momentem jest chwila, gdy Nowa będzie poproszony o podjęcie ważnej decyzji, a zanim ją podejmie to będzie zmuszony się pokręcić po zamku i pogadać z ludźmi. W tych okolicach trzeba być czujnym i zrekrutować wszystko, co możliwe (warto zerknąć na listę do wróżki). Jest też ponoć możliwość soft locka i na tym etapie "point of no return" nie zdołamy już zrekrutować jednej postaci, dlatego warto to zrobić wcześniej. Jakiej postaci? Nie zdradzę oczywiście, ale zasugeruję zainteresować się questem Marissy, gdy ta pojawi się w naszym zamku i będzie stała pod ścianą na pierwszym piętrze. Później w trakcie "point of no return" nie będziemy mogli jej wziąć do party (utknie w sali narad, czekając na naszą decyzję, hehe), a bez niej w party nie zrekrutujemy wspomnianej postaci. Trochę to zagmatwane, ale dacie radę. I to nie jest jeszcze wcale taki koniec-koniec gry. Po tym punkcie bez powrotu jest jeszcze trochę fabuły. 1 Cytuj
Daffy 10 614 Opublikowano 28 maja Opublikowano 28 maja Dla grających na pc/deck itp polecam bardzo tego moda https://www.nexusmods.com/eiyudenchronicle/mods/3 Wsparcie do różnych proporcji ekranu (nawet ultra wide), poprawiona koszmarna rozdzielczość cieni w całej grze, można przyspieszyć poruszanie się bohaterów czy tempo walk (osobno do manual i auto battle) i wiele innych Cytuj
dee 8 816 Opublikowano 28 maja Opublikowano 28 maja Skończyłem gierkę z oszałamiającym 340/1000 GS i jak sobie pomyslę, że miałbym to masterować Cytuj
Shen 9 672 Opublikowano 29 maja Opublikowano 29 maja Kolejny update https://support.505games.com/support/solutions/articles/150000183903 Cytuj
Shen 9 672 Opublikowano 21 września Opublikowano 21 września Skończyłem nareszcie. Po początkowym zachwycie niestety im dalej tym gorzej. Sporo drobnych rzeczy mnie irytowało, cały czas miałem poczucie, że gram w niedokończony produkt. -Balans w tej grze nie istnieje, combo skille są bezużyteczne, nie wiem czy wszystkie, ale te co testowałem zadawały takie obrażenia, że lepieja atakować każdą postacią osobno. -Magia bezuzyteczna przez jakies 90% gry, moze poza leczącą. Pod sam koniec dopiero zrekrutowałem typa, co jednym czarem zadaje 5x takie obrazenia co najsilniejszy fizyczny dps, ale po 4 czarach nie ma mp, a mana potek nie mozna kupic, z wyjatkiem takich, co regeneruja 45mp a czar chyba kosztuje 120. -Wiekszosc postaci też do niczego sie nie nadaje, a te co zabieraja 2 sloty w party wcale nie nadrabiają swoich rozmiarów siłą i lepiej wziąć na ich miejsce dwoch innych bohaterow. -Mini gierki też słabizna, karcianka jeszcze ujdzie, troche pograłem, ale puszczanie bąka to chyba najsłabsza poboczna aktywnosc z jaka mialem stycznosc w jrpg. -Wiecznie zawalone inventory, przedmioty automatycznie odkladane do skarbca gdy wchodzimy do zamku, ale nie da sie ich z tego skarbca juz potem wyjac, nawet jak sa potrzebne do jakiegos questa i trzeba ich szukac od nowa po swiecie i bron boze nie wracac do kryjowki w miedzyczasie. -Skille/przedmioty/runy w niektorych przypadkach zle opisane albo niezbyt dokladnie, musialem się posiłkowac google, tak samo z tym jakim żywiołem jaka postać najlepiej współgra. -walki z bossami, zmarnowany potencjał, kilku miało jakieś ciekawe mechaniki, ale niewielu, a jeden był zwyczajnie irytujący, losowo pojawiał się z lewej strony lub prawej i trzeba było zgadnąć, chybiłem za kazdym razem az do konca walki -bitwy armii, tu nawet nie wiem czy jakas taktyka jest potrzebna, wybieralem tylko akcje do przodu i atak i wygrałem wszystko jak leci Kurde nie chce mi sie dalej wymieniac, bo jeszcze troche tego jest, mam wątpliwości, czy twórcy w ogóle przeszli swoją gre w całości. Zebrałem wszystkich bohaterów, żeby mieć happy ending, ale nie ma bata, że wbije platyne. 7-/10 mogę dać, bo to chyba małe studio i budżet tam też pewnie niewielki, może nastepny projekt im wyjdzie bardziej dopracowany. 3 Cytuj
Basior 1 109 Opublikowano 22 września Autor Opublikowano 22 września Ja próbuję na nowo, na słiczu. Jezu to wchodzenie do menu nadal muli. Maga tak jak piszesz @Shen bez sensu. Wlasciwie atak, skill, nooo czasem gimmick te sloty na skille też z dupy. Ogólnie pewnie trochę rzeczy można by było zlac i o gorsze od Suiko, ale całość.... No serio to nie jest gorsze o poziom ale o kilka. I nie rozumiem jak będąc fanem oryginału się z tego cieszyć. To jest gorzej zrobione jak Bloodstain w stosunku do Castlevani. Fabuła, jej infantylność (poziom mniejszy nawet od Tierkreis, a to było dno, nawet 4 miała lepsza), bohaterowie średnio że sobą powiązani (gorzej jak 3, gdzie też wszystkich 3 jakoś tak w sumie mało co łączyło), magia, ktora nic nie daje, te gówn'iane minigry, brak poczucia uczestnictwa w czymś wielkim, puste miasta, ten infantylne wstawki z ludźmi z kickstartrra (mordy ludzi na obrazach i że to jest John Smith), muza też średnia. Chyba nie dokończę tego. Nawet bym nie zaczynał, ale miałem trochę czasu, brak PS5, bo wyjazd i czekam na Zelde. Nie wiem może Murayama był za mocno chory i nie trzymał poziomu fabuły, może wcale to nie on sprawił że S1/2 były dobre, może się wypalił albo uznał że zdziecinnie fabuły wyjdzie na plus. Sądzę też, że KS średnio był rzetelny, nie informowano o tym. Do tego nadal bonusow nie dostałem. Przykro mi ale to jest nędzny fanfic i "mamy w domu Suikodena". Liczę, że Suiko remastery się sprzedadzą, że nikt po zagraniu w Eiyudena się nie zniechęci, że łeee takie badziewie to Suikodeny. I liczę kiedyś na 6. A Eiyuden? Straciłem nadzieję, że 2 jeśli będzie to będzie dobra. To jest gra na 6/10, a na słicza nawet 5. Cytuj
Shen 9 672 Opublikowano 22 września Opublikowano 22 września Magia jest dobra prawie na samym końcu gry, jak wpadaja lepsze czary i Momo, jak moje najlepsze postacie biją powiedzmy za 500-600 to Momo potrafi zajebac ponad 2000 skillem i okolo 1000 z normalnego ataku. Sloty na runy nie byłyby złe, gdyby kurwa można było je sobie zmieniać kiedy się chce, a nie specjalnie latać do miasta po to Jeszcze te rzadkie przedmioty w sklepach, kto to kurwa wymyślił, ile czasu zmarnowałem na resetowaniu, żeby zdobyć przepisy na żarcie. Cytuj
Basior 1 109 Opublikowano 22 września Autor Opublikowano 22 września Lepiej powiedz czy do końca fabuła jest taka hmm mało angażująca, main hero lujowaty i nic nie znaczący, a main villan bez wyrazu? Lazlo z 4 miał chociaż Run Kary.... Cytuj
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.